Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt jeszcze nie pokazał Ojca Świętego śpiewającego pop i rocka

Paweł Gzyl
Jacek Kawalec jako Jan Paweł II podczas prób do musicalu „Karol”
Jacek Kawalec jako Jan Paweł II podczas prób do musicalu „Karol” Fot. Materiały producenta
Niektórzy pamiętają Jacka Kawalca jeszcze z „Randki w ciemno”, a inni polubili go za komediowy występ w serialu „Ranczo”. Wszystko to zmieni na pewno jego występ na scenie Tauron Kraków Areny, kiedy wcieli się w Jana Pawła II w musicalu „Karol”.

- Zagranie Karola Wojtyły to wielka odpowiedzialność dla aktora - szczególnie tutaj w Polsce, gdzie był nam tak bliski. Nie miał Pan wątpliwości, czy przyjąć tę rolę?

- Ogromne. Wyobrażeń i śladów w sercach, jakie pozostawił w nas Karol Wojtyła jest tyle, ilu ludzi, którzy go pamiętają. Mam więc świadomość, że choćbym nie wiem ile pracy, wysiłku i zawodowego skupienia włożył w tę rolę, nie będę w stanie zadowolić wszystkich. Przy tym forma w jakiej będziemy przedstawiać historię naszego Papieża będzie bardzo nietypowa. Przecież to musical, który rządzi się swoją estetyką. Nikt jeszcze nie przedstawiał na scenie Ojca Świętego, śpiewającego rockowe i popowe songi czy ballady. A tak właśnie będzie tym razem.

- No właśnie: widzieliśmy już polskiego papieża w filmie i w serialu - ale nigdy w musicalu. Czy nie obawia się Pan, że śpiewający i tańczący Jan Paweł II to będzie coś niestosownego?

- Takich wątpliwości nie mają nawet hierarchowie kościelni, którzy kibicują naszemu przedsięwzięciu. Karol Wojtyła jako młody chłopak próbował swoich sił na scenie w różnorodnym repertuarze i to z powodzeniem. Mam więc nadzieję, że uśmiechnie się dobrotliwie patrząc z góry na naszą pracę.

- Jest mnóstwo materiałów filmowych czy książkowych o Karolu Wojtyle, z których można się dowiedzieć nie tylko, jakim był człowiekiem, ale też podpatrzyć jakie miał gesty czy mimikę. Jak przygotowuje się Pan do zagrana tej postaci?

- Twórców tego musicalu interesuje Karol Wojtyła jako człowiek. Bardzo wyjątkowy, ale przede wszystkim człowiek. Jeden z nas. Razem z jego wszystkimi emocjami, wątpliwościami i rysem psychologicznym. Tego nie znajdę w materiałach filmowych. Raczej w literaturze i opisach tej niezwykłej postaci. Będę się oczywiście starał jak najwierniej odtworzyć pewne najbardziej zapamiętane sytuacje związane z Ojcem Świętym. Choć jego kazanie o odnowie Ziemi - „tej Ziemi”, które było dla Polaków pierwszym, jakże ważnym krokiem do odzyskania wolności. Ten monolog będzie w spektaklu zacytowany prawie dosłownie i będę musiał bardzo uważać, by nie przekroczyć pewnej cienkiej linii. Zachować wszystkie emocje i mądrość, a jednocześnie fizyczne brzmienie tych słów, które pamiętamy tak dobrze.

- Jakiego Jana Pawła II chciałby Pan pokazać widzom: tego opowiadającego z uśmiechem o kremówkach na wadowickim rynku czy tego rozmodlonego w kaplicy na Wawelu?

- Jednego i drugiego. Postać Karola Wojtyły zawierała w sobie różne wzajemnie przenikające się pierwiastki. Jego wielkość polegała między innymi na umiejętności skupienia się na modlitwie, ważnych rozważaniach teologicznych, czy filozoficznych, ale również niezwykłym dystansie do samego siebie. Jego poczucie humoru było naturalne i ujmujące dla tych, którzy byli blisko niego i dla tłumów, z którymi potrafił żartować, jak z przyjaciółmi.

- Postać i przesłanie Jana Pawła jednoczyła wszystkich: wierzących i niewierzących. Ale na pewno najbliższa była katolikom. Czy identyfikuje się Pan z jego naukami?

- Użył pan w tym pytaniu ważnego słowa „jednoczyła”. Dla mnie to jedna z najistotniejszych cech naszego Papieża - umiejętność łączenia ludzi, bez względu na ich poglądy, pochodzenie, czy społeczną przynależność. Myślę, że dziś, kiedy odczuwamy coraz głębsze podziały w naszym społeczeństwie, bardzo nam brakuje Ojca Świętego. Karol Wojtyła potrafił zawsze wskazać nam drogę do pojednania. Uczył, że nawet, kiedy nie zgadzamy się z przeciwnikiem, czy to pod względem politycznym, czy każdym innym, nie powinniśmy go w tym sporze pozbawiać ludzkiej godności. Nauczał nas dialogu i miłości. Dlatego szanowali go wszyscy. Także niewierzący, czy wyznawcy innych religii. Z tą nauką Papieża identyfikuję się w pełni. Nigdy nie patrzę na przeciwnika z pogardą. Zawsze staram się zrozumieć argumenty drugiej strony.

- Mieliście już Państwo otwarte próby do „Karola”?

- Właśnie wczoraj w Sosnowcu odbył się koncert „Krajobrazy serc”, podczas którego zaprezentowaliśmy kilkanaście piosenek z musicalu, przygotowanych w ciągu trzech tygodni zamkniętych prób. Publiczność świetnie na wszystko zareagowała. A zabrakło na scenie największych gwiazd tego projektu: Edyty Geppert i Ani Wyszkoni. Była jednak Agata Nisińska, Agnieszka Kaczorowska i dużo wspaniałej młodzieży.

- Znamy Pana przede wszystkim jako aktora. Jako wokalista pokazał się Pan widzom szerzej dopiero w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Ważne było dla Pana to show?

- To była ciężka praca, ale i wspaniała przygoda. Rzadko w dzisiejszych czasach komercyjne stacje decydują się na produkcję programów, w których artysta ma możliwość pokazania zawodowego warsztatu.

- W „Twoja twarz brzmi znajomo” miał Pan znakomitą trenerkę wokalną - Julię Chmielnik. Doświadczenia nabyte pod jej okiem przydadzą się też w „Karolu”?

- W musicalu „Karol” mam do czynienia z zupełnie innym warsztatem wokalnym niż w śpiewaniu repertuaru choćby Joe Cockera. Ale Julka rzeczywiście uruchomiła moją wyobraźnię wokalną. Otworzyłem się na śpiewanie różnych dźwięków bez nadmiernego wysiłku. Gdy słucha się wokalisty, który śpiewa z wysiłkiem, to samemu jest się zmęczonym. Teraz sięgam lekko nawet bardzo wysokich dźwięków. Przy musicalu „Karol” spotkałem się również ze świetnym fachowcem od wokalu - Kasią „Pumą” Piasecką - wokalistką, dyrygentką, absolwentką Berkeley Music School. Bardzo się cieszę, że mogę się uczyć nowych dla mnie rzeczy, choć nie jestem już młody.

- W „Twoja twarz brzmi znajomo” śpiewał Pan piosenkę Joe Cockera - a teraz prezentuje wraz z zespołem cały recital jego piosenek. Skąd ten pomysł?

- Kiedy odszedł Joe Cocker, poczułem, że zostawił po sobie wiele sierot. Sam zresztą do nich należę. Dlatego ktoś, kto nie miał szczęścia być na jego koncercie, może mieć tego namiastkę na naszym występie. Nic bowiem nie udziwniamy i nic nie zmieniamy w jego piosenkach. Były one bardzo emocjonalne - i zawsze bardzo mnie poruszały. Jestem przecież aktorem i też bazuję na emocjach. Kiedy więc śpiewam te utwory, podkładam pod nie swoje własne stany emocjonalne, aby to było prawdziwe. Stąd śpiewam Cockera, grając Cockera.

- Z kolei taneczne umiejętności pokazał Pan w pełni w „Tańcu z gwiazdami”. Czego się Pan nauczył dzięki udziałowi w tym popularnym show?

- Muzyka zawsze uruchamiała mnie do spontanicznego tańca. Kiedy tańczę wyłącznie dla przyjemności i nie zastanawiam się nad choreograficznym układem, to wszystkie ruchy organicznie dopasowują się u mnie do muzyki. Ale kiedy mam wykonać konkretny układ taneczny, przez kogoś zaprogramowany i w dodatku dostosować się do jakichś obowiązujących w danym tańcu kanonów, to wtedy zaczynają się „schody”. To dla mnie naprawdę ciężka praca. Bo muszę każdy taneczny układ powtórzyć dziesiątki razy, zanim osiągnę zamierzony efekt. Więc „Taniec z gwiazdami” nauczył mnie przede wszystkim pokory.

- Ale to dzięki serialowi „Ranczo” pokochała Pana cała Polska.

- To prawda. To akurat też przyjemność, bo mam tam do czynienia z dobrymi rzemieślnikami i fachowcami, jak scenarzyści czy reżyser Wojtek Adamczyk. Dzięki temu mamy dobry materiał tekstowy, każdy odcinek jest o czymś, ma jakieś przesłanie, jest lekkostrawny, to nie jakaś telewizyjna zapchajdziura.

- Zarówno „Rancho” jak i Pana role teatralne wskazują, że Pana żywiołem jest komedia. To wynika z Pana charakteru i usposobienia?

- Komedię jest zawsze trochę trudniej zagrać, bo trzeba to robić lepiej niż dramat, ale biorąc to, co się pokazuje w nawias lub cudzysłów. Jak mawiał mój nieżyjący już profesor, Bogdan Hussakowski, że trzeba sobie wyobrazić, iż prowadzi się przed sobą... małego ludzika.

- Dzięki „Ranczu” szeroka publiczność przestała Pana wreszcie kojarzyć wyłącznie z „Randką w ciemno”. To chyba ulga?

- Cały czas ludzie kojarzą mnie z tym programem. Ale nigdy na to nie narzekałem. Nie mam też do nikogo o to pretensji ani żalu. Tak się potoczyły moje losy zawodowe. Kiedy prowadziłem „Randkę w ciemno” byłem już aktorem etatowym Teatru Polskiego. Ale choć telewizyjne show zajmowało mi tylko 2-3 dni w miesiącu, a na scenie pojawiałem się codziennie, nic to nie zmieniało. Bo o tym, że zagrałem Papkina w „Zemście” ponad sto razy wiedzieli tylko ci, którzy przyszli do teatru, a „Randkę w ciemno” oglądały w telewizji miliony. Cóż - takie jest życie.

Rozmawiał Paweł Gzyl

***

„Karol”

W sobotę, 25 lutego, o godz. 18, w Tauron Arenie Kraków odbędzie się światowa prapremiera „Karola” - pierwszego polskiego musicalu o życiu Jana Pawła II.

W postać Karola Wojtyły wcieli się znany polski aktor - Jacek Kawalec. W obsadzie znaleźli się także piosenkarze - Anna Wyszkoni oraz Piotr i Wojciech Cugowscy w roli przyjaciół Karola Wojtyły, a także aktorka Agata Nizińska w roli matki przyszłego Papieża. Gwiazdą specjalną widowiska będzie Edyta Geppert, która wystąpi w musicalu z utworami z własnego repertuaru. Reżyserem jest Krzysztof Korwin--Piotrowski, kierownik artystyczny Gliwickiego Teatru Muzycznego. Muzykę napisał Filip Siejka,

(GZL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski