Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obywatelu, inwestuj sobie sam

Piotr Brzózka
Czy obywatelski budżet Łodzi okaże się udanym eksperymentem?
Czy obywatelski budżet Łodzi okaże się udanym eksperymentem? Jarosław Kosmatka/archiwum
Łódź dzieli się pieniędzmi z mieszkańcami. Żeby żyło się lepiej - oczywiście nie wszystkim. Miasto ogłosiło harmonogram przygotowań do wprowadzenia budżetu obywatelskiego. W trzeciej dekadzie września łodzianie po raz pierwszy wybiorą inwestycje, które dzięki ich głosom zostaną sfinansowane z miejskiego budżetu. Do podziału będzie 20 milionów złotych.

Dużo to i bardzo mało zarazem. Jak pokazuje przykład Poznania - wystarczy zapewne na ułamek zgłoszonych projektów. Można prognozować, że nieraz z tego powodu zawrze, co niekoniecznie jest złą wiadomością. 20 milionów to zaledwie namiastka społecznej partycypacji w zarządzaniu finansami miasta, jest jednak wielce prawdopodobne, że walka o pieniądze, jak nic innego, jest w stanie pobudzić obywatelsko do życia część uśpionych głęboko mieszkańców. Z drugiej strony, już teraz jawią się na horyzoncie potencjalne niebezpieczeństwa. Na szczęście, dzięki przykładom z innych miast, zagrożenia są w miarę dobrze zdiagnozowane.

W ramach budżetu obywatelskiego miasto chce rozdysponować 20 milionów złotych. Kwota ta stanowi pół procent obecnego budżetu Łodzi. Z tej puli 15 milionów pójdzie na zadania zamykające się w obrębie poszczególnych dzielnic (po 3 miliony na Polesie, Widzew, Górną, Bałuty i Śródmieście). Natomiast 5 milionów złotych zostanie przeznaczone na projekty ogólnomiejskie.

Swoje propozycje do budżetu może złożyć każdy mieszkaniec Łodzi, z tym zastrzeżeniem, że jego zgłoszenie poprze swoim podpisem 15 innych osób. Autorami mogą być tylko osoby fizyczne. Propozycje przyjmowane będą prawdopodobnie od 30 kwietnia do 28 czerwca. Wszystkiemu towarzyszyć będą spotkania informacyjne (w sumie na tym etapie odbędzie się ich 39). Latem analiza tych zgłoszeń zostanie przekazana doraźnej komisji ds. budżetu obywatelskiego Rady Miejskiej, a ta zarekomenduje wybrane zadania do poddania ich pod głosowanie. Łodzianie zapoznają się z nimi bliżej w czasie 6 spotkań. Ten właśnie etap może dziś budzić najwięcej obaw (o czym więcej poniżej).

Paweł Bliźniuk, wiceprzewodniczący komisji ds. budżetu obywatelskiego, mówi, że letnia weryfikacja będzie polegać głównie na ocenie formalnoprawnej i jeżeli sito pozytywnie przejdzie nawet 500 projektów, to nie widzi on przeciwwskazań, żeby każdy z nich mógł się stać przedmiotem głosowania. Zobaczymy czy tak będzie, bo na przykład Poznań rozwiązał tę kwestię inaczej (o tym również powiemy za chwilę).

Przesiewając pomysły łodzian, miejscy urzędnicy i radni będą się skupiać na kilku sprawach. Są wśród nich kwestie własnościowe (proponowane inwestycje muszą być realizowane na gruncie komunalnym), przewidywane koszty (wiadomo, że jedno zadanie nie może przewyższać całej kwoty przewidzianej na dzielnice), czas (mówiąc kolokwialnie - miasto oczekuje niezbyt skomplikowanych inwestycji, których realizacja jest możliwa w ciągu jednego roku) a także zakres, który nie wykracza poza zadania gminy (a do zadań gminy nie należy na przykład szkolnictwo wyższe).

Znany jest już termin głosowania - 21-29 września. Projekty, które w nim zwyciężą, zostaną rekomendowane do wpisania do przyszłorocznego budżetu. Tyle spraw techniczno-organizacyjnych. Jak wszystko wypadnie w praniu?

Łódź należy do pionierów, ale nie jest pierwszym miastem w kraju, które decyduje się zaprosić mieszkańców do udziału - choćby szczątkowego - w tworzeniu budżetu. Ten eksperyment wdrażany jest w 2013 roku w półmilionowym Poznaniu. Jeżeli dla kogoś 20 milionów do podziału w Łodzi jest kwotą małą, można nadmienić, że Poznań daje mieszkańcom jeszcze mniejsze pole do popisu - na 2013 rok mieli do rozdysponowania 10 milionów złotych (0,35 proc. rocznego budżetu miasta).

Jak to się ma do potrzeb? Przykład Poznania pokazuje, że apetyty obywateli są dużo większe - w tym konkretnym przypadku ponad 40-krotnie przewyższają możliwą do wydania kwotę. Dokładnie mówiąc, realizacja wszystkich 265 zgłoszonych w Poznaniu pomysłów pochłonęłaby 402 mln zł. To oczywiście nie było możliwe. Nie wszystkie nawet zostały poddane publicznej debacie. Miasto wyselekcjonowało ledwie 20 projektów, opiewających na łączną kwotę 30 mln zł. I tylko spośród tej dwudziestki poznaniacy mogli wybierać. Było to ułatwieniem dla głosujących, ale władze Poznania doczekały się krytyki za mało czytelny dobór tych, a nie innych projektów.

Ostatecznie gwarancję finansowania z miejskiego budżetu zdobyło 5 projektów z najwyższą liczbą głosów. Warto się przyjrzeć tym przykładom. Poznaniacy zdecydowali, że pieniądze pójdą na rozbudowę hospicjum, budowę ciągu pieszo-rowerowego nad Wartą, kolejną drogę rowerową, ośrodek krótkiego pobytu dla osób niepełnosprawnych oraz rodzinny plac zabaw na Malcie.

Jak zauważył prezydent Poznania Ryszard Grobelny, wygrywały pomysły, których autorzy aktywnie zaangażowali się w walkę o nie. Wyciągając z tego wnioski oraz kierując się intuicją społeczną, można podejrzewać, że i w Łodzi najwięcej do powiedzenia w głosowaniach będą miały środowiska zorganizowane już wcześniej wokół różnych spraw, rozmaite fundacje, stowarzyszenia. Z tego powodu dużo mniejszym zaskoczeniem będzie wpisanie do budżetu drogi rowerowej niż przebudowa osiedlowego parkingu czy modernizacja sali gimnastycznej w szkole podstawowej. Po raz kolejny okaże się zapewne, że demokracja daje bonusy za organizację, a rozproszone głosy "zwykłych" mieszkańców znikną w masie.

A skoro mowa o zaangażowaniu - w Poznaniu liczba oddanych kart z głosami przekroczyła 20 tysięcy, a ponieważ każdy mógł opowiedzieć się za 5 projektami, w sumie ważnych głosów padło 61 tysięcy. Na rozbudowę hospicjum zagłosowało 7,5 tys. osób, na pewno trudno więc mówić o przypadkowym wyborze. Z drugiej strony, jeśli 20 tysięcy głosujących przełożyć na frekwencję w wyborach albo referendum, wyniosłaby ona niecałe 10 procent.

Łódzkie osiedla już wcześniej miały dla siebie 10 milionów złotych do podziału, teraz w budżecie obywatelskim rady osiedli upatrują dodatkowej szansy na uszczknięcie nieco grosza na lokalne projekty. Nadzieje są spore, choć nie brakuje obaw, a nawet głosów krytycznych.

Jadwiga Szczepaniak, szefowa rady osiedla Widzew-Wschód, mówi, że mieszkańcy postulują wybudowanie basenu z prawdziwego zdarzenia. Jest już upatrzona działka, teraz jednak musi się odbyć spotkanie z mieszkańcami, trzeba policzyć, jakie będą koszty, czy powierzchnia działki wystarczy. Problemem jest to, że teren ten w części jest miejski, a w części spółdzielczy.

Dotykamy w tym miejscu jednego z głównych problemów. Jak wspomnieliśmy, projekty w ramach budżetu obywatelskiego mogą być realizowane tylko na terenach komunalnych. Tymczasem na Widzewie Wschodzie większość nieruchomości jest spółdzielczych. Podobna sytuacja występuje na Retkini.

Były wprawdzie pomysły, aby rozszerzyć katalog nieruchomości o inne grunty, to jednak nie jest możliwe. Z mocy ustawy gmina nie może na takich inwestować. Zresztą, jak mówi radny Bliźniuk, priorytetem jest wiarygodność całego przedsięwzięcia, a więc pewność inwestycji. A trudno byłoby o niej mówić, gdyby do budżetu miasta wpisać inwestycje na terenie spółdzielni mieszkaniowej albo prywatnego właściciela. Ten przecież mógłby mieć całkiem inne plany co do danej działki.

W związku z tymi obawami, optymizm co do budżetu obywatelskiego miesza się ze sceptycyzmem. Krzysztof Błaszkiewicz, szef zarządu rady osiedla Karolew-Retkinia Wschód, mówi na przykład tak:

- To jest niepotrzebne wchodzenie w kompetencje rad osiedli. To otwarcie furtki dla różnych stowarzyszeń. Proszę zwrócić uwagę na wybór fundacji Fenomen do promowania budżetu obywatelskiego w Łodzi. Sami pewnie też będą coś zgłaszać... Generalnie uważam, że pomysł z budżetem obywatelskim to sygnał, że Rada Miejska nie ma pomysłu, co trzeba zrobić w Łodzi. Wyjdzie z tego morze nowych pomysłów, tymczasem na realizację wciąż czekają projekty, na które jest już przygotowana dokumentacja - mówi Błaszkie-wicz. I on narzeka, że w jego rejonie większość nieruchomości jest spółdzielczych, co ogranicza możliwości sięgania po gminne pieniądze. Nie oznacza to, że nie chciałby z obywatelskiego budżetu pieniędzy na swoje osiedle. Jest projekt remontu ulicy Kozietulskiego (koszt 1,4 mln zł, czyli prawie połowa budżetu przeznaczonego na całe osiedle) i kilka drobniejszych tematów, takich jak dojazd do przyszkolnego orlika czy basenu.

Z większym optymizmem do sprawy podchodzi Witold Michalak, przewodniczący zarządu rady osiedla Chojny-Dąbrowa.

- To fajny pomysł. Nie jest to astronomiczna kwota, ale mieszkańcy mają szansę współdecydować o wydaniu pieniędzy. Oczywiście, na każdym osiedlu są grunty spółdzielcze, ale skala potrzeb - od remontu chodników po duże inwestycje - jest tak znaczna, że dobry cel zawsze się znajdzie - mówi Michalak.

Oprócz Poznania, budżet obywatelski wprowadziło kilka mniejszych miast, w tym Sopot i Płock. Inicjatywy te były dość często krytykowane za niewielką przejrzystość. Pracownia Badań i Innowacji Społecznych "Stocznia" dokonała analizy okoliczności tworzenia budżetu obywatelskiego w Sopocie. Zgłoszonych tam zostało 500 projektów, które następnie poddane były urzędniczej weryfikacji. Jak czytamy w raporcie "Stoczni" - zdaniem społecznych obserwatorów dojść miało w tym miejscu do licznych nieprawidłowości (choć często zawinionych przez samych wnioskodawców). Teoretycznie bowiem ocena miała mieć charakter czysto formalnoprawny, a projekty nie mogły być odrzucane tylko dlatego, że nie podobają się radnym czy urzędnikom. Zdarzało się jednak, że z powodu braku jakichkolwiek szacunków finansowych, przedstawionych przez autorów, problem z wyceną mieli urzędnicy, a to z kolei skutkowało brakiem akceptacji ze strony radnych. W raporcie napisano również, że zdarzały się przypadki ingerowania urzędników w projekty oraz autorytatywne decyzje o niedopuszczeniu pewnych pomysłów pod głosowanie. Odrzucane miały być także projekty niekorzystne dla miasta pod kątem PR-owym. Ostatecznie lista projektów poddanych pod głosowanie mieszkańcom, była efektem głosowań, które między sobą przeprowadzili rządzący miastem... Aczkolwiek autorka raportu Ewa Stokłuska zaznacza, że po pierwszej, niezbyt udanej edycji budżetu obywatelskiego na rok 2012, przyszła druga, dużo lepsza na rok obecny. Teraz warto skorzystać z tych doświadczeń w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki