„Nie ma mowy” nie jest filmem na miarę „Searching for Sugar Man”, ani też „Co jest grane, Davis”. To kameralny komediodramat o wychodzeniu z żałoby i na swój sposób pochwała prostego życia w przepięknym miejscu świata, zgodnie z porami roku. Tak, to cudowne krajobrazy Maine i songwriterska, bliska folkowi, muzyka stworzona na potrzeby filmu są jego największymi atutami. Oczywiście od Rebecci Hall nie można oderwać oczu, a występujący z elegancko przystrzyżoną brodą nowojorski intelektualista (w tej roli Jason Sudeikis) pewnie może się podobać kinomankom.
W tym kameralnym filmie te dwie postaci będą musiały się ze sobą zetrzeć, później dotrzeć, przepracować traumy, a przede wszystkim nauczyć się, by nie dać się zwieść pozorom. Są te momenty komediowe, a i dwa wytresowane psy będą miały swoje nie zawsze smaczne, ale zabawne, momenty. Jak przystało na film muzyczny, słowa piosenek mają znaczenie, znajdzie się taż miejsce dla łowców talentów i zachowań uczonych rodem z brukowców. Słowem – samo życie w przepięknych okolicznościach przyrody.
„Nie ma mowy” bawi i wzrusza, pozwala też zastanowić się jak młodzi ludzie powinni wychodzić z żałoby po utracie ślubnej drugiej połowy. W amerykańskiej dziczy – nie tylko tańce dozwolone!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?