Nowy rektor KUL: Trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem

Gabriela Bogaczyk
Gabriela Bogaczyk
- Staram się nie chodzić na skróty, tylko stawiać sobie wymagania, bo żyjemy w świecie, w którym łatwo możemy się zagubić - mówi ks. prof. Mirosław Kalinowski, rektor elekt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który we wrześniu obejmie urząd.

Jaka będzie pierwsza decyzja księdza jako rektora KUL?
W zasadzie ona już zapadła. Zaraz po wyborze zaproponowałem Senatowi KUL, aby poparł inicjatywę powołania prorektora ds. misji i strategii w celu realizacji dewizy Deo et Patriae, która jest wpisana w nasze godło uniwersyteckie. Uważam, że trzeba wzmacniać stronę duchową funkcjonowania uczelni. Infrastruktura, badania naukowe, atrakcyjność kierunków są bardzo ważne, ale musi być fundament sprawiający, że wszystkie nasze działania opierają się na dążeniu do urzeczywistniania ważnych idei wynikających z katolickiego charakteru uczelni, w tym do pogłębiania relacji z Bogiem i ludźmi. Wspieranie wartości duchowych ma służyć poszanowaniu godności osoby ludzkiej, na każdym stanowisku w uniwersytecie. Moim marzeniem jest, aby w kościele akademickim zainaugurować wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu, a więc całodobowe uwielbienie Eucharystii we wszystkie dni tygodnia.

Jak to by miało wyglądać w praktyce?
Oznacza to, że zawsze ktoś czuwa w kościele zgodnie z ustalonym godzinnym porządkiem opartym na dobrowolnych zapisach chętnych osób. Oczywiście to propozycja, a nie obowiązek. To jest możliwe do zorganizowania, bo mamy pięknie odnowiony kościół akademicki, dobrą komunikację miejską, możliwa jest transmisja online, mamy straż uniwersytecką, obok jest konwikt księży studentów. W parafii św. Maksymiliana w Toronto robią to od prawie 30 lat. Okazuje się, że najtrudniejsze godziny do znalezienia osób adorujących to od godz. 20 do 1 w nocy. Najłatwiej ludzie się zapisują od 1 w nocy do 5 rano. Drugim moim marzeniem jest statua Najświętszego Serca Pana Jezusa. Niewiele osób wie, że większość katolickich uniwersytetów na świecie jest właśnie pod tym patronatem. Założyciel KUL, ks. Idzi Radziszewski, również polecił naszą uczelnię Sercu Pana Jezusa. Wydaje mi się, że postument mógłby stanąć na pięknym skwerze między gmachem głównym, a przejściem do nowego budynku.

A co z ojczyzną, Patriae?
Chciałbym, by każda z katedr uniwersyteckich przygotowała materiały na bazie badań jakie prowadzi, które będzie można rozesłać do wszystkich środowisk parafialnych czy zakonnych oraz organizacji katolickich. To będą takie „listy” od wspólnoty akademickiej do środowisk katolickich, podejmujące ważne zagadnienia dla współczesnego człowieka np. zagadnienia ekologii, wychowania dziecka przedszkolnego, biotechnologii, filologii z punktu widzenia Kościoła. Dzięki temu działaniu, chciałbym wzmocnić rolę uniwersytetu w tych naszych małych ojczyznach. Później np. proboszcz parafii może ten list wykorzystać np. w czasie homilii, katechezy itd. na zasadzie dobrej woli. Chciałbym stworzyć platformę, dzięki której będzie można zaprezentować szerokie spektrum funkcjonowania uniwersytetu katolickiego, który w swoich badaniach wykorzystuje głębię płynącą z kart Ewangelii.

Jaka to będzie uczelnia przez kolejne 4 lata?
Uważam, że KUL ma ogromny potencjał badawczy i dydaktyczny. Należy kontynuować dobre dzieła, które były rozwijane w minionym stuleciu. Dlatego chciałbym, aby uczelnia dalej rozwijała badania w dyscyplinach o charakterze humanistycznym, społecznym i teologicznym. Ale jednocześnie uważam, że na KUL-u, powinny być rozwijane nauki ścisłe, techniczne i nauki o zdrowiu – zarówno w aspekcie badawczym, jak i dydaktycznym. Cieszę się, że ruszyło pielęgniarstwo. To powrót do założeń ks. Radziszewskiego, który od początku istnienia uniwersytetu mówił o potrzebie uruchomienia wydziału zajmującego się ochroną zdrowia człowieka. W protokołach z okresu międzywojennego można znaleźć informację o planowanym otwarciu wydziału lekarskiego na KUL w 1940 roku. Z wiadomych względów nie doszło to do skutku. Dodajmy, że na innych katolickich uczelniach np. w USA bardzo często działa wydział lekarski.

Przyjął ksiądz święcenia kapłańskie z rąk papieża Jana Pawła II w 1987 roku w Lublinie. Jak ksiądz pamięta to wspomnienie?
Pochodzę z Warmii, seminarium duchowne ukończyłem w Olsztynie. Zostałem wytypowany z grupy 31 diakonów do dostąpienia zaszczytu przyjęcia święceń przez papieża. To było wielkie wyróżnienie, z całej Polski zostały wyświęcone wówczas 44 osoby. Po mszy świętej do każdego z nas po kolei miał podejść i pogratulować Ojciec Święty. Stałem na końcu tego szpaleru. Pod koniec Mszy św. zaczął padać ulewny deszcz, w związku z tym w ostatniej chwili pod parasolką poprowadzono Ojca Świętego inaczej niż to było w planach. Rozpoczął spotkanie z neoprezbiterami z mojej strony, więc byłem pierwszy a nie ostatni. Przedstawiłem się Ojcu Świętemu oznajmiając, że jestem z diecezji warmińskiej. A on odpowiedział: „Ze świętej Warmii. Pamiętam, wielokrotnie pływałem tam na kajakach na rzece Łynie i Drwęca”. I wtedy lunął deszcz i chyba tylko jeszcze z jedną osobą udało mu się porozmawiać osobiście. Później po latach będąc na audiencji w Rzymie zażartowałem: „Ojcze Święty, to ja, w 1987 roku święcenia kapłańskie w Lublinie. Ojciec Święty mnie pamięta?”. A on klepiąc mnie po ramieniu i powiedział: „Pamiętam, pamiętam. Lublin Czuby, ale wtedy padało”.

To była pierwsza wizyta księdza w Lublinie?
Tak, zgadza się. Przyjechałem z kolegą maluchem czyli fiatem 125p. Wtedy wydawało nam się to tak daleko, planowaliśmy nawet gdzie się będziemy zatrzymywać po drodze. Po święceniach byłem przez dwa lata wikariuszem w parafii w Morągu, gdzie urodził się filozof i pisarz Jan Gottfried Herder. A potem biskup warmiński Edmund Piszcz, absolwent historii z KUL skierował mnie na studia doktoranckie do Lublina. To był ogromny prestiż i dowartościowanie, że można się spotkać z wielkim światem nauki. I tak już tu jestem 31. rok.

Od święceń kapłańskich minęły 33 lata. Jak Kościół się zmienił przez ten czas?
Na pewno jest większa świadomość obecności w Kościele. Widzę wyraźnie, że wiele osób odczytuje w sposób bardziej świadomy swoje zaangażowanie w życie Kościoła. To widać w różnych formach aktywności, może nie są one tak dostrzegalne medialnie, ale warto wspomnieć dziesiątkach tysięcy osób z ruchu Światło Życie. Teraz to zmalało do kilkunastu tysięcy, jak mówił ks. Franciszek Blachnicki, Kościół idzie w kierunku wspólnoty wspólnot. W dużych parafiach działa dużo małych grup np. kościoła domowego, koła różańcowego, III zakonu św. Franciszka, ekologiczna grupa modlitewna. To, co znamionuje katolicyzm współczesny to właśnie to, że wielu szuka takiej grupy, w której może realizować osobiste i wspólnotowe cele wynikające z preferowania katolickich wartości. Cieszę się, że aktualnie dostrzegam „zalew” propozycji dotyczących różnych form urzeczywistniania duchowości w kościele katolickim.

A co z powołaniami, których jest coraz mniej?
Nie ma co ukrywać, że proces sekularyzacji postępuje. W ogóle idziemy w kierunku sekularyzacji selektywnej, która polega na tym, że z Dziesięciu Przykazań Bożych wybieramy tylko np. 8 zasad, które w danym okresie życia nam pasują. Jest coś takiego, że chcemy decydować o wyborze zasad, którymi się kierujemy, podobnie jak idziemy do sklepu ze słodyczami i kupujemy tylko te produkty, na które mamy ochotę. Wracając do tematu, powołania są zawsze jakąś emanacją życia duchowego środowiska – m.in. rodziny, parafii, szkoły, sąsiedztwa, z których powołani się wywodzą. To nie jest tak, że powołanie „spada z nieba”. Należy też podkreślić, że powołania są, ale nie we wszystkich seminariach i zakonach. Najwięcej powołań jest tam, gdzie jest największa dyscyplina, gdzie jest jasny charyzmat wiary, gdzie wymaga się od kleryka transparentnych postaw. Gdy we Francji wprowadzono takie zasady, to nagle po kilku latach formacji w jednym seminarium 20 kleryków przyjęło święcenia kapłańskie. Młody człowiek, kiedy chce wybrać drogę podążania drogami ewangelicznymi, chce jasnych kryteriów, nie chce luzowania, chce podążania tą pierwszą drogą jaką kroczył Jezus. Musi być jasne przesłanie dotyczące formacji duchowej. Zawsze powtarzam, że książki można doczytać, natomiast rozwój duchowości potrzebuje czasu, odpowiedniego środowiska i właściwego „klimatu”, co w konsekwencji prowadzi do wyboru powołania oraz do jego dojrzewania.

Oglądał ksiądz film braci Sekielskich?
Nie, nie oglądałem. Wiem, że w społeczności duchownych mogą pojawić się różne zachowania, jak wszędzie. Nie rozstrzygam, czy to jest prawda czy nie. Jeśli nieakceptowane postawy i zachowania istnieją, to powinny być od razu wyjaśnione. Chciałbym, żeby takie postępowania były rutyną i ofiary mogły liczyć na sprawiedliwość. Ich ból powinien być dostrzeżony. Trudność polega na tym, że większość doniesień medialnych dotyczy spraw sprzed lat, kiedy były inne akty prawne, niektóre zostały przedawnione. Nie mniej jednak ofiary powinny liczyć na sprawiedliwy osąd tych, którzy dopuścili się niegodziwych czynów.

KUL słynie ze swojej otwartości. Jednak, poseł Czarnek, pracownik KUL wypowiedział się ostatnio w sposób kontrowersyjny o osobach homoseksualnych. Będzie ksiądz reagował na takie wypowiedzi jako rektor?
Katolickość znaczy powszechność, co oznacza to, że na uczelni powinny ścierać się różne poglądy. Uniwersytet to właściwe miejsce merytorycznej dyskusji dotyczącej problemów nurtujących współczesnego człowieka. Jestem za tym, by we wszystkich debatach zaprezentowany był szeroki wachlarz punktów widzenia, ale zawsze na auli uniwersyteckiej. Może się jednak zdarzyć, że pod wpływem ekspresji słownej, ktoś powie za dużo albo że wypowiedź zostanie wyrwana z kontekstu. Nie mniej jednak uważam, że jeśli ktoś występuje przed kamerami z radykalnymi wypowiedziami jako pracownik KUL, to będę interweniował. Natomiast jeśli ktoś wypowiada się jako obywatel, mimo że jest naszym wykładowcą, to ma prawo do osobistej wypowiedzi, ale oczywiście w duchu misji Deo et Patriae.

We wrześniu obejmie ksiądz urząd rektora KUL. Dlaczego ksiądz w ogóle zdecydował się na seminarium?
Dla mnie to była naturalna decyzja. Mimo, że ja nigdy nie mówiłem, że chcę być księdzem, to większość osób czuła to, niepotrzebne były słowa. Najpierw byłem ministrantem, następnie lektorem. Po zdaniu matury powiedziałem rodzicom, że jadę do seminarium złożyć dokumenty – to było godzinę przed odjazdem pociągu do Olsztyna. Nie byli zdziwieni. To była naturalna sytuacja w naszym życiu rodzinnym. Było nas dziesięcioro w domu, mam sześciu braci i trzy siostry. Mieszkaliśmy w dwanaście osób w dwóch pokojach, ale nigdy nie słyszałem w domu narzekania, mimo że była jedna pensja. Była wspaniała atmosfera i szacunek. Staram się dalej podążać tą drogą i nie chodzić na skróty, tylko stawiać sobie wymagania, bo żyjemy w świecie, w którym łatwo możemy się zagubić.

Znamy się głównie dzięki księdza zaangażowaniu w działalności hospicjum i studia dla więźniów w Lublinie. Dlaczego ksiądz akurat się pochylił nad tymi dwiema grupami osób?
Bo są to najbardziej zapomniane grupy, które zauważyłem w czasie 20 lat mojej pogłębionej refleksji naukowej. W hospicjum zaangażowałem się z potrzeby serca, aby towarzyszyć człowiekowi cierpiącemu. Jeśli chodzi o osadzonych, to stwierdziłem, że istnieje potrzeba przedstawienia możliwości rozwoju osobom izolowanym społecznie po to, by podnieść ich samoakceptację oraz zmienić sposób wartościowania. Zauważyłem, że większość podejmowanych działań realizuje się tylko po to, żeby zrealizować cel projektu np. szkolenie na operatorów wózków widłowych. Również więźniowie czuli, że są tylko instrumentem do realizacji różnego rodzaju projektów, że o nich tak naprawdę nie chodzi. Wówczas jako dziekan Wydziału Teologii zaproponowałem studia dla więźniów. W 2013 roku w Areszcie Śledczym w Lublinie grupa osadzonych rozpoczęła studia z pracy socjalnej. Wywołało to rożne komentarze – m.in. w prasie pojawił się komentarz, że studenci będą siedzieć w jednej ławce z mordercami. No i faktycznie w gronie tych osób były też i takie z wyrokami 25 lat pozbawienia wolności. Media zadawały pytania typu: co ja odpowiem rodzicom studentów, którzy mogą być na tej samej sali wykładowej, co osadzeni. Powiedziałem, że jeżeli wśród tych studentów byłoby moje dziecko – pewnie podobnie miałbym mieszane odczucia, ale gdyby w gronie studentów-więźniów byłby mój brat albo siostra czy ojciec – to byłbym z tego dumny. Dlaczego tak myślę? Bo z jednej strony, tak łatwo jest kogoś przekreślić, a z drugiej – tak trudno dać mu szansę powrotu do społeczności.

Nie boi się ksiądz, że stanie się teraz trochę takim urzędnikiem, który wejdzie w pewne schematy?
Schematy i rutyna muszą być, bo żaden lekarz nie wykona operacji bez rutyny, bo jeśli temu lekarzowi zacznie drżeć ręka, to będzie kłopot. Nie obawiam się, że stanę się urzędnikiem. Po pierwsze zostaję w hospicjum jako prezes-wolontariusz. Po drugie, musimy widzieć wszędzie człowieka. Pamiętam taką wzruszającą sytuację na uczelni, w której osobiście uczestniczyłem. Mianowicie, słabszej studentce groziło skreślenie z listy studentów. Warunkowe przystąpienie do egzaminu kosztowało około 500 złotych. Przyszła wtedy do mnie z matką, która mówi, że nie jest w stanie zapłacić, bo miesięcznie ma tylko 1200 złotych. Oczywiście wszystko dobrze się skończyło, ale ta sytuacja mnie nauczyła, że niezależnie od pełnionych ról trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem. Bardzo przeżyłem tę historię i będę pamiętać ją do końca życia. Na uroczystość zakończenia studiów przyszła ta mama i widać było, że jest bardzo dumna z córki. Bezcenne.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowy rektor KUL: Trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem - Plus Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl