Pani Ewa z Siewierza usłyszała w szpitalu, że poroniła. Dziś Tymon ma już 14 miesięcy

Patryk Drabek
Patryk Drabek
W 2017 roku Ewa Skórka z Siewierza zgłosiła się do szpitala w Myszkowie. Była w ciąży, tymczasem doszło do plamienia z dróg rodnych. Skarżyła się także na bóle podbrzusza. Po kilku dniach w szpitalu, usłyszała, że straciła dziecko. Zaproponowano jej zabieg łyżeczkowania, czyli czyszczenia jamy macicy. Kobieta była w szoku. Stwierdziła jednak, że na własne życzenie wypisze się z myszkowskiego szpitala i potwierdzi diagnozę u innego specjalisty. Trafiła do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach, gdzie... urodziła zdrowe dziecko. Dzisiaj Tymon ma już 14 miesięcy. Jest pełnym energii chłopcem, a jego mama zdecydowała się opowiedzieć o horrorze, jaki przeżyła. - Ubolewam nad tym, że doszło do takiej sytuacji - mówi nam dyrektor szpitala w Myszkowie.

Gdy Ewa Skórka trafiła do myszkowskiego szpitala, była w 6. tygodniu ciąży. Pojawiły się plamienia z dróg rodnych i bóle podbrzusza. Mieszkanka Siewierza była hospitalizowana od 13 do 18 września 2017 roku. Ostatniego dnia przeżyła szok. Z dokumentacji medycznej wynika, że podczas badania USG „nie uwidoczniono struktur zarodka”. Kobiecie zaproponowano zabieg wyłyżeczkowania (wyczyszczenia) jamy macicy.

Pani Ewa z Siewierza usłyszała w szpitalu, że poroniła

- Lekarz odwrócił się i spojrzał w monitor. Powiedział: o, tam nic nie ma. Od razu powiedział, że konieczny jest zabieg i podsunięto mi papiery. Odpowiedziałam jednak, że nic nie podpiszę. Byłam w takim szoku, że prawie zemdlałam. Złapała mnie jednak pielęgniarka - wspomina Ewa Skórka. - Bulwersuje to, w jaki sposób dowiedziałam się, o tym, że straciłam dziecko. Lekarz powiedział to takim tonem, jakby chciał zapytać mnie czy wolę kawę czy herbatę - podkreśla kobieta.

Ewa Skórka od razu zdecydowała, że na własne żądanie wypisze się z myszkowskiego szpitala. Razem z mężem pojechali do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im. prof. K. Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Wykonano tam dwa badania USG, na dwóch różnych sprzętach. - Dzięki lekarzom z Katowic, Tymon żyje. Tam dokładnie sprawdzono co dzieje się z moim dzieckiem - podkreśla jego mama.

Pełnomocniczka kobiety zwróciła się do Szpitala Powiatowego w Myszkowie z wnioskiem o zadośćuczynienie (20 tysięcy złotych). - Sprawa bardzo mocno wpłynęła na psychikę kobiety i dopiero po prawie 2 latach zdecydowała się o tym mówić. Ten temat trzeba nagłośnić z tego względu, że inne kobiety muszą wiedzieć, że jedna diagnoza nie oznacza przerwania ciąży. Zawsze warto poznać opinię innego specjalisty - podkreśla mecenas Małgorzata Łukasik.

Nie przegapcie

- Pieniądze nie są dla nas w tej chwili najważniejsze. Zależy nam na tym, by żadna kobieta nie została już tam w ten sposób potraktowana - podkreśla Grzegorz Skórka, mąż pani Ewy i tata Tymona.

O sprawę zapytaliśmy Dariusza Kaczmarka, dyrektora Szpitala Powiatowego w Myszkowie.
- Ubolewam nad tym, że doszło do takiej sytuacji. Tak po ludzku mogę cieszyć się z tego, że nie doszło do nieszczęścia - podkreśla dyrektor. Dodaje jednak, że analizował tę sprawę i jego zdaniem zawiodła komunikacja międzyludzka.

Obumarcie zarodka

- Wynik badania sugerował poronienie zatrzymane (obumarcie zarodka) i rzeczywiście padła propozycja wyłyżeczkowania jamy macicy, ponieważ jest to jedna z opcji postępowania. Na tym oddziale, na którym przebywała pacjentka, obowiązuje jednak taka procedura, że przed każdym takim zabiegiem wykonywane jest kolejne badanie USG, by potwierdzić rozpoznanie. Nie byłem przy rozmowie pacjentki z lekarzem i nie wiem czy usłyszała o takim dodatkowym badaniu czy też nie. W świetle obowiązujących w szpitalu procedur, mam jednak pełne przekonanie, że w sytuacji gdyby pani Ewa pozostała w szpitalu, wykonane zostałoby kontrolne badanie USG i na 99,9 proc. zabieg nie zostałby wykonany. Jeden lekarz nie widział zarodka, ale prawdopodobnie druga osoba by go zobaczyła. Jeśli chodzi o wniosek o zadośćuczynienie, to jest w tej chwili analizowany przez naszych prawników - podsumowuje dyrektor Kaczmarek.

W karcie informacyjnej leczenia szpitalnego jest adnotacja o tym, że „pacjentka wypisała się do domu na własne żądanie przed zakończeniem diagnostyki”. Wskazano również, że panią Ewę poinformowano o konieczności dalszego leczenia i diagnostyki. W dokumentacji opisującej przebieg choroby czytamy natomiast jedynie o propozycji zabiegu wyłyżeczkowania jamy macicy. - Gdybym usłyszała o dodatkowym badaniu, to na pewno nie wypisałabym się ze szpitala. Takich słów jednak nie było. Dobrze, że nie zdecydowałam się na zabieg, bo z tej sali wyjechałabym już bez Tymona - podkreśla natomiast Ewa Skórka.

Rozmawialiśmy z lekarzem, który stwierdził, że kobieta poroniła i zaproponował jej zabieg łyżeczkowania. Czy pani Ewa została poinformowana o dodatkowym badaniu po tym, jak usłyszała, że poroniła? Lekarz podkreśla, że nie pamięta dokładnie sytuacji z 18 września 2017 roku, ponieważ od tego dnia minęło już sporo czasu. Zaznacza jednak, że jest mu przykro.

Dlaczego lekarz nie dostrzegł zarodka podczas badania USG? Specjalista powiedział, że w tym czasie w szpitalu testowane były nowe aparaty. Podobnie jak dyrektor, zwraca też uwagę na to, że na pewno zostałoby przeprowadzone drugie badanie.

Zobaczcie koniecznie

TYDZIEŃ Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pani Ewa z Siewierza usłyszała w szpitalu, że poroniła. Dziś Tymon ma już 14 miesięcy - Dziennik Zachodni

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
2019-07-19T05:34:40 02:00, Gość:

To naprawde mrozace krew w zylach historia. Czy sa ranni? Btw tego typu breaking newsy tylko na 1 strone i na pol roku przypiac do wydania internetowego

szkoda ze cibie jełopie jakiś "lekarz" nie wyluzeczkował. Bylo by to w interesie spolecznym

G
Gość
i oni mowią że za mało zarabiają, a nawet do lopaty sie nie nadaja
G
Gość
Szkoda, ze nie podane zostały inicjały lekarza aby ostrzec inne kobiety i żeby sytuacja się nie powtórzyła...
G
Gość
.
G
Gość
2019-07-16T12:33:48 02:00, Gość:

Miałam podobny przypadek. W piątym tygodniu ciąży poszłam ba rutynową wizytę do ginekologa. Wiedziałam już że jestem w ciąży ale lekarz miał to potwierdzić badaniem. W trakcie badania "Pani Doktor" stwierdziła "owszem była Pani w ciąży ale już Pani nie jest" i wypisała mi skierowanie do szpitala na tzw czyszczenie. Dodała jeszcze że w przeciągu trzech dni dostanę wysokiej gorączki i mogę umrzeć więc jak najszybciej muszę iść do szpitala a po zabiegu mam się do niej zgłosić na kolejną wizytę. Do szpitala zgłosiłam się bez jakichkolwiek obhawow po dwóch tygodniach od wizyty u owej "Pani Doktor". Zostałam przebadana i okazało się że moja ciąża rozwija się prawidłowo i zostałam wypisana do domu. Dzisiaj moja Córcia ma już prawie 6 lat i jest zdrowa. Takie sytuacje "zdarzają" się lekarzom co raz częściej niestety. I to nie tylko w jednym szpitalu. Ja o swojej rzekomej utracie ciąży dowiedziałam się w Tomaszowie Lubelskim.

Miałam taką samą sytuację, poszłam rytynowo do lekarza który stwierdził, że nie ma tam zarodka i że należy łyżeczkować. Dostałam skierowanie do szpitala i kazał pojechać tam jak najszybciej, jednak instynkt podpowiadal mi coś innego. Zapisałam się prywatnie to innego lekarza tego samego dnia. Moja córka ma teraz półtora roku.

G
Gość
Miałam podobny przypadek. W piątym tygodniu ciąży poszłam ba rutynową wizytę do ginekologa. Wiedziałam już że jestem w ciąży ale lekarz miał to potwierdzić badaniem. W trakcie badania "Pani Doktor" stwierdziła "owszem była Pani w ciąży ale już Pani nie jest" i wypisała mi skierowanie do szpitala na tzw czyszczenie. Dodała jeszcze że w przeciągu trzech dni dostanę wysokiej gorączki i mogę umrzeć więc jak najszybciej muszę iść do szpitala a po zabiegu mam się do niej zgłosić na kolejną wizytę. Do szpitala zgłosiłam się bez jakichkolwiek obhawow po dwóch tygodniach od wizyty u owej "Pani Doktor". Zostałam przebadana i okazało się że moja ciąża rozwija się prawidłowo i zostałam wypisana do domu. Dzisiaj moja Córcia ma już prawie 6 lat i jest zdrowa. Takie sytuacje "zdarzają" się lekarzom co raz częściej niestety. I to nie tylko w jednym szpitalu. Ja o swojej rzekomej utracie ciąży dowiedziałam się w Tomaszowie Lubelskim.
M
Mama
Szpital w Myszkowie...prawie nie zabili mi dziecka przy porodzie...Nie chcieli zrobić cc, zielone wody, poród 11 h, dziecko się dusilo...porażka A nie szpital!!!!jaki lekarz wykonywał usg?
B
Beniok
Witam .Mój przypadek jest trochę inny ale tez lekarz stwierdził ze ciąża jest martwa zagraża mojemu życiu i trzeba ja jak najszybciej usunąć ...nie zainteresował się jak się poczułam itd szczęście w nieszczęściu było to ze wyszłam z gabinetu i nie wzięłam usg z tego szoku i lekarz w szpitalu musiał zrobić mi nowe usg bo nie miał tego od mojego lekarza okazało się ze ciąża jest zdrowa i rozwija się prawidłowo mój syn ma teraz 8 lat wiec dziewczyny pamiętajcie idźcie co najmniej na dwa różne usg trzymam kciuki za Was
Wróć na i.pl Portal i.pl