Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Marek ma problemy z chodzeniem, ale ZUS uważa, że może pracować i odebrał mu rentę

Redakcja
Panu Markowi na nogi spadła ponad dwutonowa szafa. Ma problemy z chodzeniem, a ZUS odmawia mu renty.
Panu Markowi na nogi spadła ponad dwutonowa szafa. Ma problemy z chodzeniem, a ZUS odmawia mu renty. Artur Szymczak
- Spadła na mnie dwutonowa szafa transformatorowa i zgniotła mi nogi - wspomina 40-letni dziś Marek Jaster. Wypadkowi w pracy uległ w 1999 r. Gdy trafił do szpitala, groziła mu amputacja. Ale znaleźli się lekarze, którzy postanowili nogi uratować. - To była w naszym szpitalu pionierska operacja, ale się udała i uniknąłem amputacji. Wykonali ją Andrzej Wasilewski i Tomasz Konaszczuk, będę pamiętał ich do końca życia. Po latach stanąłem na nogi, ale nigdy już nie odzyskam w nich pełnej sprawności - mówi Marek Jaster z Gorzowa Wlkp.

Od wypadku utrzymywał się z renty. Wynosiła początkowo 500, potem 700 zł. - Na szczęście moja żona pracuje, bo trudno byłoby z tego wyżyć trzyosobowej rodzinie - mówi pan Marek. Teraz jest kompletnie załamany, bo rentę mu odebrano! Powód? Według Zakładu Ubezpieczeń społecznych Marek Jaster nie chce się przekwalifikować. Skąd taka opinia?

Uporządkujmy fakty. Marek Jaster od momentu wypadku pobierał rentę z ZUS-u. - Ale w międzyczasie kilka razu ZUS próbował mnie „uzdrowić”, a konkretnie wykazać, że jako osoba poruszająca się o kulach mogę podjąć pracę - opowiada pan Marek. Z tego powodu dwa razy przed sadem musiał udowadniać, że jest niepełnosprawny. I sąd dwukrotnie przyznał mu rację, stwierdzając, że jest „czasowo całkowicie niezdolny do pracy”.

„Pan Marek ma orzeczenie o niepełnosprawności ruchowej w stopniu umiarkowanym. Dla ZUS-u to wcale jednak nie znaczy, że nie może pracować”.

- Nie można tego traktować równorzędnie. Oświadczenie o stopniu niepełnosprawności jest czymś innym niż orzeczenie orzecznika ZUS - mówi Jerzy Krzyżanowski, zastępca dyrektora do spraw świadczeń Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Gorzowie. Wyjaśnia on, że to lekarz medycyny pracy stwierdza, czy niepełnosprawny może w konkretnym zawodzie pracować, czy też nie. - Ale też orzeka, czy ktoś w ogóle może pracować w jakiejkolwiek profesji. Samo orzeczenie o niepełnosprawności nie oznacza jeszcze, że jest się niezdolnym do pracy, ale np. daje prawo do ulgowych biletów komunikacji miejskiej - mówi Krzyżanowski.

7 października tego roku Marek Jaster stawił się na wezwanie do lekarza orzecznika gorzowskiego ZUS. Dzień później był u psychologa na psychotestach. Badania te miały określić, czy może zostać skierowany na przekwalifikowanie zawodowe. 16 października otrzymał z ZUS-u orzeczenie. Czytamy w nim m.in.: „Pierwsza próba przekwalifikowania w 2002 roku zakończyła się niepowodzeniem. Druga w 2005 roku odbyła się, co potwierdza psycholog ZUS po informacji od samego badanego, który jednak zrobił wszystko, aby niczego na szkoleniu się nie nauczyć i nie podjąć pracy w nowym - ani w żadnym innym - zawodzie. Nie uznano więc dalszej niezdolności do pracy, skoro przekwalifikowanie się odbyło”.

„W ocenie ZUS-u chodzący o kulach Marek Jaster po prostu nie chce podjąć pracy i dlatego renta mu się nie należy”.

Jak pan Marek to przeczytał, o mało go szlag nie trafił! - Przecież to jakaś kpina! Nie było żadnego przekwalifikowania, w 2002 r. urząd pracy nic mi nie zaproponował. ZUS chciał mnie pozbawić renty i musiałem sądownie dociekać swoich praw. Sąd przyznał mi rację i rentę dostawałem. Do drugiej próby przekwalifikowania mnie w 2005 r. też nie doszło. Starosta uznał, że skoro mam rentę, to nie ma podstaw prawnych, by można było mnie przekwalifikować! - złości się Marek Jaster.

Dziś pan Marek renty już nie otrzymuje, pobierał ją tylko do końca października. Nie ma środków do życia i ubezpieczenia zdrowotnego. Choć nadal ma problemy z poruszaniem się, to według ZUS-u może znaleźć sobie pracę. - Lekarz orzecznik pracuje jednoosobowo i nikt nie może jego opinii podważać - informuje dyr. Krzyżanowski. Ale dodaje, że jest „drugi szczebel orzekania”, czyli komisja lekarska.

Marek Jaster już z tej możliwości skorzystał: wniósł swój sprzeciw wobec orzeczenia i czeka na wyznaczenie daty komisji lekarskiej. - Mam nadzieję, że jest jakaś sprawiedliwość w tym kraju. Mam problemy nawet z chodzeniem, a oni każą mi pójść do pracy. Gdzie my żyjemy?! - pyta rozżalony Marek Jaster, który właśnie stracił rentę.

Przeczytaj też: Jak można tak traktować pacjenta?! Aż serce boli...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska