Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikiszowiec był odświętny, bo w niedzielę odpust u św. Anny

Henryka Wach-Malicka
Lucyna Nenow
Szczęśliwie w tym roku dzień świętej Anny, patronki kościoła w Katowicach Nikiszowcu przypadł dokładnie w niedzielę, a pogoda dopisała, jak zamówiona.

Od samego rana w zabytkowych uliczkach zatrzymywały się samochody nie tylko z polską rejestracją. Na nikiszowiecki odpust tradycyjnie zjeżdżają wszyscy, którzy się w starych ceglanych domach urodzili albo w nich mieszkali. Ale coraz częściej zaglądają tu ludzie po prostu zauroczeni atmosferą górniczego osiedla.

Wybudowane w latach 1908-1911 jest dziś architektonicznym unikatem na skalę europejską i częścią Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Nikiszowiec staje się modny, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

To zasługa jego mieszkańców, którzy mają ambicję, by o tej części Katowic było głośno i determinację, by poprawić warunki życia, które wciąż do najlepszych nie należą. Wczoraj było tu jednak przede wszystkim odświętnie, wesoło i kolorowo.

Po uroczystej mszy, ludzie nie spieszyli się do domów, spacerowali pomiędzy stoiskami ze słodyczami, pamiątkami i książkami o Nikiszowcu i śląskim folklorze.

Profesor Dorota Simonides, która właśnie w kościele św. Anny była chrzczona, a do Nikiszowca ma niekłamany sentyment, podpisywała wczoraj wznowienie swoich książek, w tym zbiór śląskich opowieści pt. Bery śmieszne i ucieszne.

- Odpust zawsze gromadził tłumy ludzi, ale odradzanie się wspólnego świętowania, to najlepszy dowód na to, że nie zmienia się nasza potrzeba identyfikacji z miejscem, innymi ludźmi i ciągłością tradycji - mówi pani profesor.
Tę tradycję podtrzymują też malarze amatorzy, których zaproszono na wczorajsze święto. W ramach trwającego do 18 sierpnia Festiwalu Sztuki Naiwnej Nikisz-For, właśnie w dniu świętej Anny, na rynku w Nikiszowcu odbył się Jarmark Sztuki. Swoje prace wystawiło prawie 50 artystów nieprofesjonalnych, niektórzy z nich tworzyli na oczach publiczności. W trzech punktach rynku swoje prace prezentowali członkowie grupy Spichlerz 86 z Siemianowic Śląskich, świętochłowicka GAN Grota i Grupa Janowska, najsłynniejsze i najdłużej bodaj działające koło plastyków amatorów, zgromadzonych wokół kopalni Wieczorek. Nikt tu jednak oficjalnej "rejestracji" nie prowadził; swoją pracę mógł wystawić każdy, kto miał na to ochotę.

Pejzaże i martwe natury, fantazyjnie rozwieszone na murze jednego z familoków, oglądała uważnie Marta Hołub z Chorzowa. - Nie wiem, może to wstyd - mówi - ale jestem w Nikiszowcu po raz pierwszy, choć stara ze mnie Ślązaczka. Przyjechałam i za tydzień znów przyjadę. Dziś trochę za dużo ludzi, żeby wszystko pooglądać w spokoju.

Ludzi było mnóstwo, atrakcji też. Grały orkiestry dęte, gotowano pokazowy śląski obiad i sprzedawano kołocze, pieczone przez całe rodziny. Można żartobliwie powiedzieć, że to była jedyna wpadka tej imprezy - kołocz miał takie wzięcie, że zabrakło go już po godz. 13!

Czekający w kolejce po to smakowite cudo prezydent Katowic, Piotr Uszok, podzielił się krótką refleksją:
- Nikiszowiec to nie tylko piękna architektura, którą można wprawdzie odnowić, ale której nie da się zrewitalizować bez udziału ludzi. Jeśli zabytkowa dzielnica ma tętnić życiem, to potrzebne jest do tego zaangażowanie mieszkańców. W tej mierze Nikiszowiec bije na głowę wszystkie inne dzielnice miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!