Nikt ci takiego świństwa nie zrobi jak rozzłoszczona żona lub zawistny sąsiad i zwolniony pracownik

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Jeden z donosów dotyczył nielegalnego uboju świń. Po sprawdzeniu nie potwierdził się jednak, jak większość anonimowych listów
Jeden z donosów dotyczył nielegalnego uboju świń. Po sprawdzeniu nie potwierdził się jednak, jak większość anonimowych listów 123RF
Do jednego z inspektoratów weterynarii w naszym regionie poskarżyła się żona rolnika, że mąż zabił świnie i nielegalnie wprowadził ją do obrotu. Okazało się, że małżonkowie są w trakcie rozwodu, a zarzuty wobec męża nie potwierdziły się...

Pan Józef, przedsiębiorca spod Łodzi, mówi wprost, że donosy sąsiada zniszczyły mu życie. Z jego powodu musiał ograniczyć działalność firmy, zwolnić część ludzi, a standard życia znacznie się mu obniżył. Kłopoty zaczęły się kilka lat temu, kiedy jego sąsiadem został emerytowany policjant.

- Odnoszę wrażenie, że celem życia tego człowieka jest uniemożliwienie mi prowadzenia firmy - opowiadał nam pan Józef. - Robi to chyba z czystej zawiści. Kiedy decydował się na kupno domu, doskonale wiedział, że mam firmę, sprzedaję materiały budowlane i wyroby hutnicze. Do godziny 16 u mnie jest spory ruch. Mógł zatem nie decydować się na mieszkanie w tym miejscu. Zamieszkał jednak obok nas, po czym zaczął nas nękać pretensjami. Chce, żeby cały dzień było tu cicho jak w niedzielę. Posunął się nawet do takich argumentów w donosach wysłanych do różnych urzędów, że moja działalność „źle wpływa na psychikę jego psa”.

Psia psychika to zaledwie wątek poboczny. Zaczęło się bowiem od skarg na nielegalną działalność sąsiada.

- Nie było to prawdą, bowiem moja działalność jest zgodna z prawem - zapewnia pan Józef. - Potem donosił na mnie, że nielegalnie wyłożyłem plac płytami. Prawo budowlane nie miało mi nic do zarzucenia. Kolejny donos: że przekraczam normę hałasu. Badania wykazały przekroczenie normy o dwa decybele. Chcąc dogodzić sąsiadowi, postawiłem płot akustyczny.

Sąsiadowi trudno jednak dogodzić. Choć płot wytłumił hałas, to zasłonił mu widok na brzozy...

Nie mieć siły na głupoty

Donosy zajmują stałą rubrykę w korespondencji, która trafia do ZUS. Ich autorzy opisują sąsiadów, pracodawców, znajomych, a nawet bliskich, zwłaszcza jeśli są z nimi skłóceni.

„Jeżeli ma siłę na robienie na złość innym to dlaczego ja płacąc podatki mam być jedną z wielu osób, na których utrzymaniu ta osoba pozostaje. Niech idzie do pracy to nie będzie miała czasu i siły na głupoty” - przytacza treść (zapis oryginalny) jednego z powiadomień Monika Kiełczyńska, rzecznik I Oddziału ZUS w Łodzi.

Do tomaszowskiego oddziału ZUS napisał m.in. zaniepokojony sąsiad.

„Zwracam się o wysłanie mojego sąsiada na szczegółowe badania, bo on kupuje zwolnienia a jeździ tirem” - brzmi treść donosu.

Tego typu listów do oddziału w Tomaszowie dociera maksymalnie pięć miesięcznie. Ich autorzy najczęściej informują o tym, że osoba przebywa na zwolnieniu lekarskim, a mimo to pracuje. Nadawcy wcielają się także w rolę lekarzy i to na dodatek orzeczników, w ich opinii opisywane osoby są całkowicie zdrowe, a mimo to są na rencie.

Orzecznicy amatorzy korespondują także z II Oddziałem ZUS w Łodzi. Najczęściej skarżą się na tych, co pobierają rentę, która im się nie należy. Z ich diagnozy wynika bowiem, że są oni zdrowi, a na dodatek... piją alkohol.

Ich bacznej uwadze nie ujdzie także fakt, że tych przebywających na zwolnieniu lekarskim można spotkać podczas pracy w polu, a poza tym w ogóle nie wyglądają na chorych. Czasami obiekty donosów schodzą z oczu niezadowolonym sąsiadom lub członkom rodziny, a mimo to i tak się o nich pisze. „Życzliwi” informują bowiem, że osoby zamiast na zwolnieniu przebywają za granicą, gdzie na dodatek pracują. I niech ZUS to sprawdzi.

A ZUS stara się jak może. - Każda informacja, jeśli oczywiście możemy ją zidentyfikować, jest sprawdzana i weryfikowana - zaznacza Katarzyna Mołas z II Oddziału ZUS w Łodzi.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 4 - 10 lipca 2016 roku

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Przed komisją i po komisji

Najbardziej skrupulatni domorośli orzecznicy z zacięciem literackim są w stanie dokładnie oszacować poprawę zdrowia osoby, której dotyczy donos. Może to być aż 90 procent - jak wynika z donosu, który trafił do I Oddziału ZUS w Łodzi.

„Na komisję stawia się o kuli lekarskiej, a po komisji chodzi normalnie bez kuli” - można przeczytać w zawiadomieniu (treść oryginalna). „Jeździ samochodem, rowerem, odśnieża śnieg. Na komisji mówi, że nie może sobie założyć skarpetek, zapiąć guzików”...

Gdyby to miało jeszcze nie przekonać urzędników, to „życzliwy” dołącza zdjęcia ilustrujące różną aktywność rencisty.

Technika odgrywa zresztą coraz większą rolę w donosach. Zwolniony polecał pracownikom ZUS skontrolowanie eks-szefa, który nie ma zwyczaju zawierać umów ze swoimi podwładnymi.

„W razie kontroli mają mówić, że pracują od kilku dni, tymczasem na monitoringu i tak wszystko jest nagrane”... - podpowiadał możliwość zdobycia dowodu przeciwko byłemu pracodawcy.

Nie brakuje też takich donosicieli, którymi kierują osobiste urazy. Na taką korespondencję do I Oddziału ZUS w Łodzi zdecydowała się kobieta, która nie ukrywała swojej motywacji.

„Podjęłam taką decyzję dotyczącą osoby XXX ze względów osobistych” - napisała w donosie. „Zostałam przez nią kilka razy okłamana... Jest osobą, która poniekąd wpłynęła na moją sytuację osobistą, stąd prośba o jej kontrolę”.

Sąsiad w sąsiada brzęczącym piecykiem

Prawdziwy folklor stanowią donosy sąsiedzkie. Czasem zaczyna się zupełnie niewinnie. Skłóceni ze sobą sąsiedzi w bliźniaku na Bałutach zaczęli wojnę na donosy... od piecyka w łazience. Jeden z nich zawiadomił inspektora nadzoru budowlanego, że u drugiego brzęczy piecyk. Badania tego nie potwierdziły, ale donosiciel nie przyjął tego do wiadomości. Sprawę znów trzeba było badać. Brzęczący piecyk to nie wszystko. Przy okazji została podniesiona kwestia wybrzuszenia ścian. Miał to być uboczny skutek remontu u sąsiada. Po oględzinach okazało się, że konstrukcja ściany nie została naruszona, a jest tylko nierówno położony tynk. Ale kosztowna urzędnicza machina poszła w ruch i nie zatrzymała się przez lata.

Czasem sąsiedzkie waśnie ustają dopiero, gdy jeden z nich się wyprowadzi. Tak było w przypadku łodzianki. Pani Katarzyna, łódzka nauczycielka, nie lubi wracać do chwil, gdy mieszkała w bloku na Retkini w Łodzi. Sąsiad zamienił życie jej rodziny w koszmar.

- Dziś to może wyglądać śmiesznie, ale wtedy nie było mi do śmiechu - mówi łodzianka.

Zaczęło się od niewinnego walenia szczotką w rury centralnego ogrzewania. Katarzyna nie wiedziała, co się dzieje. Nie urządzała głośnych przyjęć, mąż nie robił pijackich awantur. To jednak nie wystarczało. Walenie w rury się powtarzało. W końcu któregoś dnia w drzwiach mieszkania stanęła pracownica administracji.

- Zaczęła sprawdzać, czy mamy położony na podłodze dywan i czy dziecko chodzi po domu w pantoflach - opowiada pani Kasia. - Dopiero wtedy dowiedziałam się, że poskarżyli się na nas sąsiedzi z dołu. Twierdzili, że dziecko biega tak głośno po pokoju, że nie mogą wytrzymać. Syn miał już 10 lat i naprawdę w mieszkaniu nie szalał...

Potem w tej samej sprawie interweniowała też policja, bo i tam powędrował upierdliwy sąsiad. To go jednak nie usatysfakcjonowało. Gdy widział łodziankę i jej rodzinę na ulicy, wygrażał im przez okno. Jego żonie przeszkadzało nawet to, że pelargonie z balkonu kobiety zaczepiają o jej daszek.

- Już teraz nie będę niszczył auta, tylko odegram się na dzieciach! - wykrzyczał w końcu do pani Kasi 80-letni sąsiad.

Dopiero wówczas Kasia i jej mąż skojarzyli, skąd wzięły się rysy na ich aucie. Tym razem to oni poszli na policję.

- Na szczęście się stamtąd wyprowadziłam, bo nie wiem, co by stało się dalej - mówi łodzianka.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Trzy samochody, nowy dom i wakacyjne myśli

Na brak donosowej lektury nie mogą skarżyć się pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. Ale czy urząd z kontrolą w nazwie mógłby być wolny od listów, które do przeprowadzenia tej kontroli nawołują?

I tak w 2014 roku takich zachęt wpłynęło 343, rok później o trzy więcej. Pierwsze półrocze 2016 przyniosło kolejnych 156 donosów. Urzędnicy czytają najczęściej o nieuczciwej konkurencji (donosy od przedsiębiorców), o nieuczciwych właścicielach i sprzedawcach (korespondencja od klientów sklepów i zakładów usługowych), pracodawcach (listy od pracowników). Pokaźna część zawiadomień dotyczy rozwiedzionych małżonków i innych niegdyś bliskich, wspólników w interesach, sąsiadów, znajomych, którzy donoszą na siebie nawzajem.

- Powtarzającym się tematem doniesień jest stan majątkowy sąsiadów, znajomych - mówi Mariola Grabowska, rzecznik prasowy Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. - Dostatnie życie oraz wydatki na budowę domu, rozwój firmy czy zakup samochodów budzą podejrzenia o uzyskiwaniu nieopodatkowanych dochodów.

Źródłem tych dochodów przeważnie ma być prowadzenie firmy, która nie została zarejestrowana. Ma to pozwolić na wygodne życie nawet wieloosobowej rodziny.

„Proszę zwrócić uwagę na mojego sąsiada, który prowadzi niezarejestrowaną firmę budowlaną” - zachęca autor skarbowego donosu. „Zdążył się już dorobić trzech samochodów i nowego domu, w środku wykończonego w wysokim standardzie. Posiada tablety i kino domowe. Żyje jak król i pewnie rozmyśla, gdzie w tym roku wyjechać z rodziną na wakacje”.

Donosicielskie doświadczenie przekonuje, że najlepiej nie obnosić się ze swoim majątkiem, a zwłaszcza biżuterią czy futrami. Zawistników może to skłonić do natychmiastowego sięgnięcia po długopis lub klawiaturę i spłodzenie urzędowego powiadomienia typu: „Jest zawsze bardzo dobrze ubrana, obwieszona drogą biżuterią i drogimi futrami” - podkreśla autor donosu do UKS. „Chociaż ma pokaźny kredyt, to nie żałuje pieniędzy na wszelkie zachcianki. Jestem pewna, że ukrywa swoje dochody i nie płaci należnych podatków, oszukując państwo polskie i podatników”.

Do Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi piszą też niezadowoleni klienci, którzy skarżą się, że nie dostali paragonu, towar był wadliwy, a usługa źle wykonana. Byli pracownicy natomiast informują o podejrzanych interesach szefów i ich oszustwach podatkowych.

„Jako były pracownik firmy X proszę o kontrolę na stacjach paliw tej firmy z powodu handlu gazem bez akcyzy” - cytuje donos Mariola Grabowska. „Właściciel oszukuje Skarb Państwa i nie rejestruje całego obrotu na kasach fiskalnych, do tego kupuje lewe faktury kosztowne. Nie cierpię kombinatorów i wyzyskiwania pracowników”.

Dramatyczne doniesienia rzadko się potwierdzają. W UKS tylko kilka procent donosów skutkuje wszczęciem postępowania kontrolnego. W ubiegłym roku przełożyło się to na 2,5 mln zł podatków do zapłacenia.

W tysiącach są natomiast liczone donosy, które trafiają do urzędów skarbowych w całym województwie i Izby Skarbowej w Łodzi. Ich autorzy najczęściej informują o nieprawidłowościach związanych z rozliczaniem podatku dochodowego. To 70 procent wszystkich donosów, a tylko w 2014 roku wpłynęło ich 3430, a rok później już 3529. Aż 80 procent z nich to anonimy, a urzędnicy przeważnie czytają o braku umów dla pracowników, prowadzeniu niezarejestrowanej firmy, sprzedaży bez rejestrowania transakcji na kasach fiskalnych, czy też wynajmowaniu mieszkań i niezgłaszaniu dochodów od tego.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Do jednego z urzędów skarbowych w regionie „życzliwy” napisał, że jego sąsiad prowadzi nielegalny warsztat samochodowy. Opisał nawet marki aut z rejestracją, które tam przyjeżdżają. Podał godzinę wjazdu i wyjazdu. Po sprawdzeniu okazało się, że warsztat działa legalnie.

Jedna z pań chciała zaś zemścić na sąsiedzie. Napisała więc do „karbówki”, że człowiek ten „pędzi murarkę”... To znaczy jest murarzem i buduje nielegalnie domy. Ten donos też się nie potwierdził.

Niektórzy autorzy donosów są bardzo skrupulatni.

„Zawiadamiam, że pani XX prowadzi sprzedaż bez zarejestrowanej działalności” - zaczyna się donos. „Codziennie handluje na rynkach: w czwartki i niedziele w miejscowość YY (stoisko 201 i 211), w pozostałe dni na miejskim targowisku. Nie płaci podatków i jeździ samochodami (tu wymienione cztery marki wraz z numerami rejestracyjnymi)”.

Część zawiadomień zawiera też elementy graficzne. Wszystko po to, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że nielubiany sąsiad, kuzyn czy znienawidzony szef kłopotów nie uniknie...

„Od kilku lat pan XYZ działa w branży reklamowej” - donosi „życzliwy”. „Zatródnia (pisownia oryginalna) pracowników na czarno i nie płaci za pracę. Wszystkie umowy podpisywane na podstawione osoby”.

Na wszelki wypadek - gdyby kontrolerzy mieli problem z trafieniem - otrzymali także ręcznie wyrysowaną mapę z lokalizacją domu pana XYZ.

Bo sąsiad kupił samochód i psa

Autorzy donosów starają się na bieżąco śledzić poczynania sąsiadów, szefów czy członków rodziny. W kwietniu tego roku rozpoczęły się wypłaty w ramach rządowego programu „Rodzina 500+”. W ślad za obdarowanymi pospieszyły donosy do ośrodków pomocy społecznej itp. W Kutnie urzędnicy dowiedzieli się od „życzliwego” sąsiada, że beneficjent programu zamiast kupić dzieciom ubrania lub inne niezbędne rzeczy, to nabył samochód i... psa. Urzędnicy pospieszyli na kontrolę. Okazało się, że rodzina naprawdę wzbogaciła się o samochód i czworonoga, ale stało się to, zanim otrzymała dofiansowanie.

Do miana największych donosicieli skarbowych najwidoczniej aspirują mieszkańcy powiatu bełchatowskiego i brzezińskiego. O ile w 2010 roku pracownicy urzędu skarbowego otrzymali 49 donosów, to w ubiegłym roku było ich już 103. W powiecie brzezińskim ta liczba wzrosła z 13 donosów (2010 rok) do 36 (rok 2015).

Większość bohaterów korespondencji od „życzliwych” czy zawistnych może jednak spać spokojnie: z danych Izby Skarbowej w Łodzi wynika, że potwierdza się od 17 do 20 procent donosów trafiających do urzędów skarbowych i Izby Skarbowej w Łodzi. To jednak nie zniechęca ich autorów. Mogłoby się nawet wydawać, że to taka narodowa specjalność...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zaczęło się od Greków

Nie zgadza się z tym jednak dr Marcin Piotrowski z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego i podkreśla, że już starożytni Grecy mieli w tym swoje „zasługi”.

- Niemniej jesteśmy narodem dosyć zawistnym i lubimy donieść bezinteresownie - dodaje dr Piotrowski.

Tematyka zawiadomień różni się w zależności od czasów, w których powstają. W czasach PRL dominowały donosy polityczne. Dziś przeważają te dotyczące spraw finansowych, gospodarczych.

- Można też spojrzeć na donosy z drugiej strony - uważa dr Marcin Piotrowski. - Jeśli ktoś łamie prawo to zgodnie z kodeksem postępowania karnego należy o tym poinformować odpowiednie władze. To obywatelski obowiązek. W niektórych krajach nie jest to traktowane jako donos, tylko postawa obywatelska.

Polacy chętnie donoszą, ale jednocześnie z pogardą patrzą na donosicieli.

- Mój przyjaciel zaznaczył, że w swoim życiu nie chciałby być prostytutką i szpiegiem - mówi dr Piotrowski. - Szpieg, donosiciel nie jest tym, co najbardziej kochamy. Zwłaszcza że nasza historia, czasy zaborów, wojny przyzwyczaiły nas do tego, że donoszenie jest złe. Ale informowanie o popełnieniu przestępstwa, wykroczeniu jest dobre. Tak więc na dwoje babka wróżyła.

Często jednak donosy są anonimowe. Donosicielom brakuje odwagi, by się podpisać. Wtedy łatwiej oczernia się drugiego człowieka. - Anonimy są paskudne! -twierdzi Marcin Piotrowski. - Jeśli więc ktoś chce donosić, informować o zachowaniach innych, to powinien mieć odwagę , by się przedstawić. Anonimowo łatwo jest być odważnym. Wiele osób nie chce też ponosić konsekwencji takiego zachowania. A nie daj Boże trzeba będzie potem jeszcze zeznawać w sądzie. To już jest niewygoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nikt ci takiego świństwa nie zrobi jak rozzłoszczona żona lub zawistny sąsiad i zwolniony pracownik - Dziennik Łódzki

Wróć na i.pl Portal i.pl