Nie istnieje „promocja LGBT", bo preferencji seksualnych nie da się nikogo nauczyć. Za to agresję wobec homoseksualistów można leczyć

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
pixabay
Bardzo często zdarza się, że osoby homoseksualne próbują zagłuszyć swój lęk, wykazując agresję wobec innych osób homoseksualnych. Jest to odreagowanie własnych emocji i stresów. Widać to po zachowaniach także grup agresorów, którzy zaatakowali Marsz Równości w Białymstoku - mówi mówi psychiatra, dr n. med. Maciej Dziurkowski, zajmujący się m.in. młodzieżą ze środowiska LGBT oraz, jako biegły sądowy, badający na zlecenie sądu zatrzymanych za agresję wobec ludzi o mniejszościowej orientacji seksualnej

Jaki odsetek młodzieży stanowią osoby z orientacją homoseksualną?

Taki sam, jak całego społeczeństwa. Według różnych danych osoby nieheteroseksualne stanowią od 5 do 10 procent populacji. Przy czym, co ciekawe, badania sprzed trzech lat przeprowadzone w dziesięciu krajach Unii Europejskiej pokazały, że urodzeni po 1990 r. częściej deklarują, że nie są wyłącznie heteroseksualni. W Polsce przynależność do społeczeństwa LGBT zadeklarowało 4,9 proc. wszystkich ankietowanych, a wśród osób w wieku 14-29 lat odsetek ten wzrósł do 10,5 proc. Tożsamość seksualna kształtuje się w okresie dojrzewania i mniej więcej w tym samym czasie młodzi ludzie uświadamiają sobie, w jakim kierunku ona zmierza.

I nagle taki nastolatek zdaje sobie sprawę, że różni się od większości koleżanek i kolegów.

Tu nawet nie chodzi o poczucie bycia w mniejszości. Najważniejsze są emocje, które się w takim momencie pojawiają. To bardzo silny lęk przed przyszłością, samotnością, nagłe uświadomienie sobie, że model rodziny, w jakim był wychowywany, nie będzie jego udziałem. Młody mężczyzna homoseksualny zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie będzie miał dzieci, a klasyczny model rodziny jest poza jego zasięgiem. Największym dramatem jest zburzenie klasycznego wzorca wartości. Obrazowo mówiąc - cały świat się wali.

Zawsze musi to być dramat?

Wiele zależy od wsparcia ze strony rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, wychowawców, pedagogów. Często mamy do czynienia z ludźmi wierzącymi, więc istotna jest postawa księży, sióstr zakonnych, katechetów, którzy powinni - w duchu ewangelicznym - wyciągać rękę do dzieci i młodzieży, pomagając przejść trudne momenty w życiu. Jeśli młody człowiek znajdzie takie wsparcie, to okres załamania jest krótki, a potem taka osoba układa sobie życie w tożsamości, w jakiej przyszło jej funkcjonować. Dlatego istotna jest rola edukacji seksualnej w szkołach i zrozumienie ze strony najbliższych, bo to jego brak i odrzucenie są przyczyną największych problemów.

Co dzieje się z dzieckiem, które nie dostaje wsparcia?

Z moich obserwacji wynika, że wśród nauczycieli i pedagogów przeważnie jest zrozumienie dla uczniów z mniejszościową orientacją seksualną. Ich rolą jest odpowiednie pokierowanie nastolatka, który nie radzi sobie z emocjami do psychologa, ewentualnie - gdy jest taka potrzeba - do lekarza psychiatry. Mówimy tu o leczeniu nerwicy, zaburzeń lękowych czy zaburzeń depresyjnych, które mogą kończyć się próbami samobójczymi.

Dużo jest takich pacjentów?

Osoby, których problemy są związane z tożsamością seksualną stanowią ok.10-20 procent młodych ludzi potrzebujących wsparcia psychiatry. Nieletni przychodzą do mojego gabinetu czy do szpitala w towarzystwie rodziców. Rola psychiatry jest podwójna. Z jednej strony uświadamiam młodemu człowiekowi możliwość funkcjonowania w społeczeństwie i proponuję ewentualne leczenie depresji, zaburzeń nerwicowych, lękowych, z drugiej - prowadzę psychoedukację rodziców. Uświadamiam im, jak pomóc dziecku i jak z nim współpracować, by mogło harmonijnie się rozwijać i żeby problem, który powstał, nie zaważył na całości jego życia. Staram się także wychodzić poza cztery ściany gabinetu lekarskiego. Wielokrotnie byłem zapraszany czy to na spotkania w liceach, czy ze studentami pierwszych lat psychologii, prawa, medycyny. Bardzo chętnie bym się spotkał także z osobami z drugiej strony, nieakceptującymi środowiska LGBT. Mam wielu znajomych księży. Część z nich, głównie młodszych, pomaga tym młodym ludziom. Część, przeważnie starszych, tego zrozumienia nie ma. Myślę jednak, że to jest kwestia rozmowy.

Kto najbardziej potrzebuje pomocy?

Prawdziwy dramat przeżywają transseksualiści. Młody człowiek nagle odkrywa, że choć ma imię męskie, ubiera się jak chłopak, to tak naprawdę czuje się kobietą. Ogromna jest tu rola rodziców, by nie odrzucali takiej osoby, nie stygmatyzowali jej. Potrzebne jest również wsparcie w społeczeństwie. Przepisy także nie ułatwiają im życia. Jeśli chcą urzędowo zmienić płeć, muszą niestety pozywać do sądów swoich rodziców. Zmartwiło mnie, że na początku swojej kadencji pan prezydent zawetował ustawę, która miała to zmienić. Może jeszcze nastąpi jakaś refleksja... Czasem transseksualista jest tak zaszczuty, że nie widzi innego wyjścia niż samobójstwo. Ogólnie najtrudniejsza jest sytuacja młodzieży LGBT z mniejszych miast i wsi, gdzie zrozumienie jest znacznie niższe, niż w Warszawie, czy Gdańsku.

Muszą się kryć?

Muszą. Dopiero, gdy wyjadą do szkoły, na studia, do pracy, sytuacja zmienia się diametralnie. Duże miasta są bardziej tolerancyjne. Jako społeczeństwo w ostatnich kilkunastu latach zmieniliśmy podejście do grup LGBT na bardziej dojrzałe, nastawione na pomoc i współpracę. Najczęściej osoby nieheteroseksualne nie spotykają się tam z agresją.

A jednak wydarzenia z Białegostoku pokazały, że nienawiść do mniejszości może być zagrożeniem dla zdrowia, a nawet życia.

To jest zjawisko z pogranicza znanych z historii pogromów. Wystarczy hasło, iskra i w ludziach budzą się demony. Gdyby nie było tam policji, mogłoby dojść do znacznie większej tragedii. To znana sytuacja podążania za tłumem, gdy jest poczucie energii, mocy, skandowane są hasła. I tu kłania się edukacja. Nie tylko seksualna, ale też z podstawowej wiedzy o społeczeństwie, o wzajemnym szacunku i funkcjonowaniu w życiu społecznym. Do pewnych środowisk te idee jeszcze nie dotarły.

Część polityków i mediów wręcz utożsamia homoseksualizm z pedofilią.

Mamy do czynienia z celowym mieszaniem pojęć, pomagającym w znalezieniu łatwego, słabszego wroga. Nie istnieje również coś takiego, jak „promocja LGBT", bo preferencji seksualnych nie da się nikogo nauczyć.

Więcej jest teraz lęków?

Na portalach internetowych i w mediach społecznościowych widać, że ludzie czują się zagrożeni. Wiedzą, że to nie jest pojedynczy incydent, że takie rzeczy mogą się powtórzyć. Stąd potrzeba autorytetów przekonujących, że osoby z LGBT nie są zagrożeniem dla rodziny, narodu. Większość społeczeństwa wie już na szczęście, że są to nasi sąsiedzi, współpracownicy, osoby, znajomi. Konieczna jest edukacja w szkołach, także obejmująca rodziców, by wiedzieli, z czym się mogą zmierzyć i jak powinni reagować, gdy w ich rodzinie - a przecież statystyka jest nieubłagana - pojawi się taka osoba.

Niektórzy twierdzą, że homoseksualizm można leczyć.

To kompletne kłamstwo i robienie niepotrzebnej nadziei rodzicom. Oburzające są - nierzadko odpłatne - „terapie" prowadzone przez hochsztaplerów występujących często pod sztandarami ważnych społecznie instytucji. Poddani ich działaniom ludzie czasem wypierają swoje preferencje seksualne, angażują się w te ruchy, by po kilku-kilkunastu latach i tak wrócić do tego, co robili wcześniej. Za to, jeśli już mowa o leczeniu, należy wspomnieć, że jako biegły sądowy wydaję opinie w sprawach karnych, gdzie przed sądem stają ludzie zachowujący się agresywnie wobec osób ze środowiska LGBT. Napastnicy w momencie ataku (co też było widać na filmach z Białegostoku) nierzadko znajdują się pod wpływem narkotyków, alkoholu czy też różnych medykamentów, w tym sterydów, także wręcz leczą się psychiatrycznie. Są oni badani przez biegłego sądowego.

Co wynika z tych badań?

Akurat tutaj możemy mówić o skuteczności leczenia farmakologicznego i psychoterapii. Po kilku miesiącach pojawia się refleksja, że niekoniecznie należy wyciągać pięść i kopać słabszego. Pojawiają się także refleksje nad seksualnością innych ludzi, a także nad swoją. Bardzo często zdarza się bowiem, że osoby homoseksualne próbują zagłuszyć swój lęk, wykazując agresję wobec innych osób homoseksualnych. Jest to odreagowanie własnych emocji i stresów. Widać to po zachowaniach, niestety, niektórych księży, a także grup agresorów, którzy zaatakowali Marsz Równości w Białymstoku.

Dr n. med. Maciej Dziurkowski, lekarz psychiatra, ordynator oddziału w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gd.,biegły sądowy. Wśród jego pacjentów jest także młodzież ze środowiska LGBT, borykająca się z lękami, nerwicami i depresją. Dr Dziurkowski zajmuje się także psychoedukacją rodziców, uczniów szkół średnich i studentów.

„Bałam się, że ktoś z nas po prostu tam zginie”. Relacje uczestników Marszu Równości w Białymstoku

Źródło:
TVN

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nie istnieje „promocja LGBT", bo preferencji seksualnych nie da się nikogo nauczyć. Za to agresję wobec homoseksualistów można leczyć - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl