Pacyfikacje prawosławnych wsi. Ginęli, bo byli prawosławni. Cerkiew modli się za nich jak do męczenników

Janusz Bakunowicz
Pacyfikacje prawosławnych wsi. Ginęli, bo byli prawosławni
Pacyfikacje prawosławnych wsi. Ginęli, bo byli prawosławni Janusz Bakunowicz
Pacyfikacje prawosławnych wsi w 1946 r. do dziś budzą kontrowersje. Teraz, po 72 latach, modlitwy nad grobami zabezpiecza policja. Cerkiew pomordowanych uznała za męczenników, a sprawca mordu uznawany jest za bohatera.

Józefa Antoniuka, urodzonego w Zaniach obecnego mieszkańca Bielska Podlaskiego, od lat dręczą pytania, dlaczego do tego doszło. Dlaczego 72 lata temu, kilka miesięcy po zakończeniu wojennej zawieruchy, z rąk podkomendnych „Burego” musiało zginąć 79 prawosławnych obywateli Polski? Temat ten dla pana Józefa jest wyjątkowo bliski, bo 2 lutego 1946 r. w Zaniach zginęła jego najbliższa rodzina.

- Tego dnia matka wyszła z domu z obrazem i świeczką - wspomina Józef Antoniuk, który miał wówczas 11 lat i te tragiczne chwile pamięta dokładnie. - Podeszło trzech w mundurach wojskowych. Ich dowódca zapytał: katolicy czy prawosławni? My Polacy jesteśmy. Jeżeli nie wierzycie, zapytajcie sąsiadów - odpowiedziała matka. Mieliśmy czterech sąsiadów katolików. Jedna z kobiet powiedziała, że nie jesteśmy katolikami. Wtedy żołnierz oddał do matki strzał.

Młody Józef stał tuż za nią. Słysząc huk zaczął uciekać. W jego kierunku również padły strzały, ale niecelne. Instynkt podpowiedział, żeby upaść i to go uratowało.

Owej tragicznej lutowej nocy w Zaniach zginęły 24 osoby. Najmłodsza miała ledwie 3 latka. W sumie na trasie rajdu Romulada Rajsa - dowódcy oddziału Pogotowia Akcji Specjalnych Narodowego Zjednoczenia Wojskowego - zginęło 79 osób wyznania prawosławnego, w tym 30 furmanów, którzy ostatecznie zostali wykorzystani nie do transportu drewna, a jako środek transportu oddziału „Burego”.

W 72. rocznicę tej tragedii przy mogile w Zaniach zebrała się niewielka grupka ludzi. Wśród nich kilka osób, które były świadkami tych wydarzeń. Jest ich coraz mniej, bo jedni powoli odchodzą, innym nie pozwala zdrowie, a niektórzy nie chcą wracać pamięcią do tej traumy. Wiele osób nie przychodzi, bo... ciągle się boi.

Czytaj też Romuald Rajs "Bury". Żołnierz wyklęty i morderca

- Tylko proszę nie podawać mego nazwiska - zastrzega jedna z modlących się nad grobem kobiet, pamiętająca luty 1946. - Wnuczka pracuje w urzędzie... - wyjaśnia.

- Ktoś może zapytać, dlaczego do tego doszło - mówił przy mogile ks. Marek Jakimiuk, nowy proboszcz parafii w Maleszach, do której należą Zanie i Szpaki (spacyfikowane tego samego dnia - zginęło 7 osób). - U Boga jest plan. Naszym obowiązkiem jest pamiętać i modlić się za tych, którzy oddali życie za wiarę i wybaczać tym, którzy tego dokonali.

Ofiary pacyfikacji polska Cerkiew prawosławna dołączyła do grona męczenników chełmskich i podlaskich. Dlatego 4 lutego nad zbiorową mogiłą ze szczątkami furmanów po raz pierwszy odprawiono nie modlitwę za zmarłych (panichidę), tylko modlitwę do świętych (molebeń).

Tymczasem kontrowersyjna postać „Burego” gloryfikowana jest podczas Marszu Pomięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce.

Romuald Rajs, ps. „Bury” był żołnierzem walczącym dzielnie w kampanii wrześniowej . Po rozbiciu oddziału przeszedł do konspiracji. Był żołnierzem Związku Walki Zbrojnej AK, dowódcą 1. kompanii szturmowej 3. Wileńskiej Brygady AK, potem dowódcą 2. szwadronu 5. Wileńskiej Brygady AK , dowódcą 3. Brygady Wileńskiej NZW. Był oficerem liniowym, który potrafił dowodzić i sprawdzał się w walce nawet w trudnych sytuacjach.

Na przełomie stycznia i lutego 1946 roku Rajs był szefem Pogotowia Akcji Specjalnych Komendy Okręgu NZW Białystok. Właśnie wtedy doszło do zdarzeń, które położyły się cieniem na jego wcześniejsze dokonaniach. Józef Antoniuk, który sam był oficerem wojska, próbował poznać pobudki kierujące „Burym”.

- Ówczesna władza chciała stąd usunąć prawosławnych - dzieli się swymi przemyśleniami. - W 1944 roku zostało zawarte porozumienie pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i władzami Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Na jego mocy, wszyscy katolicy z Republiki Radzieckiej mieli być deportowani do Polski, a prawosławni stąd mieli wyjechać na Białoruś. Dwa tygodnie przed tymi wydarzeniami ówczesny wojewoda podlaski podczas spotkania ze swymi podwładnymi zastanawiał się, co zrobić, żeby przyspieszyć repatriacje prawosławnych na wschód. Kierownik powiatowego urzędu repatriacyjnego z Sokółki dał przykład jednej wsi, gdzie mieszkało 16 prawosławnych. Oddział zbrojnego podziemia nakazał, by w ciągu 2 tygodni opuścili Polskę. Jedna rodzina wyjechała na Ziemie Odzyskane, druga przeszła na katolicyzm a 14 - wyjechało na wschód. Ten wariant, bo był skuteczny, zastosowano i na naszym terenie. Tu był jednak bardziej krwawy. A wykonawcą był oddział Burego.

Przypuszczenia te, choć nie potwierdzone, są prawdopodobne. Na tych mieszanych wyznaniowo terenach, w prawosławnych wsiach co rusz pojawiali się „leśni“ i niejednokrotnie przy użyciu siły „sugerowali” rychły wyjazd do „sowieckiego raju”. Działania takie jak rajd Burego wywoływały powszechny lęk i wiele rodzin skłoniły do wyjazdu.

- Z Malesz wyjechało z 10, a może i więcej rodzin - mówi pani Luba, która brała udział w modlitwach nad pomnikami upamiętniających pomordowanych w Zaniach i Szpakach. - Na ich miejsce przyjechali katolicy z Białorusi. A naprawdę byli to tacy sami prawosławni jak my, tylko podawali się za katolików.

Romuald Rajs „Bury” w 1949 r. został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano. W 1995 Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wyrok śmierci na Romualda Rajsa, uzasadniając, że „walczył o niepodległy byt państwa polskiego” a pacyfikując prawosławne wsie działał w stanie wyższej konieczności. 10 lat później pacyfikacjami zajmowała się też Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. Po śledztwie prokurator IPN stwierdził, iż zabójstwa furmanów i pacyfikacji wsi w styczniu i lutym 1946 r. nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, a działania te noszą znamiona ludobójstwa. Podkreślał też, że ofiarami mordów byli obywatele Polski.

RAJD Burego

29 stycznia 1946
Oddział Burego spalił Zaleszany i zamordował 16 mieszkańców tej wsi, w tym kobiety i dzieci. W tym samym dniu w Wólce Wygonowskiej zabito 2 osoby

31 stycznia 1946
W Puchałach Starych rozstrzelano 30 spośród zatrzymanych furmanów, wypuszczając osoby deklarujące polskie pochodzenie

2 lutego 1946
Oddziały Burego spacyfikowały Szpaki, Zanie i Końcowiznę . W pierwszej wsi zginęło 5 osób i dwie kolejne po paru dniach w skutek odniesionych ran. W Zaniach zabito 24 osoby, a 8 kolejnych odniosło rany od kul. Spalono domy prawosławnych rodzin. Na koniec spalono wieś Końcowizna liczącą 60 mieszkańców. Nikt nie zginął.

Magazyn Informacyjny 08.02.2018 - Tragiczny wypadek na DK 65, II Spot Night Racing Białystok, historyczna potyczka w Łomży

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Pacyfikacje prawosławnych wsi. Ginęli, bo byli prawosławni. Cerkiew modli się za nich jak do męczenników - Gazeta Współczesna

Wróć na i.pl Portal i.pl