Osiedla domów bez pozwolenia. Kary nie odstraszają przed samowolkami na Pomorzu [ZDJĘCIA]

Edyta Okoniewska, Joanna Surażyńska
Wystarczy donos życzliwego sąsiada i zaczynają się poważne kłopoty. Samowole budowlane wciąż są pod lupą inspektorów nadzoru budowlanego. To nic, że niektóre z budynków liczą nawet 30 lat, nagle może okazać się, że trzeba będzie je wyburzyć. Szokujące jest to, że w niektórych miejscach powstają całe osiedla wybudowane na dziko. Tak jest np. nad jez. Drzęszcz w pow. kościerskim. Toczy się tam około 100 postępowań.

- Jak dotąd nikt nie zalegalizował obiektów i prawdopodobnie będzie z tym duży problem - mówi Mariusz Myszka, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kościerzynie. - Niektóre sprawy ciągną się już od dwóch lat.

Problem zauważają też przedstawiciele lokalnych samorządów. W niektórych przypadkach starają się wychodzić mieszkańcom naprzeciw, jednak prawo nie zawsze na to zezwala.

- Chcieliśmy ucywilizować sytuację nad jez. Drzęszcz - mówi Marian Pick, wójt Starej Kiszewy. - Jednak nasze rozmowy z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Gdańsku nie przynoszą żadnych efektów. Przygotowujemy plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu i chcieliśmy dać właścicielom domków wybudowanych na dziko możliwość ich legalizacji.

Niestety, wiele z nich znajduje się w strefie przybrzegowej, mniej niż 100 metrów od jeziora. W takich przypadkach RDOŚ wypowiada się jednoznacznie, iż niemożliwa jest legalizacja. To z kolei podyktowane jest uchwałą Sejmiku Województwa Pomorskiego, która ustala, że to, co jest wybudowane w tak bliskiej odległości od jeziora, nie może być legalizowane. Takich sytuacji jest naprawdę wiele i pewnie będą zapadać decyzje o konieczności wyburzenia. Jednak to należy już do inspektoratu nadzoru.

Podobnie sytuacja wygląda nad Jez. Wielewskim. Tam również inspektorzy mają pełne ręce pracy. Mimo kontroli nie brakuje odważnych, którzy wciąż stawiają nowe domy.

- Niektórzy przyjeżdżają i stawiają domek holenderski, potem dobudowują taras i tak mieszkają - mówi Mariusz Myszka. - Systematycznie kontrolujemy te miejsca i będziemy kontrolować. Nawet dzisiaj będziemy w Wielu, by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Kontrolujemy nie tylko te miejsca, co do których mamy informacje, że zostały zbudowane nielegalnie, ale także te, które mają pozwolenia, a istnieją obawy, że dokumenty mogą być niezgodne z prawem.

Kary finansowe i konieczność rozbiórki to niejedyne konsekwencje budowy domów na dziko.
- W tym roku prowadzimy 21 postępowań dotyczących samowolek budowlanych - mówi Grażyna Starosielec, szefowa Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie. - Za budowanie bez pozwolenia lub bez wymaganego zgłoszenia grozi kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do 2 lat.

Sprawa karna zakończona wyrokiem nie oznacza wcale, że budynek został zalegalizowany.
Wiele samowolek może jednak zostać zalegalizowanych. Procedury nie są skomplikowane. Jeśli na danym terenie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego, wówczas musi on zezwalać na budowę domu w tym miejscu. Jeśli nie, trzeba zwrócić się do gminy o decyzję o warunkach zabudowy, dostosować budynek do tych wymogów i przedstawić projekt do uzgodnienia w Inspektoracie Nadzoru Budowlanego. Tam też trzeba będzie uiścić opłatę legalizacyjną w wysokości 25 tys. zł w przypadku domu letniskowego i 50 tys. zł - domu całorocznego. Można też zwrócić się do Urzędu Wojewódzkiego o rozłożenie tej kwoty na raty.

Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia, by móc zalegalizować domki. W większości przypadków do właścicieli trafiają decyzje o konieczności rozbiórki. Jeśli do tego nie dojdzie w wyznaczonym terminie, wówczas Inspektorat Nadzoru Budowlanego wysyła upomnienie. Jeśli i to nie pomoże, rozpoczyna się postępowanie egzekucyjne. Właściciel otrzymuje karę (około 10 tys. złotych). Następnie sprawa trafia do komornika skarbowego. Najbardziej uparci muszą liczyć się z tym, że ich nielegalny dom zostanie rozebrany przez firmę wyłonioną w drodze przetargu przez inspektorat. Za to najpierw zapłaci Skarb Państwa, a potem kosztami zostanie obciążony właściciel.

W połowie lat dziewięćdziesiątych przez pół roku można było skorzystać z abolicji i zalegalizować swój domek bez konsekwencji. Wystarczyło się tylko przyznać. Niestety, niewiele osób skorzystało z tej możliwości. Obecnie domy zbudowane na dziko przed 1995 r. nie będą obciążone kosztami.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Osiedla domów bez pozwolenia. Kary nie odstraszają przed samowolkami na Pomorzu [ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl