Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pana Andrzeja i jego seksualną partnerkę zdradziła... komórka

Alicja Chwałczyk
Najważniejszym świadkiem była zwykłe komórka
Najważniejszym świadkiem była zwykłe komórka
Sędziowie rozpoznający sprawę o rozwód wniesioną przez Bożenę A. byli jednomyślni. Jeszcze nigdy nie mieli przed sobą tego rodzaju dowodu, świadczącego o wiarołomności pozwanego: komórki - pisze Alicja Chwałczyk.

Andrzej A. tak się przed kilkunastoma laty zakochał w Bożenie, swojej przyszłej małżonce, że "wyrwał" ją z technikum. Nie chciał czekać aż panienka zrobi maturę. Skończysz szkołę później, pracując. Zapewnię ci takie życie, że będziesz miała czas na wszystko, ale warunek, przy mnie.

Bożenka trochę mu pomagała przy small biznesie, na targowym stoisku, które prowadził pod szyldem "Świeże jaja spod grzędy", jednak sporo czasu poświęcała na zdobywanie wiedzy w jednej ze szkół średnich - co później bardzo wyszło na dobre jej, już jako samotnej matce. Tak było do czasu, gdy poczuła bóle porodowe, a następnie powiła Maksa. Młodzi mieszkali wówczas z jej rodzicami, w ich domku, we wschodniej dzielnicy Lublina. Grosz do grosza odkładali na własne, blokowe. Kupili, gdy Maksio miał cztery lata. I to było tyle sielanki w małżeństwie A.

Plotki o babie męża to nie fikcja

Pewnego dnia Andrzej przewinął małego, ziewnął i nie wrócił do domu na noc. Nazajutrz spóźnił się na targ i właśnie to - a nie przysłowiowa słona zupa - było przyczyną szturchańców wymierzonych Bożenie. Z dnia na dzień, z nocy na noc, małżeńskie uczucie stygło, dom stawał się coraz chłodniejszy i głośniejszy. Wreszcie Bożena spakowała małego i poszła przemyśleć sprawę do rodziców. Nazajutrz wieczorem zobaczywszy zapalone światła w swoim mieszkaniu chciała wejść i porozmawiać z Andrzejem. Nic z tego. Nie wpuścił jej do domu. Zaczęła wierzyć przebąkiwaniom przyjaciół, że Andrzej ma babę. Na drugi dzień przyszła rano, pod jego nieobecność. Niestety, też nie weszła, mąż wymienił zamki.

Upłynął miesiąc od rozstania z Andrzejem, kiedy Bożena dowiedziała się, że mąż miał wypadek motocyklowy. Odnalazła go w jednym z lubelskich szpitali, dopiero po wykonaniu kilku telefonów. Przyszła do ordynatora. Kim pani jest dla chorego? Żoną. Żona pana A. siedzi przy jego łóżku.

Bożena nabrała pewności, że plotki o babie męża to nie żadna fikcja. Nie wiedząc co ma robić, wróciła do rodziców i syna. Tu rada w radę zapadła decyzja, musi pójść do męża i się z nim rozmówić. Poszła. Andrzej leżał unieruchomiony z nogą na wyciągu, błogo się uśmiechając do telefonu komórkowego trzymanego w ręce. Na widok żony mina mu zrzedła, odłożył komórkę i warknął: ta pani co tu wczoraj była to moja opiekunka. Nieważne jak się nazywa, wykonuje przy mnie czynności należące do żony.

Ratunku, złodziejka!

Bożena podejrzewając, że w komórce Andrzeja znajdzie trefne esemesy, chwyciła aparat leżący na stoliku i szybko oddaliła się z sali. Dobiegł za nią głos męża: Ratunku, złodziejka, łapcie ją, ukradła mi komórkę. Zanim personel oddziału zorientował się o co chodzi, "złodziejka" była już na ulicy.

To, co odkryła wprawiło w osłupienie ją samą, a później sąd, który widział więcej niż niejeden podsądny. Były tam nie tylko esemesy. W komórce znajdowało się około pięćset filmów wideo i fotografii przedstawiających pana Andrzeja i jego seksualną partnerkę na oko w wieku dużo od niego młodszym, może nawet licealnym. Zdjęcia wypisz wymaluj pasujące do magazynu porno. Czysta obscenia. Barwy, pozy, zbliżenia, powiększenia, powtórzenia, figury akrobatyczne, figle przeróżne. Z dat wynikało, że mąż i tatuś w jednej osobie prowadził podwójne życie od ładnych kilku lat. Nie pomogły wykręty przed wysokim sądem w rodzaju: związałem się z inną kobietą, gdy żona odeszła do rodziców.

Przeczyła temu karta pamięci w komórce. Było akurat odwrotnie, wtrącił sąd wysłuchawszy strony procesu i świadków, to żona opuściła męża, dopiero wtedy, gdy zaczęła podejrzewać go o wiarołomstwo.

Świadek Iwona P. nie ukrywała satysfakcji, całe szczęście, że sąd ma te fotografie. To właśnie komórka była najlepszym świadkiem, zeznała szczerą prawdę. Bez niej jej szwagier wykręciłby się sianem. Wyparłby się wszystkiego i dalej by oszukiwał Bożenę.

Podobnie świadek Helena J., widziała zięcia w samochodzie z kobietą ze zdjęć, prosiła żeby się opamiętał, żeby zważał na wnuczka, to przecież jeszcze dziecko, bardzo przeżywa nieporozumienia, pragnie nadal mieszkać z obojgiem rodziców. Zięć odpowiadał, że to nie jej sprawa, że może robić co chce, może pić, hulać, każda na niego poleci.

Rozwód z winy Andrzeja A. stał się faktem. Sąd mu przypomniał, że za naruszenie wierności małżeńskiej uznawane jest nie tylko cudzołóstwo, ale także wszelkie zachowania małżonka wobec osoby trzeciej, które mogą stwarzać pozory zdrady fizycznej lub w inny sposób wykraczają poza granice przyjętej obyczajowości i przyzwoitości. Cóż dopiero mówić o postępowaniu jego, ze wszech miar lekkomyślnym i nagannym.

Co do wykonywania władzy rodzicielskiej nad Maksem, to sąd powierzył je matce, ojcu dał prawo do kontaktów z synem i nakazał płacenie alimentów. Jeśli chodzi o M-4, to dwa pokoje po prawej stronie przedpokoju dostały się Bożenie i Maksowi, jeden vis-a-vis po lewej amatorowi wielobarwnych fotografii. Niech sobie za bardzo nie folguje, niech zważa na to, że będzie tam dorastał jego syn, że ściany w blokach są cienkie, że co prawda pstrykanie fotografii komórką dźwięków nie wydaje, ale modelki owszem.

Personalia zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski