Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olszyny k. Tarnowa. Jego pan zmarł 3 lata temu, ale kundelek Kuba wciąż czeka

Paweł Chwał
Kuba nie odchodzi daleko od opuszczonego domu, w którym mieszkał jego pan. Po śmierci pana Tadeusza opiekę nad kundelkiem przejęli sąsiedzi, m.in. Zofia Karpiel (w tle)
Kuba nie odchodzi daleko od opuszczonego domu, w którym mieszkał jego pan. Po śmierci pana Tadeusza opiekę nad kundelkiem przejęli sąsiedzi, m.in. Zofia Karpiel (w tle) Paweł Chwał
Kubę znają tu niemal wszyscy. Psiak waruje przy prowadzącej przez wieś drodze, obok starego domu. Wiernie czeka na pana. Nie rozumie, że on nie wróci.

32 stopnie Celsjusza. Taki ukrop Kubie jednak nie przeszkadza. Leży plackiem pod rozłożystą sosną, korzystając z cienia, które drzewo rzuca na ziemię.

- Nie ma się czego bać. Śmiało można koło niego przejść, on nic nie zrobi - zachęca nas starszy mężczyzna jadąc na rowerze.
Więc idziemy. Pies rzeczywiście nawet nie drgnie, mimo że jesteśmy już metr od niego. Mało tego nie rusza się nawet wówczas, kiedy zza pobliskiego ogrodzenia przybiegają dwa małe koty i zaczynają harcować dosłownie na jego grzbiecie.

- To cały nasz Kuba. Większość czasu mija mu na wylegiwaniu się. Swoje lata już ma, co najmniej kilkanaście, na dodatek jest już mocno przygłuchy i nie słyszy nawet, jak wołam go na jedzenie. Przychodzi na nie o stałych porach. Rano między 8 a 8.30 i po południu między 15 a 16 - mówi Zofia Karpiel. Jej dom sąsiaduje przez drogę z tym, w którym mieszkał samotnie Tadeusz Wojtas, właściciel psa. Mężczyzna zmarł trzy lata temu. Został po nim nie tylko drewniany, opuszczony budynek, ale również... Kuba.
Po śmierci swojego pana kundel cierpliwie postanowił czekać na jego powrót.

- Pan Tadeusz nie był typem domatora. Zdarzało się, że przez kilka dni nie wracał do domu, więc pies był przyzwyczajony do jego nieobecności. Stąd pewnie pomyślał sobie, że podobnie stało się tym razem i jego pan wcześniej czy później, ale się pojawi - mówi Zofia Karpiel.

Tadeusz Wojtas - jak wspominają mieszkańcy Olszyn - zwierzętami jakoś szczególnie się nie zajmował. One jednak wręcz za nim przepadały.

- Pamiętam, że kiedyś miał dwie kozy, które chodziły za nim niemal krok w krok. Raz poszły za nim nawet do baru, aby przyprowadzić go do domu. Ludzie żartowali później, że jak szły przez drogę, to nawoływały go głośnym, rytmicznym meczeniem: "Taaadek, Taaadek" - opowiada jedna z sąsiadek.

Kubę dzień w dzień można spotkać w sąsiedztwie opuszczonego domu przy drodze na Gwoździec, rzut beretem od drogi wojewódzkiej na Zakliczyn. Codziennie mija go wiele osób, ale nikt nie odważył się na to, aby przez tych kilka lat schwytać psa i umieścić go w schronisku czy azylu dla bezdomnych zwierząt.

- Zrobilibyśmy mu w ten sposób wielką krzywdę. On tu czuje się bardzo dobrze. Proszę spojrzeć, jak sierść mu się ładnie świeci, tylko pchły mu okropnie dokuczają. Chciałabym mu jakoś pomóc się ich pozbyć, ale nie wiem jak, bo mnie nie dopuszcza do siebie - mówi Zofia Karpiel.

Kobieta, choć daje mu codziennie jeść, nigdy nie odważyła się pogłaskać Kuby. Pies jest nieufny wobec ludzi i kiedy tylko ktoś wyciąga ku niemu rękę, ostrzegająco warczy. Nigdy nikogo jednak nie ugryzł.

- Takie sytuacje, że umiera właściciel i zwierzę zostaje samo bez opieki nie są niestety odosobnione. Podobna sytuacja, jak w Olszynach miała miejsce w Bogumiłowicach, gdzie dostaliśmy informację o kundelku z ogromnym guzem, którego, po śmierci pana, dokarmiają sąsiedzi. Cała historia ma jednak swoje szczęśliwe zakończenie. Udało się go zoperować i znaleźć mu nowy dom. Kilkunastoletniego Łatka przygarnęła rodzina z... Warszawy - mówi Renata Niedojadło, inspektorka OTOZ Animals.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska