Niebanalne uroki pułapek na szczury

Paweł Zarzeczny
Paweł Zarzeczny
Paweł Zarzeczny Fot. Polskapresse
Nie wiem, czy wiecie, jak wygląda pułapka na szczury… Mianowicie jest to drewniana klatka ze sporym wejściem, a w środku leży serek. I łakomy szczurek wchodzi, niechcący jednak dotyka niewidzialnej linki, ta zwalnia zapadkę, no i mamy szczura w klatce. I wystarczy zawołać kota (miau, miau, kici, kici, by intruza łakomego szybko zdekatyzować).

No więc ja jestem takim szczurkiem eksperymentalnym, przede mną klatka, a w środku wszystko, czego się zapragnie. Lecz ja robię krok w tył. Ja wiem, że kawior nie dla mnie. Pytanie, kiedy przynęta będzie bardziej wyrachowana, by mnie jednak złowić - i wydać po chwili dręczenia i zabawy - kotu...

Tak sobie rozmyślam, bo trudno, by pochłaniały mnie igrzyska, o których trafnie sądziłem, że być może pierwszy raz od ponad pół wieku obejdziemy się bez "Mazurka" (żadna strata, jak chcecie, to sam go wam zaśpiewam). Nietrudno było odgadnąć, że Radwańska - jak tylko pojawia się przy korcie tata - gra jak spięta, połowa wartości. A siatkarze? To ja nazwałem ich niegdyś lamusami (to znaczy takimi z ławki dla prymusów, pierwszej), potem żałowałem, ale rzut oka na skład na Argentynę rozwiał moje wątpliwości. Zamiast nazwisk, które nie przejdą do historii (pamiętacie Sadalskiego?), podam cyfry bardziej oznaczające ich możliwości. Oto pierwsza szóstka: 205, 198, 205, 211, 200, 200. No więc mamy grupę chłopaków, których największą zaletą jest wzrost - zatem to gra niszowa, plażowa, dyskryminująca 95 proc. młodych ludzi. Dla nich zostaje machanie na trybunach albo pod hotelem chorągiewkami - niewielkie trzeba mieć ambicje, by być z tego zadowolonym.

Na kilka dni wyskoczyłem na Mazury, ładnie nawet, do krzyżackiego zamku. No i pierwsza uwaga po zbadaniu jego przeszłości - czemu tak mądrzy budowniczowie ulec musieli dziczy ze Wschodu? (fajny chichot historii - w cudnym krzyżackim zamku natrafiam na salę Władysława Jagiełły - wyobrażacie sobie na przykład na Starówce Aleję Adolfa Hitlera?)... Albo dzieje handlowe zabytku - sprzedany przez zakon… Mojżeszowi Cohnowi ze Szczytna, za 553 talary, nietrudno się domyślić, że wyznania kupiec ten był mojżeszowego, nic się na tym świecie nie zmienia i na nic miecze i kolubryny... Ale choć ta kultura krzyżacka upadła, wciąż imponuje rozmachem, mimo średniowiecza, murami, lochami, korytarzami, dziedzińcami, prawem, wiarą, sztandarami - i gdzieś się dzięki temu odnajduje. Na przykład syn znajomego w dzisiejszej bitwie chce być.... Krzyżakiem... Pochwaliłem go. Kim ma być, dzikim Jagiełłą, niepiśmiennym, który wziął za żonę piętnastolatkę i królestwo nasze we władanie? Co z tego, że wygrał?

Pułapka na szczury, choćby najprymitywniejsza, czeka na każdego. Sztuka polega na tym, żeby w nią nie wpaść, czyli być sobą. Zawsze

No, ale Mazury cud natury, gdzie las i woda... Wróćmy na jeziora… Klenczon. Odżałować nie mogę, że tragicznie zginął, do tego jako dozorca na wygnaniu, a zastąpił go Krajewski - i była to kolejna wygrana gorszego z lepszym, jakich pełno wtedy i teraz… Weźcie politykę, liderów od siedmiu boleści (poza sturmbannführerem dobrym na każdą epokę). Weźmy tego ministra rolnictwa o zabawnym nazwisku (już Rosiewicz o jego rodzinie chyba śpiewał na Festiwalu Piosenki Prawdziwej: "Legitymację partyjną, oddał Wincenty Kalemba, a tym zachodnim bankierom, to włosy staja dęba"). Otóż Kalemba, jaki jest, każdy widzi, jego syn wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać syn Kalemby, ale żeby tacy ludzie (Ponimirski, hrabia prawdziwy, rzekłby o nich - indywidua) rządzili Polską? Czas umierać! No i debaty o nepotyzmie, gdzie mógłby popracować syn jakiegokolwiek polityka… Ha, najsmutniejsze jest to, że ci biedni ludzie nie mają dokąd odejść, podobnie jak działacze PZPN, jak my wszyscy niemal! Niemal. Bo tak spróbowałem sobie wyobrazić sytuację, jak staram się załatwić pracę synowi, po znajomości. A on, zapewne: "Pracę to ja mogę załatwić tacie. Ale przykro mi, tak się nie postępuje...". No więc po znajomości to ja sobie nie załatwię niczego, choć każdy mnie chwali i poklepuje, a niektórzy wabią do pułapek przeróżnych... Nie daję się.

Akurat wziąłem na te parę dni luzu "Lalkę", pewnie najmądrzejszą powieść, jaka została napisana o Polakach po polsku, no i tam raz za razem wykłady życiowej mądrości Rzeckiego (ja też mądruję już niczym stary subiekt) i Wokulskiego. Wspomina zatem pan Ignacy, czemu jest tak samotny: "Poszedłem znowu do wuja Raczka po radę. Pamiętam, leżał akurat w łóżku nakryty pierzyną mojej ciotki i pił gorące ziółka na poty. Gdy mu zaś opowiedziałem cały interes, rzekł: - Wiesz co, poradzę ci jak ojciec. Chcesz - idź, nie chcesz - zostań. Ale ja, gdyby nie podłe moje nogi, dawno bym był już za granicą. Bo i twoja ciotka, mówię ci - tu zniżył głos - tak okrutnie miele jęzorem, że wolałbym, mówię ci, słuchać baterii austriackich armat aniżeli jej trajkotu. Co mi pomoże smarowaniem, to mi zepsuje gadaniem...

Taa, ludzie woleli wojny niż rodziny i ja ich rozumiem. Smutne miny tych setek ludzi widzianych wokół z rodzinami potwierdzają, że oni w te pułapki powpadali i nie ma odwrotu, chyba że w zęby kota. Powpadali w łapy silniejszych, a skutek? Ano znów Rzecki kontra Wokulski, przeczytajcie uważnie, bo i to o nas, o was… O tym, co wokół wciąż i wciąż, choć sprzed lat może i stu pięćdziesięciu...

"- A po cóż zbroi się Austria?
- Zbroi się za sześćdziesiąt milionów guldenów?... Chce zabrać Bośnię i Hercegowinę.
Ignacemu rozszerzyły się źrenice.
- Austria chce zabrać?... powtórzył. - Za co?
- Za co? - uśmiechnął się Wokulski. - Za to, że Turcja nie może jej tego zabronić.
- A cóż Anglia?
- Anglia także dostanie kompensatę.
- Na koszt Turcji?
- Rozumie się. Zawsze słabi ponoszą koszta zatargów pomiędzy silnymi.
- A sprawiedliwość? - zawołał Ignacy.
- Sprawiedliwość jest to, że silni mnożą się i rosną, a słabi giną. Inaczej świat stałby się domeną inwalidów, co dopiero byłoby niesprawiedliwością".

No nic, nie będę narzekał, bo i tak jestem wybrańcem. U mnie w rodzinie szalał taki pech i pomór, że mając 33 lata, już byłem... najstarszy. A i teraz z wojaczki, ciągłych marzeń Rzeckiego nici, nogi bolą mnie jak Raczka, a wybór mam między czyimś gderaniem a własnym bólem i umieraniem, codzienny. Poskarżyć się nie mogę, każdy uważa mnie za człowieka sukcesu, gdy to wszystko jak w ruletce albo kartach, z forsą na stole - tylko pozory, jak z każdej demokracji. Umysł słabnie, upodabniam się do zwierząt, to znaczy jak one budzę się rano, lubię się wtedy napić, a potem odpoczywać. Spieram się z przyjaciółką co chwila, co nie wróży dobrze... Roześmiałem się, przypominając sobie Hornby'ego, jak znajoma zaprosiła go na urodziny, a on przypomniał sobie, że akurat gra Arsenal na Highbury... - Zrobisz, jak zechcesz - powiedziała ona, na co odparł, że się zastanowi: - Usłyszałem tylko, że jestem bezduszną larwą, i... poszedłem na mecz. Warto było, zobaczyłem najlepszego gola w życiu. Taa, ona nie rozumiała Hornby'ego, jego pasji, która uczyniła zeń najwybitniejszego pisarza. Oj, tak bardzo lubimy zrównywać wszystkich do własnych rozmiarów, formatować inaczej myślących, a przecież - świat nie może być domem inwalidów... Jeżeli nie ma być nijaki...

Pułapka na szczury czeka na każdego, choćby i najprymitywniejsza, co zilustruję żartem mojej siostry o polowaniu na gryzonie: stawia się pionowo żyletkę, a po jednaj stronie, na obu końcach, po kawałeczku mięska i serka. Podchodzi myszka, zagląda za żyletkę i z lubością się zastanawia: Mięsko czy serek? Mięsko czy serek? I tak równiutko, równiutko, obcina sobie główkę...

A w wersji uboższej, dla proletu, stawia się tylko żyletkę na sztorc. Podchodzi myszka, zagląda i rozczarowana mówi - ani mięska, ani serka, ani mięska, ani serka...

Finał jednakowy i gotowy - żyje się do stracenia głowy. Dlatego pływając po jeziorach i chłodząc głowę, jedyną cenną oprócz dzieci rzecz, jaką mam - wmawiam sobie, żeby zawsze być sobą. Nie poddawać się za żadną cenę - bo tylko za to niektórych ludzi się ceni. Nielicznych. Górne 3 proc.

Takimi, którzy siedzą przy mięsku i serku - zawsze się gardziło i gardzi.

Kiedyś słyszałem, jak chłopiec - zamiast wymarzonej harmonijki - dostał brzytwę.

No i chłopiec na niej grał, grał, i coraz bardziej się uśmiechał...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl