W amerykańskich mediach pogłoski o możliwości występu Donalda Cerrone w Polsce - pierwszy mówił o tym prowadzący programu "That One Guy's Podcast" - pojawiły się już w środę. Następnego dnia wyciekło nazwisko jego przeciwnika, Darrena Tilla. Szybko je jednak zdementowano, Brytyjczyk rzekomo zwlekał ze zgodą na walkę, bo nie był pewien czy zdąży przygotować się na pięć rund. Później zamieścił jednak w mediach społecznościowych wymowne zdjęcie z komentarzem: "Przysyłajcie, podpiszę wszystko. Mogę walczyć z każdą p...ą".
Strony doszły do porozumienia, co potwierdziło nam UFC. - Po walce w Rotterdamie rozmawiałem z Seanem Shelbym [matchmaker UFC - red]. Zapytał, czy nie wziąłbym walki z Cowboyem. Odpowiedziałem: "Jasne, zróbmy to". No i zrobiliśmy. Mogę bić się z każdym. A Cerrone to wielkie nazwisko. Jest w tym biznesie od wielu lat. Śledziłem jego walki, należy mu się szacunek. Aż mi żal, że to ja będę musiał odesłać tego starego alkoholika na emeryturę - mówi jak zawsze pewny siebie Till.
Do tej pory Anglik walczył w UFC cztery razy. Trzy walki wygrał, jedną zremisował. Każdy pojedynek stoczył w innym kraju: Brazylii, Irlandii, Szwecji i Holandii. Jak podoba mu się to, że tym razem zawalczy nad Wisłą? - To będzie wspaniała noc w Polsce. Plotki o tej walce krążyły szeroko, moi kibice w Liverpoolu są mocno podekscytowani. Możecie spodziewać się odwiedzin scouserów w Gdańsku! Będę wdzięczny za doping. Ale tak naprawdę nie ma znaczenia, gdzie walczę. Mogę bić się z Cowboyem nawet w jego domu. Nie ma czegoś takiego jak przewaga własnego terenu. Przecież nikt nie wskoczy do klatki, żeby pomóc lubianemu zawodnikowi. Jesteśmy zdani wyłącznie na siebie - podkreśla Anglik, którego celem jest pas mistrza UFC wagi półśredniej należący obecnie do Tyrone'a Woodleya. Zwycięstwo z Cerrone - szóstym zawodnikiem rankingu - mocno by go do tego przybliżyło.