Oficer i szpieg. Alfred Dreyfus – idealny wróg publiczny. Kim był bohater afery, która podzieliła Francję?

Rozmawiał Paweł Stachnik
Afera stała się tematem popularnej gry planszowej
Afera stała się tematem popularnej gry planszowej Fot. Archiwum
12 lipca 1935. Umiera Alfred Dreyfus, bohater najgłośniejszej afery sądowej początków Xx w., która podzieliła Francję. Walka o jego rehabilitację trwała 12 lat. Rozmowa z Przemysławem Słowińskim, znawcą sprawy Dreyfusa.

– Kim był bohater najgłośniejszej afery szpiegowsko-sądowej początku XX w. Alfred Dreyfus?

– Był oficerem francuskiego sztabu generalnego, kapitanem, artylerzystą. Pochodził z Alzacji, która po przegranej wojnie została zaanektowana przez Niemcy. Jego rodzina opowiedziała się za obywatelstwem francuskim i przeniosła do Paryża. Dreyfusowie to zamożna rodzina przemysłowców z branży tekstylnej. Byli też żydowskiego pochodzenia, co później okaże się ważne w całej sprawie.

– W jakich okolicznościach pojawiło się podejrzenie, że Alfred Dreyfus może być niemieckim szpiegiem?

– W 1894 r. sprzątaczka pracująca w niemieckiej ambasadzie, będącą oczywiście na usługach francuskiego kontrwywiadu, znalazła w koszu na śmieci notatkę, z której wynikało, że jeden z oficerów sztabu generalnego zaoferował Niemcom informacje na temat nowego uzbrojenia francuskiej armii. W kontrwywiadzie uznano po analizie, że oficerem tym może być właśnie Dreyfus.

– Kapitana aresztowano i oskarżono. Jednak jego proces przed sądem wojskowym przebiegał w dość specyficzny sposób.

– Powiedzmy jasno: w sposób łamiący wszelkie zasady prawa i przyzwoitości. Proces był krótki i utajniony. Dowody zebrane przeciwko Dreyfusowi nie powinny były znaleźć akceptacji żadnego niezależnego sądu. Część grafologów analizujących feralną notatkę uznała, że mógł ją napisać Dreyfus, z kolei inni wykluczyli to. By wybrnąć z klinczu, wojsko uciekło się do takiego oto zabiegu: sędziów poinformowano, że stuprocentowy dowód winy kapitana znajduje się w posiadaniu ministra wojny, ale jego ujawnienie jest niemożliwe, bo zagrażałoby bezpieczeństwu państwa, a być może także wywołałoby europejską wojnę.

– Sędziowie, o dziwo, uwierzyli na słowo i Dreyfus został skazany na dożywocie w kolonii karnej na Wyspie Diabelskiej w Gujanie Francuskiej.

– Został nie tylko skazany na zesłanie, ale jeszcze zdegradowano go, a degradacja odbyła się w sposób hańbiący, publicznie, na dziedzińcu akademii wojskowej w Paryżu. Zerwano mu epolety i złamano szablę. Kolonia karna, do której go wysłano, była bardzo ciężka. Niewielu stamtąd wracało. E latach 70. powstał świetny film „Motylek” z Dustinem Hoffmanem, który pokazywał, jakie warunki panowały na Diabelskiej Wyspie.

– Dreyfus został skazany i wydawało się, że resztę życia spędzi na zesłaniu. Tymczasem po dwóch latach pojawił się nowy dowód świadczący na jego korzyść. Jaki?

– Niejaki ppłk Georges Picquart z wywiadu dotarł do listu wykradzionego z ambasady niemieckiej i zaadresowanego do mjr. Ferdynanda Walsina Esterhazyego, francuskiego oficera wywodzącego się z arystokracji. W liście dziękowano mu za przekazane informacje. Picquart porównał pismo Esterhazyego z notatką przypisywaną Dreyfusowi i stało się dlań jasne, że w rzeczywistości napisał ją Esterhazy i to on jest szpiegiem. Natychmiast poinformował o tym przełożonych, ale ci nie chcieli o tym słyszeć. Picquart upierał się przy swoich ustaleniach, więc zaszczuto go i przeniesiono do Tunisu w Afryce Północnej.

– Dlaczego właściwie armia nie chciała przyznać się do pomyłki?

– Sprawa rozgrywała się w okresie, w którym Francja leczyła rany po klęsce poniesionej w roku 1871 w wojnie z Prusami. Sposobem na odbudowanie nadszarpniętej dumy narodowej była m.in. troska o armię, jej honor, nieskazitelność i potęgę. Większości Francuzów nie mogło pomieścić się w głowie, że oficer mógł zdradzić kraj. Kpt. Dreyfus doskonale nadawał się na kozła ofiarnego w tej bulwersującej sprawie, bo pochodził z zajętej przez Niemców Alzacji, z bogatej rodziny, a w dodatku był Żydem, a Żydzi, jak uważała duża część opinii publicznej, to zdradziecki naród.

– Ppłk Picquart przekazał swoje ustalenia niektórym politykom, dzięki czemu zostały one upublicznione. Zaczęły pojawiać się głosy domagające się uwolnienia Dreyfusa. Czy to pomogło kapitanowi?

– Pod ich naciskiem armia aresztowała Esterhazyego i oskarżyła go o zdradę. Po raz kolejny okazało się jednak, jak bardzo wojsko nie potrafi przyznać się do błędu: w procesie Esterhazyego uniewinniono, a przeciwko Dreyfusowi spreparowano nowy dowód winy.

– Sprawa nabrała nowej dynamiki dzięki zaangażowaniu wybitnego francuskiego pisarza Emila Zoli.

– Do sprawy Dreyfusa włączyło się z czasem bardzo wiele osób, Zola był tylko jednym z nich, choć jego głos był najdonioślejszy. Pisarz opublikował w popularnym dzienniku „L’Aurore”, którego właścicielem był późniejszy premier Georges Clemenceau, list otwarty do prezydenta republiki zatytułowany „J’accuse!” („Os-karżam!”).

Rzeczywiście oskarżył w nim wpływowe kręgi polityczno-wojskowe Francji o sfabrykowanie dowodów i domagał się uniewinnienia Dreyfusa. Prócz niego za Dreyfusem wstawili się dziennikarz Joseph Reinach, Marcel Proust, Anatol France i inni. Sprawa stała się głośna na cały kraj. Dodajmy jeszcze, że reakcja armii na artykuł Zoli była symptomatyczna: minister wojny oskarżył pisarza o zniesławienie, a sąd skazał go na rok więzienia oraz grzywnę w wysokości 3 tysięcy franków. Zola uniknął więzienia, bo wyjechał do Anglii.

– Afera wywołała trzęsienie ziemi we Francji i bardzo mocno podzieliła tamtejsze społeczeństwo. Jak przebiegał ten podział?

– Po jednej stronie stali monarchiści i konserwatyści, którzy uważali, że Dreyfus jest winny. Po drugiej zaś zgrupowali się zwolennicy republiki, liberałowie i lewicowcy, którzy domagali się uniewinnienia kapitana. Jednych nazywano antydreyfusardami, drugich dreyfusardami. Przeciwnicy kapitana używali często argumentów antysemickich, w ogóle takie nastroje wzmogły się w całym kraju.

– Artykuł Zoli odbił się głośnym echem we Francji i doprowadził do procesu rewizyjnego Dreyfusa. Czy to zakończyło aferę?

– Nie od razu. Znów okazało się, jak bardzo armia boi się kompromitacji. W procesie rewizyjnym Dreyfus znów został skazany, tym razem na 10 lat więzienia. Ale nacisk sporej części opinii publicznej był zbyt duży. Krótko potem prezydent Francji ułaskawił kapitana. Ułaskawił, czyli jednak nie oczyścił z zarzutów. Dreyfus wrócił do armii i nadal walczył o przywrócenie dobrego imienia. Dopiero gdy doszło do zmiany władzy, a wspomniany tu już Georges Clemenceau został w 1906 r. premierem, cywilny sąd apelacyjny uchylił poprzedni wyrok i zrehabilitował Dreyfusa. Senat republiki przywrócił mu stopień kapitana, następnie awansował na majora i odznaczył Legią Honorową. Wyznaczono go też na dowódcę jednostki artyleryjskiej w Vincennes.

– Jak mogło dojść do sytuacji, że w nowoczesnym, demokratycznym kraju niewinny człowiek został niewinnie skazany za ciężkie przestępstwo, a potem cały aparat państwowy robił wszystko, żeby zatuszować swoją pomyłkę?

– Doszło do powstania pewnej psychozy społecznej. Rozpętała się antysemicka i antyniemiecka histeria. Mówiono o honorze Francji i honorze armii, które nie mogą być naruszone. Jednocześnie znalazł się człowiek, który znakomicie się nadawał do roli wroga publicznego. A gdy już raz go skazano, to później trzymano się tego kurczowo, bo ewentualna zmiana wyroku zdaniem wielu przyniosłaby dyshonor Francji.

– Jakie były dalsze losy Alfreda Dreyfusa?

– Pobyt na Wyspie Diabelskiej nadszarpnął jego zdrowie, więc w 1907 wystąpił z armii. W 1908 r., podczas uroczystości złożenia w Panteonie prochów Emila Zoli, został postrzelony przez jednego ze swoich przeciwników, dziennikarza Louisa Gregori. Francuska lewica liczyła, że Dreyfus stanie się symbolem w walce o reprezentowane przez nią ideały. Tymczasem okazało się, że nie chce on już rozgłosu i woli powrót do spokojnego życia.

Zesłanie i walka o rehabilitację wpłynęły na jego odporność fizyczną i psychiczną. Do wojska wstąpił ponownie podczas I wojny światowej. Służył jako dowódca kolumny zaopatrzeniowej artylerii i doszedł do stopnia podpułkownika. W listopadzie 1918 r. odznaczono go Legią Honorową. Zmarł 12 lipca 1935 r. w Paryżu w wieku 75 lat. Został pochowany na cmentarzu Montparnasse.

– Jakie były głębsze skutki afery dla Francji i jej ustroju prawnego?

– Zwycięstwo w sprawie Dreyfusa odniósł obóz republikańsko-liberalny. Pod jego wpływem w 1905 r. przeprowadzono formalne oddzielenie Kościoła od państwa. Działalność zakonna została podporządkowana parlamentowi, zakonnicy stracili prawo do prowadzenia szkolnictwa kościelnego, wypowiedziano też konkordat podpisany przez Napoleona w 1801 r. i skonfiskowano majątki kościelne. Zreformowano również armię. Kontrolę nad wojskiem przejęli cywilni zwierzchnicy i zmieniono system nominacji wyższych oficerów. Politycznie na aferze zyskała niewątpliwie lewica.

– Sprawa Dreyfusa znalazła odbicie w literaturze i filmie.

– Wątek ten znalazł się w głośnej powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”. Z kolei brytyjski autor thrillerów Robert Harris opisał sprawę w swojej książce pt. „Oficer i szpieg”. To ją właśnie sfilmować ma Roman Polański. Afera Dreyfusa pojawia się też w powieści Umberta Eco „Cmentarz w Pradze”.

CV
Przemysław Słowiński, pisarz, biograf, autor książek o znanych osobach. Niedawno ukazała się jego książka „Sprawa Dreyfusa i inne głośne procesy”.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Oficer i szpieg. Alfred Dreyfus – idealny wróg publiczny. Kim był bohater afery, która podzieliła Francję? - Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl