Oskarżony lekarz z Sanoka chce uniewinnienia

Ewa Gorczyca
Marek D. uważa, że nie ma dowodów, że popełnił przestępstwo zarzucane mu przez prokuraturę. - Nie oddalałem się poza teren szpitala, jedynie zszedłem na dół - mówił
Marek D. uważa, że nie ma dowodów, że popełnił przestępstwo zarzucane mu przez prokuraturę. - Nie oddalałem się poza teren szpitala, jedynie zszedłem na dół - mówił Tomasz Jefimow
Zamknięty został przewód sądowy w procesie Marka D. - ordynatora oddziału laryngologii w szpitalu w Sanoku. Ogłoszenie wyroku sędzia odroczyła do 11 maja.

Proces w tej sprawie toczył się w Sądzie Rejonowym w Krośnie.

Prokuratura w Brzozowie, która przygotowała akt oskarżenia, zarzuciła lekarzowi, że w trakcie pełnienia dyżuru oddalił się z oddziału. W czasie jego nieobecności pacjent zadławił się posiłkiem i zaczął się dusić. Jedyną osobą z personelu medycznego była pielęgniarka. Ratowała pacjenta, równocześnie próbowała zawiadomić lekarza. Gdy doktor wrócił na oddział pacjent był już w stanie śmierci klinicznej. Nie przeżył.

Sytuacja ta rozgrywała się w budynku starego szpitala, w którym funkcjonuje tylko oddział laryngologii. Inne kondygnacje są puste, ale - jak wyjaśniał lekarz - mieszczą się tam pracownie z których korzysta. Podczas feralnego popołudnia lekarz - według wyjaśnień, które złożył w sądzie - miał przebywać w pracowni USG, piętro niżej.

- Jest bezsprzeczne, że lekarza nie było na oddziale, nie poinformował pielęgniarki gdzie idzie i kiedy wróci - zaznaczył w mowie końcowej prokurator Marcin Bobola.

Prokurator powoływał się na dowody wskazujące, że na pojawienie się lekarza czekano pół godziny a jego nieobecność mogła trwać nawet godzinę. - To niedopuszczane, lekceważące zachowanie, biorąc pod uwagę, że jako lekarz dyżurny odpowiadał za zdrowie i życie chorych - podkreślał prokurator. Dodał, że personel oddziału wiedział, że ten pacjent ma kłopoty z połykaniem posiłku, kilka dni wcześniej także doszło do jego zadławienia.

Wnioskował o uznanie Marka D. za winnego i skazanie go na rok pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 lata oraz orzeczenie zakazu wykonywania zawodu lekarza przez okres roku, z obowiązkiem relacjonowania sądowi jak przebiega okres próby. Prokurator wnioskował także o nawiązkę dla bliskich zmarłego pacjenta: 40 tys. dla żony i 20 tys. dla syna. Takie samo stanowisko jak oskarżyciel przedstawił pełnomocnik pokrzywdzonych.

Oskarżony i jego obrońca wnieśli o uniewinnienie. Ich zdaniem zeznania świadków były sprzeczne a sami świadkowie (jeden z nich twierdził, że doktor w pośpiechu wrócił do szpitala na rowerze) mało wiarygodni. Adam Śnieżek, obrońca Marka D. przekonywał, że lekarz nie musi być "na wyciągnięcie reki". Wystarczy, że jest dostępny pod telefonem.

Oskarżony przekonywał, że jego zdaniem to pielęgniarka popełniła błąd, wykręcając początkowo zły numer, dlatego nie mogła dodzwonić się do niego. Gdy w końcu został powiadomiony, pojawił się w ciągu minuty. Marek D. wytknął prokuraturze, że na etapie śledztwa nie zadbała o biling z telefonu komórkowego pielęgniarki, co mogłoby potwierdzić jego wersję.

Marek D. mówił , że nie ma obowiązku przebywać cały czas przy pacjencie, opieka jest rolą pielęgniarek. Dowodził też, że jego wyjście nie było opuszczeniem miejsca pracy, bo poszedł do pracowni USG.

ZOBACZ TEŻ: Sandra Karaś – jej powrót do zdrowia to prawdziwy cud. Życie po wypadku na gokarcie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Oskarżony lekarz z Sanoka chce uniewinnienia - Nowiny

Wróć na i.pl Portal i.pl