Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie znoszę pozować "na ściance". Ale tak zwracam uwagę na moją muzykę

Paweł Gzyl
Sarsa wystąpiła w trzech programach typu talent-show: "Must Be The Music", "X-Factor" i "The Voice Of Poland"
Sarsa wystąpiła w trzech programach typu talent-show: "Must Be The Music", "X-Factor" i "The Voice Of Poland" fot. Andrzej Szkocki
To prawdziwy rekord: teledysk do piosenki "Naucz mnie" obejrzało w Internecie ponad 24 miliony widzów. Dzięki temu Sarsa Markiewicz stała się niemal z dnia na dzień gwiazdą polskiego popu.

Dopiero debiutujesz, a już tak trudno dostać się na wywiad do Ciebie, jak do gwiazdy pierwszej wielkości. Jak się czujesz z tym medialnym zamieszaniem?
Debiutuję co prawda na komercyjnej scenie muzycznej, ale tak naprawdę funkcjonowałam już sporo wcześniej "w podziemiu" z różnymi swoimi projektami, jak "Fluctua" czy "Sarsa Parilla". Cieszę się, że z udało mi się z tej alternatywy wyciągnąć to, co najlepsze i pokazać w mainstreamie. Może dlatego nagle zrobiło się wokół mnie takie "bum"!

Tak sobie wyobrażałaś to "bum", kiedy próbowałaś zaistnieć w polskim show-biznesie?
Szczerze powiedziawszy w ogóle sobie tego nie wyobrażałam. Obserwowałam kolegów i koleżanki, którzy błyszczeli w mediach, ale nigdy nie wiedziałam, jak to wygląda od kuchni. Dopiero teraz uczę się tego - głównie na swoich błędach. (śmiech) Niektóre rzeczy mnie szokują, a niektóre - cieszą. Ale chyba tak jest w każdej branży. Staram się w tym odnaleźć - i zachować w sobie to, co uznaję za wartościowe, nie pozwalając, by ktoś mnie zmienił.

Co zatem przynosi Ci teraz największą radość?
Ludzie, którzy pokochali moją muzykę. Piosenki, które śpiewam, wreszcie mają ogólnopolski zasięg. Zabiegałam o to przez wiele lat i wreszcie się udało. Bo to przecież odbiorcy są najważniejsi i to oni determinują sukces artysty. Żadna statuetka czy nagroda nie dałaby mi takiej satysfakcji, jak wiadomość, że teledysk do mojej piosenki obejrzało już ponad 24 miliony widzów w serwisie YouTube. To jest ogromna radość.

A co Cię najbardziej denerwuje w show-biznesie?
Brak naturalności. Weźmy choćby pozowanie na "ściankach" - nie lubię tego, ale muszę w tym uczestniczyć, żeby zwrócić uwagę niektórych na moją muzykę. Nie umiem pozować - czuję się więc z tym niekomfortowo. To są dla mnie zbędne elementy funkcjonowania na scenie, ale muszę się do nich naginać. Dzięki temu, że ktoś zobaczy moje zdjęcie w gazecie lub w serwisie internetowym, skojarzy, że to jest ta piosenkarka, która śpiewa "Naucz mnie" - i być może kupi moją płytę "Zapomnij mi". Tak to działa. Dlatego jest potrzebne.

Ten wielki sukces, jakiego teraz doświadczasz, to zasługa wspomnianej piosenki - "Naucz mnie". Na czym Twoim zdaniem polega wyjątkowość tego utworu?
Ta piosenka została świadomie wybrana na pierwszego singla z mojego debiutanckiego albumu ze względu na swoją nośność - refren naprawdę wgryza się w serca i głowy słuchaczy. Przy tym wszystkim pozostałam śpiewając ten utwór bardzo naturalna. To znaczy zachowałam swoją charakterystyczną manierę wokalną, mimo że polscy radiowcy zawsze proszą, aby przesyłane im utwory nie były charakterystyczne, nie przeszkadzały w codziennych czynnościach słuchaczy. Tymczasem ja na przekór tym oczekiwaniom zaśpiewałam piosenkę w celowo zmanierowany sposób. I okazało się, że przeszło to w radiu i poruszyło wielu ludzi. Przekonałam więc i dziennikarzy, i słuchaczy do niestandardowo poprowadzonej melodii. Do tego warto dodać, że nagranie wyprodukowano w Londynie i przez to jego brzmienie jest inne od reszty polskich przebojów radiowych. Wszystko tak się ułożyło, że "Naucz mnie" wypadło świeżo, bez żadnej napinki. I ludzie to poczuli.

Na płycie "Zapomnij mnie" jest jedenaście różnorodnych utworów, ale wszystkie łączy Twój niezwykły wokal. Nie obawiałaś się, że tak niekonwencjonalny sposób śpiewania może co niektórych odstraszyć?
Jasne, że się obawiałam. Ten mój wokal jest mocno alternatywny i już na wstępie spotkałam się z opiniami, że "to nie przejdzie" i że nie uda mi się przebić do radia. Jednak uparłam się, żeby na wzór zachodnich artystek, jak Sia czy Lorde, połączyć niebanalny śpiew z bardziej komercyjną aranżacją. To dało mi przepustkę do mediów. Dzięki temu teraz mogę sobie pozwolić na jeszcze więcej. Kolejna piosenka - "Indiana" jest dalszym krokiem w stronę tego, jak czuję muzykę. A cała płyta "Zapomnij mi" to już kompletny odjazd. (śmiech)

Równie skrajne emocje co Twój wokal wzbudzają teksty, które piszesz do swoich piosenek. Dla jednych to grafomania, a dla innych - pomysłowa zabawa słowem.
Cieszę się, że moje teksty poruszają i wywołują emocje. Zarówno te negatywne, jak i pozytywne. Najgorzej jest być letnim i nie wywoływać żadnych reakcji. Prawda jest taka: ja piszę słowa pod melodię. Dlatego tekst nie może jej w żadnym stopniu blokować, gdyż wypływa ona prosto z mego serca. Polski jest jednak na tyle trudnym językiem, że potrafi łamać melodię. Dlatego trzeba go czasem trochę nagiąć, żeby słowa przekazywały treść, ale jednocześnie zgrabnie niosły melodię. Stąd czasami wymyślam jakieś słowa, które nie istnieją, jak w utworze "Zapomnij mi". Wiem, że to nie jest poprawne, ale co z tego, skoro idealnie wyraża moje emocje?

Miałaś takie momenty, że chciałaś dać sobie spokój ze śpiewaniem i zająć się czymś innym?
Za bardzo kocham to, co robię, żeby odpuścić sobie śpiewanie. Raz tylko miałam taki moment - półtora roku temu, czyli w sumie tuż przed odniesieniem sukcesu. Pomyślałam sobie wtedy: "Tyle lat próbuję i nic. Może nie jestem wystarczająco dobra i interesująca? Nie ma więc po co napastować ludzi moimi muzycznymi przemyśleniami". Tymczasem niedługo potem wszystko zatrybiło - i nawet się nie zastanawiając, poszłam za tym. Bo w życiu trzeba robić to, co się kocha.

Wystąpiłaś w wielu programach talent-show. Żadnego z nich jednak nie wygrałaś. Mimo to pomogły Ci te występy zaistnieć?
Zawsze powtarzam, że każdy artysta ma inną drogę do celu. Mnie te programy na pewno pomogły. I cieszę się, że nie poddałam się. Czy to "X-Factor", czy "Must Be The Music", czy "The Voice Of Poland", usłyszałam wiele ciepłych słów, nigdy nie spotkałam się z jakąś ostrą krytyką. Nie wygrywałam jednak, ponieważ nie było wtedy mody na taki głos jak mój. Trendem były mocne wokale z wielkimi skalami. Producenci myśleli więc, że mój zmanierowany wokal nie jest dobry na ten moment. W tym roku trafiłam jednak wreszcie na swój czas, bo szuka się artystek o ciekawych głosach. To istotne - bo barwa jest dla mnie ważniejsza od warsztatu.

Masz oryginalny styl ubierania się. Skąd u Ciebie zainteresowanie modą?
Mam w sobie gen artystyczny - i on sprawia, że wyrażam się na różne sposoby. Zaczęło się od malowania. Namalowałam pewnego dnia obraz z flamingiem i geometrycznymi wzorami. Tak mi się spodobał, że zapragnęłam go mieć na bluzie. W ten sposób to się zaczęło. Teraz mam już całą swoją kolekcję. Są flamingi, są trójkąty, są róże i czerń. Robię to na boku - a ludzie, którym się podobają te wzory, mogą je kupować w Internecie. Jest zainteresowanie i to dla mnie kolejny komplement, że ktoś chce się utożsamiać z tym, co tworzę.

Masz ciekawe wykształcenie: jestem dyplomowaną muzykoterapeutką. Co Cię skłoniło, aby się kształcić w tym kierunku?
Chciałam zgłębiać wiedzę muzyczną. Lepiej być dobrym w jednej dziedzinie niż przeciętnym w kilku. Nie zdecydowałam się na kształcenie wokalu, bo mój głos jest nie do poskromienia i chyba nie nadawałabym się na lekcje u żadnego nauczyciela. Lubię swoją wokalną niedoskonałość i niepoprawność, bo dzięki temu mogę wyrażać tkwiące we mnie emocje.

Muzykoterapia naprawdę działa?
Ja specjalizuję się w kamertonoterapii. Polega ona na leczeniu nie muzyką, ale wibracjami wywoływanymi przez dźwięk. To nowa dziedzina nauki. Zafascynowała mnie jednak, bo przecież wszystko wokół i wewnątrz nas jest wibracją. Lubię to sobie składać w jedną całość: fizykę, biologię, psychikę i duchowość. To wszystko się ze sobą zazębia.

Na kim stosujesz tę kamertonoterapię?
Przede wszystkim na sobie, aby zwiększyć swoją odporność zdrowotną. Ale pomagam też innym. Niestety, teraz musiałam ograniczyć tę pracę, ponieważ od kiedy stałam się popularna, przychodzą do mnie ludzie nie na terapię, ale żeby mnie poznać i ze mną porozmawiać. Trochę więc rozmija się to z celem. Chciałabym jednak w przyszłości stworzyć klinikę leczenia dźwiękiem i muzyką.

A jakie masz marzenia dotyczące kariery piosenkarskiej?
Powiem po cichu, bo boję się zapeszyć: bardzo bym sobie życzyła, by płyta "Zapomnij mi" spodobała się ludziom i żeby jej sprzedaż umożliwiła mi kontynuowanie mojej muzycznej drogi. Każdy kto ją kupi - daje realny sygnał, że chce mnie słuchać. Mam wtedy niepodważalny argument, żeby zostać na scenie i śpiewać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska