Nowe oblicze terroru. Narasta fala prawicowego ekstremizmu

Dominik Owczarek
43-letni napastnik otworzył ogień do dwóch barów z shishą w mieście Hanau w zachodniej części Niemiec. Zabił dziewięć osób, kiloro ranił
43-letni napastnik otworzył ogień do dwóch barów z shishą w mieście Hanau w zachodniej części Niemiec. Zabił dziewięć osób, kiloro ranił Fot. AP/Associated Press/East News
Zabójstwo polityka CDU, antysemicki atak w Halle, rasistowski zamach w Hanau. Wbrew antyislamskiej retoryce, zagrożenie terrorystyczne w Niemczech zyskało twarz prawicowego ekstremizmu.

"Rasizm jest trucizną, nienawiść jest trucizną, a ta trucizna istnieje w naszym społeczeństwie” - powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel po tragedii w Hanau. W niespełna stutysięcznym mieście w Hesji doszło do dwóch ataków o podłożu ksenofobicznym. 43-letni Tobias R. otworzył ogień w barze z fajką wodną i w kiosku zabijając łącznie dziewięcioro ludzi. Wszystkie ofiary pochodziły z kręgów migracyjnych. Po masakrze wrócił do domu, gdzie popełnił samobójstwo, wcześniej zabijając jeszcze matkę z którą mieszkał.

Kilka kilometrów na wschód od Frankfurtu nad Menem zaobserwowano w centrum sceny, których ciężko było się spodziewać w spokojnym Hanau. Wokół odgłosu syren policyjnych i widoku taśm odgradzających miejsca zbrodni, można było dostrzec nastroje oscylujące między zaniemówieniem a gniewem. Nikt ze zgromadzonych nie mógł uwierzyć w makabryczne zdarzenie, które rozegrało się w ich mieście. Wiadomości o strzelaninach błyskawicznie rozprzestrzeniły się w mediach społecznościowych. „Ten okropny wieczór z pewnością będzie na długo zapamiętany” - powiedział burmistrz Hanau Claus Kaminsky (SPD) w specjalnym wydaniu „Bild live”.

Tobias R. działał ze skrajnie prawicowych, ekstremistycznych i rasistowskich pobudek. Minister Spraw Wewnętrznych Hesji Peter Beuth podał, że sprawca nie był wcześniej znany policji. Z informacji wynika, że posiadając trzy pistolety dysponował pozwoleniem na broń i trenował strzelectwo sportowe. Napastnik pozostawił pożegnalny list i nagranie, w którym przyznał się do zamachu wymierzonego w imigrantów. Opisał w swoim „testamencie” głęboką nienawiść do ludzi o innej karnacji niż biała oraz wzywał do „całkowitego zniszczenia” ludności wybranych krajów Afryki Północnej, Azji i Bliskiego Wschodu. - Taka zbrodnia nie bierze się znikąd. To efekt nienawiści, którą musimy w naszym kraju przełamać - powiedziała niemiecka minister sprawiedliwości Christine Lambrecht. Prezydent Frank-Walter Steinmeier w oficjalnym przemówieniu wezwał do „zjednoczenia przeciwko nienawiści i przemocy”.

„Kiedy prawicowa nienawiść staje się terrorem” - zatytułował obecne wydanie tygodnik „Der Spiegel”. Mimo ogromu akcji wspierających rodziny ofiar oraz ukazanie niezgody na kolejny przypadek radykalizmu, niektóre media wolą zapobiegać niż leczyć. „Żadna agencja bezpieczeństwa nie monitorowała 43-letniego urzędnika bankowego, który przed zamachem opublikował manifest w internecie. Zasadnicze pytanie dla wszystkich organów brzmi teraz - jak zapobiec kolejnemu takiemu atakowi?” - zastanawiają się dziennikarze śledczy NDR i WDR.

„Wiedząc, że sprawca zamachu zostawił rodzaj manifestu o treści skrajnie prawicowej i nagrywał ekstremistyczne treści, które publikował w mediach społecznościowych, możemy przypuszczać, że był to atak terrorystyczny. Warto poczekać jednak na ostateczne wyniki śledztwa” - komentuje Dr Katarzyna Maniszewska z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.

Był to już trzeci atak ze skutkiem śmiertelnym ze strony skrajnej prawicy w ciągu ostatniego roku w Niemczech. W czerwcu 2019 roku koło Kassel (Hesja) zamordowany został prezydent tamtejszej rejencji Walter Lübcke. Polityk chadeków znany był z działań na rzecz pomocy uchodźcom oraz sprzeciwu wobec skrajnie prawicowej NPD (Nationaldemokratische Partei Deutschlands). Morderstwo sprawiło, że w całym kraju nawoływano do dokładniejszego ścigania za mowę nienawiści w mediach społecznościowych, która również przyczynia się do podzielania skrajnych poglądów napastników.

W październiku ubiegłego roku z kolei 27-letni neonazista otworzył ogień w synagodze w Halle (Sachsen-Anhalt) zabijając dwie osoby. Wówczas okazało się, że do zamachu przygotowywał się od dłuższego czasu, a wybór świątyni i dnia przeprowadzenia masakry nie były przypadkowe. Żydowska społeczność obchodziła wtedy Jom Kippur - jedno z najbardziej uroczystych świąt religijnych. Napastnik transmitował atak na żywo w sieci, a w trakcie wygłaszał tyrady przeciwko imigrantom, Żydom i feministkom.

Na fali ataków przed kilkoma laty zapowiedziano skuteczną walkę z islamskimi terrorystami. Odkąd w 2016 roku doszło do zamachu na jarmarku świątecznym w Berlinie, niemieckie służby bezpieczeństwa udaremniły siedem ataków terrorystycznych. - Dziś taki zamach, jakiego dokonał wówczas Anis Amri, nie mógłby się zdarzyć. Obecnie nie byłoby takich trudności operacyjnych czy niedociągnięć w prowadzeniu obserwacji i ściganiu potencjalnego zamachowca - zapewniał niedawno Holger Münch szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) w rozmowie z dziennikiem „Rheinische Post”.

„Dzięki współpracy międzynarodowej, w szczególności w obrębie Unii Europejskiej, udało się zminimalizować zagrożenie, o czym świadczy nie tylko mniejsza liczba zamachów w całej UE, ale i - co najważniejsze - mniejsza liczba ofiar ataków terrorystycznych” - dodaje dr Maniszewska.

Chęć nadrobienia zaległości w kontekście zapobiegania terroryzmu prawicowego zapowiadał jeszcze w ubiegłym roku Minister Spraw Wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer, jednak większych efektów na razie nie widać. Według Urzędu Ochrony Konstytucji ponad 12 500 osób w Niemczech jest obecnie brutalnymi prawicowymi ekstremistami. BKA wymienia także 41 osób jako „zagrożenia” a kolejne 112 uważa za „nadzorowanych”.

Z raportów wynika jasno, że liczba ekstremistów prawicowych pozostaje od kilku lat mniej więcej na tym samym poziomie, podobnie lewicowych (9.000). W przypadku islamistów dane ciężko oszacować, ale liczba samych salafitów rośnie (od 9.700 w 2016 do 11.300 w 2018). Ekstremistów gotowych stosować przemoc nie wolno bagatelizować, niezależnie od tego po której stronie ideologicznych barykad się znajdują” - podkreśla ekspertka z Collegium Civitas.

Wśród niemieckiego społeczeństwa, które nie pozostaje obojętne na przejawy ekstremizmu, można było zaobserwować powszechne reakcje. W ciągu minionych kilku dni odbył się ogrom manifestacji przeciwko rasizmowi, a także skrajnie prawicowej partii AfD (Alternative für Deutschland). Politycy tego ugrupowania jednoznacznie nie potępili, jak wszystkie inne partie w Niemieckim Parlamencie, ataku w Hanau. Mimo wyrażenia ubolewania przez kilku polityków, dało się również przeczytać komentarze bagatelizujące.

„Granice tego, co można powiedzieć, zmieniły się od 2015 roku. Dyskusja jest wyraźnie przesunięta w prawo. Przyzwyczailiśmy się do oświadczeń i tłumaczeń, które wcześniej były nie do pomyślenia” - twierdzi ekspert od ekstremizmu Reiner Becker z Uniwersytetu w Marburgu.

W ostatnim barometrze politycznego poparcia AfD straciła jednak dwa punkty procentowe poparcia. Znacznie przyczyniły się do tego morderstwa w Hanau i brak rozgraniczenia w partii od prawicowych radykałów.

„Frankfurter Rundschau” ocenił także ostatnio, że „demokratyczne partie muszą przestać flirtować” z AfD i uznać, że prawicowy terroryzm jest największym zagrożeniem dla ludzi w Niemczech”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl