Ojciec podpalił córkę. Była to zemsta za to, że został bezdomnym. Jego proces rozpoczął się w Łodzi

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Pixabay
W Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczął się wczoraj proces 65-letniego Jerzego K., który - według prokuratury - usiłował w straszny sposób zabić swoją córkę Joannę K. - oblał ją łatwopalną cieczą i podpalił zapalniczką. Kobiecie udało się uciec, ale miała poparzoną stopę. Mężczyźnie grozi dożywocie.

Oskarżony do sądu został przywieziony z aresztu śledczego, gdzie przebywa. Przyznał się do winy oraz wyraził żal i skruchę. - Kocham swoją córkę. Zrobiłem wielki błąd, że ją oblałem i podpaliłem - podkreślił Jerzy K.

Z jego zeznań wynika, że pokłócił się z córką Joanną K. i jej matką, czyli byłą żoną Haliną K.

Żonę obwiniał o to, że założyła sprawę o rozwód, ale nie założyła sprawy o podział majątku. Córka z kolei irytowała go, gdyż „mądrowała się i wtrącała, gdy rozmawiał z matką”.

Jerzy K. miał też żal do kobiet, że przez nie trafił do więzienia oskarżony o znęcanie się nad nimi.

Po rozwodzie Jerzy K. stracił dach nad głową i zamieszkał w schronisku dla bezdomnych na Nowych Sadach w Łodzi. Dlatego postanowił się zemścić.

Do dramatycznych wydarzeń doszło 8 czerwca 2016 r. w Łodzi na Bałutach.

Płyn ze słoika wlałem w szczelinę między futryną a drzwiami, po czym wyjąłem zapalniczkę i podpaliłem zeznał Jerzy K. w sądzie

Jerzy K. wyjaśnił, że tego dnia udał się na Bałucki Rynek, gdzie za 10 zł kupił żrącą i łatwopalną ciecz. Wieczorem pojechał tramwajem i autobusem MPK do domu córki i byłej żony. Zastał córkę. Gdy otworzyła drzwi, wyjął słoik z cieczą, chlusnął w szparę między drzwiami i futryną, po czym podpalił zapalniczką rozlaną na podłodze ciecz.

Gdy opowiadał o tym, jego córka zaczęła płakać...

Oskarżony zeznał, że wycofał się zaraz po podpaleniu cieczy przy drzwiach. Tymczasem śledczy ustalili, że kiedy Joanna K. uciekła w głąb mieszkania, ojciec ją dogonił, oblał cieczą ze słoika, krzyknął: „Masz za swoje!” i wyjął zapalniczkę, aby podpalić córkę.

Kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć, co ją zapewne uratowało, bo ojciec spłoszył się i wybiegł z domu. Wkrótce przybyli strażacy, którzy ugasili pożar w mieszkaniu oraz ratownicy medyczni, którzy opatrzyli Joannie K. poparzoną stopę.

W wyniku pożaru zostały uszkodzone drzwi wejściowe do kuchni, łazienki i innych pomieszczeń. Spaliła się odzież, wykładzina i szafki w przedpokoju. Ucierpiały ściany, które zostały okopcone w całym mieszkaniu. Matka pokrzywdzonej oszacował straty na 25 tys. zł.

Po próbie podpalenia Jerzy K. najpierw pojechał do Zgierza, a potem wrócił do schroniska dla bezdomnych w Łodzi, gdzie został zatrzymany przez policję.

Później zapewniał, że nie chciał zabić córki, a jedynie ją postraszyć i uciszyć, „żeby już nie pyskowała”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl