Natalia Szroeder: Nigdy nie walczyłam o uwagę mediów

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Dagmara Szewczuk
Natalia Szroeder ma ponad 400 tysięcy fanów na Facebooku. Wystąpiła już w najważniejszych programach celebryckich w Polsce. Niedawno po raz pierwszy pojawiła się w filmie i poprowadziła muzyczne talent-show. Nam opowiada jak się dojrzewa w świetle reflektorów.

- W kwietniu obchodziłaś 25 urodziny. Czujesz się już dojrzałą kobietą czy jeszcze młodą dziewczyną?
- Czuję się kobietą już od dłuższego czasu. Funkcjonuję w tym biznesie od wielu lat, zaczynałam mając niespełna siedemnaście. Musiałam więc szybciutko stanąć twarzą w twarz ze światem dorosłych. Światem ważnych decyzji, które miały rzutować później na moją przyszłość. Nie czuję się z tym źle, w sumie od zawsze byłam taką trochę „starą maleńką”.

- Twoje dojrzewanie odbywało się w świetle reflektorów i pod obstrzałem mediów. Myślisz, że przez to było trudniejsze niż Twoich rówieśników, którzy żyją z dala od show-biznesu?
- Na pewno było inne. Niełatwo było mi głównie pod kątem szkoły. Zaczęłam pracować zawodowo, będąc jeszcze uczennicą liceum. Na lekcjach pojawiałam się więc rzadko, a tymczasem materiału do opanowania było sporo, zwłaszcza w klasie maturalnej. Jestem jednak bardzo ambitna i skrupulatnie starałam się nadrabiać wszystkie braki. Ostatecznie maturę napisałam bardzo dobrze, z czego, nie ukrywam, jestem dzisiaj bardzo dumna.

- W ostatnich miesiącach w plotkarskich mediach pojawiało się wiele intymnych informacji na Twój temat. Jak sobie z tym radziłaś?
- Nigdy nie walczyłam o uwagę mediów. Ale faktycznie: w ostatnim czasie moje życie prywatne budzi spore zainteresowanie. Staram się podchodzić do tego z dystansem, co jednak nie zawsze mi się udaje. Jestem teraz dużo ostrożniejsza i bardziej czujna. Wiem, że, chcąc nie chcąc, jest to jedna ze stron mojego zawodu. Muszę ją więc zaakceptować. Wciąż uczę się, jak sobie z tym radzić.

- Wiele gwiazd show-biznesu wytacza plotkarskim mediom procesy sądowe o zniesławienie. Myślałaś, aby sięgnąć po taką formę obrony przed nimi?
- Jeden proces już mam na koncie. (śmiech) Ale to niestety trochę walka z wiatrakami. Codziennie powstaje cała masa plotkarskich artykułów, najczęściej nie mających wiele wspólnego z prawdą. Zdarzyło mi się kilka razy skomentować te bzdury, które wyjątkowo mnie zabolały, jednak okazało się, że nigdy nie przynosi to jakichś specjalnych rezultatów. To dość brutalny świat. Cieszę się, że w takich momentach mam wokół siebie dobrych, życzliwych ludzi. Dzięki nim radzę sobie z tym coraz lepiej.

- Zazdrościsz zwykłej anonimowości swoim rówieśnikom, którzy nie pracują w show-biznesie?
- Staram się o tym nie rozmyślać. Czasem faktycznie jest to krępujące. Jednak utrata anonimowości to jedno z wyrzeczeń, przed którym mnie uprzedzano. To taki zawód, a ja kocham to, co robię, więc warto.

- Ostatnimi czasy ograniczyłaś obecność na Instagramie i Facebooku. Jesteś zmęczona tego rodzaju kontaktem z fanami?
- Uwielbiam kontakt ze swoimi słuchaczami. Moje wycofanie w mediach społecznościowych było bardzo naturalnym procesem. Przechodziłam i wciąż przechodzę przemianę na wielu płaszczyznach, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę, tak więc i moje podejście do tego rodzaju mediów się zmieniło. Teraz przygotowuję się do wydania kolejnej płyty, więc mogę obiecać, że z pewnością będzie mnie w najbliższym czasie więcej i na Facebooku, i na Instagramie.

- Fani potrafią niejednokrotnie osaczyć idola swym uwielbieniem. Miałaś takie trudne momenty w relacjach z nimi?
- Czasem zdarzają się osobliwe sytuacje, ale raczej są to jednak miłe doświadczenia. Tych mniej przyjaznych było niewiele.

- Niedawno premierę miała Twoja nowa piosenka – „Pestki”. Jak twoi wielbiciele na nią zareagowali?
- Odzew był wspaniały. Wciąż dostaję mnóstwo przychylnych komentarzy, w sieci pojawiło się od razu też sporo amatorskich coverów. Wzrusza mnie to. Przed premierą stresowałam się jak nigdy, bo pokładam w tym utworze wielkie nadzieje. Staram się małymi krokami pokazywać moim słuchaczom, w którą stronę skręcam i czego mogą spodziewać się po mojej nowej płycie.

- „Pestki” są bardziej tradycyjną piosenką niż Twój poprzedni przebój – nowoczesne „Parasole”. Dlaczego zwróciłaś się tym razem w stronę typowo „radiowego” formatu?
- To dość ciekawa interpretacja. W moim odczuciu „Pestkom” jest znacznie bliżej do „Parasoli” niż na przykład do „Luster”. Tworząc je nie skupiałam się na tym, by były radiowe. Od dawna się na tym nie skupiam. Wręcz miałam dużo obaw, czy którakolwiek ze stacji radiowych będzie chciała to grać. Stawiam przede wszystkim na wolność artystyczną i na swoją wewnętrzną prawdę. Wiem, że tylko w ten sposób będę czuła, że jestem fair wobec samej siebie. W tym najnowszym utworze jest dużo melodii, dużo dźwięków, mniej kombinowania, być może dlatego „Pestki” wydają się być łagodniejsze niż „Parasole”.

- Obie piosenki zapowiadają Twój długo oczekiwany drugi album. Będzie bardziej w stylu „Pestek” czy „Parasoli”?
- Będzie w moim stylu. (śmiech)

- Na pewno chcesz, aby nowa płyta pogodziła komercyjne apetyty wytwórni z Twoimi artystycznymi ambicjami. Trudno to osiągnąć?
- Mam ten fart, że ta moja „komercyjność” jest faktycznie moja. Dlatego, jeśli „Pestki” są komercyjne, to fajnie, bo nie tworzyliśmy ich z takim zamiarem. Czasem rzeczywiście trudno o kompromis i wielokrotnie zderzałam się ze ścianą, bo bardzo nie chciałam stracić radiowego sznytu, a równocześnie dusiłam się będąc wciąż w tym samym miejscu. Jakiś czas temu odpuściłam. Już nie tworzę muzyki pod szablon, pod jakieś kanony, by tylko radio ją zagrało. Chcę dawać siebie muzyczne najprawdziwiej i najszczerzej, jak się tylko da. I myślę, że akurat przy „Pestkach” to podejście pięknie zaowocowało.

- Zachodnie gwiazdy popu w rodzaju Rihanny czy Beyoncé pozwalają sobie na swych płytach na często zaskakujące eksperymenty brzmieniowe. W Polsce też to jest możliwe?
- Absolutnie tak! Ja też chciałabym zaskoczyć słuchaczy na swojej nowej płycie. Myślę, że jest na to duża szansa!

- Polscy wykonawcy popowi są traktowani przez media z pobłażaniem i nie mają wstępu na wielkie festiwale w rodzaju Open’era czy Orange Festivalu. Nie uważasz, że to krzywdzące?
- W naszym kraju faktycznie utarło się, że pop - choć są oczywiście wyjątki - to muzyka, która się po prostu wszystkim należy za darmo. Nie trzeba za nią płacić, ona po prostu jest i można sobie z niej korzystać do woli. Nie szukam winowajców wśród odbiorców, oni po prostu biorą to, co zostało im dane. Często o tym myślę i często jest mi przykro z tego powodu. Najmocniej odczuwam to podczas koncertów, które gram głównie na różnych „dniach miast”. Choć kocham te spotkania, to dla mnie wielokrotnie walka o uwagę.

- Na czym to polega?
- Ludzie najczęściej gromadzą się pod sceną, bo coś dzieje się w ich mieście, a nie dlatego, że lubią moją muzykę, a duża część widowni pewnie nawet mnie nie zna. Od pierwszej do ostatniej minuty bycia na scenę robię wszystko, by utrzymać przy sobie widza jak najdłużej, a naprawdę nie jest to łatwe. Marzę, by grać trasy biletowane, by występować na wielkich festiwalach i wiem, że jest to tylko w moich rękach. Na pewno będzie mnie to kosztowało wiele wyrzeczeń i trochę czasu, ale tylko w ten sposób będę czuła się w pełni usatysfakcjonowana.

- Masz od wielu lat wierną grupę fanów. Czy myślisz, że miałabyś szansę po wydaniu drugiej płyty dawać biletowane koncerty w klubach?
- Bardzo chciałabym, by tak się stało. Dlatego staram się do tego doprowadzić małymi, lecz systematycznymi krokami.

- Z kolei popowe gwiazdy często są zapraszane do programów telewizyjnych typu talent-show. Ty masz za sobą udział w „Twoja twarz brzmi znajomo” i „Taniec z gwiazdami”. Jak ci się podobają tego rodzaju widowiska?
- To były cudowne doświadczenia i cieszę się, że zdecydowałam się na udział w obu tych programach. Gdybym teraz dostała taką propozycję, pewnie bym odmówiła, bo jestem już na dalszym etapie swojej kariery. Wspaniale więc, że przyszło to do mnie właśnie w tamtym czasie. Często wracam myślami do najprzyjemniejszych momentów obu tych programów, zawsze z wielkim sentymentem. Dużo się nauczyłam, nawiązałam wspaniałe znajomości, pokonałam niejeden strach.

- Telewizyjne występy to zupełnie coś innego niż występy na scenie podczas koncertów?
- Zupełnie coś innego, ale również duża radocha. Lubię ten „telewizyjny” dreszczyk!

- Niedawno miałaś okazję zadebiutować jako prowadząca telewizyjny program - w talent-show „The Four. Bitwa o sławę”. Jak się czułaś w tej roli?
- To było coś zupełnie innego i bardzo ekscytującego. Po tych czterech odcinkach, które poprowadziłam, mam wielki szacun do ludzi, którzy zajmują się tym zawodowo. To naprawdę niełatwa rzecz. Trzeba mieć stalowe nerwy, oczy dookoła głowy i mnóstwo opanowania w sobie. Ciężko przewidzieć, w którą stronę niespodziewanie skręci scenariusz, jeśli program bazuje na emocjach tu i teraz. Super było to przeżyć. Bardzo żałuję, że musieliśmy przerwać nagrania ze względu na koronawirusa. Wydarzyło się to akurat w tym momencie, gdy wszyscy już poczuliśmy się swobodnie w swoich rolach i w formule programu. Mam nadzieję, że niebawem dokończymy tę pierwszą edycję.

- Po programie w mediach zaroiło się od plotek o Twoim konflikcie z jurorką - Natalią Nykiel. Ile w tym prawdy?
- Absolutnie nie ma w tym żadnej prawdy. To niesmaczne i wyssane z palca plotki.

- Panuje opinia, że w show-biznesie nie ma miejsca na przyjaźń, bo tam rządzi rywalizacja. Jak jest naprawdę?
- Nie zgadzam się z tym, bo sama znalazłam w tym szalonym świecie wiele życzliwych dusz. W większości ludzie, z którymi jestem teraz blisko, są właśnie z mojej branży. Widujemy się często podczas koncertów czy imprez muzycznych, więc kontakty nawiązują się bardzo naturalnie. Rywalizacja rządzi wtedy, kiedy daje się na to przyzwolenie. Rzucanie kłód pod nogi nie jest jednak w moim stylu. Sama dostaję dużo ciepła od ludzi z branży i staram się to ciepło oddawać dalej.

- W serwisach VOD pojawił się właśnie film „Jak zostałem gangsterem”, w którym debiutujesz jako aktorka. Jak trafiłaś do tej produkcji?
- Skontaktował się ze mną reżyser filmu, Maciek Kawulski, z propozycją współpracy przy tym projekcie. Spotkaliśmy sie dwa razy, dużo rozmawialiśmy i kilka miesięcy później ruszyły zdjęcia.

- Co było dla Ciebie najtrudniejsze w kreowaniu roli Magdy?
- Zależało mi, by Magda nie była przerysowana, ale lekka i naturalna. Okazało się jednak, że wbrew pozorom bardzo trudno o tak niby prosty efekt.

- Jak ci się spodobała praca na filmowym planie?
- Musiałam nauczyć się cierpliwości. Czasem spędzałam na planie 12 godzin, podczas gdy nagranie mojej sceny zajmowało 30 minut. W tym filmowym świecie dużo się czeka. Na początku frustrowało mnie to trochę, z czasem przyzwyczaiłam się jednak i wyciągnęłam z tego dużo dobrego.

- W filmie widzimy Cię postarzoną przez charakteryzację. Jak się z tym czułaś?
- To było ciekawe doświadczenie, choć nie moje pierwsze takie spotkanie z mocną charakteryzacją. Jak wspominaliśmy wyżej, kilka lat temu, biorąc udział w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”, w krótkim czasie przeszłam dziesięć szalonych metamorfoz. Porównując więc postarzanie mnie do roli Magdy, do mojej przedostatniej metamorfozy w tym programie, czyli Ozzy’ego Osbourne’a - tych kilka dodatkowych zmarszczek na planie filmowym to była pestka.

- Jesteś otwarta na następne propozycje aktorskie?
- Nigdy nie mówię nigdy.

- Jaki stosunek do Twojej muzycznej kariery mają Twoi rodzice?

- Moi rodzice to cudowni, mądrzy i wrażliwi ludzie. Najpiękniejsi. Od zawsze, zarówno mnie, jak i całemu mojemu rodzeństwu, dawali dużą wolność i wsparcie. Wielkie jak stąd do kosmosu. Dzięki nim od zawsze mieliśmy takie poczucie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Są moją największą inspiracją, ostoją i wzorem.

- Masz nadal bliski kontakt z dawnymi przyjaciółkami i przyjaciółmi ze szkoły?
- Mam taką swoją paczkę, jeszcze z gimnazjum. Trzymałyśmy się we cztery i mamy intensywny kontakt do dziś. Dbamy o nasze relacje, staramy się spotykać tak często, jak to tylko jest możliwe. Uwielbiam swoje przyjaciółki i cieszę się, że nasza relacja przetrwała już tyle lat i tyle różnych zmian w naszych życiach.

- Jak bardzo zmieniłaś się od czasu kiedy byłaś nastolatką w Parchowie do teraz – kiedy jesteś młodą kobietą mieszkającą w stolicy i robiącą karierę w show-biznesie?
- Życie stale podrzuca mi nowe wyzwania. Każde z nich wpływa na mnie, każde mnie w jakiś sposób kształtuje. Na pewno się więc zmieniłam, stale się zmieniam, ale dobrze mi z tym, bo nie lubię stać w miejscu. Chciałabym doświadczać jak najwięcej, poznawać, przeżywać. To mnie inspiruje i mobilizuje. Świat ma tak szeroką paletę barw. Czuję, że poznałam zaledwie ich skrawek, jestem zatem ciekawa co kryje się głębiej.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Natalia Szroeder: Nigdy nie walczyłam o uwagę mediów - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl