Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe okno z widokiem na historię. Grudzień 70', stan wojenny, strajk w Stoczni Gdańskiej

Tomasz Słomczyński
Zdjęcie zrobione przez pana Dariusza 16 grudnia 1970 roku. Po prawej karabin maszynowy
Zdjęcie zrobione przez pana Dariusza 16 grudnia 1970 roku. Po prawej karabin maszynowy Dariusz Molik/ ECS
W domu Janiny i Dariusza Molików pamięta się widok z okna: szpaler mężczyzn w mundurach, karabin maszynowy. Minęły 44 lata, tamten kadr powraca z przeszłości. Takie okno to skarb.

Jest plastikowe i nowoczesne, zresztą tak samo jak to, co po jego drugiej stronie. Przez wiele lat daleko mu było do szczelności współczesnych okien, może dlatego do wnętrza domu państwa Molików przenikał gryzący dym, krzyki pałowanych i nawoływania pałujących. Metaliczny łoskot karabinu maszynowego. Głos Jana Pawła II. Wiwaty: Wałęsa niesiony na ramionach.
Pisano, że to okno z widokiem na historię. Wszystko prawda. Tylko że ono, jak każde inne okno, jest świadkiem dwóch opowieści, bo też dwa światy łączy i dzieli zarazem: to, co jest TAM, za nim, i to, co jest TU, po tej stronie. Światy te są złączone ze sobą w uścisku. W uścisku historii właśnie.

***

1962 rok. Pani Janina wprowadza się do mieszkania w bloku przy ul. Doki 1, przy samej stoczni. Dwa lata później zostaje wdową. Pierwszy mąż umiera, pozostawiając ją z córką Beatą.
Brama stoczni żyje normalnym rytmem: zmiana poranna, zmiana popołudniowa. Tłum stoczniowców wędruje tam i z powrotem, jak w dobrze nakręconym zegarku. Mechanizm jeszcze jakoś działa.
1968 rok. Na dziewiąte piętro do pani Janiny sprowadza się pan Dariusz Molik, inżynier budownictwa wodnego, zatrudniony w Instytucie Morskim. Wysoki, postawny, do pracy jeździ włoskim skuterem lambretta. Wkrótce wezmą ślub. Jak im się żyje? Zwyczajnie, jak to za Gomułki.
Tam, za oknem, w stoczni bez zmian. Tak to przynajmniej wygląda z perspektywy dziewiątego piętra.

***

1970 rok, 15 grudnia. Nerwowe spojrzenia przez szybę: Robotnicy zdobywają czołg na ulicy Jana z Kolna. Próbują go uruchomić, ale im się nie udaje. Może braknie paliwa, może po prostu nie umieją nim jeździć. Próbują więc go podpalić. Też im się z początku nie udaje. W końcu ktoś przynosi benzynę z pobliskiej stacji. Czołg płonie. Palą się też komitet, dworzec, budynek NOT. Słychać strzały, wokół lata helikopter. Pana Dariusza korciło, żeby chwycić za aparat fotograficzny. Ale nie zrobił tego, bał się robotników, bo mogliby go podejrzewać, że jest po drugiej stronie. To było równie niebezpieczne jak robienie zdjęć zomowcom.

Ośmioletnia Beatka wyjeżdża do babci do Oliwy. Tam, pod lasem, będzie bezpieczna.
Noc z 15 na 16 grudnia pani Janina i pan Dariusz nie śpią, wsłuchują się w dudnienie sunących ulicami czołgów. Zdrzemną się nad ranem i zaśpią do pracy.
16 grudnia. Wstali później niż zwykle, są spóźnieni. Pan Dariusz robi kawę, spoglądając przez okno. - Wyglądało to jak komitet powitalny zorganizowany robotnikom przez władzę ludową (wyraźna ironia). Cisza, spokój. Szary, mglisty poranek. Godzina wpół do ósmej.

Stoczniowcy zebrali się przy bramie. Jeden z mundurowych w ich kierunku wystrzelił serię z karabinu maszynowego. Spokojnie, bez żadnych emocji.

Pan Dariusz boi się, ale nie wytrzymuje, stwierdza, że tego już nie może odpuścić, chwyta za radzieckiego Kieva, otwiera okno, naciska spust migawki, raz, drugi.

Na jednym ze zdjęć, które ujrzą światło dzienne po 44 latach, widać, jak jeden z żołnierzy podnosi się z pozycji leżącej po oddaniu strzałów z karabinu maszynowego. Tego dnia zginęły przy bramie dwie osoby, do szpitala trafiło stąd kilkunastu rannych, jedna z nich nie przeżyła. Mężczyźni w mundurach Wojska Polskiego stali dalej, nieporuszeni, dalej rozmawiali, palili papierosy. Tak jakby nic się nie stało. Pan Dariusz nie chce mówić: "żołnierze". Podejrzewa, że byli to przebierańcy, pamięta, że nie sprawiali na nim wrażenia karnego wojska. Żołnierz w szeregu zachowuje się inaczej. Ci tam, za oknem, kręcili się, dziwnie się zachowywali.

Tu, w kuchni, kawa straciła jakikolwiek smak. Szok. Nie pamiętają już, czy i co do siebie wtedy powiedzieli.
- A potem - pan Dariusz mówi teraz cicho, jakby z namaszczeniem - jeden z robotników wyszedł przed innych, rozdarł ubranie na piersi i krzyknął: "Strzelaj, Polaku!".

Po tylu latach pan Dariusz z trudem powstrzymuje płacz. Oczy się szklą i czerwienią. Takich scen się nie zapomina nigdy.
Krzyczącego pan Dariusz już nie sfotografował. Dzisiaj żałuje. Posłuchał swojej siostry, która akurat u nich nocowała: "Zamknij to okno" - powiedziała zdenerwowana. Bo jeśliby któryś z tych, tam na placu, zobaczył aparat, może strzeliłby w okno... Kto wie? Nie wiadomo, jak by się zachowali.

***

Czas mijał. Nadeszły lata 70. Po tej (i tamtej) stronie okna - kolejna już mała stabilizacja i obietnica kolorowego życia. Tylko że kolory jak na enerdowskim filmie ORWO - mocno wyblakłe i jakieś takie nieprzekonujące.

W 1974 roku na świat przychodzi Pawełek. Pan Dariusz przez lata zbierał pieniądze na książeczce mieszkaniowej, a przecież mieszkania nie potrzebował, w 1971 roku sprzedał więc lambrettę, zabrał pieniądze z książeczki i kupił syrenkę, na którą teraz mógł spoglądać przez okno, jak się prezentowała zaparkowana pod blokiem. Chociaż zazwyczaj nie parkował pod blokiem, bo przecież miał blaszany garaż.

W 1975 roku pan Dariusz wyjechał do Czechosłowacji, "nieźle się tam wtedy zarabiało". Półtora roku później pani Janina z dziećmi przyjechała do męża. W Czechosłowacji pomarańcze były w sklepach, normalnie. Tak samo ubranka dla dzieci, z Zachodu. Pawełek i Beatka jedli cytrusy i zawsze byli ładnie ubrani. A w 1976 roku zamienili syrenkę na dużego fiata. To było coś.
W 1979 roku siostra pana Dariusza wyjechała do Szwajcarii. Paczka z bogatej zagranicy - to też było coś! Drugi raz pan Dariusz wyjechał do Czechosłowacji w 1980 roku. Na to, co w Sierpniu działo się za oknem, patrzyła tylko pani Janina.

***

Wtedy nie bała się tak jak 10 lat wcześniej, nie, tego lęku już nie było. Okno w kuchni po raz pierwszy zaczęło przeżywać chwile swojej chwały - reporterzy pukali do drzwi bardzo często. Jedna z rodzinnych pamiątek, czasopismo "Perspektywy" z 2 stycznia 1981 roku, w środku fotoreportaż wykonany przy okazji odsłonięcia pomnika Poległych Stoczniowców (z 16 grudnia 1980 roku). Wtedy po raz kolejny kuchnia zapełniła się dziennikarzami. Pani Janina musiała wyjąć skrzydła okien z framugi. Tomasz Sikora, wówczas fotoreporter "Perspektyw", później znany w świecie fotografik, pisał w grudniu 1980 roku do pani Janiny: "Pragnę podziękować za umożliwienie mi fotografowania i za tak miłe przyjęcie". Dalej fotoreporter obiecuje dosłać odbitki zdjęć - o ile pani Janina sobie zażyczy, oraz wyraża wątpliwość, czy cenzura przepuści jego fotoreportaż w "Perspektywach". Chwile przy oknie nazywa "wzruszającymi".

Pani Janina mówi, że takich listów jak od Tomka Sikory dostawali wiele.
W Polsce karnawał Solidarności, panią Janinę i jej okno odwiedzają fotoreporterzy... A pan Dariusz w Czechosłowacji.
W pamięci zachował obraz, nie wiadomo dziś, czy z telewizji, czy z gazety: na jego blaszanym garażu stoją ludzie i przyglądają się temu, co się dzieje przy stoczniowej bramie. Wokół tłumy. Bał się, że licha konstrukcja nie wytrzyma tego ciężaru, tego napięcia i wielkiej radości. Że wszystko runie i się zawali.
Mieli z tej Czechosłowacji wracać na święta do domu. Czesi mówili: "Biletów nie kupujcie, zawieziemy was. Na czołgach".
Czesi pamiętali sześćdziesiąty ósmy.

***

Największy strach, większy nawet niż w 70., był 10 lat później. 13 grudnia w nocy wracali z imienin. Rano pod oknami stały już wojskowe transportery. A potem, wiadomo: gonitwy, pałowania, ZOMO. - Człowiek idzie do domu, a tu nagle sikawka jedzie i zomowcy biegną. Mnie się to nie zdarzyło, ale widziałem z okna, wie pan... Chłopiec jakiś szedł ulicą, dopadły go ZOMO. No i go pałują. Myśmy stali na balkonie, krzyknąłem: "Przestań go bić!". Wie pan, że przestał? Chyba nie wiedział, skąd ten głos. Nawet nie spojrzał w górę.

Z licznych okiennych obserwacji pana Dariusza: zomowcy dzielili się na dwie grupy. Jedna zazwyczaj stała spokojnie, jakby miała stanowić tło. Druga, mniejsza, była agresywna, naładowana, alkoholem może albo narkotykami. Tylko patrzyli, gdzie mogą się wyżyć. Zachowywali się nienaturalnie.

Kiedy tam, za oknem, zaległa wszędzie pustopółkowa szarzyzna lat 80., tu, w mieszkaniu, było coraz ciężej. Choroba mamy pana Dariusza, codzienna walka o przetrwanie, kierowanie kilkoma budowami jednocześnie, wszystko to się kończy pierwszym zawałem. Ale jest i promyk słońca. Siostra, którą w Szwajcarii zastał stan wojenny, została tam, a teraz zafundowała bratu nissana sunny. W 1986 roku to było coś! Benzyna na kartki, przed CPN ustawiały się wianuszki wściekłych kierowców. A nissan był na ropę. Pan Dariusz podjeżdżał japońskim autem do dystrybutora i lał do pełna.

Podczas naszej rozmowy pani Janina zazwyczaj milczy, oddając głos mężowi. Teraz jednak mówi zdecydowanym głosem: - Szefowie w mojej Hydrobudowie dawali mi żuka, jechałam do lasu, żeby naciąć gałązek. Robiłam wieńce, pisałam szarfy "Poległym stoczniowcom". I co roku składałam je pod pomnikiem. Szliśmy zawsze bokiem, tak trochę cichcem, bo 16 grudnia pomnik był zawsze obstawiony, wiadomo. Ale jakoś nikt nas nigdy nie aresztował, choć żadnych kwiatów nie wolno było tam składać. Dlaczego to robiłam? Wie pan, tamten widok z okna... Jak strzelali. Tego nie da się zapomnieć. Uważałam, że to mój obowiązek.

***

Dziesięć lat temu w mieszkaniu państwa Molików odbył się remont, okno zostało wymienione. Dziś stoją na parapecie magnetofon, miska z owocami. A tuż obok materiały informacyjne Europejskiego Centrum Solidarności. Pani Janinie i panu Dariuszowi podoba się budzący wiele kontrowersji nowy "zardzewiały" gmach.
Nowy widok z okna zdążył się już opatrzeć i spowszedniał. Taka kolej rzeczy. Nie przestał jednak być niepowtarzalny. Jedyny w swoim rodzaju.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki