Oto nadchodzi apokalipsa. Gdzie szukać pomocy? Fragment powieści

Jens Liljestrand
Tommy Takacs z Pixabay
Kolejne ciepłe lato, kolejna historyczna fala upałów. Jednak tym razem życie Didrika i jego rodziny radykalnie się zmienia. Rozległe obszary północnej Szwecji ogarniają pożary...

„(...) Wózek dziecięcy stoi porzucony w rowie.

Dym jest teraz tak gęsty, las i niebo tak zasnute, że omal go przeoczyłem. Stoi zwrócony rączkami do drogi, jakby ktoś zamierzał wejść do lasu, ale się rozmyślił. Budka jest złożona, poznaję materiał, widzę detale, koniakową skórę na rączkach, pod wózkiem małą białą poduszkę z suwakiem, która w razie czego staje się pokrowcem przeciwdeszczowym łatwym do wyjęcia i naciągnięcia na ten konkretny model.

I to wszystko.

Biała tablica DalaEnergi, połyskujące złociście opakowanie po herbatnikach na pomalowanej na niebiesko przyczepce rowerowej, wciśnięte między kankę na mleko a płaski kamień z napisem RODZINA JANZON. To tutaj zostawiłem ich trzy kwadranse temu. Góra godzinę.

Hamuję, wyłączam silnik, zeskakuję na ziemię. Wołam CAROLA, potem CAROLA, VILJA, a na koniec tylko HALO, wiele razy krzyczę HALO.

W odpowiedzi słyszę jedynie cichy szelest drzew, odległe syreny, a w tle wyczuwalny uporczywy ton: dudnienie. Głuchy pomruk. Ogień.

Wołam znowu. Krzyczę, wrzeszczę. Stoję przy wózku, dotykam gondoli, czuję pod palcami gładki, antyalergiczny materiał, nakrycie i kocyki zniknęły, ale widzę małą żółtą szmacianą lalkę, którą Zack kupił w tamtym sklepie dla niemowląt, Becka zawsze wtyka w nią nos, kiedy zasypia, dlatego nazwaliśmy ją Kinolka, podnoszę ją i przyciskam do twarzy, wdycham zapach ulanego mleka i snu, po czym znowu krzyczę na cały głos. HALO.

Przecież mówiłem ci, żebyś poczekała.

Ale nie ma w tym złości ani rozczarowania, że ona - one - zostawiły mnie tutaj samego, tylko wstyd, że to ja je nagle zostawiłem, po prostu czmychnąłem, a przecież powinienem był powiedzieć o swoim planie z czterokołowcem, bałem się jednak, że ona się nie zgodzi albo zacznie się kłócić czy psioczyć, i że znowu skończy się tym, co zawsze, łatwiej było po prostu to zrobić.

Poszły dalej. Byliśmy w drodze do Ovanmyry i one poszły dalej, może coś zobaczyły, może czegoś się przestraszyły i po prostu uciekły.

Z nieba spada wirujący płatek sadzy.

Rzucam Kinolkę z powrotem do wózka, zdejmuję gondolę, składam podwozie i przenoszę wszystko do przyczepy, a potem wsiadam znów na quada i ruszam w kierunku, w którym prawdopodobnie poszły.

Po kilku minutach wyłania się krajobraz, przez dym dostrzegam zarysy domów, kościół, boisko do piłki nożnej, jest przeraźliwie cicho i pusto, chyba przegapiłem tablicę z nazwą, to musi być Ovanmyra, wołam więc znowu CAROLA, chociaż ledwie słyszę własny głos przez huk silnika, CAROLA, potem HALO, przed kościołem widzę autobus.

Naprawdę.

Zwyczajny poczciwy autobus kursowy na jałowym biegu, na tabliczce widnieje napis NIE KURSUJE, a obok autobusu stoi pryszczaty dwudziestoparolatek w kombinezonie i czapce z jakimś logo, nie ma maseczki, pali papierosa, jakby to była najbardziej naturalna rzecz pod słońcem, mamrocze coś przez walkie-talkie, a kiedy hamuję przy nim, obrzuca mnie ponurym, nerwowym spojrzeniem i wskazuje na płonący las na horyzoncie.

- Widział pan tam kogoś więcej? - przekrzykuje skumulowany warkot naszych pojazdów, a ja kręcę głową.

- A pan widział może kobietę, blondynkę? - pytam go. - Z niemowlęciem.

Ale on mnie nie słucha, gada dalej przez walkie-talkie. W autobusie widzę garstkę ludzi, słyszę szczekanie psa, płacz dziecka, wrzeszczę więc znowu CAROLA, ale dziecko musi być starsze od Becki, ona nie umie mówić, a to raz po raz woła tata. Starszy mężczyzna, około sześćdziesiątki, staje w drzwiach, jego okolona białymi włosami twarz jest czarna od sadzy, biała plama po maseczce, pod pachą laptop, w dłoni reklamówka Systembolaget, krzyczy, widział pan czarnego psa? berneńczyka?, płaczące dziecko pokazuje się w oknie, to ruda dziewczynka z nadwagą, w koszulce z jednorożcem i tęczą, jej buzia to różowa od krzyku i płaczu kulka, woła do mnie przez szybę tata, a ja tylko gapię się na nią tępo.

- Kobieta, blondynka? - powtarzam. - Z malutkim dzieckiem? I z nastolatką?

Facet w czapce z logo wzrusza ramionami.

- Nie sposób każdego zapamiętać. Mieliśmy dwa autobusy. Pierwszy odjechał pół godziny temu.

- Ale chyba musicie mieć jakąś orientację, kogo wozicie? - Wskazuję na walkie-talkie. - Z kim pan rozmawia? Może oni coś wiedzą?

Kręci głową z ważną miną chłopaka, który został awansowany na boga.

- Kierownictwo akurat prowadzi ewakuację w okolicy Mory. Chcą, żebym tam dojechał.

Starszy mężczyzna wciąż stoi w drzwiach, w skupieniu przysłuchuje się rozmowie.

- Sprawdził pan w Östbjörce? - pyta życzliwie.

- Byliśmy tam wcześniej - odwarkuję. - Tam nie ma już żywego ducha.

- Nie widział pan po drodze psa? - kontynuuje niewzruszenie. - Czarnego, berneńczyka?

- Chodzi o moją żonę - mówię i nienawidzę swojego głosu. - Moją żonę i moje dwie córki. Naszego syna jacyś ludzie zabrali do Rättvik.

- No to ma pan szczęście. - Facet w czapce odzywa się pogodniejszym głosem. - Za siedem minut jadę do Rättvik.

- To niemowlę - powtarzam jak katarynka. - Ma trzy miesiące. Ona wciąż gdzieś tu jest.

- Albo może jest już w Rättvik - wzdycha dwudziestoparolatek i pieczołowicie gasi papierosa na ziemi. - Ludzie próbują się tam dostać na wszelkie możliwe sposoby. Dziś rano widziałem gościa z gromadą ludzi upchniętych w motorówce, to znaczy on miał swoje dzieciaki i rzeczy normalnie w samochodzie, ale na przyczepie ciągnął łódź i w niej siedziały chyba ze trzy rodziny, wyglądało to na kompletnie chore.

- Telefon mi padł. Trzeba wezwać pomoc. Helikoptery. Cokolwiek.

- Nie możemy śledzić ludzi - powtarza kierowca. - Szefostwo powiedziało, że mamy zabrać każdego, kto chce, do Rättvik. Albo jedzie pan z nami, albo zostaje. Ma pan pięć minut. - Podnosi jedną dłoń z rozłożonymi palcami, a drugą sięga po kolejnego papierosa.

Przestanę oglądać porno w internecie.

Mijam Östbjörkę i wracam, na tablicy jest napis PCHLI TARG ŚWIEŻE ZIEMNIAKI, myślę, że powinienem częściej się odzywać do mamy i taty, przestać się wściekać na Vilję, uważniej słuchać paplaniny Zacka, czytać Becce więcej książeczek z obrazkami, stać się lepszym synem i ojcem, być dla nich, ale tak prawdziwie. Droga wznosi się nieco i nieoczekiwanie skręca w prawo, wycinka, opuszczone podwórko, trzy dni w tygodniu będę jadł tylko wegańskie rzeczy.

Ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. To nie do pomyślenia, żeby ona i Vilja zostawiły wózek, całą drogę do Ovanmyry niosły Beckę na rękach, potem wsiadły do autobusu i pojechały do Rättvik, nie zostawiając żadnej wiadomości u ludzi na placu przed kościołem, co miesiąc będę przekazywał darowiznę na rzecz Stowarzyszenia Ochrony Przyrody, Amnesty Save the Children.

Ona nigdy by mnie tak nie zostawiła. Nawet gdy wszystko się skończy, skupia się w istocie wokół wielkiego dylematu kryzysu klimatycznego: ludzie mają tylko jedną planetę, ale każdy człowiek ma tylko jedno życie.

A teraz jeszcze to: rodziny gubią się w chaosie, jaki powstaje, a planowana podróż do Tajlandii staje się płonnym marzeniem. (...)”.

Jens Liljestrand: „Nawet jeśli wszystko się skończy”
Wyd. Sonia Draga, Katowice 2023.
Cena 49,90 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl