Odczarowany. Jaką Polskę zostawi następnym pokoleniom Kaczyński?

Piotr Zaremba
Zaremba: Na placu boju pozostaje sam Kaczyński, otoczony niezbyt wybitnymi współpracownikami
Zaremba: Na placu boju pozostaje sam Kaczyński, otoczony niezbyt wybitnymi współpracownikami Bartłomiej Ryzy/Polska Press
Ta kampania to nie tylko zwycięstwo PiS, ale odczarowanie samego Jarosława Kaczyńskiego. Możliwe, że po kolejnych zwycięskich wyborach zechce być wreszcie premierem. O ile nie przygniecie go zdrowie i kłębowisko dylematów.

Kiedy Jarosław Kaczyński ogłosił zwycięstwo jeszcze przed końcem ciszy wyborczej, naprawdę brzmiał jak Naczelnik. W 2015 roku wygrał wszystko, co mógł. Ale dopiero teraz potwierdzając, a nawet powiększając to zwycięstwo po czterech latach, w pełni przełamał wiszącą nad nim klątwę polityka, który w wielu sprawach miał rację, ale był niewybieralny, odstraszał. Po blisko czterech latach szamotaniny z cały światem, ale i ze słabościami, swoimi i swojego obozu, jest triumfatorem.

Te wybory przyniosły poza wszystkimi innymi ważną zmianę. Prezes PiS ostatecznie wyszedł z szafy, gdzie zresztą zamknięto go na własne życzenie

Prezes wychodzi z szafy

Te wybory przyniosły poza wszystkimi innymi ważną zmianę. Prezes PiS ostatecznie wyszedł z szafy, gdzie zresztą zamknięto go na własne życzenie. W roku 2015 zasłaniał się w kampaniach wyborczych innymi. Przy okazji wyborów samorządowych roku 2018 angażował się nieśmiało, na pół gwizdka. Teraz był główną gwiazdą i twarzą kampanii, to on jeździł po Polsce na równi z premierem, to on anonsował najważniejsze zwroty akcji i decyzje. Z domniemanego obciążenia, stał się głównym atutem. Odczarowano go. Do wszystkich atrybutów władzy, które już miał, dodano ten ostatni: panowanie nad masami. Nie tylko nad własnym żelaznym elektoratem gromadzącym się na smoleńskich miesięcznicach.

Odczarowanie Kaczyńskiego jest oczywiście funkcją odczarowania całego PiS, z jego programem, ale także specyficzną kulturą polityczną i miejscem w społeczeństwie. Dokonuje się kolejna faza redystrybucji godności, o którą Kaczyński kołatał od wielu lat, kiedyś z Ludwikiem Dornem.

PRZECZYTAJ TEŻ: Waldemar Paruch: Ta kampania udowodniła, że prezes Kaczyński nie jest żadnym obciążeniem dla PiS

Wiele by można mówić o powodach tego wyniku. Nie warto lekceważyć logiki samej kampanii. Mniej może nawet kampanijnej strategii PiS, bardziej błędów głównego opozycyjnego bloku, Koalicji Europejskiej. Jak w masło jej liderzy weszli w logikę narzuconą na początku przez rządzących, którzy podjęli licytację „dawaniem pieniędzy ludziom”. Samo powstanie wspólnych list politycy opozycji uznali za początek walki o władzę na jesieni, czym z kolei jeszcze bardziej zmobilizowali tradycjonalnych i socjalnych wyborców. Efektem była rekordowa frekwencja i ostateczny wynik. Także zawierzenie w ostatniej fazie kampanii tematyce antyklerykalnej okazało się błędem KE. Ich sojusznicy, łącznie z uczestnikami sobotniej parady równości uznali, że cała Polska przypomina ich kawiarnię. Zrobili to pochopnie i zesłali na popierane przez siebie partie bolesne skutki.

Koniec transformacji

Ale oczywiście to tylko część prawdy. Paweł Musiałek z Klubu Jagiellońskiego bardziej przypomniał niż odkrył tezę o zwycięstwach PiS jako skutku zakwestionowania przez Polaków transformacji, z jej kultem wysiłku i oszczędności. W tym sensie wymyślona przez Kaczyńskiego i narzucona premierowi Morawieckiemu „piątka” to mistrzostwo świata. Znalezienie w krótkim czasie dodatkowych kilkudziesięciu miliardów, po to aby je rozdać wszystkim jak leci, to ukoronowanie tego procesu.

Kto zdobył mandaty do Parlamentu Europejskiego? Zdjęcia wszystkich nowych polskich europosłów znajdziecie w naszej galerii!

Polscy europosłowie [LISTA] Brexit dał PiS dodatkowy mandat!...

Można się zastawiać, czy Kaczyński nie czuje się niezręcznie, kiedy widzi, że inne jego priorytety: program obrony tradycyjnych wartości czy asertywności Polski jako państwa narodowego w Europie, muszą być osłaniane rozdawnictwem. Jeszcze gdzieś do roku 2010 był mniej socjalny niż jego brat, prezydent. Może sobie oczywiście tłumaczyć, że dla wzmocnienia wspólnoty konieczne jest zmniejszenie różnic społecznych, likwidacja zjawiska wykluczenia, tyle że ta ostatnia fala rozdawnictwa ma już z tym celem niewielki związek. Chodzi o to aby wygrać wybory.

Musi się też lider pogodzić z co najmniej odłożeniem dawnego głównego celu: wzmocnienia struktur państwa. Po prostu na wszystko nie starczy. Będziemy mieli nadal słabą administrację, słabe usługi publiczne, ze służbą zdrowia i edukacją na czele, niedoskonałą infrastrukturę. Możliwe, że prezes przesuwa tu konieczne zmiany na następną kadencję, ale przecież nie odbierze ludziom tego, co już im ofiarował.

Nie jest prawdą, w co wierzą jego najbardziej zawzięci wrogowie, że jest zapatrzony tylko w nagą władzę. Przeciwnie, ma poglądy. A jednak musiał ratować swoją władzę takimi ekstraordynaryjnymi akcjami. Czy dlatego, że wobec naporu krajowego establishmentu i zagranicy tylko w ten sposób mógł ją ocalić? A może i dlatego, że obok zmian sensownych, z naprawą systemu fiskalnego na czele zbudował równocześnie system partyjnictwa i nepotyzmu, który można było następnie obronić tylko w ten sposób?

Zarazem okazał się skuteczny. Lepiej rozumiejący naturę Polaków niż skrzywione dziś w grymasie wściekłości elity. Okazał się też bardziej od nich skuteczny. Grzegorz Schetyna został z kolei zmuszony do przerzucenia się z narzekania na rozdawnictwo do obiecywania jeszcze bardziej fantastycznych wydatków. I nie zyskał tym mimo wszystko zaufania tych, którym ofiarował swoją hojność. Na tym tle Kaczyński jawi się jako względnie konsekwentny.

Ponad otoczeniem

Zawsze panował nad swoim otoczeniem, ale dziś panuje bardziej niż kiedykolwiek. Z ostatniej kampanii, a może i z poprzedniej, premier wyszedł osłabiony. O jego działce, choć zarzut jej nabycia jest rozdęty, prezes dowiedział się z gazet. To prawda, i sam Kaczyński był całkiem niedawno miękkim podbrzuszem - w historii z budową gmachów Srebrnej. Ale jemu masy wybaczą, a oschłemu Morawieckiemu aparat będzie wypominał biznesowe uwikłania i spodziewał się kolejnych szkieletów w szafie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Beata Szydło na prezydenta? Prawo i Sprawiedliwość rozważy taki pomysł

Także czołowy konkurent premiera, Zbigniew Ziobro, który podczas rekonstrukcji przed półtora rokiem żądał dla siebie posady wicepremiera, został trafiony odpryskami. Jego prokuraturę podejrzewano o przeciek na zgubę premiera. Można by sądzić, że profitentką jest Beata Szydło ze swoim świetnym wynikiem. Ale kiedy napisałem zaraz po wyborach, że być może zaprowadzi ją to do triumfalnego powrotu do kraju, politycy PiS objaśnili mi, że to tak nie działa. Że prezes traktuje takich szczęściarzy z większą nieufnością niż respektem, choć cieszył się jej rezultatem w wyborczy wieczór. Na placu boju pozostaje on sam, szczęśliwy wojownik otoczony przeważnie niezbyt wybitnymi, ale zapatrzonymi w niego współpracownikami. Teraz tym bardziej uznają go za nieomylnego. Przecież zna klucz do sukcesu.

Zrobi rekonstrukcję pozbawioną większego znaczenia, czysto techniczną i nie wzmacniającą nikogo. Trzeba zapełnić puste miejsca po wysłanych do Brukseli ministrach. Co z tego, że Mariusz Błaszczak zostanie być może na powrót szefem MSWiA? I co z tego, że Michałowi Dworczykowi prezes zagradza drogę do opróżnionego w następstwie tej zmiany MON - jest podobno za młody. I co z tego, że być może jako słabe ogniwa cenę zapłacą minister finansów i - co mniej prawdopodobne - szef MSZ? Chodzi przede wszystkim o to aby jak najszybciej dobiec do drugich wyborów. Nie inicjując już większych kontrowersji, unikając okazji do skompromitowania się.

Niektórzy komentatorzy przestrzegają, że na ostatniej prostej może dojść do zgubnej demobilizacji - i polityków prawicy, i ich wyborców. - Człowiek łamie sobie nogę najczęściej schodząc z góry - mówił obrazowo w dyskusji ze mną politolog Jarosław Flis. Więc prezes będzie pilnował swego obozu niczym karbowy z lagą.

Premier i co dalej?

Tak naprawdę coraz częściej słychać, że po zwycięstwie mógłby zostać premierem. Morawiecki wróciłby wtedy do pozycji wicepremiera odpowiadającego za finanse i gospodarkę. Że to upokorzenie dla delfina? A dokąd pójdzie, jeśli nie chce pędzić żywota rentiera?

Otwartym jest tylko pytanie, czy pod koniec 2017 roku Kaczyński nie wziął premierostwa, bo wciąż nie chciał obciążać obozu swoim negatywnym wizerunkiem? Czy naprawdę odczuwa trudy wieku (w czerwcu kończy 70 lat) oraz problemy zdrowotne. Jeśli to pierwsze, dziś ma przed sobą wolną drogę.

Jesienią po kolejnych wygranych wyborach, dokona prawdziwych przetasowań. Talia zostanie ułożona od nowa. A potem będzie musiał odpowiedzieć na pytania kolejne.

Wraca pokusa zestawiania PiS z węgierskim Fideszem. Opozycja jest słaba, niespójna programowo, pozbawiona atrakcyjnych twarzy, pogubiona wobec dylematu, z jakich pozycji atakować rządzących. Można więc nawet sądzić, że nie tylko rysuje nam się - po pozbyciu się konkurencji PiS z prawej strony - model dwupartyjny, ale możliwe jest trwałe przechylenie sceny ku prawicy.

Victor Orban łączył zręczność w agitowaniu swoich rodaków ze zbudowaniem zabezpieczeń, które pomagają mu w utrzymaniu władzy. Jak daleko posunie się w tym PiS? Już dziś używa bezpardonowo mediów publicznych, które zmieniono z narzędzia informacji w narzędzie propagandy. Czy pójdą za tym dalsze kroki? Większa centralizacja? Manipulowanie rynkiem prywatnych mediów? Jeszcze większe podporządkowanie sądownictwa? Jakaś próba zbudowania własnej ekonomicznej oligarchii, choćby na bazie towarzystw funduszów inwestycyjnych tworzonych przez nową reformę emerytalną.

Czy wszystkie te ruchy napotkają na jakiś opór? W samej Polsce, choć może i zagranicą. Chociaż presja europejskich instytucji, na którą liczą środowiska kontestujące obecną władzą, będzie raczej słabła niż się powiększała. W końcu to Jean-Claude Juncker już teraz podważył podstawową opozycyjną tezę o polexicie.

Jakie są tu granice dla samego przywódcy zwycięskiego obozu? Sam siebie uważa za demokratę, ale podważa wiele dogmatów liberalnej demokracji. Niektórych instynktownie nie trawi. Niezależność różnych instytucji i środowisk uważa za służącą jego przeciwnikom, zamaskowanym liberalnym elitom.

To nie jedyny dylemat przed jakim stanie. Musi rozstrzygnąć, czy potraktować publiczną kasę jako worek bez dna, czy zacząć się obawiać o stan finansów. Czy tylko rozdawać obywatelom, czy także wzmacniać państwo, do czego powinny go skłaniać państwowotwórcze odruchy. Jak już napisałem, łatwo się samemu poprawiać nie będzie, bo wiele aksjomatów jest wbudowanych w system, który już zaczął budować.

Na razie może się uważać za prawie nieomylnego w sferze politycznej taktyki, na tle amatorów, którzy z nim walczą. Kiedy zechce być skutecznym budowniczym innej Polski, jaką zostawi następnym pokoleniom?

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl