Jedyny zysk to parę miejsc na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego dla zgranych już nieco polityków, którzy - jak choćby Leszek Miller - od dawna kontestowali działalność SLD.
Nietrudno zrozumieć taktykę władz Sojuszu. Po sromotnej porażce w ostatnich krajowych wyborach parlamentarnych nie chcą one najwyraźniej ryzykować kolejnej wyborczej katastrofy. Łatwiej i wygodniej przytulić się do politycznego partnera.
Przez ostatnie 3,5 roku w SLD, niestety, nie pojawił się żaden świeży pomysł na odzyskanie zaufania lewicowego elektoratu i przyciągnięcie nowych wyborców. Jedyna strategia to wyciąganie z niebytu zapomnianych, czasem także skompromitowanych polityków.
SLD nie jest wyjątkiem. Świeżego pomysłu brakuje także Platformie Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna jakby nie dostrzegał, że świat się zmienia i nie da się na dłuższą metę zbijać politycznego kapitału tylko na strachu przed PiS. Szeregowi członkowie partii zżymają się na marazm i kolesiostwo w partyjnych strukturach.
W sensie ideologicznym koalicja SLD i PO raczej nie dziwi. Mówiło się o niej od dawna. Sojusz dawno już przestał być kojarzony z wartościami lewicowymi. A w Platformie konserwatywne skrzydło dziś kompletnie się nie liczy. Po odejściu Jarosława Gowina najpierw Donald Tusk, a potem Grzegorz Schetyna bardzo pilnowali, by nie wyrósł żaden silny lider tej frakcji.
Problem w tym, że taka koalicja jedynie utrwala dualizm na polskiej scenie politycznej. A Polacy, zmęczeni już walką PO i PiS, czekają na alternatywę. SLD nie wykorzystał szansy, by ją stworzyć.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?