Nierozliczone historie sprawiają, że świat jest gorszy, a nie lepszy. Rozmowa w 79. rocznicę Powstania 44 z prezesem IPN Karolem Nawrockim

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Wideo
od 16 lat
- Powstańcy wierzyli, że dzięki ich walce Sowieci nie zaleją Polski swoimi wojskami – mówi dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej w 79. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.

Jakie znaczenie dla dziejów Polski i polskiej świadomości niepodległościowej ma Powstanie Warszawskie?

Powstanie Warszawskie wpisuje się w długą tradycję insurekcyjną. Już w XIX wieku spotykały się ze sobą dwie myśli, jedna insurekcyjna, druga pozytywistyczna. W tym kontekście Powstanie Warszawskie jest kontynuacją tradycji insurekcyjnej.

Ale też spójrzmy inaczej. To było niezwykle ważne wydarzenie w skali światowej, w skali całej II Wojny Światowej. Było największym powstaniem w okupowanej przez Niemców Europie. Pokazało gotowość Polaków do walki, niezależnie od efektów. To powstanie pokazało, że Polacy są narodem, który, jak pisał profesor Henryk Elzenberg szuka sensu walki w wartościach, które za tą walką stoją, a nie w szansach. I powstanie było wyraźnym głosem Polaków, że są gotowi do daniny krwi, do walki, do cierpienia za swoją niepodległość.

Ale proszę też spojrzeć na skutki powstania w świadomości społecznej. Po roku 1945, gdy Polska stała się sowiecką kolonią, Powstanie Warszawskie i całe polskie Państwo Podziemne były głównym fundamentem, do którego odnosiły się kolejne działania opozycji antykomunistycznej.

Powstanie pokazało jedność wobec okupanta, nie było sporu politycznego czy się bić z Niemcami…

Oczywiście, Powstanie Warszawskie ma w sobie też ten ważny, głęboki, element. Ten zryw połączył wszystkie siły polityczne. Całe podziemie antyniemieckie biło się w Powstaniu Warszawskim. Tam walczyli przedstawiciele Narodowych Sił Zbrojnych, żołnierze Armii Krajowej, żołnierze związani z ruchem chłopskim, ale także Armii Ludowej. Stąd Powstanie ma w sobie walor łączenia Polaków o różnych poglądach, ale walczących we wspólnej sprawie.

Wspomniał Pan Prezes o cierpieniach, daninie krwi. Pojawiają się czasem głosy, także publicystyczne, że cena za Powstanie była za wysoka.

- Tu trzeba jednak rozróżnić dwie sprawy. Uznaję, że literatura historyczna, jeśli tylko jest naukowa i metodyczna, ma swój sens, bo historia jest też nauczycielką życia. To oczywiste i pozwala oceniać różne decyzje polityczne czy rozstrzygnięcia geopolityczne, które sprawiły, że Związek Sowiecki i Armia Czerwona realizowała swój cel. Należy to wszystko brać pod uwagę, ale tu chodzi o poważnych historyków, takich jak choćby Sławomir Cenckiewicz. Czym innym jest natomiast publicystyczne budowanie historii alternatywnej. Takie działania oceniam negatywnie, to nie jest realna, rzetelna analiza.

A co do istoty rzeczy. Nie zgadzam się fundamentalnie z opiniami, że Powstanie Warszawskie nie miało sensu. Należy pamiętać, że rok 1944 to moment, w którym przez 5 lat Polacy byli poddani brutalnej okupacji i przemocy. Każdego dnia ludzie ginęli na ulicach Warszawy. I w tym sensie jasno mówię - odpowiedzialni za Powstanie Warszawskie są okupanci, którzy mordowali naszych rodaków. A Polacy ze swoim pragnieniem niepodległości podjęli 1 sierpnia 1944 roku bitwę, która dawała szansę i nadzieję, że Polska będzie niepodległa. Powstańcy wierzyli, że dzięki ich walce Sowieci nie zaleją Polski swoimi wojskami.

Oczywiście skala zbrodni wojennych popełnianych przez okupantów jest przerażająca. To, co działo się na Woli, zniszczenie samego miasta w 90 procentach polskiej stolicy wywołuje emocje. Natomiast na Powstanie Warszawskie trzeba też patrzeć w kategoriach tego, jak Polska odradzał się do niepodległości po 1945 roku i w tym kontekście oceniać tą ofiarę. Tego waloru Powstania Warszawskiego nie sposób przecenić. To ocena w kategoriach narodu cierpiącego na przestrzeni wieków w imię stawiania niepodległość jako rzeczy najważniejszej.

Walka żołnierzy, postawa służb wspierających walczących, choćby personelu medycznego, pokazywana jest często jako przykład bezprecedensowej odwagi i poświęcenia. Polacy mają tego świadomość?

- Z całą pewnością Powstanie istnieje w powszechnej świadomości Polaków, mówią o tym badania opinii publicznej. Polacy pytani o II Wojnę Światową odwołują się do symbolu Westerplatte oraz działania Armii Krajowej, w tym właśnie Powstania Warszawskiego. A co do heroizmu, tu mamy wiele aspektów i przykładów takiego zachowania. Tu mamy heroizm młodych Polaków, heroizm kobiet, heroizm żołnierzy, heroizm ludzi kochających Warszawę. Całe Powstanie było zbiorowym wyrazem heroizmu, który miał doprowadzić Polskę do niepodległości.

Dziś często widzimy na samochodach czy ubraniach symbole Polski Podziemnej. Ludzie, którzy je eksponują, są jednak często wyszydzani.

- Widzę w tym eksponowaniu symboli Państwa Podziemnego i Powstania same pozytywne wartości. Chwała tym, którzy posługują się symbolami Polski walczącej Powstania Warszawskiego w swoim życiu codziennym. Ci ludzie pokazują, że nasza historia jest dla nich ważna. Ci ludzie mają też wiedzę, z której wynika właśnie ten gest, są gotowi do poszerzania tej wiedzy. Ale nawet, gdyby założyć, że ta wiedza u niektórych jest nieco mniejsza, to stosowanie tych emblematów oznacza utożsamianie się z polską historią z polskimi symbolami narodowymi, tu widać wspaniałe emocje.

Wielu zbrodniarzy odpowiedzialnych za zbrodnie popełnione w Warszawie pozostało bezkarnych. Znamy historię Oskara Dirlewangera zbrodniarza wojennego, dowódcy specjalnej jednostki karnej SS, oprawcy Warszawy, który zmarł wkrótce po wojnie w więzieniu, ale osądzony nie został. Wielu innych nie poniosło kary. Tak naprawdę chyba strona niemiecka nigdy do końca z tą odpowiedzialnością za zbrodnie się nie zmierzyła.

- A niemiecki wymiar sprawiedliwości po pierwszej fali rozliczeń w 1945 r., właściwie unikał orzekania o jakiejkolwiek odpowiedzialności za II Wojnę Światową. Na przełomie lat 50. i 60. doszło nawet do pewnego rodzaju powrotu nazistów do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości i administracji. A jeden z ojców zjednoczonej Europy i kanclerz Niemiec Konrad Adenauer otaczał się nazistami. Było to o tyle zaskakujące, że sam był antynazistą. W efekcie wielu zbrodniarzy uniknęło odpowiedzialności. O tym też mówi wystawa Instytutu Pamięci Narodowej o niemieckim wymiarze sprawiedliwości i o nierozliczonych zbrodniach III Rzeszy Niemieckiej. To dotyczy także oczywiście Powstania.

Szukanie dziś sprawiedliwości ma dziś sens?

Oczywiście, nierozliczone historie sprawiają, że świat jest gorszy, a nie lepszy. Słowne deklaracje, przyjęcia na siebie winy są tylko pierwszym elementem rozliczenia przeszłości. Kolejnym krokiem do rozliczenia się z przeszłością kolejnym jest zadośćuczynienie, na które Polska wciąż czeka.

Powstanie Warszawskie jest żywe w badaniach historyków, w literaturze. A czy wiedza o Powstaniu i powstańcy mieli wpływ na dzieje naszego kraju po 1945 r.?

Po roku 1945 Żołnierze Wyklęci, jak choćby Rotmistrz Witold Pilecki, który jest taki taką symboliczną postacią, a którzy brali udział w Powstaniu Warszawskim, walczyli dalej. Powstanie było więc elementem ich doświadczenia. Na ich historii budowano świadomość niepodległościową, nawiązywano do ich walki.

Ale też doświadczenia z konspiracji były żywe znacznie później, np. w latach 80-tych, gdy Solidarność zeszła do podziemia po wprowadzeniu stanu wojennego. Posłużę się przykładem, który jako historyk sam badałem.

W podziemnej Solidarności obowiązywał system tzw. „piątek”. Taka podstawowa jednostka w podziemiu to było 5 osób. To minimalizowało ryzyko dużej fali zatrzymań, na wypadek wpadki. I to było właśnie wzorowane na doświadczeniach Armii Krajowej. Sami związkowcy mówili mi, że przyszedł do nich żołnierz Armii Krajowej i tłumaczył im, jak prowadzić działalność podziemną. Ten mit AK i Powstania był więc żywy i w pewnym sensie wdrażany w praktyce. A tacy ludzie jak Władysław Dobrowolski czy Mieczysław Boruta-Spiechowicz, i wielu innych, z piękną kartą w Armii Krajowej tworzyli „Solidarność” i dzielili się swoją wiedzą. Dla powstającego związku, a potem jego podziemnych struktur, to były doświadczenia bezcenne.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bieda
3 sierpnia, 10:17, ekonomia:

Kocioł wrogów Polski...którzy w wichrach obecnej wojny z Rosją nawołują do rozpamiętywania bolesnych po-niemieckich ran, które nigdy nie zostaną uleczone....Polska musi szukać przyjaciół do kamaszy a nie wrogów!....Zło zalało Polskę i rozrosło się jak Moralny Rak

3 sierpnia, 15:23, ...:

IPN judzi i opluwa każdego, na kogo ma zlecenie. Może za wyjątkiem Bałtyku.

Gdy trzeba jechać na Niemców, to są zbrodnie niemieckie. Ale gdy trzeba straszyć Ruskimi, to są zbrodnie radzieckie. I wbrew pozorom tak samo opluwają Ukrainę, gdy jest zlecenie.

Główny Urząd Statystyczny podał zadłużenie naszego kraju: 4,96 BILIONA ZŁOTYCH!

To jest urząd podległy rządowi.

A zadłużenie to 276% naszego PKB. Prawie TRZY LATA!

...
3 sierpnia, 10:17, ekonomia:

Kocioł wrogów Polski...którzy w wichrach obecnej wojny z Rosją nawołują do rozpamiętywania bolesnych po-niemieckich ran, które nigdy nie zostaną uleczone....Polska musi szukać przyjaciół do kamaszy a nie wrogów!....Zło zalało Polskę i rozrosło się jak Moralny Rak

IPN judzi i opluwa każdego, na kogo ma zlecenie. Może za wyjątkiem Bałtyku.

Gdy trzeba jechać na Niemców, to są zbrodnie niemieckie. Ale gdy trzeba straszyć Ruskimi, to są zbrodnie radzieckie. I wbrew pozorom tak samo opluwają Ukrainę, gdy jest zlecenie.

e
ekonomia
Kocioł wrogów Polski...którzy w wichrach obecnej wojny z Rosją nawołują do rozpamiętywania bolesnych po-niemieckich ran, które nigdy nie zostaną uleczone....Polska musi szukać przyjaciół do kamaszy a nie wrogów!....Zło zalało Polskę i rozrosło się jak Moralny Rak
U
Ufhh
3 sierpnia, 9:17, Dno:

Takie rozliczanie to niezła fucha, bo się nie kończy. Można rozliczać i rozliczać, po czym znowu rozliczać... Przyjmować przeprosiny i nieustannie domagać się więcej przeprosin.

Nie ma to najmniejszego sensu, nawet nie ma to sensu historycznego, bo to nie służy badaniu historii, tylko polityce i wygodnym stołkom.

Historią, tą prawdziwą nauką zajmują się... uwaga... historycy na uniwersytetach.

Aha, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to drugą wojnę światową zaczęli Niemcy, to oni nas napadli, dokonywali zbrodni, zakładali obozy koncentracyjne, itd. Nie wiedzieliście? To IPN wam wytłumaczy, nawet jeżeli wiedzieliście.

Hghh

D
Dno
Takie rozliczanie to niezła fucha, bo się nie kończy. Można rozliczać i rozliczać, po czym znowu rozliczać... Przyjmować przeprosiny i nieustannie domagać się więcej przeprosin.

Nie ma to najmniejszego sensu, nawet nie ma to sensu historycznego, bo to nie służy badaniu historii, tylko polityce i wygodnym stołkom.

Historią, tą prawdziwą nauką zajmują się... uwaga... historycy na uniwersytetach.

Aha, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to drugą wojnę światową zaczęli Niemcy, to oni nas napadli, dokonywali zbrodni, zakładali obozy koncentracyjne, itd. Nie wiedzieliście? To IPN wam wytłumaczy, nawet jeżeli wiedzieliście.
P
PiS = kataklizm
2 sierpnia, 16:58, Resortowy wnuk:

Dokładnie x musimy w końcu kogoś obarczać za zła politykę w XX leciu która doprowadziła do największej katastrofy w histoi państwa

Od odnalezienia pocisku minęły ponad trzy miesiące i nadal nie wiadomo oficjalnie, co to za pocisk. Informacji brak, sprawa wygląda na klasycznie zamiataną pod dywan z nadzieją, że ludzie o niej zapomną. Podobnie rzecz się ma z listopadową eksplozją w Przewodowie, która zabiła dwie osoby.

Teraz dowiadujemy się, że to podlegające gen. Piotrowskiemu Dowództwo Generalne, a precyzyjniej podległe mu Centrum Operacji Powietrznych, prawdopodobnie ukrywało prawdę o tym, że rakiety były trzy, a nie jedna. Jeśli rzeczywiście w raporcie NIK – jak słyszymy z przecieków — zostało napisane, że wojskowi ze strachu przed reakcją opinii publicznej zamienili rakiety w "zjawisko atmosferyczne", dni, w których pełnią swoje funkcje gen. Piotrowski i nadzorujący go bezpośrednio szef sztabu generalnego gen. Rajmund Andrzejczak, powinny być liczone w liczbach pojedynczych. Ministra obrony Mariusza Błaszczaka nie dłużej. Do tego prokuratura powinna wszcząć śledztwo dotyczące niedopełnienia przez nich obowiązków.”

„Kompromitację najważniejszego polityka nadzorującego armię i dwóch związanych ze sobą oficerów pogłębia wtorkowy incydent z białoruskimi śmigłowcami, które wleciały nad polskie terytorium na głębokość kilku kilometrów. Przez niemal pół doby podległe Błaszczakowi, Andrzejczakowi (którym wielu zachwycało się, jak wspaniale mówi po angielsku w CNN) i Piotrowskiemu służby wojskowe zapewniały, że białoruscy piloci wykonywali rutynowe ćwiczenia po tamtej stronie granicy i o przekroczeniu nie ma mowy.”

„Nic, że mieszkańcy Białowieży alarmowali, że śmigłowce z czerwonymi gwiazdami latają im nad głowami, nic, że już przed południem we wtorek do internetu zaczęły wpadać zdjęcia i relacje świadków przedstawiające białoruskie maszyny nad polskim terytorium.

Wojsko Błaszczaka wiedziało swoje: żadnego naruszenia nie było, Białorusini lecieli po swojej stronie granicy. Dopiero wieczorem MON przyznało, że do przekroczenia granicy jednak doszło. Dlaczego tak późno? Bo stało się to "na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe".

Tak, tak – to nie żart, ale dosłowny cytat z komunikatu MON. I znów przypomina się incydent z Przewodowa, gdy wojsku i nadzorującym im politykom zajęło pół dnia przyznanie, co się stało. Pytanie, jak w takiej sytuacji Polacy mogą czuć się bezpiecznie, brzmi niepokojąco ponuro.”

„Błaszczaka chroni prezes PiS, a generałów prezydent. Wszystko zależy od nas, a precyzyjniej od woli wyborców. Jedynie ona może cokolwiek zmienić, czyli dać przynajmniej szansę na normalność. Tymczasem czeka nas wielka defilada z okazji Święta Wojska Polskiego z przelotem 92 "statków powietrznych" i przemarszem dwóch tysięcy żołnierzy, na którą minister Błaszczak zdążył już osobiście zaprosić.

G
Gość
2 sierpnia, 16:58, Resortowy wnuk:

Dokładnie x musimy w końcu kogoś obarczać za zła politykę w XX leciu która doprowadziła do największej katastrofy w histoi państwa

Świadek twierdzi, że rano placówka Straży Granicznej w Białowieży doskonale wiedziała, że helikoptery obcego państwa przeleciały nad Białowieżą. „Poprawiali mnie, że białoruskie, a nie sowieckie”. Czemu więc wojsko kilka godzin później podawał, że tak się nie stało? Bo władza nie chciała się do tego przyznać – uważają generałowie.”

„Już po 10 rano białostocka „Gazeta Wyborcza” podała wiele relacji świadków oraz trasę: wleciały w okolicy osady Grudki, zawróciły nad cerkwią św. Mikołaja w Białowieży, przeleciały nad miasteczkiem i poleciały w kierunku Podolan bliżej granicy. „Przelatywały ludziom nad domami. Dość, nisko, na pułapie 200-300 metrów. Momentami schodziły na wysokość kilkudziesięciu metrów” relacjonowała Joanna Klimowicz z GW. Jakub Medek z TOK FM też dotarł do wielu świadków na miejscu.

Mimo tego, Centrum Operacji Powietrznych, krótko po wydarzeniach dementowało informacje, twierdząc, że nie odnotowało naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej. „Wg przekazanych informacji strona białoruska prowadzi rutynową działalność w rejonie przygranicznym po swojej stronie z użyciem statków powietrznych (loty szkoleniowe). Były to najprawdopodobniej dwa śmigłowce Mi-8 oraz bezzałogowiec”.

„Generał broni rezerwy Wojska Polskiego Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych: „Rządzący mówią o zagrożeniu ze strony Wagnerowców, komunikują, że wysyłają na granicę 2 tys. żołnierzy z brygad zmechanizowanych. I co? Białorusini robią co chcą. Osoby, które odpowiadają za nasze bezpieczeństwo, doprowadziły do sytuacji, w której mamy realne zdarzenia i nie mamy adekwatnych do tego działań. To wystawia im ocenę negatywną, w tym ministrowi obrony narodowej. W polskiej przestrzeni powietrznej mógł ktoś bezprawnie przebywać, a jeśli był to sprzęt o charakterze wojskowym, to znaczy, że nasze bezpieczeństwo jest w rękach osób, które tego nie są nam w stanie zapewnić” – powiedział. Sugerował, że dementi było, bo najpierw władza nie wiedziała ilu znajdzie się świadków, czy będą dowody w postaci zdjęć.

Gen. brygady Jan Rajchel, pilot, przez lata kierował Wyższą Szkołą Oficerską Sił Powietrznych, uważa podobnie: „W przededniu wyborów takie incydenty na pewno nie sprzyjają temu co jest mówione (przez rządzący PiS -red.), jacy jesteśmy silni i bezpieczni więc przyznanie się do takiego naruszenia nie leży w interesie rządzących. A może nikt tego nie zauważył?””

„Rzeczniczka Michalska nie odpowiedziała na to pytanie. Napisała jedynie „Za ochronę przestrzeni powietrznej odpowiada MON proszę tam kierować pytania

R
Resortowy wnuk
Dokładnie x musimy w końcu kogoś obarczać za zła politykę w XX leciu która doprowadziła do największej katastrofy w histoi państwa
Wróć na i.pl Portal i.pl