Obawiali się, że syn popełni samobójstwo, ale żałują, że wezwali policję. Okoliczności śmierci Łukasza z Psiego Pola bada prokurator

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
zdjęcie ilustracyjne/Ojciec Łukasza twierdzi, ze gdyby nie wezwał policji do syna, ten wciąż by żył – mówi adwokat Cupiał. - A przecież chodziło o to, by to życie mu uratować – dodaje.
zdjęcie ilustracyjne/Ojciec Łukasza twierdzi, ze gdyby nie wezwał policji do syna, ten wciąż by żył – mówi adwokat Cupiał. - A przecież chodziło o to, by to życie mu uratować – dodaje. Jarosław Jakubczak
Rodzice, którzy wezwali policję do syna, gdyż chciał popełnić samobójstwo, dziś obwiniają się za jego śmierć. 29-letni Łukasz zmarł po interwencji, podczas której - jak twierdzą rodzice - użyto wobec niego gazu i policyjnych pałek. Na oczach rodziny obecnej w jego mieszkaniu założono mu kajdanki. Mężczyzna zmarł w szpitalu, kilka godzin później.

2 sierpnia, około godziny 1:30 w nocy, policja na Psim Polu otrzymała zgłoszenie o potencjalnym samobójcy, który zamknął się w mieszkaniu i nie chce otworzyć drzwi. - Rodzice próbowali sami pomóc Łukaszowi. Chłopak od dawna cierpiał na depresję, a wiadomości wysłane rodzinie świadczyły, iż może próbować odebrać sobie życie – mówi Katarzyna Cupiał, adwokat rodziny zmarłego. - Tym razem jednak zdawał się nie rozpoznawać rodziny, która nie mogąc sobie poradzić z wejściem do jego mieszkania, poprosiła o pomoc policję.

- 2 sierpnia wrocławscy policjanci interweniowali w jednym z prywatnych mieszkań, w związku ze zgłoszeniem, które wpłynęło na numer alarmowy 112 – informuje oficer prasowy KMP Łukasz Dutkowiak. - Zawierało ono prośbę o pomoc od ojca, który był zaniepokojony zachowaniem syna, prawdopodobnie znajdującego się pod wpływem środków odurzających. Ponieważ zamknął się on w mieszkaniu, nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym - dodaje policjant.

- Nie mam wątpliwości, że Łukasz, jeśli próbował odebrać sobie życie, mógł być pod wpływem środków… Jakich? Nie wiem. To wykaże badanie toksykologiczne – potwierdza mecenas Cupiał. - Ale gdy mowa o „stanie pobudzenia”… Łukasz uderzał w drzwi, krzycząc „odejdźcie, zostawcie mnie!”. Tym bardziej, jeśli nie był w pełni świadom tego, co się dzieje, mógł się po prostu bać - dodaje.

Łukasz Ł. rzeczywiście nie otwierał drzwi. Jak się potem okazało, sam dzwonił na policję, nie wierząc, że naprawdę wysłano do niego patrol.

- Mógł być pod wpływem środków odurzających, ale nie zapominajmy, że próbował się zabić. Zażycie dużej ilości leków to jeden ze sposobów na popełnienie samobójstwa. Dlatego właśnie rodzina wezwała służby – wyjaśnia mecenas Cupiał.

Ponieważ życie mężczyzny było zagrożone, obecni na miejscu policjanci, którzy chcieli pomóc Łukaszowi, postanowili wezwać posiłki. Ale kiedy pod mieszkaniem zjawił się drugi zespół funkcjonariuszy, rozegrały się sceny, które według rodziny mężczyzny, nigdy nie powinny się wydarzyć.

- Według relacji ojca i siostry Łukasza, służby wyważyły drzwi, każąc mężczyźnie odsunąć się od wejścia. Podczas wkraczania do mieszkania funkcjonariusze użyli wobec Łukasza Ł. gazu, obezwładnili go i uderzali pałkami. Gdy już leżał na ziemi, ratownicy medyczni podali mu środki uspakajające – opowiada pełnomocniczka rodziny.

Nieco inaczej tę sytuację przedstawiają policjanci.

- Po tym jak strażacy otworzyli drzwi, mężczyzna wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem. Dlatego został obezwładniony. Mając na uwadze stan psychofizyczny, w jakim się znajdował, policjanci przekazali go ratownikom medycznym, obecnym na miejscu podczas interwencji – podaje aspirant sztabowy Dutkowiak.

- Rodzina Łukasza twierdzi, że gdyby mężczyźnie pozwolono ich zobaczyć, pewnie by się uspokoił. Żadne z nich nie widziało noża, którym Łukasz miał grozić policjantom. Jeśli faktycznie zażył jakieś leki, czy narkotyki, nie wiedział co się wokół niego dzieje. On w mieszkaniu był sam i nie stanowił dla nikogo, oprócz siebie, zagrożenia. Akcja mogła przebiegać zupełnie inaczej, tym bardziej że było wiadomo, że chłopak żyje – ocenia adwokat Cupiał.

Łukasz zmagał się z depresją

Łukasz prowadził własną firmę. Wśród sąsiadów cieszył się dobrą opinią. Jakiś czas temu stracił psa i jego depresja bardzo się pogłębiła. Wiązało się to również z faktem, że zdarzało mu się sięgnąć po narkotyki.

- Mimo to gdy policja przeszukała jego mieszkanie, nie znalazła żadnych nielegalnych substancji – zaznacza mecenas Cupiał. - To był człowiek wywodzący się z dobrego domu, pracujący, niemający na koncie zatargów z prawem. Niestety był również chory - dodaje.

Na miejscu interwencji ojciec Łukasza próbował odwołać zgłoszenie. Prosił policjantów, by ci odjechali, deklarując, że teraz sam zajmie się synem. Próbował pokazać się Łukaszowi, aby go uspokoić, ale - jak twierdzi - został odepchnięty.

- Rodzina nie ma pretensji o to, że policjanci wyważyli drzwi, weszli do mieszkania, czy nawet, że posiniaczyli ojca Łukasza. Zastanawia się natomiast dlaczego nikt nie próbował podczas tej interwencji rozmawiać z Łukaszem, ocenić w jakim jest stanie psychicznym i w końcu, odwieść go od samobójstwa– tłumaczy Katarzyna Cupiał. - Otwarto mieszkanie i obezwładniono go jak przestępcę. Dodatkowo jeden z policjantów oświadczył tuż po zdarzeniu, że mężczyzna pójdzie „siedzieć” za napaść na policjanta. Czy właśnie tak powinno to wyglądać w świetle prawa? - zastanawia się mecenas.

Około godziny 13:00, 2 sierpnia, Łukasz Ł. zmarł w szpitalu przy ul. Kamieńskiego. Prokuratura wszczęła postępowanie, które wykaże czy policjanci nie przekroczyli uprawnień. Postępowanie dotyczy także nieumyślnego spowodowania śmierci.

- Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Psie Pole we Wrocławiu prowadzi śledztwo, które zostało wszczęte w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Łukasza Ł. W toku postępowania przygotowawczego badane są wszelkie okoliczności sprawy, mogące pozostawać w związku przyczynowo - skutkowym ze śmiercią pokrzywdzonego – informuje prokurator Radosław Żarkowski, rzecznik prokuratury okręgowej we Wrocławiu.

Rodzina nie może sobie wybaczyć tego, że wezwała do Łukasza policję. - Ojciec Łukasza twierdzi, ze gdyby nie wezwał policji do syna, ten wciąż by żył – mówi adwokat Cupiał. - A przecież chodziło o to, by to życie mu uratować – dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl