Neutralni szejkowie i kwestia ceny. Monarchie Zatoki wobec wojny

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Przełomem w relacjach Rosji z Arabią Saudyjską była wizyta Putina w Rijadzie w 2019 roku
Przełomem w relacjach Rosji z Arabią Saudyjską była wizyta Putina w Rijadzie w 2019 roku kremlin.ru
Stosunek monarchii Zatoki Perskiej do wojny Rosji z Ukrainą ma duże znaczenie z powodu roli, jaką odgrywają one na światowym rynku ropy i gazu. Szczególnie Arabia Saudyjska. Skoro Zachód chce rezygnować z rosyjskich węglowodorów, musi mieć, przynajmniej na razie, alternatywne źródła. No i chodzi też o utrzymanie cen w ryzach. Tymczasem potentatom z Zatoki nie spieszy się z decyzjami, które by pozwoliły mocniej uderzyć w reżim Władimira Putina. Choć nie wynika to wcale z jakiejś sympatii do Rosji.

Na całym świecie narasta presja, by odciąć Rosję od dochodów z eksportu ropy naftowej i gazu, stanowiących aż 40 proc. wpływów do jej budżetu. Rosja jest uważana za drugiego największego producenta ropy naftowej na świecie, a eksperci szacowali na początku marca, że kraj ten zarabia około 382 mln dolarów dziennie na samym tylko eksporcie do Europy. Nie da się skutecznie zdusić rosyjskiej potęgi węglowodorowej bez współpracy innych wielkich producentów ropy i gazu. Szczególnie ropy. Od kilku lat działa wszak porozumienie o nazwie OPEC+ (kartel OPEC plus grupa innych producentów naftowych z Rosją na czele) mające bardzo duży wpływ na globalny rynek ropy. Jego liderami są Arabia Saudyjska i Rosja.

Przede wszystkim własny interes

Podczas głosowania na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ nad rezolucją potępiającą agresję Rosji na Ukrainę Saudowie, podobnie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar czy Bahrajn - poparły ją. Nie oznacza to jednak, że monarchie Zatoki chcą zajmować wyraźne stanowisko wobec wojny oraz psuć sobie relacje z Rosją. Okazuje się, że Zachód nie ma większych możliwości wpływu na Rijad czy Abu Zabi – no ale skoro Stany Zjednoczone od lat powoli wycofują się z regionu, to nie ma się czemu dziwić. Zresztą generalnie, jeśli monarchie Zatoki nie chcą opowiedzieć się wyraźnie po stronie Zachodu w konfrontacji z Rosją, to wcale nie z powodu Rosji. To przykład transakcyjnego podejścia do ochrony własnego interesu narodowego i unikania podejmowania decyzji o strategicznym znaczeniu, niejednoznacznych pod względem bilansu zysków i strat.

Dla arabskich krajów Zatoki Perskiej milczenie na temat działań Rosji na Ukrainie jest obecnie prawdopodobnie najlepszą decyzją z punktu widzenia ich własnych interesów. Ostatnie kilkanaście lat to proces wycofywania się supermocarstwa USA z Bliskiego Wschodu, a więc i zamykanie swego rodzaju parasola bezpieczeństwa nad monarchiami regionu, który Amerykanie rozłożyli parę dekad temu, po kryzysie naftowym początku lat 70. XX w., z racji na strategiczne energetyczne znaczenie Zatoki dla Zachodu. Zarazem w ostatnich latach coraz aktywniejsza w regionie była Rosja. Dziś niechęć do działań mogących jej zaszkodzić można też tłumaczyć coraz lepszymi relacjami i coraz bliższymi związkami politycznymi, wojskowymi i gospodarczymi monarchii Zatoki z Moskwą.

Po pierwsze, arabskim potentatom naftowym zależy na utrzymaniu OPEC+, które w ostatnich latach okazało się skutecznym narzędziem wpływu na globalny rynek ropy. Po drugie, ZEA czy Arabia Saudyjska korzystają na wzroście cen ropy wywołanym wojną w Europie, a zwiększenie wydobycia obniżyłoby ceny i zyski. Po trzecie, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska nie chcą palić mostów w relacjach z Rosją, która jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ z prawem weta i gigantem na rynku naftowym. Po czwarte, ZEA i Arabia Saudyjska niechętnie odnoszą się do pomagania USA w kształtowaniu cen ropy na świecie ze względu na rozczarowanie polityką Waszyngtonu w regionie: zbyt małą pomocą w walce z jemeńskimi rebeliantami Huti, możliwością odmrożenia umowy nuklearnej z Iranem, spektakularną porażką USA w Afganistanie.

Lojalni nafciarze

Zjednoczone Emiraty Arabskie, które starają się zyskać opinię najbardziej kompetentnego i wiarygodnego partnera arabskiego Stanów Zjednoczonych, wstrzymały się od głosu podczas głosowania nad rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającą inwazję na Ukrainę (ZEA są niestałym członkiem Rady obecnie). Zgodnie z oczekiwaniami Rosja zawetowała rezolucję, podczas gdy 11 z 15 członków Rady Bezpieczeństwa głosowało za. Obok ZEA, wstrzymały się od głosu Chiny i Indie. Abu Zabi uzasadniło wstrzymanie się od głosu tym, że wynik głosowania i tak był przesądzony (weto Rosji). Później Emiraty zagłosowały za rezolucją potępiającą Rosję na forum Zgromadzenia Ogólnego, ale jeśli chodzi o realne działania, starają się nie szkodzić Moskwie. Podczas niedawnego forum energetycznego Rady Atlantyckiej w Dubaju minister energetyki ZEA Suhail al-Mazrouei powiedział, że wojna na Ukrainie – tak jak generalnie polityka - nie powinna wpłynąć na plany naftowych gigantów.

Również Arabia Saudyjska twierdzi, że nie chce upolityczniać handlu ropą i naruszać równowagi w OPEC+. Rijad, którego relacje z administracją Bidena do najlepszych nie należą, nie potępił rosyjskiej inwazji ani nie zobowiązał się do zastąpienia swym surowcem rosyjskiej ropy na światowych rynkach. Nie pomogły ani telefoniczna rozmowa Bidena z królem Salmanem, ani wizyty w Rijadzie koordynatora Białego Domu ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej Bretta McGurka oraz wysłannika Departamentu Stanu ds. energii Amosa Hochsteina. Saudowie nie słuchają też Europejczyków. Emmanuel Macron rozmawiał telefonicznie z następcą saudyjskiego tronu, a Boris Johnson osobiście pojawił się w Arabii Saudyjskiej i Emiratach. Też bez rezultatu.

Ceny ropy rosły przez cały rok, a po inwazji Rosji na Ukrainę pod koniec lutego osiągnęły najwyższy poziom od 2008 roku. Prezydent USA naciskał na członków OPEC, aby zwiększyli produkcję ropy w celu obniżenia cen. Ale usłyszał odmowę. Stany Zjednoczone chcą, aby kraje należące do porozumienia OPEC+ zwiększyły produkcję ropy naftowej szybciej, niż grupa ta uzgodniła w sierpniu 2021. Jednak OPEC, z Saudami na czele, zachowuje się lojalnie wobec wspólnika w kartelu, czyli Rosji. Kilka dni temu ogłoszono, że OPEC+ nie zmienia strategii powolnego wzrostu wydobycia i od 1 maja będzie to jedynie 432 tys. baryłek dziennie więcej. Wcześniej, 1 marca, ustalono taki sam wzrost w kwietniu. Oczywiście jest to korzystne dla Rosji, bo większy wzrost wydobycia niewiele by jej dał w związku z ograniczaniem importu jej ropy przez Zachód. Po drugie ceny by poszły w dół, ale też zarobiliby więcej (większy eksport) inni członkowie OPEC+, głównie ci z Zatoki.

Już na początku marca sekretarz generalny OPEC Nigeryjczyk Mohammed Barkindo stwierdził, że nikt inny nie jest w stanie zastąpić Rosji w produkcji ropy. Takie stanowisko dominuje w krajach OPEC+. - Rosja jest ważnym członkiem OPEC+ i pomijając kwestie polityczne, ten wolumen (...) jest dziś potrzebny – powiedział minister energetyki ZEA Suhail al-Mazrouei, podkreślając, że nikt nie jest w stanie zastąpić ilości ropy wydobywanej przez Rosję, gdyby niektóre kraje zakazały importu rosyjskiej ropy.

Polityka i bezpieczeństwo

Niechęć do szkodzenia Rosji w sektorze energetycznym ma też swoje powody polityczne i związane z bezpieczeństwem. Państwa Zatoki Perskiej starają się dywersyfikować międzynarodowe układy i sojusze, aby zrekompensować stopniowe wycofywanie się USA z regionu. W szczególności Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) - dwaj sojusznicy USA, w których znajdują się główne amerykańskie bazy wojskowe – mają ostatnio gorsze relacje z Waszyngtonem z powodu nieporozumień dotyczących umów zbrojeniowych oraz różnych kwestii prawnych i związanych z prawami człowieka. Oba kraje Zatoki Perskiej chciałyby większego wsparcia USA dla trwającej od lat wojny w Jemenie. Wygląda też na to, że saudyjski książę Mohammed bin Salman żąda od USA gwarancji bezpieczeństwa w związku ze śledztwem dotyczącym zabójstwa dziennikarza „Washington Post” Dżamala Chaszoggiego. Państwa Zatoki Perskiej uważają, że Stany Zjednoczone są zdecydowane wycofać się ze swojej tradycyjnej roli gwaranta bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu - co oznacza, że Waszyngton ma mniej do zaoferowania i mniej do żądania niż kiedyś.

Tymczasem Rosja daje nowe możliwości, przynajmniej w kwestii Iranu i Jemenu. Rijad i Abu Zabi liczą na wpływ Moskwy na Teheran, ale też na rebeliantów Huti w Jemenie, z którymi monarchie od lat toczą krwawą wojnę. Otóż przywódcy Huti, w ślad za Rosją, uznali samozwańcze republiki w Donbasie, potwierdzając tym samym swoją lojalność wobec Moskwy. Jest też kwestia zakupów broni od Rosji (zwłaszcza w obliczu problemów z kontynuacją dostaw z USA). Od lat Rosja sprzedawała krajom Bliskiego Wschodu stosunkowo niedrogi (w porównaniu z systemami zachodnimi) sprzęt wojskowy o wartości miliardów dolarów. W samej Zatoce pozycja rynkowa Rosji jest znacznie skromniejsza niż USA, choć Moskwa dąży do ekspansji i w tym regionie. Zresztą wartość wymiany handlowej między Rosją a krajami Rady Współpracy Państw Zatoki Perskiej (GCC) wzrosła z około 3 mld dolarów w 2016 r. do ponad 5 mld dolarów w 2021 r., z czego większość przypadła na Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabię Saudyjską.

Jak przekonać Zatokę

Mimo podpisania strategicznych porozumień z Arabią Saudyjską i ZEA, Rosja nie jest jednak w stanie zastąpić USA w roli gwaranta bezpieczeństwa regionalnego ani strategicznego partnera w dziedzinie obrony. Chociaż Rosja próbowała ostatnio wykorzystać porozumienie nuklearne z Iranem jako środek nacisku przeciwko zachodnim sankcjom, od dawna opiera się saudyjskim próbom geopolitycznego powstrzymania Iranu. Obecna wojna na Ukrainie - a także wcześniej konflikty na Kaukazie, w Libii i Syrii - wywołały poważne wątpliwości co do wartości pozornie zaawansowanej rosyjskiej broni na współczesnym polu walki. W związku z tym kraje arabskie mogą ponownie przemyśleć przyszłe zakupy broni od Rosji. Z kolei pogorszenie stanu gospodarki rosyjskiej i jej globalna izolacja będą zniechęcać inwestorów z Zatoki do inwestowania w Federacji Rosyjskiej.

Należy też pamiętać o kluczowej kwestii. Choć Rosja jest ważnym partnerem Kataru na Forum Państw Eksporterów Gazu czy Arabii Saudyjskiej w OPEC+, to jednak przede wszystkim jest konkurentem. Szczególnie w obliczu zachodnich planów zielonej transformacji, a więc kurczenia się w nadchodzących dekadach rynku węglowodorów. To oznacza, że kwestią czasu jest powrót do dawnej ostrej rywalizacji Moskwy z Rijadem. Zresztą już od pewnego czasu widać, że Rosjanie tracą europejski rynek na rzecz krajów Zatoki, a proces ten może teraz ulec gwałtownemu przyspieszeniu. Umowy, które Arabia Saudyjska podpisała z polską spółką Orlen i duńską spółką Kalundborg Refinery otwierają przed Rijadem nowe możliwości na rynkach Polski, Czech, Litwy i Danii. Katar, największy na świecie dostawca skroplonego gazu ziemnego (LNG), zadeklarował znaczące zwiększenie eksportu do Europy, nie tylko na rynki, gdzie jest już obecny od dawna (np. Polska), ale też do nowych odbiorców, jak Niemcy.

Jeśli Europa, która ma przecież znacznie mniejsze wpływy w Zatoce Perskiej niż USA, przekona naftowo-gazowe monarchie arabskie do silnego i planowanego na dekady partnerstwa energetycznego, zyska na tym i Zachód i Zatoka. Wówczas obecna ostrożna neutralność Arabii Saudyjskiej czy ZEA może wręcz z dnia na dzień zmienić się w udział w koalicji antyrosyjskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl