Pacjent, który ma być przyjęty do szpitala zakaźnego na Żurawiej, najpierw musi trafić na SOR. Trzy kilometry dalej

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
W szpitalu przy ul. Żurawiej funkcjonuje jedynie punkt konsultacyjny. Ustalane są tam terminy przyjęć planowych oraz przyjmowani są pacjenci na planowe hospitalizacje. Pacjenci, którzy dostali skierowanie od lekarza rodzinnego, powinni najpierw pojechać na SOR przy ul. Skłodowskiej
W szpitalu przy ul. Żurawiej funkcjonuje jedynie punkt konsultacyjny. Ustalane są tam terminy przyjęć planowych oraz przyjmowani są pacjenci na planowe hospitalizacje. Pacjenci, którzy dostali skierowanie od lekarza rodzinnego, powinni najpierw pojechać na SOR przy ul. Skłodowskiej Wojciech Wojtkielewicz
Moja mama dostała skierowanie od lekarza rodzinnego na oddział obserwacyjno-zakaźny. Pojechała więc na ul. Żurawią. Na miejscu okazało się, że musi wracać na SOR przy ul. Skłodowskiej - opowiada pani Elżbieta, nasza Czytelniczka. To trzy kilometry dalej. Okazuje się bowiem, że w szpitalu na ul. Żurawiej zlikwidowano Szpitalny Oddział Ratunkowy. Bo takie jest prawo.

Do szpitala przy Żurawiej przyjmują więc tylko pacjentów planowych, ze skierowaniem od specjalisty. Pozostali - ze skierowaniami np. od lekarza rodzinnego - muszą jechać na SOR do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego lub szpitala wojewódzkiego. Oba oddalone są o jakieś trzy kilometry od ulicy Żurawiej.

Wie o tym pani Elżbieta, nasza Czytelniczka. Jej mama od stycznia zmaga się z nawrotami infekcjami bakterią clostridium.

- Była trzy razy hospitalizowana. Jednak zazwyczaj, trzy-cztery tygodnie po wypisie wraca na oddział z bólami brzucha i biegunką - opowiada pani Elżbieta. Do tej pory leczenie zawsze odbywało się w warunkach szpitalnych.

Na początku maja kobieta znów źle się poczuła. Poszła do lekarza rodzinnego, a ten wypisał jej skierowanie do szpitala, na oddział obserwacyjno-zakaźny. Pojechała więc do USK przy ul. Żurawiej.

Czytaj też: Oddziały dziecięce znikają z Żurawiej. Wszystkie będą w UDSK

- Jednak tym razem mamie odmówiono przyjęcia z braku miejsc w szpitalu - relacjonuje pani Elżbieta. - Następnego dnia stan się pogarszał i po rozmowie z lekarzem rodzinnym mama udała się do szpitala wojewódzkiego na ostry dyżur. Tam usłyszała, że skierowanie jest na ul. Żurawią, a oni nie mają oddziału, gdzie mama mogłaby być przyjęta. Następnie mamę skierowano do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, gdzie lekarz powiedział, że to jest szokujące, co się dzieje, i że z Żurawiej pacjenci są odsyłani od szpitala do szpitala. Mama otrzymała nowe skierowanie na ul. Żurawią z USK.

Czytaj także: UDSK nie poinformował przy rejestracji, że dyżur ma inny szpital. Czekali półtorej godziny na darmo

Ale na ul. Żurawiej nadal nie było wolnych łóżek. - Więc odesłali mamę do domu. Tylko, że tym razem z lekami - kwituje pani Elżbieta. I pyta: - Dlaczego nie można dostać się do szpitala zakaźnego i dlaczego izba przyjęć została zamknięta?

Okazuje się, że izba przyjęć, która dotychczas funkcjonowała w szpitalu przy ul. Żurawiej nie jest już zakontraktowana przez NFZ.

- Od początku marca br. wszystkie przypadki nagłe, ostre trafiają najpierw do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym lub Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przy ul. Skłodowskiej - wyjaśnia Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

Dlaczego? - Na SOR istnieje możliwość przeprowadzenia pełnej diagnostyki oraz konsultacji. I dopiero stąd pacjenci - w przypadku wskazań - są kierowani do oddziałów przy Żurawiej - tłumaczy.

W szpitalu przy ul. Żurawiej funkcjonuje jedynie punkt konsultacyjny. Ustalane są tam terminy przyjęć planowych oraz przyjmowani są pacjenci na planowe hospitalizacje.

- Regularnie odbywają się również spotkania z pracownikami, by usprawnić pracę tego punktu - zapewnia rzeczniczka.

Czytaj również: Jeden dzień i nie ma 1600 miejsc? Zapisy na darmową rehabilitację ruszyły dużo wcześniej

A Rafał Tomaszczuk, rzecznik Podlaskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, tłumaczy, dlaczego w USK przy Żurawiej nie ma Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.

- W roku 2013, kiedy USK przejmowało szpital na ulicy Żurawiej, jeden świadczeniodawca zgodnie z przepisami mógł mieć albo Szpitalny Oddział Ratunkowy, albo Izbę Przyjęć. W związku z tym umowa w szpitalu na Żurawiej wygasła - wyjaśnia.

I przypomina, że przy Żurawiej w dalszym ciągu działa Izba Przyjęć. - I szpital może udzielać świadczeń przy każdym oddziale szpitala na ulicy Żurawiej, organizując przyjęcia pacjentów w taki sposób, by nie trafiali oni ze skierowaniem na SOR, który - przypominam - służy do ratowania życia i zdrowia pacjentów bezpośrednio zagrożonych, tylko bezpośrednio na oddział szpitalny na ulicy Żurawiej.

Jednak to nie jest do końca odpowiedź na problem naszej Czytelniczki. - Dlaczego mamę odesłano do domu, mimo że miała skierowanie do szpitala? - docieka.

- Chory z zakażeniem Clostridium nie w każdym przypadku wymaga hospitalizacji. Ponadto jeżeli musi być leczony szpitalnie, może być hospitalizowany w każdym szpitalu – niekoniecznie zakaźnym. Musi być spełniony jeden warunek – pacjent musi być izolowany. Pacjentka nie została przyjęta przy ul. Żurawiej, gdyż w opinii specjalisty chorób zakaźnych nie było bezwzględnych wskazań do hospitalizacji. Uznano, że na tym etapie leczenie może być prowadzone na poziomie ambulatoryjnym, pacjentka zaś została zaopatrzona w odpowiednie leki - tłumaczy Katarzyna Malinowska-Olczyk.

Zobacz koniecznie: Nowatorska operacja w Klinice Chirurgii Naczyń i Transplantacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kasia

Pan dyreektor oszczednosci szuka kosztem pacjentów. A zarabial przy poprzednim poniatowskim25tysi lepiej niz poseł czy prezydent białego

G
Gość
2019-05-23T00:20:07 02:00, Gość:

I w ten sposób na SOR tworzą się ogromne kolejki. A lekarz rodzinny powinien dać skierowanie do specjalisty, a nie na SOR, Na SOR jedzie się w nagłych przypadkach zagrażających życiu, jak sama nazwa wskazuje, to nie jest izba przyjęć do szpitala.

No pewnie. Kobieta z gorączką i krwistą biegunką powinna otrzymać skierowanie do specjalisty chorób zakaźnych, który przyjmie ją za 2 miesiące a w trybie pilnym za 2-3 tygodnie. Tyś chyba na głowę upadł.

G
Gość
I w ten sposób na SOR tworzą się ogromne kolejki. A lekarz rodzinny powinien dać skierowanie do specjalisty, a nie na SOR, Na SOR jedzie się w nagłych przypadkach zagrażających życiu, jak sama nazwa wskazuje, to nie jest izba przyjęć do szpitala.
G
Gość
tylko nadidiota mógł coś takiego wymyśleć!
G
Gość
Mam podobne doświadczenia, w 25 tyg. ciąży lekarz rodzinny zdiagnozował u mnie ospę wietrzną ale dla pewności skierował na Żurawią na konsultację, tam poinformowano mnie że trzeba jechać na SOR i dyżur ma Szpital Wojewódzki, w Wojewódzkim dowiedziałam się że nie posiadają oddziału chorób zakaźnych i trzeba jechać na Skłodowskiej, tam po prawie dwóch godzinach czekania wśród tłumu ludzi chorych na wszelkie możliwe choroby, łaskawie przyjął mnie internista i bez żadnego badania, choćby obejrzenia wysypki kazał podpisać przyjęcie na oddział na Żurawią, po pytaniu dlaczego od razu na oddział czy nie można mnie zbadać na miejscu stwierdził że nie ma odpowiedniego specjalisty i trzeba na oddział i już, następnie o zgrozo dowiedziałam się że nie mogę pojechać sama na Żurawią tylko muszę czekać na transport karetką!!! więc po kolejnej godzinie czekania na korytarzu zostałam przewieziona Szpitala Zakaźnego, a tam naprawdę fantastyczna Pani doktor po jednym spojrzeniu stwierdziła że to nie ospa i się popukała w głowę po co lekarz z SOR-u w ogóle mnie wysłał na oddział, ale niestety muszę zostać bo papiery już wypisane. W ten sposób na koszt podatników przejechałam się ekskluzywną "taksówką" w postaci karetki, spędziłam nocleg w "hotelu" zwanym Szpitalem, zjadłam kilka mniej ekskluzywnych posiłków i z maścią na swędzenie wyszłam do domu. Totalny absurd!!!!!!!!!! a gdyby na Żurawiej dalej funkcjonował SOR to njdalej po godzinie wiedziałabym że nic mi nie jest i nie przechodziła przez gehennę krążenia od szpitala do szpitala napotykając "multum" zarazków i narażając moje nienarodzone dziecko.
Wróć na i.pl Portal i.pl