Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jedzcie glifosatu!

Liliana Sonik
W Brukseli głosowano nad przedłużeniem licencji na 5 lat, lecz Polska wstrzymała się od głosu. W efekcie piłka dalej jest w grze. A gra się toczy o ogromne pieniądze i - przy okazji - o nasze zdrowie. Czy będzie zezwolenie na sprzedaż i stosowanie w Unii Europejskiej glifosatu, głównego składnika randapu i innych środków chwastobójczych?

Polewamy chwasty roztworem i możemy iść spać: glifosat zniszczy je od korzeni. Dla rolników i ogrodników po prostu bajka. Zamiast męczącego plewienia, wyrywania i orki glifosat eliminuje niechciane rośliny. Stosuje się więc go dziś masowo i beztrosko. Na chodnikach, na polach z uprawami warzyw, owoców, zbóż i roślin przemysłowych, a nawet przy zbiornikach wodnych.

Jest tylko mały problem: glifosat wpływa na zdrowie ludzi i zwierząt. Liczni eksperci twierdzą, że wywołuje raka, uszkadza oczy, rozwala układ hormonalny i fatalnie wpływa na stan gleby.

Dlatego do zakończenia przygody z randapem wezwał Parlament Europejski, ale to tylko pobożne życzenia, bez żadnej mocy prawnej i nikt się nimi nie przejął. Zdrowie zdrowiem, a gigantyczne przedsiębiorstwa rolne nie wyobrażają sobie powrotu do czasów sprzed randapu. Chwastobójcza chemia jest bezkonkurencyjnie tania, więc skrupuły idą na półkę wyparte przez logikę zysku. Jednak największe złote jaja ta kura znosi producentom. Nie odpuszczą zatem.

W rezultacie dochodzi do takich sytuacji, jak w WHO, która w 2016 roku zawyrokowała, że glifosat jest niewinny, bo jego „genotoksyczność i rakotwórczość dla ludzi jest mało prawdopodobna przy przewidywanej zawartości w diecie”. Urocze! Kontrolujcie ludzie dietę, żeby za dużo glifosatu nie zjadać. Brzmi groteskowo, lecz w praktyce oznacza zielone światło dla dalszego stosowania. Warto wiedzieć, że przewodniczący komisji, która tę kuriozalną opinię wydała, dostał solidną dotację od producenta randapu. Z kolei w uspokajających ekspertyzach europejskich całe strony ściągnięto metodą kopiuj-wklej z opinii przygotowanych przez Monsanto - producenta środków chwastobójczych.

Dziwne? Nie tak bardzo. Koncern ma potężne środki i zatrudnia bataliony prawników. W jednej ręce trzymają marchewkę i obficie ją dystrybuują, w drugiej bicz. A jednak znajdują się eksperci odważni, którzy przekonują i podają dowody. Niemniej, kilka nieostrożnych zdań naraża na niekończące się procesy. W efekcie dochodzi do tak cudacznych orzeczeń, jak w przypadku Europejskiej Agencji Chemikaliów, która stwierdza, że wprawdzie glifosat silnie uszkadza oczy i jest niebezpieczny dla organizmów wodnych, lecz trzeba więcej badań, by określić go jako kancerogen czy zagrożenie dla rozrodczości człowieka. Innymi słowy: glifosat jest do kitu, ale na 100 procent lepiej się nie wypowiadać.

Jest to więc sprawa polityczna i wymaga politycznej decyzji. Ponoć nasz rząd chciałby przedłużenia licencji co najmniej o 10 lat, a dossier jest w gestii resortu rolnictwa, a nie ochrony środowiska. Bez sensu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski