Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Paweł Koniarek: Śmierć jest zawsze czymś złym i tragicznym

Rozmawiał Bartosz Gubernat
Ojciec Paweł Koniarek, dominikanin.
Ojciec Paweł Koniarek, dominikanin. fot. Marcin Mituś
Rozmowa z o. Pawłem Koniarkiem, dominikaninem z Rzeszowa.

- W niedzielę Wszystkich Świętych. Większość z nas odwiedzi groby bliskich i zapali na nich znicze. Nie ma ojciec wrażenia, że wiele osób robi to automatycznie, bo tak wypada? O co tak naprawdę chodzi w tym dniu?

- To prawda, odwiedzimy groby w niedzielę, ale tak naprawdę dzień, który Kościół poświęca pamięci zmarłych, to 2 listopada. Na cmentarze jeździmy 1 listopada z prostego powodu - bo to dzień wolny od pracy. A przecież trzeba tam dojechać, spotkać się z rodziną. To bardzo ludzki powód.

Warto jednak zauważyć, że ta pamięć o zmarłych w Kościele jest żywa przez cały czas, nie ma czegoś takiego, że modlimy się za ludzi, o których nikt nie pamięta. Na każdej mszy o nich pamiętamy i nawet jeśli nie wypowiadamy konkretnych imion, to zawsze po konsekracji w imię Jezusa prosimy, dla nich o dar nieba. Po ludzku potrzebujemy pewnych punktów pamięci, odniesień. Przecież to, że tylko raz w roku świętujemy Boże Narodzenia i Wielkanoc, nie oznacza, że tymi tajemnicami nie żyjemy na co dzień - wręcz przeciwnie.

Warto też zauważyć dzień poświęcony pamięci zmarłych. 2 listopada poprzedza myśl o powszechnym powołaniu każdego z nas do świętości. To nie przypadek, że te święta są obok siebie. To bardzo mądra pedagogika liturgii. Zanim wprowadzimy temat śmierci, mocno akcentujemy życie wieczne i świętość - jako Boże zaproszenie dla każdego. Dzięki temu próbujemy uniknąć zasklepienia w bólu i pogrążenia się w beznadziei. W obliczu śmierci można płakać, ale pamiętając, że na łzach się nie kończy. Dzięki Jezusowi mamy coś więcej.

- Mówi się, że człowiek żyje tak długo, jak długo się o nim pamięta.

- Ojej, mam nadzieję, że tak nie jest! Ja także staram się pamiętać o ludziach, których kocham, ale przecież kiedy zapomnę, np. o imieninach bliskiej osoby, to jej nie unicestwiam... Jasne, że pamięć jest wyrazem miłości, ale akcent bardziej położyłbym tu na miłość. Św. Jakub w swoim liście mówi, że wiara daje uczynki. Jeśli mąż mówi do żony „kocham cię”, ale nigdy nie dał jej kwiatka, to coś jest nie tak.

Podobnie jeśli żona mówi mężowi, że go kocha, ale nie wie, że on nie lubi ogórkowej -i ciągle mu ją podaje… Nasuwa się wówczas pytanie: czy ta miłość to tylko teoria? Miłość jest zawsze praktyczna! Póki mamy na ziemi ciało, można kochać na wiele sposobów. Po śmierci kontakt jest ograniczony i trochę się w tym gubimy. Pozostaje kontakt duchowy, wtedy wyrazem pamięci może być modlitwa.

- Często słyszymy, że ktoś miał dobrą śmierć. Co to znaczy? Czy na nią można się przygotować?

- Śmierć sama w sobie jest czymś tragicznym i złym. Przerażają mnie napisy na grobach „Bóg tak chciał”. Pismo Święte w całej swojej rozciągłości uczy, że Bóg jest największym przeciwnikiem śmierci. Biblia to opowieść, jak nasz Pan walczy z nią i chce życia dla człowieka, jego szczęścia. Co to jest „dobra śmierć”? Może to określenie sytuacji, gdy ktoś zmarł bez cierpienia. Albo kiedy ktoś był na tę śmierć przygotowany.

Tę gotowość trudno jednak określić. Myślę, że można nazwać to pokojem serca wynikającym z pewności, że jestem kochany przez Boga, którego miłość jest darmowa, bezinteresowna. Osiągając taki stan ducha, człowiek będzie gotowy na śmierć, chociaż wcale nie musi tak myśleć. Zwłaszcza, że ona może przyjść w każdej chwili - w podeszłym wieku, podczas trudnej operacji i znienacka, kiedy przechodzimy przez ulicę.

- Zgodnie z naszą wiarą, śmierć to tylko etap przejściowy na drodze człowieka ku zbawieniu. Ale jak ukoić ból rodziny, kiedy śmierć zabiera młodego człowieka, który przed sobą miał jeszcze całe życie?

- Pamiętam pogrzeby, kiedy rodzice stali nad trumną swoich dzieci. Mówiłem im, aby nie hamowali łez. Jesteśmy ludźmi i nie wolno nam walczyć ze swoją tragedią, bo to byłoby nieludzkie, a Bóg tego nie chce. Stworzył nas nie tylko jako duszę, ale też jako ciało. Jan Ewangelista opisuje śmierć Łazarza, nad którą płaczą jego siostry, Żydzi i Jezus. To co ma nas odróżniać od osób, które nie wierzą, to perspektywa życia wiecznego. Świadomość, że to nie jest koniec. Ale to nie polega na tym, że zepnę mięśnie, odmówię ciąg modlitw i dowiem się, co czeka mnie po śmierci. Nikt tego nie wie. Dlatego to jest właśnie wiara, a nie pewność. Jedynym argumentem za życiem wiecznym jest Jezus.

- Nie ma ojciec wrażenia, że uroczystość Wszystkich Świętych z każdym rokiem jest coraz mocniej wypierana z naszej świadomości przez amerykański Haloween?

- Jeśli wiem, w co wierzę, nie boję się świata, który jest wokół mnie. Zaczynam nerwowo reagować wtedy, kiedy dynia przemawia do mnie silniej, niż wiara, jeśli nie jestem w tym wystarczająco silny. Haloween bardzo obnaża w nas to, że oprócz otoczki tradycyjno obrzędowej często nie mamy nic. Tradycja – jak najbardziej okej. Ale najpierw potrzebuję mojego osobistego spotkania z Jezusem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24