Olbrzymi, którzy ujarzmili wodę. Oto Holendrzy

Aleksandra Gersz AIP
pixabay
Oto Holandia. Kraj, który wszystko zawdzięcza sam sobie. Począwszy od ukształtowania terenu - o każdy metr suchego gruntu toczy się tu walka z wszechobecną wodą - a skończywszy na wysokim wzroście mieszkańców, związanym z ich wielką miłością do nabiału - czytamy w książce „Skąd się biorą Holendrzy”.

Autor Ben Coates, z pochodzenia Brytyjczyk, z wyboru Holender, kontynuuje: „Holandia była i wciąż jest czymś w rodzaju ukrytego supermocarstwa. A jednak wielu obcokrajowców - łącznie ze mną - postrzega ją wyłącznie przez pryzmat stereotypów, jako krainę sabotów i kanałów, tulipanów i wiatraków, rowerów i długaśnych grobli, trawki i prostytutek”. Nie da się ukryć, że Holandia, a właściwie Królestwo Niderlandów (ciekawostka: nawet sami mieszkańcy często nie wiedzą jak nazywać swój kraj: Holland czy Nederland), kojarzy się właśnie z wymienionymi wyżej rzeczami, a także z kolorem pomarańczowym i przez niektórych podziwianym, a przez niektórych krytykowanym liberalizmem.

Ten kraj o powierzchni zaledwie 41 526 kilometrów kwadratowych, w którym mieszka ponad 17 milionów ludzi, to jednak nie tylko tulipany i wiatraki. Przede wszystkim to państwo o imponującej jak na tak mały kraj (mniejszy nawet od Togo czy Kirgistanu) historii. Coates pisze: „[Holandia] wywarła olbrzymi wpływ na dzieje świata. Holendrzy panowali niegdyś nad imperium rozciągającym się od Karaibów po Azję Wschodnią, założyli Nowy Jork, odkryli Australię, grali w piłkę nożną najlepiej na świecie, a także stworzyli niektóre z najpiękniejszych dzieł europejskiej sztuki i architektury. Holendrów można napotkać w każdym zakątku na świecie. Kraj wielkości połowy Szkocji (…) szczyci się wynalezieniem DVD, aparatu do dializy, magnetofonu, CD, żarówki energooszczędnej, zegara z wahadłem, fotoradaru, golfa, mikroskopu, teleskopu i pączka z dziurką”.

Warto mieć to wszystko w pamięci podczas podróży do Holandii. A także to, że Holendrom żyje się naprawdę bardzo dobrze. Mieszkają w jednym z najbogatszych europejskich krajów, zarabiają krocie, pracują najkrócej w Europie i mają dostęp do szeregu atrakcyjnych świadczeń socjalnych i usług publicznych na najwyższym poziomie (ale coś za coś: płacą naprawdę wysokie podatki). Nic dziwnego, że Holandia co roku plasuje się w pierwszej dziesiątce najszczęśliwszych narodów świata - w tegorocznym rankingu ONZ World Happiness Report zajęła szóstą pozycję.

Jednak czego tak właściwie jeszcze nie wiemy o Holendrach?

Wszędzie woda

Holendrzy to prawdziwie „wodny” naród. Czytamy w „Skąd się biorą Holendrzy”: „Holandia była chyba najbardziej oczywistym ze wszystkich miejsc na świecie, które współczesny uczeń Noego mógłby wziąć pod uwagę, pragnąc zbudować arkę. Kiedy ponad jedna czwarta powierzchni kraju leży poniżej poziomu morza, kanały, rzeki i jeziora są niemal równie pospolite jak drzewa. (…) Kraj posiada prawie pięć tysięcy kilometrów dróg wodnych, którymi transportuje się głównie wszystko, od samochodów po krowy (...). «Holandia nie leży poniżej poziomu morza» - powiedział mi onegdaj pewien Holender, którego spotkałem na promie. «To morze leży powyżej poziomu Holandii»”. Zresztą w Holandii naprawdę istnieje arka. W 2015 r. zbudował ją uważający się za proroka Johan Huibers, który miał sen, że Holandię nawiedzi drugi biblijny potop. Arkę, w której znajdują się domowe zwierzęta, można od 2012 r. zwiedzać w Dordrechcie, wielu chętnych jednak nie ma.

Mieszkańcy Królestwa Niderlandów nie uwierzyli Huibersowi, może dlatego, że nauczyli się ujarzmiać wodę. Mówi się wręcz, że to nie Bóg, a oni stworzyli Holandię. Wielkie tereny współczesnego holenderskiego państwa, w tym torfowiska i mokradła, zostały bowiem „wydarte” Morzu Północnemu i osuszone, a potem powstał w nich cały skomplikowany system tam, kanałów i grobli. Łatwo jednak nie było, a walka Holendrów z wodą naznaczona była tragediami.

Najbardziej niedawną była olbrzymia powódź w 1953 roku, największa klęska żywiołowa w historii Holandii. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego na skutek silnego sztormu przerwały się wały przeciwpowodziowe, a woda wdarła się aż 75 kilometrów w głąb lądu. W wielu miejscowościach alarmy włączyły się za późno: woda gwałtownie wdzierała się do domów, w których spali niczego nieświadomi ludzie. Do dziś Holendrzy pamiętają Watersnoodramp, czyli „katastrofę powodzi”, żywe są historie ludzi, których bliscy, w tym niemowlęta, zostali porwani przez rwącą wodę. Tej tragicznej nocy zginęło łącznie 1836 osób, a 70 tysięcy musiało uciekać ze swoich domów.

Po tej katastrofie Holendrzy powiedzieli „nigdy więcej” i zabrali się za Plan Delta (który ukończono po 40 latach). To spektakularny system tam i zapór wodnych w całym kraju, jeden z siedmiu współczesnych cudów świata zdaniem Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów (ASCE). Dzięki niemu Holendrzy są bezpieczniejsi, jednak podczas gdy turyści patrzą na kanały w Amsterdamie i wybrzeża Morza Północnego z zachwytem, oni podchodzą do natury z dystansem i ostrożnością. Nauczyli się bowiem, że natura jest nieprzewidywalna.

To z powodu wody zresztą możemy podziwiać dziś słynne wiatraki. Holendrzy zaczęli je masowo budować, by wypompowały one wodę z pól. Pierwsze powstały już pod koniec XIII wieku. Kiedy rozwijała się technologia, rozwijały się wiatraki, które przybywały jak grzyby po deszczu i stopniowo stawały się jedną z największych atrakcji w Holandii (w XIX wieku stanowiły one nawet posag młodych panien). Do dziś wspomina się, że w 1696 r. rosyjski car Piotr Wielki mieszkał nawet przez jakiś czas w chacie w mieście Zaandam, aby zapoznać się z wiatrakową technologią. Cały ówczesny świat podziwiał Holendrów, którzy sprawnie osuszali nieprzyjazną ziemię i tworzyli na niej pola uprawne.

Dziś wiatraki są atrakcją turystyczną, a 19 osiemnastowiecznych budowli, które przetrwały próbę czasu, można podziwiać we wsi Kinderdijk, 15 km na wschód od Rotterdamu. Bez odwiedzenia tego wpisanego na listę UNESCO miejsca, nie warto opuszczać Holandii.

Kwiatowy biznes

Jak Holandia to tulipany. Malownicze połacie kolorowych tulipanów (z wiatrakami w tle) wyskoczą nam od razu po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę hasła „Holandia”. Tulipomania ogarnęła Królestwo Niderlandów w XVII wieku. Te piękne kwiaty przybyły do Holandii wiek wcześniej z Imperium Osmańskiego, a już w 1593 r. ich uprawę w Niderlandach zapoczątkował znany botanik Charles de L’Écluse, który wyhodował odmianę odporną na holenderskie warunki klimatyczne.

Szybko tulipany stały się synonimem luksusu i były pożądane w kręgach klasy średniej i arystokracji. Tulipany sprzedawano na giełdach, grano o nie w grach hazardowych, wymieniano je na ziemie, domy czy bydło. W latach 20. XVII w. jedna cebulka najpopularniejszych odmian kosztowała aż tysiąc guldenów, co było ceną iście zaporową, biorąc pod uwagę fakt, że średni roczny dochód wynosił wtedy 150 guldenów. Rekordem było 6 tys. guldenów za cebulkę odmiany Semper Augutus. Tysiące ludzi inwestowało w tulipanowy biznes, a ci, którym się poszczęściło, stawali się bogaczami.

Tulipanowa gorączka (o której zresztą powstało wiele książek i filmów) jest już historią, ale Holandia wciąż bogaci się na kwiatach. Magnatem w tym pachnącym biznesie jest giełda kwiatowa FloraHolland, jedna z najsłynniejszych i największych giełd na świecie. Swoją główną siedzibę ma w Aalsmeer, a oddziały w Naaldwijk, Rijnsburg i Eelde. To w Aalsmeer gorączkę kwiatową można poczuć na własnej skórze. Trafiają tutaj kwiaty cebulkowe, które uprawia się w Holandii oraz kwiaty cięte (królują tutaj róże, które popularnością przebijają na FloraHolland tulipany oraz chryzantemy) sprowadzane na lotnisko Schiphol w Amsterdamie z Afryki. Na kwiatowej giełdzie, na której roczny obrót liczy się w miliardach euro, do blisko 150 krajów świata sprzedawanych jest m.in. ponad 11 tys. gatunków kwiatów ciętych. Od ilości kwiatów można więc dostać zawrotu głowy. A największy ruch na giełdzie jest oczywiście w Walentynki.

Karnawał i piłka nożna

Mimo wciąż żywej protestanckiej etyki i przekazywanego w genach rozsądku, z którego słyną Holendrzy, mieszkańcy Królestwa Niderlandów lubią się bawić. A do tej zabawy mają szczególnie dwie okazje.

Pierwszą z nich jest poprzedzający Wielki Post karnawał, który obchodzi się w południowej, katolickiej części kraju. Podobnie jak było w średniowieczu, tak i teraz wszystko wtedy staje na głowie. Szczególne szaleństwo panuje w mieście Maastricht: ludzie przebierają się, idą tłumnie w paradach, śpiewają, tańczą i dużo piją (jak na Holendrów, dla których, zdaniem Bena Coatesa „trzy czy cztery szklaneczki piwa wielkości naparstka to już morze alkoholu”).

Druga taka okazja to wszelkie piłkarskie rozgrywki, a szczególnie Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Piłka nożna to „coś w rodzaju narodowej religii”, pisze autor „Skąd się biorą Holendrzy” i wylicza, że w Holandii jest ponad trzy tysiące klubów piłkarskich i ponad czterdzieści stadionów. Holenderska reprezentacja nie ma jednak szczęścia: trzy razy grała w finale Mundialu i ani razu nie wygrała. Wygrała za to Euro 1988, w którym pokonała ZSRR

Olbrzymi zakochani w serze

Nie można zapomnieć o ... wzroście. Holendrzy są bowiem wysocy, ba, są wręcz najwyżsi na świecie. W XIX w. przeciętny Holender miał ponad 160 cm wzrostu, był więc niższy od przeciętnego Amerykanina aż o 8 cm.

Jednak na pomoc przyszedł nabiał (chociaż zdaniem naukowców wpływ miały też lepsze odżywianie i poprawa higieny, a także geny), który Holendrzy wręcz uwielbiają (to stąd pochodzi ser Edam czy Gouda). Średnio spożywali oni o 30 proc. więcej sera, mleka i jogurtów od Amerykanów czy Niemców. Opłaciło się. Pod koniec XX w. Holender mierzył już średnio 180 cm, a Holenderka 178.

Holendrzy zresztą wciąż rosną, a władze ciągle zmieniają standardowe wysokości drzwi i okien, w hotelach oferowane są przedłużenia do łóżek, a w samolotach dostępne są miejsca z większym miejscem na nogi. Witajcie w krainie olbrzymów.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Olbrzymi, którzy ujarzmili wodę. Oto Holendrzy
k
kapitalistyczni herosi
Indie, Cejlon, Karaiby, Afryka, Złote wybrzeże .... ale k... komuchy to dopiero były zbrodniarzami.
Wróć na i.pl Portal i.pl