Na Zawrat wybrał się turysta, który zamiast czekana miał... siekierę. Mężczyzna „zablokował się psychicznie” i nie mógł samodzielnie zrobić kroku ani w górę ani w dół. Nie miał raków i czekana, a twardy śnieg nie pozwalał mu dalej bezpiecznie się poruszać. Wezwał ratowników.
- Z pomocą pospieszył ratownik pełniący dyżur w Dolinie Pięciu Stawów - relacjonował Adam Marasek. - Ratownik mocno się zdziwił, widząc, że zamiast czekana turysta ma w ręku siekierę. Na wszelki wypadek zabrał mu ją i asekurując, sprowadził do schroniska.
Zimowym dziwactwem - przynajmniej dla ludzi gór i tych turystów, którzy świadomie chodzą po górach - stało się także zdobywanie zaśnieżonych szczytów w... sportowych półbutach, potocznie nazywanych adidasami.
Jedno z takich wydarzeń miało miejsce na szlaku na Rysach. Kilka lat temu jeden z turystów uwiecznił na zdjęciach akcję pomocy turystom z Hiszpanii, którzy wybrali się na Rysy bez raków, czekana, w adidasach. Na wysokości ok. 2000 metrów przemoczeni i zmarznięci Hiszpanie wołali o pomoc.
Pomogli im przygodni turyści. Sprowadzili ich do schroniska w Morskim Oku.
Podobna historia - ze sportowcami na zimowym szlaku na Rysy - wydarzyła się tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2020 roku. Poszli na Rysy zupełnie nieprzygotowani na zimowe warunki. Gdyby nie pomoc dwóch innych wędrowców, mogłoby się to dla nich źle skończyć.
- Akurat tak się złożyło, że w drodze na szczyt przystanęliśmy z kolegą, żeby napić się ciepłej herbaty. Wtedy minęło nas trzech młodych mężczyzn, w wieku ok. 22-24 lata. Zwróciliśmy na nich uwagę, bo nie byli za dobrze do wyprawy przygotowani. Mieli zwykłe półbuty sportowe, spodnie dresowe i bluzę dresową. Nie mieli nawet kurtek. Jedynie co to na butach mieli raczki - mówi pan Tomasz Graczyk, który wraz z kolegą pomógł nieprzygotowanym zejść bezpiecznie na dół.
Na Rysy swego czasu próbował wejść człowiek ubrany w dres, sportowe buty i... foliowy płaszcz. W rękach zaś miał złamany kij. Przemoczonego i zmarzniętego spotkali na szlaku skialpiniści.
Turysta z Nysy nie chciał początkowo pomocy. Ostatecznie - łaskawie - zgodził się przyjąć wsparcie. Gdy skialpiniści sprowadzili go do schroniska w Morski Oku, ten bezczelnie odparł, że "przez nich nie wszedł na Rysy". Jak widać, niektórzy powinni mieć zakaz przekraczania granic Tatrzańskiego Parku Narodowego.