O psie, którym od lat dobija się dzieci

Przemek Franczak
Polska szkoła bardzo troszczy się o to, żeby różnica pokoleniowa między nami a naszymi dziećmi nie była zbyt duża.

Robi to w sposób najprostszy z możliwych: od kilku dekad prawie się nie zmienia. Od elewacji zaczynając, na fluo- ryzacji kończąc, wszystko jest takie, jakie znamy. Kuchnia również, czyli jajko na twardo w sosie chrzanowym rządzi.

Innymi słowy, polska szkoła pilnuje - również w podstawie programowej, ale o tym za chwilę - pewnej ciągłości, bez której łańcuch rodzinnych relacji mógłby się zerwać. To znaczy ojciec, który na zajęciach praktyczno-technicznych robił ze sklejki zastrugaczkę, mógłby nie zrozumieć dziecka, które na lekcjach uczyłoby się konfigurować router ADSL.

Zwłaszcza, że te nasze dzieci to jednak są trochę od nas inne, i to nie tylko dlatego, że nie robią wielkich oczu na widok bananów. Drastycznie zmieniły się przede wszystkim okołoszkolne realia. Powszechne dawniej zjawisko dzieci biegających po osiedlu z kluczami na szyi wyglądałoby dziś na rażącą rodzicielską dezynwolturę i lekkomyślność, więc zamiast puszczania pociech samopas wymyślono tzw. zajęcia dodatkowe.

Warto jednak zauważyć, że my, dzieci biegające z kluczem, zajęcia dodatkowe organizowałyśmy sobie same. Gra w scyzoryk i "dołek" na pieniądze, picie herbavitu i cytrynady pod sklepem, chodzenie w miejsca, w które rodzice kategorycznie zabraniali nam chodzić - to wszystko kształtuje charakter człowieka lepiej niż taniec nowoczesny. Inna rzecz, że jak dasz teraz dziecku klucz, to wróci do domu i włączy playstation.

Tak czy inaczej, dziś rodzime wersje soccermoms wożą SUV-ami dzieci z angielskiego na tenis, z tenisa na brydż, z brydża na teatr, z teatru na chór, z chóru na basen, z basenu na balet, z baletu na lekcje rysowania węglem, z węgla na francuski, z francuskiego do szkoły muzycznej. Patrzę na to z rezerwą, bo takie oranie dziewięciolatkiem, w celu - rzecz jasna - zapewnienia mu świetlanej przyszłości, zdaje mi się trudem daremnym. Większość z nich i tak zostanie telemarketerami. Ale fakt, może przy robocie będą sobie trochę brzdąkać na skrzypcach.

Jako się jednak rzekło, my, te umorusane, niepilnowane dzieci sprzed trzech dekad, z tymi obecnymi, dopieszczonymi ponad miarę, mamy tę jedną, zasadniczą rzecz wspólną. Szkołę. Podręczniki się pozmieniały, program też, ale generalnie rzecz biorąc, ciągle uczą w niej tego samego: kochać piątek i nienawidzić poniedziałku.

Mam córkę w III klasie. Jeszcze lubi szkołę, ale to już nie potrwa długo. Pierwsza lektura w tym roku: "O psie, który jeździł koleją". Ja płakałem nad tym 30 lat temu, ona będzie teraz. Bez sensu. Już dawno powinni wyrzucić tę książkę ze szkół, bo wiecie, czego ona uczy dziewięciolatka? Niechęci do ludzi, w szczególności do małych dzieci. Bo przecież Lampo ginie ratując małą Adele, która, głupia, bawi się na torach. Wszystko przez kobiety! Miałem 9 lat i kląłem na tę Adele jak szewc. Przez łzy. Do tego jeszcze ten zawiadowca-idiota, który nie upilnował własnego dziecka.

Kontrargumentem pewnie będzie to, że takie historie uwrażliwiają. Pewnie, ja też jestem za tym, żeby szkoła produkowała uwrażliwionych ideowców. Tyle tylko, że potem dostajesz prawdziwe lekcje. Widzisz, że cwaniak jest pierwszy przy kasie. Że w pracy do góry idzie się po trupach. Że pieprzonych mafiosów, morderców i przestępców trudniej wsadzić do mamra niż pijanego rowerzystę. Że tak naprawdę w tym świecie wszystko rozbija się o pieniądze; na dobrego adwokata i opłacenie prokuratora. Że większość ludzi potraktuje Lampo z kopa, bo oni już stracili swoje złudzenia. Że jak biegałeś z kluczem na szyi (lub chodziłeś na zajęcia dodatkowe) to wszystko było prostsze.

Nie wysnujcie z tego jednak wniosku, że namawiam, aby w szkołach czytano "O psie, który spekulował na giełdzie" albo "O psie, który zamawiał pocztą marihuanę". No, ale ten Lampo… Świeć ministrze edukacji nad jego duszą, ale uchroń od niego nasze dzieci. One jeszcze dostaną swoją szkołę życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O psie, którym od lat dobija się dzieci - Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl