Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Huta: skatował ojca. Policja już go miała, ale wypuściła...

Marta Paluch
fot. archiwum
Na jednym z nowohuckich osiedli syn - Roman L. skatował ojca - Antoniego L. Nie pierwszy raz. Pobity zdobył się na odwagę i złożył zawiadomienie na policji. Jego rodzina chciała, by winny pobicia trafił za kratki, aby staruszek mógł wrócić do domu, gdzie mieszka wspólnie z synem. Jednak policja najpierw nie mogła agresora znaleźć, a gdy już go znalazła, wypuściła na wolność, mimo że przyznał się do pobicia ojca...

Teraz pan Antoni boi się wrócić do swojego mieszkania, bo syn może tam w każdej chwili się pojawić. - Zrobiliśmy już wszystko, co było można. Zawiadomiliśmy policję, prokuraturę, wzięłam kartę informacyjną ze szpitala i im dostarczyłam. I nic to nie dało - Roman nadal jest na wolności i wszyscy się go boją - mówi członkini rodziny L. Dodaje, że sytuacja jest patowa przez zaniechania organów ścigania.

Choć sytuacja dojrzewała latami. Roman, mężczyzna po 40-tce, mieszka z ponad 70-letnim ojcem od wielu lat. Syn po alkoholu robi się niebywale agresywny. To, że bije ojca, rodzina podejrzewała już od dawna. - Kiedy się z nim spotykałam, miał siniaki, obrzęki. Chyba się wstydził, że spotkało go to z ręki własnego syna - mówi krewna Antoniego i Romana.

Dodaje, że młodszy mężczyzna miał już kilka lat temu wyrok za znęcanie się nad rodziną, odsiedział swoje. Ma też swojego kuratora sądowego.

Kiedy już kobieta zyskała pewność, że starszy pan jest bity przez syna, namówiła go, by złożył zawiadomienie na policji. 11 grudnia 2012 r. Antoni poszedł na komisariat na os. Zgody i zeznał, że syn go pobił. Starczyło mu odwagi tylko na miesiąc. - 22 stycznia 2013 r. mężczyzna zeznania wycofał - mówi Katarzyna Padło z biura prasowego małopolskiej policji. Widząc to, wspomniana krewna, sama złożyła zawiadomienie (w marcu tego roku). - Bałam się, że Roman w końcu zakatuje swojego ojca na śmierć - tłumaczy. Prokuratura wszczęła śledztwo.

24 maja 2013 r. policja postanowiła postawić Romanowi L. zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego nad ojcem. Ten nie stawił się jednak na wezwanie. Nie doprowadzono go na komisariat, choć cały czas mieszkał z ojcem w tym samym mieszkaniu. 17 czerwca znów skatował pana Antoniego. - Sąsiedzi widzieli, jak po nim skakał, kopał go - mówi krewniaczka.

Ze wstrząsem mózgu, obrzękiem całego ciała i ogólnymi obrażeniami pan Antoni trafił na tydzień do szpitala. Kiedy przyszedł tam policjant, Antoni wystraszył się i stwierdził, że nie wie kto go pobił. Roman L. w tym czasie nie został doprowadzony na policję - nie można go było znaleźć. Potem jednak starszy pan potwierdził policjantom, że to Roman L. jest winny...

Gdy wyszedł ze szpitala, bał się wrócić do domu. Mieszka u krewnych, jednak nie może u nich zostać na stałe. Tymczasem w mieszkaniu cały czas był Roman L. Był, choć policja nie mogła go zastać... - W ubiegłym tygodniu widziałam go w domu. Zadzwoniłam na policję i powiedziałam im o tym. Dyżurny odpowiedział, że nikogo na miejsce nie wyśle, bo nakazu doprowadzenia nie ma. Zadzwoniłam do policjantki prowadzącej sprawę - mówiła, że nakaz jest, a winny jest obieg dokumentów w komisariacie. W końcu nikt tam nie pojechał - opisuje członkini rodziny L.

Dlaczego nie można doprowadzić na komisariat człowieka po wyroku, z zaocznym zarzutem? - Policjanci nie znaleźli zapisu tego telefonu do dyżurki - mówi Katarzyna Padło. Dodaje jednak, że tydzień później, 23 czerwca, policjanci wraz ze strażakami dostali się do mieszkania panów L. i doprowadzili Romana na komisariat. Postawili mu zarzuty i... wypuścili. - Zrobiliśmy tak po konsultacji z prokuratorem. Trudne dla postępowania (choć zrozumiałe) jest to, że pokrzywdzony wycofuje swoje zeznania, zmienia je - mówi Padło.

Jednak Roman L. przyznał się do pobicia ojca! - Nie wiem, dlaczego wtedy go nie zatrzymali. Nie wiedzieliśmy o tym - przyznaje Elżbieta Doniec, szefowa Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta. - Nie pamiętam, żeby taką decyzję z nami konsultowali. Gdyby prokurator znał zarzut i całą sytuację, nie wypuściłby tego mężczyzny na wolność - dodaje.

Teraz cała rodzina jest w strachu. Pan Antoni nadal przebywa u krewnych. - Już sami nie wiemy co robić - mówi krewna, która o sprawie powiadomiła policję. Sugeruje, żeby Romana L. zatrzymać i zmusić do leczenia z alkoholizmu. - Czy ktoś nam pomoże? - pyta.

Prokurator Doniec podkreśla, że dziś akta tej sprawy mają dotrzeć do prokuratury. - Zarządzimy poszukiwania Romana L. w całej Polsce. Ponadto poważnie się zastanawiamy nad aresztem dla niego - dodaje. Wraz z aktami do śledczych dotrze też opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, w którym będzie opis obrażeń pana Antoniego. To może pomóc w wydaniu postanowienia o areszcie.

- Możemy też wnioskować o przymus leczenia dla agresora. Decyzję podejmiemy po zapoznaniu się z aktami - kończy prok. Doniec.

Dane rodziny L. na jej prośbę zostały zmienione

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska