Obchody rocznicy Sierpnia'80. Dwie uroczystości - dwie wizje historii?

Dariusz Szreter
Sytuacja z podzielonymi obchodami podpisania Porozumień Sierpniowych trwa już od dość długiego czasu. W ub. roku Solidarność i KOD rozdzielała słynna stoczniowa brama
Sytuacja z podzielonymi obchodami podpisania Porozumień Sierpniowych trwa już od dość długiego czasu. W ub. roku Solidarność i KOD rozdzielała słynna stoczniowa brama Przemysław Świderski
Niewiele było w dziejach Polski wydarzeń tak pozytywnych jak podpisanie Porozumień Sierpniowych. Dziś jednak bohaterowie tamtych wydarzeń nie chcą nawet stanąć koło siebie.

Oddzielne uroczystości rocznicowe z udziałem władz państwowych oraz NSZZ Solidarność z jednej strony i oddzielne z udziałem Lecha Wałęsy i dawnych opozycjonistów obecnie krytykujących PiS - z drugiej. Czy tego jednego dnia - 31 sierpnia, mimo wszelkich różnic nie powinniśmy świętować razem? I czy marginalizowanie roli Lecha Wałęsy nie jest próbą fałszowania historii? Zapytaliśmy o to wybitnych znawców współczesnych dziejów Polski.
Tamten podział był jednak bardziej fundamentalny

- To wielkie nieszczęście Polski, że te podziały są tak głębokie, że uniemożliwiły nawet odświętną komunikację pomiędzy ludźmi - uważa prof. Andrzej Paczkowski, historyk, działacz opozycji demokratycznej w PRL, były członek kolegium i Rady IPN. - A przecież rocznica Sierpnia ’80 to najbardziej naturalna z okazji, które łączą miliony Polaków, niegdyś wspólnie przeżywających tamte wydarzenia. Pamięć o nich też powinna być wspólna.

Jedność Sierpnia 1980 - w opinii prof. Paczkowskiego - była w jakimś stopniu wywołana przez sytuację, a przez to nie do utrzymania na dłuższą metę. Ale była - i o tym warto pamiętać. Tamte podziały, które początkowo miały charakter trochę ideologiczny, a trochę polityczny, przekształciły się obecnie w coś, co już ma charakter podziału kulturowego. Czyta się inne gazety, inne książki, innych poetów się chwali.

- Coś podobnego w ogóle nie miesiło się w obrazie Sierpnia ani podpisanych wówczas porozumień. A przecież porozumiały się wówczas strony, które naprawdę były sobie wrogie i - mimo porozumienia - nie było między nimi zaufania.

Mimo wszystko prof. Paczkowski uważa, że podział z lat 80. na komunistyczną władzę i negatywnie do niej nastawioną większość społeczeństwa, był głębszy i bardziej fundamentalny.

Pytany o rolę polityki historycznej komentuje:
- PiS od wielu lat przykłada dużą wagę do obrazu przeszłości i stara się go przedstawić tak, żeby odpowiadał zarówno ich założeniem ideologicznym, jak i konkretnym bieżącym posunięciom czysto politycznym. Jednym z elementów tej strategii jest kult Lecha Kaczyńskiego, który jest bez przerwy przypominany, stawiany na piedestał. Wykorzystuje się do tego różne instrumenty, w tym administrację państwową czy przedsiębiorstwa będące spółkami Skarbu Państwa. Wśród większości zawodowych historyków te działania budzą pewne zażenowanie swoją bezceremonialnością, naciąganiem rzeczywistości ponad miarę.

Zwiększone zainteresowanie Polaków historią, zauważalne co najmniej od dekady, może być wedle prof. Paczkowskiego okolicznością pozwalającą w większym stopniu manipulować historią.

- Oczywiście, historyk jest zadowolony, jeżeli jego praca cieszy się dużą popularnością. Ale z drugiej strony może to powodować, że niektórzy badacze będą starali się przypodobać czytelnikom czy słuchaczom. Pisać tak, żeby odbiorcy byli zadowoleni, a nie tak, jak to oczywiście było. Było takie francuskie określenie: „ad usum Delphini”. Chodziło o wybór pism klasyków na użytek syna króla Ludwika XIV, specjalnie spreparowany, tak by odpowiednio nastawić go do pewnych kwestii. Podobnie postępuje Prawo i Sprawiedliwość. Kiedy jeszcze nie było partią rządzącą, pobudzało zainteresowanie pewnym typem historii: dziejami walki zbrojnej, powstań, męczeństwa, żołnierzy wyklętych i tak dalej. Przedstawiało tę przeszłość tak, jak było dla nich wygodnie. To jest bardzo podobny model uprawiania historii do tego, z jakim mieliśmy do czynienia w PRL. Oczywiście, wtedy propagowało się ideologię internacjonalistyczną, a nie narodową, podkreślało zobowiązania wobec ZSRR. Ponadto to był system najpierw totalitarny, a potem postotalitarny: z cenzurą, ze sterowaniem mediami, sterowaniem badaniami naukowymi. Skala możliwości tamtego systemu, z możliwościami, jakimi dysponuje obecna władza, jest nieporównywalna. Ale przecież mimo mówienia przez 40 lat o miłości do Związku Radzieckiego jednak nas nie przekonali. Więc i teraz to „małe zakłamanie” historii się nie uda - kończy profesor.

Tutaj nie ma białych plam

Zdaniem dr. hab. Jana Skórzyńskiego z Collegium Civitas, autora licznych książek o Solidarności i słownika biograficznego opozycji z czasów PRL, to, co dzieje się wokół rocznicy Sierpnia ’80, to niestety smutny dowód na to, jak szkodliwym procederem jest używanie historii do sporów politycznych. Przypomina, że i w II Rzeczypospolitej toczył się bardzo ostry polityczny spór między obozem Józefa Piłsudskiego i obozem Romana Dmowskiego o zasługi w kwestii odzyskania niepodległości. W istocie chodziło jednak o pozycję polityczną patronów tych obozów w tamtych warunkach. I dzisiaj z pewnością chodzi też o to samo, to znaczy o przypisywanie sobie i własnemu obozowi wyłączności na zasługi w przeszłości. A to prowadzi do manipulacji historią.

- To prawda, że drogi przywódców sierpniowego strajku w Gdańsku mocno się rozeszły - przyznaje Jan Skórzyński. - Wcześniej jednak działali razem, solidarnie. Gdyby było inaczej, to by nie uzyskali tego, co uzyskali. A przecież także wówczas były między nimi różnice. Kwestią, która była mocno kontrowersyjna w ostatnich dniach strajku, był postulat wypuszczenia z więzień tych opozycjonistów, którzy wcześniej zostali uwięzieni. Udało się jednak uzyskać wszystko, co można było uzyskać, a nawet o wiele więcej. Nikt spośród ludzi, którzy zaczynali ten strajk, nie spodziewał się przecież tak ogromnego sukcesu. W tym gronie rolę przywódczą odgrywał jeden człowiek - Lech Wałęsa. Był on liderem ruchu wolnościowego nie tylko podczas strajku, ale przez całą dekadę, która zakończyła się odzyskaniem wolności w 1989 roku. Jednak obóz polityczny, który dzisiaj rządzi w Polsce, jest z Wałęsą od dawna w ostrym sporze, dlatego w jego interesie jest przekreślenie historycznego znaczenia Lecha Wałęsy.

Dr Skórzyński zwraca uwagę, że nie mamy wielu takich rocznic wydarzeń historycznych, które są rocznicami radosnymi, pozytywnymi, rocznicami sukcesu Polski. Takie znaczenie ma dzień 31 sierpnia, który obok 11 listopada jest jedną z najważniejszych dat w historii Polski. Tym bardziej należałoby nadać temu odpowiednią rangę i wyłączyć z bieżących potyczek politycznych. Niestety, tak się nie dzieje. Odbywa się to zarówno ze szkodą dla naszej wiedzy o tym, jak było naprawdę, jak i ze szkodą dla współczesnej polityki, kierując zainteresowanie na problemy z przeszłości.

- W sporach politycznych powinny być używane argumenty wzięte z dnia dzisiejszego. Warto się spierać, co należy zrobić, żeby Polska się szybciej rozwijała, a nie atakować przeciwnika politycznego jakimiś argumentami z przeszłości. To psuje zarówno historię, jak i politykę. Zostawmy więc historię historykom! Spierać się o to, co się wydarzyło w Gdańsku 38 lat temu, jacy byli wtedy bohaterowie - nie ma sensu. Tutaj nie ma białych plam. Wszystko jest doskonale udokumentowane, mnóstwo ludzi widziało to na własne oczy, zarejestrowano to na zdjęciach, filmach, taśmach magnetofonowych. Odwracanie się tyłem do tej prawdziwej historii Sierpnia przez obecną ekipę rządzącą jest szkodliwe i skazane na porażkę. Nie da się tej historii zmienić - przekonuje autor „Zadry. Biografii Lecha Wałęsy”.

Tak, jak próbuje się kwestionować zasługi tych historycznych przywódców, tak samo - zdaniem Jana Skórzyńskiego - można obserwować próby sztucznego wzmacniania roli, jaką odegrał w sierpniu 80 roku Lech Kaczyński. A był on wtedy jednym z kilkunastu gdańskich opozycjonistów, którzy przychodzili i wspomagali ten strajk. Nie była to - według historyka Solidarności - rola równa tej, jaką na przykład odegrali inni intelektualiści - Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek, bez których z całą pewnością inaczej by się to potoczyło - gorzej. Zresztą sam Lech Kaczyński nigdy tego nie kwestionował.

Spokojnie, to normalne

Prof. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, do kwestii podwójnych obchodów rocznicy Sierpnia ’80 podchodzi - jak mówi - ze spokojem.

- Tego rodzaju sytuacja z podzielonymi obchodami trwa już od dość długiego czasu - zauważa. - Zresztą to dotyczy nie tylko obchodów Sierpnia. Popatrzmy na 11 listopada. W samej Warszawie mamy tego dnia kilka marszów organizowanych przez różne środowiska i różne ugrupowania. Podobna sytuacja miała miejsce także w okresie międzywojennym, kiedy też różne partie polityczne organizowały własne obchody. Powiem trochę przewrotnie, że chyba lepiej, iż te obchody są organizowane przez różne ugrupowania, niezależne od siebie, niż gdyby ludzie mieli w ogóle zapomnieć o tak ważnych rocznicach.

Profesor Polak nie zgadza się z opiniami, że obecnie pisze się historię Sierpnia na nowo, zastępując bohaterów niewygodnych dla władzy innymi. Przyznaje natomiast, że różne środowiska próbują najnowszą historię interpretować na swój sposób, wykorzystując ją do bieżącej walki politycznej, ale uważa, że to staje się czymś normalnym w systemach demokratycznych. Nie uważa także, by istniała jakaś „oficjalna” wersja historii, którą rządzący próbują odgórnie narzucać, odmawiając finansowania niektórych badań czy wydawnictw lub też faworyzując na przykład dzieje czynu zbrojnego kosztem historii społecznej.

- Każdy historyk uprawia historię jak chce i wyraża opinie, jakie dyktuje mu sumienie i jego naukowe umiejętności. Oczywiście, są historycy o spojrzeniach takich i innych. Ja też mam swoje poglądy i z wieloma historykami spieram się w kwestii oceny różnych działań i procesów. Jednocześnie śledzę przyznawanie grantów. Ci badacze, których wnioski są odrzucane, zawsze będą niezadowoleni i być może wielu z nich ma rację, bo mechanizmy przyznawania grantów nie są doskonałe.

Wracając do kwestii obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, prof. Polak zachęca do zachowania większego spokoju.

- Trzeba przyjąć, że takie rocznice w systemie demokratycznym, pluralistycznym każdy może sobie świętować jak chce, jak to uważa za stosowne. Wydaje mi się, że to jest najlepsze podejście do sprawy - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
mkwap12
Nic, tylko pogratulować prof. Paczkowskiemu
bałamutnego porównania uprawiania historii
przez PiS z uprawianiem jej w PRL-u. Ktoś
kto uprawia takie porównania to u mnie
matury by nie zdał a co tu mówić o profesurze.
Mi zdawało się, że historią zajmują się zawsze
poważni naukowcy i ich ustalenia nie zależą
od tego jaka partia rządzi, ale teraz widzę, że
zajmują się nią tacy agitatorzy jak p. Paczkowski,
który plecie o różnych rzeczach w tym o modelu
uprawiania historii
i - .... o propagowaniu ideologii
internacjonalistycznej, "małym zakłamaniu historii"
itp.
Wróć na i.pl Portal i.pl