Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Objazda: Czemu Jadwiga K. odcięła głowę mężowi?

Dorota Abramowicz, Robert Gębuś
- Jadwiga  była spokojną kobietą.  Teraz myślę, że  aż za spokojną - tak mówi  o żonie zamordowanego Zbigniewa pani Ewa
- Jadwiga była spokojną kobietą. Teraz myślę, że aż za spokojną - tak mówi o żonie zamordowanego Zbigniewa pani Ewa Przemek Świderski
Ile trzeba mieć w sobie bólu, by zrobić coś takiego? - pytają mieszkańcy Objazdy tydzień po pogrzebie Zbigniewa.

Zbigniew, któremu żona, po zadaniu dwóch ciosów siekierą obcięła głowę, został pochowany na wprost wejścia na wiejski cmentarz. Jadwidze grozi dożywocie. Na razie czeka w areszcie na badania psychiatryczne.

Objazda: Odcięła mężowi głowę, bo znęcał się nad rodziną
A ludzie w Objeździe zastanawiają się, czy zrobiono wszystko, by nie dopuścić do tragedii. Niektórzy nawet dodają, że wieś ma z tym problem.

- Ten problem będzie rósł w głowach tych, którzy zostali - mówi emerytowana nauczycielka, pani Czesława.

Dokuczliwy był

W sobotnie popołudnie przed dwoma tygodniami Jadwiga, kobieta uczynna, żarliwa katoliczka, matka trojga dobrze wychowanych dzieci, chwyciła w dłoń siekierę. Z pokoju, zajmowanego przez 20-letniego syna, ucznia klasy maturalnej technikum, dochodziły głośne dźwięki muzyki.
Zbigniew, jej były mąż, mimo rozwodu, mieszkał dalej z nimi pod jednym dachem. Nie wiadomo, czy i jak długo trwała kłótnia. Nie było świadków, gdy Jadwiga dwa razy uderzała obuchem siekiery w głowę Zbigniewa. Nie było też świadków, gdy po zabiciu męża brała z kuchni ostry nóż. Kiedy już obcięła nim głowę Zbigniewa, zadzwoniła na policję.

Przed przyjazdem funkcjonariuszy zajrzała do syna. - Nareszcie to koniec - oznajmiła. A potem spokojnie poczekała na przyjazd funkcjonariuszy.
- Znęcał się nade mną - powiedziała policjantom.

O znęcaniu już wcześniej mówiła znajomym, skarżyła się też w opiece społecznej. Ludzie słuchali, kiwali głowami, może nawet współczuli. Wierzyli?
- Dokuczliwy był przez to picie - mówi dziś pan Mirek, sprzątający chodnik niedaleko cmentarza, gdzie pochowano Zbigniewa K. Pan Mirek wie po sobie, ile zła przez alkohol dzieje się w rodzinie. Sam przez długie lata kochał życie z butelką w tle, aż wreszcie przed sześcioma laty zerwał z nałogiem. - Krzywdę każdym dniem picia można zrobić - tłumaczy. - Gromadzi się to, zbiera.
Zbigniew pić pewnie zaczął po tym, jak stracił pracę i zaczął utrzymywać się ze zbiórki złomu, a ostatnio z renty socjalnej. Choć PGR w Objeździe rozpadł się w latach 90., to do dziś widać skutki zmian ustrojowych.
- Niewielu sobie z tym poradziło - macha ręką pani Maria ("proszę zmienić imię, po co sąsiedzi mają mnie palcami wytykać"). - Ludzie pobrali odprawy, pokupowali anteny satelitarne i wideo. I zostali z niczym. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy włożyli pieniądze we własny interes. Młodzi wyjechali szukać pracy w świat, do Anglii i Irlandii lub w Polskę. A reszta? Albo wegetuje przed telewizorami, albo pije, jak Zbigniew.

- Zbigniew K. miał problem z alkoholem, ale ostatnio nie był agresywny - twierdzi Jolanta Wangin, pracownik socjalny GOPS w Ustce, która opiekowała się rodziną K. I dodaje, że wcześniej było znacznie gorzej.

Jadwiga i Zbigniew K. rozwiedli się w 2005 roku. Jednak już siedem lat wcześniej domem wstrząsały awantury.

- Były krzyki, wyzwiska, wszystko skończyło się doniesieniem do prokuratury, zdarzało się, że Zbigniew K. chwytał za siekierę. Jednak pani Jadwiga ostatecznie wniosek wycofała - mówi Wangin. - To wszystko było podnoszone podczas sprawy rozwodowej. Potem się uspokoiło. Ona twierdziła, że po rozwodzie jest im znacznie lepiej, bo mieszkają w osobnych pokojach. Zdarzało się, że Zbigniew wysyłał byłą żonę po tanie wino albo nawet denaturat. Trudno jednak mówić o patologii w tej rodzinie. Córki ukończyły studia, wyfrunęły z domu, a podczas wywiadów nie odnotowałam poważniejszych skarg.

Objazda: Odcięła mężowi głowę, bo znęcał się nad rodziną
Pracownicy społeczni przypominają, że Jadwiga leczyła się psychiatrycznie w słupskiej poradni zdrowia psychicznego. Brała regularnie leki. Zresztą była osobą wyjątkowo zaradną. Do tej samej poradni zapisała byłego męża.

- Podjęcie leczenia było konieczne dla uzyskania dodatkowych dochodów z tytułu zasiłku - wyjaśniają w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej. Ustalono, że Jadwiga w imieniu męża będzie pobierała pieniądze z opieki. - Powtarzała, że jej mąż jest jak czwarte dziecko. W końcu namówiła go na leczenie w poradni zdrowia psychicznego. Mąż się zgodził i leczyli się w niej razem. Dzięki temu Zbigniew K. uzyskał stopień niepełnosprawności. Przyznano mu rentę, niecałe 450 zł. Zawsze coś.
Jolanta Wangin ostatni raz widziała Zbigniewa 1 marca. Spotkanie było podobne do pozostałych.

- Rzadko kiedy mówił cokolwiek konstruktywnego - wspomina. - Często plótł, co ślina na język przyniesie. Na przykład, że to Roman Giertych kazał mu się rozwieść.

Objazda: Odcięła mężowi głowę, bo znęcał się nad rodziną

Trzy razy był na leczeniu odwykowym. Dwa razy na spotkaniach dla osób uzależnionych i współuzależnionych towarzyszyła mu Jadwiga K. - Wreszcie powiedziała, że na spotkania nie będzie chodzić. Dlaczego? Bo się jej nie podobało - kwituje Wangin.

Oaza spokoju

- Jeździłam z nią do tego samego lekarza - mówi pani Ewa, napotkana w wiejskim sklepie. - Ale jego tam nie widywałam. A ona? Cóż, bardzo spokojna kobieta. Tak sobie teraz myślę, że aż za spokojna.

O Jadwidze wszyscy mówią podobnie.
- Oaza spokoju - twierdzi Wangin.
Jedna z mieszkanek wsi rzuca, że Jadwiga sprawiała wrażenie osoby boleśnie samotnej. Córki wyszły z domu, syn dorastał i też miał swoje życie, Zbigniew zanurzył się w alkohol. Rozpaczliwie szukała więc więzi z innymi. Znalazła ją w Kościele. - Z tego co wiem, jeszcze gdy była panną próbowała sił w zakonie - przypomina sobie Jolanta Wangin.

Pozostał silny związek z religią. Należała do kółka różańcowego. Nie opuściła modlitwy. Stroiła ołtarz. Do czasu.

Poszło o róże. Obcięła je zbyt krótko, narażając się na reprymendę księdza proboszcza. Reprymendy wysłuchała i... przed czterema laty przestała bywać na mszach w zabytkowym, XVI-wiecznym kościółku w Objeździe.

Ludzie zaczęli szeptać, że Jadwiga przystąpiła do Jehowych. No, bo skoro na mszę nie chodzi...
Pani Kazimiera, sędziwa zelatorka, czyli kierowniczka róży Żywego Różańca w Objeździe, protestuje: - To nieprawda. Sama mi kiedyś powiedziała, że jeździ na msze do Ustki, bo na Pana Boga nie można się obrażać.
Siedzimy w kuchni u pani Kazimiery. Tak jak w każdej rozmowie, i tu pojawia się pytanie - dlaczego?
- Nie rozumiem - kręci głową pani Kazimiera. - To bardzo uczynna kobieta. Kiedyś nawet przyszła mi okna pomyć, bo widziała, że nie daję rady. Powiesiła firany. Dałam jej 50 złotych, bo wiedziałam, że się u nich nie przelewa. Oddała od razu 30 zł, a za resztę kupiła płyn do dywanów i wyprała mi dywan. Kiedy usłyszałam o tym, co się stało, nie mogłam trzy noce oka zmrużyć. Też miałam niełatwe życie, męża nie najlepszego, pięcioro z siedmiorga dzieci pochowałam, gdy umierały na zanik mięśni. I jakoś trwam. A oni? Pogubili się chyba. Może przez tę jej chorobę i jego picie?
Wśród mieszkańców wsi są i tacy, którzy przypominają, że alkoholizm to też choroba.

- Głośno jest o dramacie Jadwigi, a nikt nie mówi o dramacie Zbigniewa - uważa prosząca o nie podawanie nazwiska (bo po co narażać się na wytyk większości) mieszkanka wsi. - A w końcu to on nie żyje. Zastanówmy się, co było na początku? Te dwie choroby były jak naczynia połączone.

Pech wsi

Dramat rodziny K. przypomniał inne, tragiczne i wcale nie tak dawne wydarzenia w Objeździe. Jak na liczącą 900 mieszkańców wieś było ich całkiem niemało. W połowie lat 90. podczas świniobicia żona w stresie zabiła męża. Po wyjściu z więzienia zdążyła jeszcze dwa razy wyjść za mąż i dwa razy owdowieć. Żyje wśród ludzi, palcem jej nikt nie pokazuje.

- Wiele się tu tragedii dzieje -wzdycha Stanisława Gruszczyńska, wdowa po dawnym nauczycielu miejscowej szkoły. - Był rok, że się aż czworo ludzi powiesiło.

A pani Ewa wspomina przedostatni dramat sprzed trzech lat, kiedy właściwie bez powodu przybyły z daleka brat mieszkającej w hotelu socjalnym dziewczyny zabił miejscowego chłopaka.
- Wszystko przez alkohol - twardo mówi pani Ewa. - I wtedy, i teraz.

Niektórzy szukają winnych także poza wsią. Pytają, czy ktoś pilnował Jadwigę przy braniu leków, czy pomoc społeczna nie ograniczała swej aktywności do rozdawania kaszy. Bo Jadwiga kiedyś się żaliła, że już nie wie, co z kaszą ofiarowaną przez GOPS robić, a odmówić się bała.
- Z banku żywności bierzemy to, co możliwe. Nie zawsze osoby korzystające z opieki są zadowolone z tego, co otrzymują - przyznaje Jolanta Wangin.

Teraz GOPS martwi się o syna Jadwigi i Zbigniewa. Uczy się w technikum, żal by było, gdyby rodzinny dramat zmienił jego plany na dwa miesiące przed maturą.

Chłopak potrzebuje jednak pomocy materialnej. Po śmierci ojca i aresztowaniu matki stracił środki do życia.

- Radek nie może pobierać na siebie zasiłku rodzinnego. Świadczenia alimentacyjne również zostały wstrzymane - wyjaśnia Wangin. - Przy pomocy sióstr i GOPS stara się o stypendium z gminy. Po maturze wybiera się na studia. Pieniądze otrzymywałby przez cały okres nauki.
Na szczęście siostry wspierają młodszego brata.

- Jesteśmy w stałym kontakcie ze szkołą i pedagogiem - zapewnia Wangin. - Zaproponowaliśmy pomoc psychologa, ale Radek uważa, że nie jest mu potrzebna. Chcemy złożyć pismo do prezesa ZUS w Warszawie, o przyznanie Radkowi zasiłku rodzinnego ze względu na wyjątkowe okoliczności.

Wiersz zamiast komentarza

Czesława Długoszek, emerytowana polonistka, poetka i publicystka, przyjmuje nas w domu obok kościoła. Z pasją i uczuciem opowiada o starej wsi, oddalonej zaledwie kilka kilometrów od morza, leżącej na trasie do Rowów.

- Każdego lata wielkie pieniądze jadą przez Objazdę - mówi. - Powinny tu zostać.
Bo wieś to nie tylko skansen z sierotami po dawnym PGR. - Były i nadal są tu także prywatne gospodarstwa i w ludziach wiele zaradności zostało. Trzeba to tylko jakoś ruszyć. Może w budynku biblioteki zrobić prawdziwe muzeum regionalne? A może warto przypomnieć postać niemieckiego ekspresjonisty Maxa Pechsteina, który przez ćwierć wieku każdego lata wybierał się w te okolice, by malować związane z pomorskim wybrzeżem obrazy, akwarele, rysunki, grafiki?

Od opowieści o ekspresjoniście trudno przejść łagodnie do zabójstwa Zbigniewa. A pani Czesława nie za bardzo chce rozkładać na części tajemnice ludzkiej psychiki.

- Jeszcze przed tragedią napisałam wiersz "Kobieta" - uśmiecha się smutno poetka. - Może on wystarczy za komentarz?

boi się swych myśli gdy zerwane z uwięzi
rozpierzchają się jak spłoszone ptaki
zgarnia je pospiesznie ze wstydu przed sobą
musi być po Bożemu tak uczyli
gdy na skrzydłach strachu i uduchowienia
wracała z nauk kościelnych
utrwalił je dla zabawy wiejski łobuziak Julek K.
kamienną pieczęcią na nosie
ona na życie nadstawiła drugi policzek
pacierz na klęczkach szacunek dla starszych
i tych szacunku niewartych
miłość małżeńska milcząca pospieszna
przypowieść o dzbanie pamięta
ona
buntuje się zrywa niewidzialne nici
uczy się wolności najpierw słowem
ujarzmia myśli

Na ogół drastycznie

Zbigniewa pochowano przed tygodniem, na wprost wejścia na cmentarz.- Jeszcze w piątek rano leżał tam pan S. z synem - mówi Maria. - Traf chciał, że rodzina ekshumowała ich i przewiozła na inny cmentarz. No i Zbigniew dostał dobre miejsce.

Na pogrzebie licznie stawiła się rodzina, sąsiedzi, znajomi. Ksiądz proboszcz Stanisław Fortuński wygłosił poruszającą mowę.

- O czym mówiłem? - proboszcz niechętnie rozmawia z dziennikarzami. - O Bogu. O tym, ze powinniśmy umocnić wiarę w Niego.

Jadwiga jest nadal w areszcie.
- Jadwiga K. została tymczasowo aresztowana- mówi Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku.- Jednak już po wstępnych badaniach lekarze ustalili, że musi zostać poddana obserwacji psychiatrycznej.

Doktor Leszek Trojanowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego, pytany o możliwy związek choroby kobiety i popełnionego przez nią zabójstwa odpowiada, że choroba nie musi być powodem zbrodni.- Chorzy psychicznie nie popełniają zabójstw częściej, niż ludzie zdrowi. Za to, jeśli już, są to zbrodnie przeważnie bardzo drastyczne. Jeśli biegli stwierdzą, że u podłoża tragedii leży choroba, kobieta trafi na leczenie szpitalne. A jeśli leczenie przyniesie efekty - będzie mogła wrócić do domu.

Powrotu wyleczonej Jadwigi do wsi tak naprawdę nikt się w Objeździe nie boi. Bo czego się bać? Kobiety, która była oazą spokoju?
- Jego już nie ma - mówi pani Kazimiera, zelatorka róży Żywego Różańca w Objeździe. - A nam tylko się modlić teraz trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki