Nie podchodźmy bezkrytycznie do informacji producentów szczepionek. Może za tym stać ekonomia i marketing

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Szczepienia przeciw COVID-19
Szczepienia przeciw COVID-19 brak
Musimy przygotować się na trzecią serię szczepień przeciw Covid-19 - twierdzi prof. dr hab. med. Krzysztof Łukaszuk, dyrektor medyczny INVICTA, pracownik naukowy GUMed. I dodaje, że należy potwierdzić, czy można np. podawać w trzeciej dawce inną, niż wcześniej zastosowaną szczepionkę. Proponuje też rozważyć dzielenie dawek na pół.

- Nie uważam, że trzeba ściśle trzymać się wskazań producentów, gdyż zależą one od wielu, niekoniecznie medycznych, czynników - mówi prof. Łukaszuk. - Ciekawa sprawa jest z jednodawkową szczepionką firmy Johnson&Johnson. Można dojść do wniosku, że w obliczu obecności na rynku dwudawkowych szczepionek, zarejestrowano ją jako propozycję dla osób, które chciałyby uniknąć dwóch wizyt w punkcie szczepień. Można wnioskować, że Johnson&Johnson najprawdopodobniej zadziała podobnie jak jedna dawka Pfizera, Moderny czy AstryZeneki. Innymi słowy, traktowanie jednodawkowej szczepionki jako ekwiwalentu dwudawkowych preparatów to pewne nadużycie.

Centrum Badawczo-Rozwojowe INVICTA we współpracy z Medycznym Laboratoriami Diagnostycznymi INVICTA od lutego tego roku prowadzi badanie dotyczące zmian poziomu dojrzałych przeciwciał IgG oraz IgM po podaniu szczepionki Pfizer-BioNTech przeciw Covid-19. Czy wiadomo już, jak długo utrzymuje się odporność po zaszczepieniu?
Każdy człowiek odpowiada na szczepienie inaczej. Szczepionka jest jak wędka. Jedni potrafią nią łowić ryby, inni nie. Na razie nie jesteśmy w stanie dokładnie zmierzyć naszej odporności. Składa się ona z części, w której komórki rozpoznają wroga, i części, w której na jego atak odpowiadają zarówno walczącymi komórkami, jak i przez wytwarzanie przeciwciał. One też albo wiążą się z przeciwnikiem, albo go obezwładniają.

Dlaczego niektórzy z nas chorują mimo dwukrotnego szczepienia?
Mamy jedynie wiedzę na temat poziomu przeciwciał jako efektu szczepień. Są osoby o bardzo wysokim poziomie przeciwciał i osoby, które prawie w ogóle tych przeciwciał nie tworzą. Dlatego jestem wielkim przeciwnikiem, by u wszystkich ludzi stosować identyczne postępowanie. A taka jest tendencja, dyktowana prawdopodobnie strategią firm farmaceutycznych. Z perspektywy ich wydajności idealne byłoby wyprodukowanie jednego preparatu i schematu działania dla każdego. Tymczasem okazuje się, że jednym wystarczą dwie dawki szczepionki do nabrania odporności, a inni potrzebują więcej dawek, by uzyskać przeciwciała. Istotnym czynnikiem ryzyka zachorowania po szczepieniu jest także bardzo duża ekspozycja na wirusa.  Dawka patogenu ma bardzo duże znaczenie i może przełamywać odporność. Przypadki, z którymi się spotkałem, związane były z długotrwałym przebywaniem z zakażoną osobą. Organizm nie zdążył się obronić.

Trzeba więc utrzymywać dystans także po szczepieniu?
Po pełnym szczepieniu i z odpowiednim poziomem przeciwciał zachowywanie dystansu na dworze, na siłowni czy w sklepie nie ma znaczenia. Możemy otrzymać w takich okolicznościach małą dawkę wirusa, z którą sobie poradzimy. Powiem więcej - ta mała dawka będzie działała jak kolejna dawka szczepionki, czyli będzie nas wzmacniać. Nie wydaje się uzasadnione promowanie dystansu społecznego, gdy ludzie chcą się szczepić i się szczepią masowo. Te szczepionki nas chronią.

Ilu ludzi potrzebuje dodatkowych szczepień?
Mówimy nawet o 20 proc. populacji. Jeśli te osoby pozostawimy samym sobie, to prędzej lub później stracą odporność i będą narażone na chorobę. W naszych badaniach uwzględniliśmy osoby, które przed szczepieniem sprawdzały poziom przeciwciał. Zauważyliśmy, że u ludzi, którzy przechorowali Covid-19, już po trzech-czterech miesiącach był on niski. Jednocześnie podanie im pierwszej dawki szczepionki sprawiało, że już po 8 dniach poziom przeciwciał stawał się wyjątkowo wysoki i przekraczał 2500 U/ml BAU na zestawach firmy Roche. Dla porównania - u osób, które nie chorowały, poziom przeciwciał trzy tygodnie po pierwszym szczepieniu wynosił raptem 20 - 100 U/ml. Z tego wniosek, że każdy z nas powinien się co najmniej dwukrotnie zaszczepić, a przechorowanie Covid-19 można traktować jak podanie pierwszej dawki. Układ odpornościowy "ozdrowieńca" ma komórki pamięci, które wiedzą, jak odpowiadać na atak przeciwnika.

Wiedzą od razu?
Szczyt poziomu przeciwciał pojawia się przeciętnie po ośmiu dniach od drugiego kontaktu z wirusem (lub szczepionką). Także przy pierwszym kontakcie z wirusem, kiedy zaczynają już pojawiać się przeciwciała, przez pierwszych osiem dni jesteśmy praktycznie bezbronni, a poziom przeciwciał narasta w kolejnym okresie. Ale wciąż będzie bardzo niski po pierwszym szczepieniu. Szczepionką jednodawkową również.

Niezależnie od podanej szczepionki?
Jestem przeciwnikiem wkładania do jednego worka wszystkich szczepionek. 7  marca tego roku napisałem do Rady Naukowej doradzającej rządzącym w kwestiach zarządzania pandemią pismo ze swoimi przemyśleniami. Wspomniałem m.in., że - w sytuacji, gdy możemy spodziewać się kolejnej fali zachorowań - należy  pozostawić siatkę obecnych punktów szczepień dla dodatkowego szczepienia, podzielić podawane dawki na pół, żeby jak najszybciej wyszczepić populację (wtedy dostępność szczepionek była niska), w miarę możliwości skrócić czas między szczepieniami. Namawiałem też do zachowania infrastruktury punktów szczepień na przyszłość oraz przeprowadzenia badań potwierdzających, że poszczególne szczepionki możemy traktować zamiennie, niezależnie od tego, jaki preparat podano wcześniej. Zaproponowałem także prowadzenie badania, jaka dawka przypominająca będzie wystarczająca przy trzecim i/lub kolejnych szczepieniach.

Skąd te pomysły?
Z badań  klinicznych firm farmaceutycznych wynika, że niemal identyczny efekt uzyskujemy podając  osobom do 55 roku życia pełną i zmniejszoną o 50 proc. dawkę. Oznacza to, że moglibyśmy podać dwa razy więcej szczepionek w tym samym czasie. Z badań tych firm wynikało również, że wiązałoby się to z mniejszą liczbą przypadków skutków ubocznych.

Dlaczego tego nie zrobiliśmy?
Takie postępowanie wymagałoby nowego podejścia i innej organizacji, a także edukacji w zakresie korzyści ze zmiany strategii zalecanej w tzw. charakterystyce produktu leczniczego (ChPL). To było wyzwanie, ale brak tego kroku z uwagi na deficyt szczepionek w szczycie fali zachorowań być może kosztował nas wiele. W  odpowiedzi otrzymałem pismo, że trzeba trzymać się wytycznych producenta. A przecież te wytyczne zależą od wielu, niekoniecznie medycznych czynników. Nawiasem mówiąc, zalecenia w ChPL były w praktyce modyfikowane nie tylko przez rządy niektórych krajów, ale też przez samych producentów np. w związku z nową wiedzą. I tu anegdota - czy wie Pani, dlaczego w przypadku AstryZeneki odstęp między dwiema dawkami jest dłuższy, niż w innych szczepionkach i wynosi od 4 do 12 tygodni? Koncern robił badania w Anglii, Południowej Afryce i w Brazylii. Chcieli sprawdzić, jak olbrzymi będzie poziom przeciwciał po drugiej dawce, ale nie byli do tego przygotowani. Pojawił się problem logistyczny w Brazylii, gdzie można było dostarczyć drugie dawki dopiero po średnio 6 tygodniach, a część osób w Anglii dostała je nawet po 12 tygodniach. I przy okazji wyszło, że po długim czasie szczepionka też działa. Okazało się też, że dostarczający szczepionkę podwykonawcy mieli problem ze zmierzeniem jej stężenia. I zanim dokonano stosownych ustaleń, część ludzi dostała połowę obecnej pełnej dawki.

Czyli w przypadku każdej dostępnej szczepionki można podać drugą dawkę po np. 12 tygodniach?
Można, producenci jednak rejestrują szczepionki na swoich zasadach uzasadnionych również ekonomicznie i marketingowo, a świat się potem tego trzyma. Patrzeć „poza pudełkiem” jest trudno, dużo łatwiej pozostawić odpowiedzialność komu innemu i dostosować się. W tym wszystkim musimy pamiętać, że zasadniczą kwestią jest odpowiedź na szczepionkę. Dotyczy to nie tylko dawki, ale też rodzaju preparatu. Wydaje się, że szczepionki można będzie bezpiecznie łączyć. Znam całkiem dużą grupę osób, które były zaszczepione jedną dawką AstryZeneki, a drugą Pfizera. Lub odwrotnie. To działa równie skutecznie, jakby dostały produkt jednego producenta.

Chociaż producenci tego nie zalecają?
Zachęcam, by samodzielnie oceniać sytuację w oparciu o fakty, dane, badania. A także – jeśli ktoś posiada stosowne wykształcenie – w odniesieniu do wiedzy o mechanizmach układu odpornościowego oraz fizjologii człowieka. Bezkrytyczne podejście do wszystkiego, co napisze producent, szczególnie w okolicznościach pandemii, może nie być optymalne. Ciekawa sprawa jest z jednodawkową szczepionką firmy Johnson&Johnson. Można dojść do wniosku, że w obliczu obecności na rynku dwudawkowych szczepionek, zarejestrowano ją jako propozycję dla osób, które chciałyby uniknąć dwóch wizyt w punkcie szczepień lub szybko zdobyć zaświadczenie pozwalające na wyjazd na wakacje. Analizując wyniki badań, można jednak wywnioskować, że Johnson&Johnson najprawdopodobniej zadziała podobnie jak jedna dawka Pfizera, Moderny czy AstryZeneki.

I odporność urośnie dopiero po drugiej dawce?
Tak. Innymi słowy traktowanie jednodawkowej szczepionki jako ekwiwalentu dwudawkowych preparatów to pewne nadużycie. Jest ona popularna wśród odbiorców, którym wystarczy jedno szczepienie, by dostać paszport covidowy. Te osoby powinny jednak wiedzieć, że dopiero po drugim podaniu szczepionki ich odporność wzrośnie i będzie dawała optymalny poziom bezpieczeństwa.

Do jakiego stopnia?
W tej kwestii także nie powinniśmy polegać jedynie na informacjach producentów. W moim liście z marca do Rady Medycznej napisałem, że musimy przygotować się na kolejną falę zachorowań, bo u zaszczepionych spadnie poziom przeciwciał, a równocześnie pojawią się wirusy o zupełnie innej budowie. Zarówno brazylijska, jak i pochodząca z RPA mutacja koronawirusa wymagają wyższego poziomu przeciwciał, by się przed nimi chronić. Jeśli, dajmy na to, potrzeba nam 100 przeciwciał  na  chiński wariant, to przy brytyjskim potrzebujemy już 250, a przy brazylijskim około 3 tysięcy. W tej sytuacji mamy kilka możliwości. Najlepiej byłoby, gdyby możliwe było sprawne opracowanie i dostarczenie w dużej ilości zmodyfikowanych szczepionek zabezpieczających przed nowymi mutacjami. Ale z uwagi na biurokrację oraz czas trwania badań klinicznych takie przygotowania zajmują dużo czasu. Czytałem, że Moderna przygotowała swoją wersję szczepionki w 63 dni po otrzymaniu sekwencji wirusa, ale na preparat do podania czekaliśmy prawie kolejny rok. Dlatego powinniśmy sprawdzić inne możliwości. Czyli potwierdzić we własnych krajowych badaniach, że do trzeciego szczepienia możemy dowolnie dobierać dostępne preparaty, niezależnie od podanych pacjentowi wcześniej. Do tego powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak optymalnie dobrać dawkę, żeby niepotrzebnie nie zwiększać kosztów szczepień oraz minimalizować działania uboczne związane z ilością preparatu.

Żadna z pańskich propozycji nie została wzięta pod uwagę?
Żadna. Nawet tłumaczenie, że w ampułkach Pfizera jest ponad siedem dawek, a nie tylko sześć, też nie weszło do oficjalnego stosowania. Minęły niespełna trzy miesiące i choć wówczas odpisano mi, że to są tylko ”moje pomysły” niepoparte badaniami, dziś  już coraz głośniej mówi się o konieczności doszczepienia ludzi trzecią dawką. Z kolei w Oksfordzie zaczynają na zmianę szczepić AstrąZeneką i Pfizerem. Jest to, moim zdaniem, dobry pomysł wobec pojawiania się nowych wariantów wirusa. Można to porównać do sytuacji, w której ktoś coś zmienia w zamku do drzwi i precyzyjny dotychczas klucz przestaje pasować. Lepiej mieć wówczas wiele podobnych kluczy, by znaleźć odpowiedni. Także  badań nad pół-dawką nadal nikt nie robi, choć byłby to proces o niewielkim ryzyku. Być może dlatego, że oznaczałoby to mniejsze zyski dla producentów?

Czy podawanie połowy dawki ma jedynie sens ekonomiczny?
Nie tylko. Wytworzone wskutek podania szczepionki przeciwciała powodują, że wirus nie wejdzie do komórki i się nie namnoży. Jeśli poziom przeciwciał jest wysoki, jesteśmy zabezpieczeni. Jeśli nie, bo nie minęło jeszcze tych osiem dni od podania szczepionki, wirus przechodzi do komórki, namnaża się i mamy infekcję, którą przechodzimy lekko lub niezauważalnie.  Problem w tym, że możemy zarażać innych, często, dzięki szczepionce, samemu przechodząc tę infekcję bezobjawowo. Jeśli przeciwciał jest dużo, to nie dość, że nie chorujemy, to jeszcze nie rozprzestrzeniamy wirusa na osoby, z którymi mamy kontakt. Dlatego zaproponowałem, by wszystkim dać po pół dawki co trzy tygodnie. Dzięki temu nie tylko zablokujemy ryzyka umierania zakażonych (co się udawało dzięki pierwszej dawce), ale także za pomocą kolejnej dawki podanej w krótkim odstępie czasu zmniejszymy ryzyko rozpowszechniania infekcji w populacji. Wiemy już, że wydłużanie odstępu między szczepieniami zwiększa liczbę nowych zakażeń.

Czy do trzeciego szczepienia powinny być kwalifikowane jedynie osoby, u których poziom przeciwciał będzie niski?
Po kilku miesiącach każdemu można spokojnie dać dawkę przypominającą. To kwestia kalkulacji kosztów oraz dostępności szczepionek. Badanie poziomu przeciwciał ma uzasadnienie, by sprawdzić, kto w pierwszej kolejności powinien być doszczepiony.

A co z ozdrowieńcami? Dla nich też trzeba będzie przygotować drugą i trzecią dawkę?
Osoby, które przeszły Covid-19 pierwszą dawkę powinny dostać po kilku miesiącach. Po jej podaniu, jak mówiłem, poziom przeciwciał u 99 proc.  przekroczył 2,5 tys. BAU/ml. Zabrakło skali, więc nie mogę powiedzieć, u kogo było to 2,7 tys., a u kogo 10 tys. U/ml. Na podstawie obecnych badań nie można jeszcze tego stwierdzić. Będziemy zapewne kontynuować analizy, by wkrótce mieć większą wiedzę. Na pewno odporność ozdrowieńców będzie zdecydowanie lepsza niż zaszczepionych. Ich organizm musiał odpowiedzieć na pełne spektrum różnych antygenów wirusa, zaszczepieni mają tylko bardzo precyzyjne narzędzie dostosowane do bardzo ściśle określonego typu wirusa.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Brawo d.u.r.n.y. polski ciemnogród żeby wygrać hulajnoge to poświęca siebie i nawet swoje dzieci co za p.o.j.e.b.a.n.y naród

.

G
Gość
31 maja, 15:23, Użyj Google Translate:

Teksański szpital pozwany do sądu przez jego pracowników: "Nie chcemy być 'ludzkimi świnkami morskimi'!"

A Texas hospital is being sued by a group of more than 100 medical workers who allege that a requirement they receive COVID-19 vaccines forces them "to be human guinea pigs."

The overwhelming majority of employees at Houston Methodist have already been vaccinated against the virus, while the hospital has set a June 7 deadline for stragglers to get inoclated or risk losing their jobs.

Attorney Jared Woodfill says he is representing a group of 117 employees suing the hospital for "illegally requiring its employees to be injected with an experimental vaccine as a condition of employment," according to a Friday report from local ABC station KTRK.

"For the first time in the history of the United States, an employer is forcing an employee to participate in an experimental vaccine trial as a condition for continued employment," the lawsuit reportedly states.

The suit asserts that the hospital is violating the Nuremberg Code with the vaccine mandate, comparing medical workers being required to take widely-used vaccines approved for emergency use by the Food and Drug Administration to Jews and others suffering as victims of barbaric medical experiments in Nazi Germany.

A group of more than 100 Houston Methodist medical workers are suing the hospital over its requirement that employees receive COVID-19 vaccines. This undated file photo shows a cardboard sign reading "No COVID Vaccine" next to a syringe, medication vials and a medical glove.

Since 2009, Houston Methodist has required its employees to choose between being vaccinated against the flu or finding employment elsewhere. Nurse Jennifer Bridges, who has worked for the hospital for more than six years vowed to sue over the COVID-19 mandate last month.

"It's not fair to be forced to inject something that we're not comfortable with," Bridges told CBS affiliate KHOU in April. "I think our rights as human beings is more important than keeping that job. If I am blacklisted, whatever it takes. I will go find another form of employment."

( https://www.newsweek.com/texas-hospital-sued-117-employees-requiring-covid-vaccine-work-1596083?amp=1 )

31 maja, 22:45, Gość:

Debil

31 maja, 23:15, Gość:

"Merytoryczny" argument...

To nie był argument. On się przedstawił.

G
Gość
31 maja, 15:23, Użyj Google Translate:

Teksański szpital pozwany do sądu przez jego pracowników: "Nie chcemy być 'ludzkimi świnkami morskimi'!"

A Texas hospital is being sued by a group of more than 100 medical workers who allege that a requirement they receive COVID-19 vaccines forces them "to be human guinea pigs."

The overwhelming majority of employees at Houston Methodist have already been vaccinated against the virus, while the hospital has set a June 7 deadline for stragglers to get inoclated or risk losing their jobs.

Attorney Jared Woodfill says he is representing a group of 117 employees suing the hospital for "illegally requiring its employees to be injected with an experimental vaccine as a condition of employment," according to a Friday report from local ABC station KTRK.

"For the first time in the history of the United States, an employer is forcing an employee to participate in an experimental vaccine trial as a condition for continued employment," the lawsuit reportedly states.

The suit asserts that the hospital is violating the Nuremberg Code with the vaccine mandate, comparing medical workers being required to take widely-used vaccines approved for emergency use by the Food and Drug Administration to Jews and others suffering as victims of barbaric medical experiments in Nazi Germany.

A group of more than 100 Houston Methodist medical workers are suing the hospital over its requirement that employees receive COVID-19 vaccines. This undated file photo shows a cardboard sign reading "No COVID Vaccine" next to a syringe, medication vials and a medical glove.

Since 2009, Houston Methodist has required its employees to choose between being vaccinated against the flu or finding employment elsewhere. Nurse Jennifer Bridges, who has worked for the hospital for more than six years vowed to sue over the COVID-19 mandate last month.

"It's not fair to be forced to inject something that we're not comfortable with," Bridges told CBS affiliate KHOU in April. "I think our rights as human beings is more important than keeping that job. If I am blacklisted, whatever it takes. I will go find another form of employment."

( https://www.newsweek.com/texas-hospital-sued-117-employees-requiring-covid-vaccine-work-1596083?amp=1 )

31 maja, 22:45, Gość:

Debil

"Merytoryczny" argument...

G
Gość
31 maja, 5:19, xymox:

Wreszcie artykuł wyważony i bez ogranej formuły : " korzyści szczepienia przewyższają ryzyko". Środowiska producentów, medyków i mediów wtłaczają nam w dobrej (zakładam) wierze zespół tez, z którymi różnie bywa.

Wiem z poznańskich źródeł medycznych, że w szpitalach pod respiratory trafiają ludzie po 2 giej dawce, którzy teoretycznie nie powinni przecież mieć ciężkiego przebiegu - a mają.

Osobiście będąc zwolennikiem szczepień widzę, że powodem spadku zainteresowania tym procesem nie jest uwielbienie dla Sochy a brak szczerości środowisk odpowiedzialnych za proces szczepień oraz ich propagowanie.

Okazuje się, że reakcja naszego organizmu na szczepienie albo przebieg choroby to.....loteria i środowiska decyzyjne doskonale o tym wiedzą. Pomimo tego starają się formalnie bagatelizować ilości kłopotów ze szczepionkami.

Zresztą, w 2020 roku dowiedzieliśmy się, że szczepionka będzie chronić przed zakażeniem i zakażaniem innych - NIE CHRONI.

W 2021 dowiadujemy się, że szczepionka ma zapobiec ciężkiemu przebiegowi zarażenia - NIE DO KOŃCA, co widać po zachowawczym artykule i wspomnianym desancie pod respiratory ludzi po pełnych dawkach.

Cały czas usilnie wmawia nam się, że Niepożądane Objawy Poszczepienne to promil przypadków - TO NIEPRAWDA. Doskonale wiemy, że to też loteria : są przypadki bezobjawowe po szczepieniach ale też całe tabuny osób mają bardzo ciężki przebieg poszczepienny a część nawet ląduje w szpitalach na internie ( tak było niedawno w jednym z naszych poznańskich szpitali).

Zresztą, strach mniejszych punktów szczepień przed czynnościami wobec osób po silnych wstrząsach anafilaktycznych w przeszłości pokazuje, że zgodnie z potrzebną tezą o potrzebie szczepień - nie docierają do nas praktycznie informacje o ponownych wstrząsach u tych osób.

Osobną kwestią jest temat udarów i zakrzepic poszczepiennych. Są i to pewnie w ilości większej niż nam się to mówi, gdyż zbyt często, temat ten pojawia się w artykułach o szczepieniach i zbyt często lekarze formalnie starają się uspokoić sytuację wiedząc, że niewiadomą jest, kto może nabawić się udaru czy zakrzepicy po szczepieniu.

Cały czas mamy milion informacji, milion ekspertów, milion niusów.....

Kolejny debil, pewnie po mamusi

G
Gość
31 maja, 15:23, Użyj Google Translate:

Teksański szpital pozwany do sądu przez jego pracowników: "Nie chcemy być 'ludzkimi świnkami morskimi'!"

A Texas hospital is being sued by a group of more than 100 medical workers who allege that a requirement they receive COVID-19 vaccines forces them "to be human guinea pigs."

The overwhelming majority of employees at Houston Methodist have already been vaccinated against the virus, while the hospital has set a June 7 deadline for stragglers to get inoclated or risk losing their jobs.

Attorney Jared Woodfill says he is representing a group of 117 employees suing the hospital for "illegally requiring its employees to be injected with an experimental vaccine as a condition of employment," according to a Friday report from local ABC station KTRK.

"For the first time in the history of the United States, an employer is forcing an employee to participate in an experimental vaccine trial as a condition for continued employment," the lawsuit reportedly states.

The suit asserts that the hospital is violating the Nuremberg Code with the vaccine mandate, comparing medical workers being required to take widely-used vaccines approved for emergency use by the Food and Drug Administration to Jews and others suffering as victims of barbaric medical experiments in Nazi Germany.

A group of more than 100 Houston Methodist medical workers are suing the hospital over its requirement that employees receive COVID-19 vaccines. This undated file photo shows a cardboard sign reading "No COVID Vaccine" next to a syringe, medication vials and a medical glove.

Since 2009, Houston Methodist has required its employees to choose between being vaccinated against the flu or finding employment elsewhere. Nurse Jennifer Bridges, who has worked for the hospital for more than six years vowed to sue over the COVID-19 mandate last month.

"It's not fair to be forced to inject something that we're not comfortable with," Bridges told CBS affiliate KHOU in April. "I think our rights as human beings is more important than keeping that job. If I am blacklisted, whatever it takes. I will go find another form of employment."

( https://www.newsweek.com/texas-hospital-sued-117-employees-requiring-covid-vaccine-work-1596083?amp=1 )

Debil

N
Nie dajmy się nabrać

"Wreszcie artykuł wyważony..."

Taaaaa... mający robić wrażenie "obiektywnego" -- wprawdzie dalej takim NIE BĘDĄC.

(autor: Matka Kurka)
31 maja, 14:55, Gość:

Najważniejsze, że będzie "paszport" i można fruwać po całym świecie.

Prawda, że życie pisze najlepsze scenariusze? Od kliku miesięcy trwa triumfalny pochód przodowników „szczepień”, którzy się „szczepią”, aby móc „normalnie wyjechać na wakacje”. Rozmaici „dziennikarze”, aktorzy, celebryci i w końcu politycy, zasypali Internet kwitami potwierdzającymi „szczepienie”, co traktują jak certyfikat nieśmiertelności. Przy tym wszystkim trwa nieustanny festiwal pogardy wobec tych, którzy nie chcą uczestniczyć w eksperymencie medycznym, przy użyciu produktu marketingowego, bo inaczej nazwać się nie da tych wszystkich specyfików wyklepanych w pół roku na kolanie,. „Lepsze towarzystwo” dzień w dzień kpi, że się będzie byczyć na Zanzibarze, gdy „antyszczepionkowcy” nie wejdą do restauracji, a docelowo nawet do „Biedronki”.

Nagle! Z kraju i ze świata zaczynają spływać informacje wywołujące dysonans poznawczy u „zdroworozsądkowych”. W 70% „zaszczepione” Seszele ogłaszają lockdown, otwarte od 15 maja ogródki restauracyjne, a wcześniej hotele, nie wprowadziły segregacji sanitarnej i wszystkich obowiązuje ten sam reżim. Prawdziwy szok przyszedł jednak dopiero wówczas, gdy „zaszczepieni” lekarze nie tylko nie zrezygnowali z „teleporad” dla „zaszczepionych” pacjentów, ale szpitale przed przyjęciem chorych nadal żądają negatywnego testu. Do „zaszczepionych” z wolna dociera, że śmiali się z własnej głupoty. Teraz uczestniczą w przegrzebie marzeń o szlacheckim statusie nieśmiertelnych po dwóch dawkach. Gwóźdź do tej trumny przybiły szpitale: Szpital Morski im. PCK oraz Szpital Św. Wincentego a Paulo w Gdyni, które umieściły na swoich stronach internetowych wymóg dotyczący testów. Póki co testy są opłacane przez same szpitale, ale jak zawsze „sprawa jest rozwojowa”. Trzeba by podłączyć najnowocześniejsze EEG, aby sprawdzić jaka burza się rozpętała w mózgach wyznawców najmodniejszego na świecie wirusa, bo przecież miało być zupełnie inaczej i tak pięknie!

Rzeczywistość rozminęła się z wyobrażeniami i nie ma takiej szansy, żeby „zdroworozsądkowi” rozwiązali zagadkę dlaczego tak się stało, a rzecz jest banalna. Na „pandemii” krocie zarabiają całe grupy zawodowe i na czele oczywiście stoją „dzielni medycy”. Oni tak łatwo nie zrezygnują z „teleporad’ i przede wszystkim ze 100% dodatków „kowidowych”. Gdyby za godzinę ogłoszono koniec „pandemii” w szpitalach i przychodniach poniósłby się jeden wielki jęk zawodu i lament, nie okrzyki radości. Do utrzymania podwójnych apanaży za nicnierobienie albo robienie o połowę mniej, potrzebne jest utrzymanie histerii w społeczeństwie. Ludzie cały czas muszą się bać i zachowywać DDM. Wyłącznie potrzymaniu strachu i tresurze społecznej służą takie „pomysły”, jak te w Trójmieście. Paradoks i śmieszność sytuacji polega na tym, że to właśnie aktorzy, „dziennikarze”, celebryci i politycy najgłośniej bili brawa „dzielnym medykom”, ale to nie pierwsza i nie ostatnia kompromitacja. „Pandemii” najwięcej tlenu i respiratorów dostarczają „lekarze” i „pielęgniarki”, grupa zawodowa, która na zdrowiu i życiu Polaków robi interes życia. Będą to ciągnąć dopóki się da, a gdy wreszcie cyrk się skończy, to „pandemicznej” stajni Augiasza nie oczyści nikt. Nie będzie żadnego powrotu do normalności w „służbie zdrowia”, kompletnie zdegenerowanej i zdegradowanej.

Nie koniec złych informacji dla „nieśmiertelnych”. Jest prawie pewne, że w Polsce poziom „szczepień” dwoma dawkami nie przekroczy 50%. Jeszcze gorzej będzie to wyglądać w takich krajach jak Francja, Szwecja, Szwajcaria i w wielu innych. We wspomnianej Francji właśnie przegłosowano zakaz dla „paszportów kowidowych”, w USA wiele stanów wprowadza kary za takie praktyki. Oznacza to tyle, że te wszystkie kwitki wklejane w Internecie z pierwszą i dwiema dawkami, będą sobie „nieśmiertelni” mogli powiesić na gwoździu w wódce na Mazurach, bo bez negatywnego testu nigdzie nie polecą. Rewolucja zjada własne dzieci i ode mnie tylko jedno słowo komentarza. Smacznego!

U
Użyj Google Translate

Teksański szpital pozwany do sądu przez jego pracowników: "Nie chcemy być 'ludzkimi świnkami morskimi'!"

A Texas hospital is being sued by a group of more than 100 medical workers who allege that a requirement they receive COVID-19 vaccines forces them "to be human guinea pigs."

The overwhelming majority of employees at Houston Methodist have already been vaccinated against the virus, while the hospital has set a June 7 deadline for stragglers to get inoclated or risk losing their jobs.

Attorney Jared Woodfill says he is representing a group of 117 employees suing the hospital for "illegally requiring its employees to be injected with an experimental vaccine as a condition of employment," according to a Friday report from local ABC station KTRK.

"For the first time in the history of the United States, an employer is forcing an employee to participate in an experimental vaccine trial as a condition for continued employment," the lawsuit reportedly states.

The suit asserts that the hospital is violating the Nuremberg Code with the vaccine mandate, comparing medical workers being required to take widely-used vaccines approved for emergency use by the Food and Drug Administration to Jews and others suffering as victims of barbaric medical experiments in Nazi Germany.

A group of more than 100 Houston Methodist medical workers are suing the hospital over its requirement that employees receive COVID-19 vaccines. This undated file photo shows a cardboard sign reading "No COVID Vaccine" next to a syringe, medication vials and a medical glove.

Since 2009, Houston Methodist has required its employees to choose between being vaccinated against the flu or finding employment elsewhere. Nurse Jennifer Bridges, who has worked for the hospital for more than six years vowed to sue over the COVID-19 mandate last month.

"It's not fair to be forced to inject something that we're not comfortable with," Bridges told CBS affiliate KHOU in April. "I think our rights as human beings is more important than keeping that job. If I am blacklisted, whatever it takes. I will go find another form of employment."

( https://www.newsweek.com/texas-hospital-sued-117-employees-requiring-covid-vaccine-work-1596083?amp=1 )

G
Gość

Najważniejsze, że będzie "paszport" i można fruwać po całym świecie.

g
gość

Pani doroto, gdzie informacje, że artykuł jest sponsorowany przez producentów szczepionek?

R
Rudy z Budy

Koles z GUMed to chyba zna sie na wymianie opon bo cala reszta to bajki dzieki ktorym chce sie wylansowac.

x
xymox

Wreszcie artykuł wyważony i bez ogranej formuły : " korzyści szczepienia przewyższają ryzyko". Środowiska producentów, medyków i mediów wtłaczają nam w dobrej (zakładam) wierze zespół tez, z którymi różnie bywa.

Wiem z poznańskich źródeł medycznych, że w szpitalach pod respiratory trafiają ludzie po 2 giej dawce, którzy teoretycznie nie powinni przecież mieć ciężkiego przebiegu - a mają.

Osobiście będąc zwolennikiem szczepień widzę, że powodem spadku zainteresowania tym procesem nie jest uwielbienie dla Sochy a brak szczerości środowisk odpowiedzialnych za proces szczepień oraz ich propagowanie.

Okazuje się, że reakcja naszego organizmu na szczepienie albo przebieg choroby to.....loteria i środowiska decyzyjne doskonale o tym wiedzą. Pomimo tego starają się formalnie bagatelizować ilości kłopotów ze szczepionkami.

Zresztą, w 2020 roku dowiedzieliśmy się, że szczepionka będzie chronić przed zakażeniem i zakażaniem innych - NIE CHRONI.

W 2021 dowiadujemy się, że szczepionka ma zapobiec ciężkiemu przebiegowi zarażenia - NIE DO KOŃCA, co widać po zachowawczym artykule i wspomnianym desancie pod respiratory ludzi po pełnych dawkach.

Cały czas usilnie wmawia nam się, że Niepożądane Objawy Poszczepienne to promil przypadków - TO NIEPRAWDA. Doskonale wiemy, że to też loteria : są przypadki bezobjawowe po szczepieniach ale też całe tabuny osób mają bardzo ciężki przebieg poszczepienny a część nawet ląduje w szpitalach na internie ( tak było niedawno w jednym z naszych poznańskich szpitali).

Zresztą, strach mniejszych punktów szczepień przed czynnościami wobec osób po silnych wstrząsach anafilaktycznych w przeszłości pokazuje, że zgodnie z potrzebną tezą o potrzebie szczepień - nie docierają do nas praktycznie informacje o ponownych wstrząsach u tych osób.

Osobną kwestią jest temat udarów i zakrzepic poszczepiennych. Są i to pewnie w ilości większej niż nam się to mówi, gdyż zbyt często, temat ten pojawia się w artykułach o szczepieniach i zbyt często lekarze formalnie starają się uspokoić sytuację wiedząc, że niewiadomą jest, kto może nabawić się udaru czy zakrzepicy po szczepieniu.

Cały czas mamy milion informacji, milion ekspertów, milion niusów.....

Wróć na i.pl Portal i.pl