O roztargnionym sędzim, który wziął 50 złotych, ale ich nie ukradł

Marcin Darda
Marcin Darda
Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Sędzia Mirosław Topyła z lady na stacji paliw zabrał nienależące do niego 50 zł. Według Sądu Najwyższego, „nie działał z zamiarem przywłaszczenia”, a wziął banknot przez „roztargnienie”, odruchowo. Czyli nie jest winien kradzieży. Werdykt idealny dla polityków PiS i władzy, która chce nad sądami i sędziami przejąć kontrolę. Idealny, bo SN dobitnie udowodnił, że sędziowie to „nadzwyczajna kasta”. Tyle tylko, że dla każdego, kto tego sędziego zna, jest oczywiste, że nie ukradł. Jego roztrzepanie wśród dawnych przyjaciół ze studiów i łódzkiego osiedla Lumumbowo jest wręcz legendarne: „Bywało, że z pokoju przez pomyłkę wychodził w nieswojej kurtce. Czy to też kradzież?” - wspomina dawna znajoma sędziego z akademika.

Nagranie z monitoringu stacji paliw pod Sochaczewem zarejestrowane w marcu 2017 r. wątpliwości nie budzi. Sędzia Topyła, wiceprezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie, po opłaceniu swojej transakcji sięga po banknot 50-złotowy położony na ladzie przez starszą kobietę. Chowa portfel, chwilę później lewą ręka zabiera banknot, chowa do lewej kieszeni, wychodzi. Jest sam środek wojny PiS z „nadzwyczajną kastą”, media opisują skandaliczne kradzieże innych sędziów w sklepach i marketach (szczegóły w ramce). W PiS, który szedł do władzy z hasłami uzdrowienia sądownictwa, zacierano tylko ręce, a już przykład sędziego Topyły był wręcz wzorcowy dla narracji, że stan sędziowski jest tak głęboko zdemoralizowany, iż nie kradnie już nawet drobnicy po sklepach, tylko obywatelom rabuje twardy pieniądz. Bartosz Tiutiunik, jeden z obrońców sędziego Topyły i kolega z tego samego roku prawa na Uniwersytecie Łódzkim, powie potem przed Sądem Najwyższym, że ta sprawa stała się „kazusem, który miał pokazać, że środowisko sędziowskie to samo zło i wymaga naprawy”. Minister sprawiedliwości odsunął sędziego od obowiązków, zażądał podjęcia wobec niego czynności dyscyplinarnych. A rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Płocku, któremu podlega żyrardowski sąd, wniósł o ukaranie Topyły do sędziowskiego sądu dyscyplinarnego za przewinienie służbowe uchybiające godności urzędu. W lipcu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi, czyli sąd dyscyplinarny pierwszej instancji, usunął Topyłę ze stanu sędziowskiego, czyli zaserwował najwyższą karę dyscyplinarną. Sąd uznał, że sędzia dokonujący zaboru cudzych pieniędzy traci nieodwołalnie i na zawsze moralne prawo osądzania cudzych uczynków.

Jak się potem okazało, wcale nie „nieodwołalnie”. Sąd Najwyższy zajął kompletnie inne stanowisko, a jeszcze wcześniej, podczas rozpatrywania sprawy, obrona stawiała argumenty, które miały zaświadczyć o specyficznych cechach osobowości sędziego Topyły. Jakich? Sam sędzia twierdził, że zrobił to „nieświadomie” i że nie była to kradzież, lecz „fatalna pomyłka”. Z ust jego obrońców padały sformułowania o „wysokim deficycie samokontroli” lub „automatyzmie działania”, a także roztargnieniu”, a nawet „zakręceniu”. Argumentowano, że sędzia przed dwudziestu laty, jeszcze jako student i mieszkaniec łódzkiego osiedla studenckiego Lumumbowo, znalazł portfel i zwrócił go właścicielowi, jak zatem uzasadnić oskarżenie, że jako stateczny sędzia miałby się połasić na 50 zł z lady stacji paliw? Zaś werdykt uzasadniający uniewinnienie Topyły zawierał słowa, iż „z dopuszczonej opinii biegłego wynika, że obwiniony jest osobą odpowiedzialną, której zależy na opinii otoczenia, nieskłonną do ryzyka, introwertyczną, natomiast charakteryzującą się dużym stopniem roztargnienia”. Dawni znajomi Topyły z łódzkiego Lumumbowa twierdzą, że nigdy wcześniej tak celnej charakterystyki dawnego kolegi nie słyszeli.

Andrzej, kolega Topyły z akademika: - Był zakręcony, marzycielski i roztrzepany. Niektórzy z tego powodu używali wobec niego określenia, którego nie wypada cytować. W „Pretorze”, gdzie mieszkaliśmy, była grupa wiecznych studentów, którzy trzęśli osiedlem, taka „kasta nadzwyczajna”, jak się dziś mówi właśnie o sędziach. I to oni wymyślili bzdurne pseudo, bo inaczej nie mogli sobie wytłumaczyć tej Mirka delikatności, tego jego ciągłego zamyślenia. A on był bardzo pomocny, wrażliwy i uczciwy. Nie był typowym studentem. Ciągle się uczył, bo chciał się wyrwać z wioski, z której pochodzi. Szczerze? Nie wierzę, że on mógł świadomie wyrządzić komukolwiek jakąkolwiek krzywdę, ale przez przypadek to możliwe.

Monika, koleżanka z akademika: - Bywało, że wychodził z pokoju przez przypadek w nieswojej kurtce, czy to też kradzież? On po prostu taki jest. W nauce i pracy skupiony maksymalnie, ale poza nią trochę zagubiony. Słyszałam, że nawet swoją pracę magisterską zgubił, ale nie wiem, czy to prawda...

Inni powiadają, że Topyła do prawa i sprawiedliwości, przez małe „p” i małe „s”, ma stosunek niespotykanie wręcz romantyczny, bo uważa, że jedno i drugie należy się każdemu.

Karolina, prawniczka, koleżanka ze studiów.

- Środowisko sędziów mogło go nie lubić, podobno nie szedł na żadne układy. To nie do udowodnienia, ale... Jego dyscyplinarka trwała trzy miesiące i wymierzono maksymalną karę, usunięcie z zawodu. To rekord. Inny wjedzie w ludzi po pijanemu i sprawa rok trwa...

Sędzia Topyła przed sądem inaczej to tłumaczył. Stwierdził, że sędziowie pierwszej instancji zdecydowali się go „poświęcić”, zaś on nie wierzy w hasło „kozioł ofiarny dla oczyszczenia stanu sędziowskiego”. Dodał, że „utracił wiarę w sprawiedliwość”, ale „składa swoje życie w ręce sądu”.

- Słyszę od moich kolegów sędziów: Mirek, nie ma sprawiedliwości. Mówię im wtedy: Róbcie tak, żeby była - opowiadał sędzia.

A na portalach społecznościowych kpiono, że strach mieszkać w Żyrardowie, bo jeszcze roztargniony sędzia wsadzi za nic do więzienia...

Z wyroku SN wynika, że choć nieswoje pieniądze wziął, to jednak w rozumieniu prawa, wcale ich nie ukradł. Jak dowodził jeden z jego obrońców, „nie jest prawdą, że zabranie cudzej rzeczy zawsze stanowi czyn karalny, bo jeśli chcę zabrać cudzą rzecz przekonany, że zabieram własną, to działam w błędzie”.

Tyle tylko, że tych zawiłości semantycznych wcale nie musi pojmować zwyczajny człowiek. Bo jak to możliwe, że sędzia wziął, ale w świetle prawa nie ukradł, skoro kilka lat temu 130 zł grzywny i 170 zł kosztów procesu zapłaciła łódzka emerytka, oskarżona o narażenie Skarbu Państwa na stratę dwóch groszy. Według PiS, tamten wyrok był kompletnie odklejony od rzeczywistości. A wyrok SN w sprawie sędziego Topyły?

- Jest to zdumiewające i zasmucające - ocenił Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości. - Każdy może zobaczyć na filmiku, czy rzeczywiście mamy do czynienia z roztargnieniem, jeżeli ktoś w jednej ręce trzyma portfel, a drugą ręką do kieszeni chowa nieswoje pieniądze...

Z kolei mecenas Adam Tomczyński, były sędzia, w wypowiedzi dla TV Republika wyrok uznał za absurdalny.

- Sąd Najwyższy ten sam obrazek widzi zupełnie inaczej niż Sąd Apelacyjny - tłumaczy mecenas Tomczyński. - Jak to możliwe, że ten sam obrazek obie instancje oceniły zupełnie inaczej? Wszyscy widzimy to samo. A polskie sądy nie.

Abstrahując od oceny, czy wyrok na sędziego Topyłę jest sprawiedliwy, czy nie, będzie miał on kluczowy wpływ na wizerunek polskiego sądownictwa. A w bliższej perspektywie ów wyrok będzie też stanowił niezłe alibi dla władzy, która w niezależność korporacji sędziów ingerować chce coraz mocniej. „Roztargnienie” sędziego Topyły dopadło go zatem w najmniej oczekiwanym momencie dla tych, którzy ufają sądom takim, jakimi one są dziś. A w idealnym czasie dla tych, którzy uważają, że sprawiedliwości w Polsce nie ma, bo jest tylko wymiar sprawiedliwości.

Imiona niektórych bohaterów tekstu na ich prośbę zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O roztargnionym sędzim, który wziął 50 złotych, ale ich nie ukradł - Plus Dziennik Łódzki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl