Nasze Smaki i Pilos na celowniku. Rząd uderzy w Biedronkę i Lidla, by wzmocnić polskie marki i polskich producentów. Czy to dobry pomysł?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Czy ze sklepów znikną kupowane przez miliony Polaków wody Polaris, przetwory Nasza Spiżarnia, produkty nabiałowe Mleczna Dolina, soki Vitanella, wędliny Nasze Smaki, jogurty Pilos, sery Bluedino? Polacy polubili je, bo są dobre i tanie. Tak przynajmniej reklamują je sieci handlowe, które stworzyły i wypromowały wymienione marki. Teraz wśród handlowców i producentów – ale też klientów - zapanował niepokój.
Czy ze sklepów znikną kupowane przez miliony Polaków wody Polaris, przetwory Nasza Spiżarnia, produkty nabiałowe Mleczna Dolina, soki Vitanella, wędliny Nasze Smaki, jogurty Pilos, sery Bluedino? Polacy polubili je, bo są dobre i tanie. Tak przynajmniej reklamują je sieci handlowe, które stworzyły i wypromowały wymienione marki. Teraz wśród handlowców i producentów – ale też klientów - zapanował niepokój. Szymon Starnawski /Polska Press
Czy ze sklepów znikną kupowane przez miliony Polaków wody Polaris, przetwory Nasza Spiżarnia, produkty nabiałowe Mleczna Dolina, soki Vitanella, wędliny Nasze Smaki, jogurty Pilos, sery Bluedino? Polacy polubili je, bo są dobre i tanie. Tak przynajmniej reklamują je sieci handlowe, które stworzyły i wypromowały wymienione marki.Teraz wśród handlowców i producentów – ale też klientów - zapanował niepokój.

Powód? Podczas Europejskiego Forum Rolniczego premier Mateusz Morawiecki obiecał krajowym wytwórcom żywności wprowadzenie ustawowych limitów sprzedaży towarów pod markami własnymi sieci handlowych. Jak wyjaśnił, ma to wzmocnić polskie firmy w relacjach z sieciami (należącymi w większości do obcego kapitału), a zarazem ułatwić sprzedaż produktów pod markami stworzonymi przez polskie firmy.

Mówiąc najprościej – chodzi o to, by np. zabierzowska firma Foodcare nie musiała wytwarzać dla Biedronki budyniów i galaretek pod (należącą do tej sieci) marką Nasz Deser, tylko dostarczała tam te produkty pod swoją marką, np. Gellwe. Taką „ochroną” mieliby być objęci wszyscy polscy producenci – nie tylko żywności, ale i chemii gospodarczej, bo w tym segmencie sieci handlowe też stworzyły i nadal tworzą marki własne.

– To dobry pomysł. Polska winna mieć marki tak silne, jak Coca-Cola, a ekspansja marek własnych sieci utrudnia ich tworzenie – uważa Wiesław Włodarski, prezes Foodcare.

Potęga sieci

Inni pracujący dla sieci producenci też chętnie ograniczyliby ekspansję marek własnych handlowych gigantów, stawiając na rozwój i promocję swych oryginalnych produktów. Przyznają jednak otwarcie, że dla klientów oznaczałoby to podniesienie cen. Produkty sprzedawane pod markami sieci są tanie nie z powodu gorszej jakości, lecz z uwagi na skalę produkcji i sprzedaży. Koncerny handlowe, zwłaszcza zagraniczne, mają rozbudowaną, szybką i sprawną, sieć dystrybucji (w tym własne centra logistyczne) w całej Polsce, a często i innych krajach Europy. To oznacza odpowiednio wyższe zamówienia – i niższą cenę jednostkową danego towaru.

Polski producent ma wybór: sprzedawać 10 tysięcy jogurtów dziennie w swoim macierzystym regionie, czy milion w całym kraju i drugi milion na eksport. Współpraca z sieciami pozwala mu rozszerzyć produkcję i urosnąć. Z drugiej strony – nie zarabia na tym, na czym w świecie zarabia się najlepiej – czyli swojej silnej marce. Nie wzmacnia też w żaden sposób wizerunku własnego kraju, jako miejsca powstawania oryginalnych, ciekawych, dobrych produktów.

Ranking 100 najbogatszych Polaków "Forbes". Kto się w nim znalazł?

Na razie nie wiadomo, jak w praktyce miałaby wyglądać „ochrona polskich producentów”. Nad projektem (a właściwie – propozycją) przepisów limitujących udział marek własnych w ogólnej sprzedaży sieci handlowych, pracuje Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, kierowane przez krakowiankę Jadwigę Emilewicz, jedną z najbliższych współpracowniczek premiera.

Już dziś wiadomo, że ma ona bardzo trudne zadanie, bo część potencjalnie „chronionych” nie chce takiego wsparcia. Obawiają się m.in., że w celu obejścia ograniczeń sieci handlowe wykupią producentów albo zbudują konkurencyjne fabryki, by wytwarzać tam towary pod własnymi markami.

Morawiecki z ustawą w Naszej Spiżarni

Marki własne są tworzone przez sieci handlowe po to, by pozyskać stałych klientów zainteresowanych dobrą jakością w konkurencyjnej cenie. Najlepiej udało się to nad Wisłą Biedronce, która jako pierwsza zrozumiała, że Polak chętnie kupi masło, kiełbasę lub sok, jeśli będzie wiedział, że trzyma w ręku produkt z polskiej fabryki, dobrej jakości, a w cenie niższej od podobnych towarów występujących pod oryginalnymi markami producentów.

Znaczna część klientów uważa, że „biedronkowe” towary nie różnią się od oryginalnych - markowych . Ta opinia ma silne oparcie w informacjach na etykietach, z których wynika najczęściej, że producentem „biedronkowego” dżemu, jogurtu czy kiełbasy jest znana i lubiana polska firma. Dla sieci pracują prawie wszyscy liczący się wytwórcy. Nic dziwnego, że marki własne sieci zyskują popularność - ich udział w polskim rynku sięga już 20 proc. wartości całej sprzedaży detalicznej. Na Zachodzie jest jeszcze wyższy (gdzieniegdzie przekracza 40 proc.). Przyczynia się do tego niższa cena towarów i intensywne ich promowanie przez sieci.

Premier Mateusz Morawiecki uważa, że polscy producenci na tego typu współpracy z sieciami tracą, bo na sprzedaży swych oryginalnych produktów mogliby zarobić więcej. Dlatego chce zatrzymać ekspansję marek własnych, wprowadzając ograniczenia.

Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, przyznaje, że część firm narzeka na to, że ich oryginalne produkty muszą konkurować z tańszymi, a podobnymi, towarami sprzedawanymi w tych samych sklepach pod markami sieci. I nie zawsze mogą się przebić. Chodzi nie tylko o ceny, ale i wspomnianą, bardzo intensywna, promocję marek własnych sieci w gazetkach promocyjnych oraz reklamach emitowanych w telewizji, kinach, internecie.

- Tworzysz nowy produkt, wypuszczasz go na rynek, wkładając w to wiele wysiłku i pieniędzy, a wygrywa z nim produkt pochodzący wprawdzie z twojej fabryki, ale sprzedawany pod obcą marką – opisuje Gartner. Jego zdaniem, zapowiadane przez premiera ograniczenia mogłyby zwiększyć szansę produktów oryginalnych.

Zgadza się z nim Wiesław Włodarski, prezes Foodcare, do którego należą m.in. takie marki jak Gellwe, Black czy Frugo i który także wytwarza produkty sprzedawane potem pod markami sieci. Jego zdaniem, zatrzymanie ekspansji marek własnych byłoby korzystne dla polskich firm i całej naszej gospodarki.

- Z czym kojarzy się Ameryka? Coca-cola i Pepsi to są prawdziwie mocne marki. Musimy mieć podobne. Proces ich budowy, oczywiście, trwa. Ale ekspansja marek własnych go spowalnia – uważa Włodarski.

Zaznacza przy tym, że w całej grze nie chodzi o doraźne zyski, bo – wbrew sugestiom premiera – producent nie musi zarabiać na sprzedaży swych produktów oryginalnych więcej niż na produkcji dla sieci.

– Chodzi raczej o wizerunek kraju, w którym są silne marki i który sam ma silną markę – precyzuje prezes Foodcare.

Sieci sobie poradzą, producenci mogą stracić

Krzysztof Hajduk, dyrektor handlowy słynącej m.in. z ogórków konserwowych firmy Polan, działającej od półwiecza pod Tarnowem, zwraca uwagę, że produkowanie dla sieci towarów pod ich markami własnymi jest klasyczną umową „coś za coś”.

– Jasne, że nie daje to takiej satysfakcji, jak oferowanie produktu pod swoim brandem, ale w zamian za to producent ma możliwość sprzedawania swego towaru w całym kraju, a często także poza jego granicami. Dzięki temu urosło w Polsce bardzo dużo lokalnych firm. Gdyby chciały w takiej skali sprzedawać wyłącznie swe produkty oryginalne, musiałyby stworzyć wielką sieć dystrybucji, podeprzeć to reklamą i marketingiem. A to dużo kosztuje – wyjaśnia dyrektor Hajduk.

Jego zdaniem, wprowadzone przez PiS przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji ucywilizowały relacje między sieciami handlowymi a producentami. – Są one bardziej partnerskie – uważa Krzysztof Hajduk. W jego opinii, wprowadzanie kolejnych administracyjnych barier jest niepotrzebne, a może się wręcz okazać szkodliwe i groźne polskich producentów.

Andrzej Gantner przyznaje, że od dłuższego czasu w branży huczy o tym, że wielkie sieci, z Biedronką na czele, zainteresowane są wykupieniem (lub budową) zakładów produkcyjnych. Zapowiadane przez premiera ograniczenia mogą przyspieszyć działania w tym kierunku. A wtedy sieci obejdą limit, bo pod markami własnymi sprzedawać będą nie cudze, lecz swoje produkty.

Autor: Joanna Urbaniec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: Nasze Smaki i Pilos na celowniku. Rząd uderzy w Biedronkę i Lidla, by wzmocnić polskie marki i polskich producentów. Czy to dobry pomysł? - Dziennik Polski

Komentarze 45

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
pracownik produkcji
Producent robiąc produkt dla sieci pod ich marką własną pcha w towar najtańsze surowce i ogranicz skład w maksymalnym stopniu. Nie ma zamiaru dokładać do interesu żeby na jego "garbie" sieć się dorabiała. To nawet żadna reklama dla jego firmy bo nie może jego nazwa znajdować się na opakowaniu.
G
Gość
ssss
T
Tok

A co nas obchodzi motłoch. Niech kupuje droższe i gorsze, ale my wyznawcy będziemy mieli nowe koryta i stworzymy światowe marki i świat będzie prosił o te produkty.

G
Gość
BIEDRONKA won z Polski! my was nie chcemy.!

płacicie dostawcom grosze jeszcze muszą czekać na pieniądze miesiącami,stosowanie dumpingu i inne zagrywki o których by długo wymieniać

no i te płace uwłaczające a wymagania potężne.jedna osoba pracuje za trzech ponieważ oszczędzacie na personelu .wstyd.

Biedronka won .!
l
ll
W dniu 07.03.2019 o 15:50, Gość napisał:

Patriotyczny rząd powołany przez prezesa doprowadzi do tego,że nie tylko 70 % polskich produktów będzie w sieciach handlowych ale 100 %. Premier Morawiecki i jego światłe otoczenie wychodzi na przeciw polskim rolnikom,którzy przypomnieli o sobie niedawnymi protestami.Biedronka czy Lidl to zbędne narośla na zdrowym ciele polskiego handlu i tak naprawdę powinny płacić za możliwość funkcjonowania na naszym rynku o wiele wyższe kwoty od tych, które udało się rządowi z trudem odzyskać.

 

Na chwilę obecną wszystkie działania "rządu", czy to brochy (stra)szydło czy matołusza maowieckiego, zmierzające do wyciągnięcia od lida, biedronki itp. dodatkowej kasy, doprowadziły jedynie do tego, że po du.pie dostały małe osiedlowe sklepy, a w/w sieci notują zyski największe od lat :)

 

Wielu polskich dostawców pracuje jedynie dla biedronki czy lidla :) Jak maowiecki zacznie realizować kolejne etapy programu "deb***e przy korycie+" to ci przedsiębiorcy zaczną padać jak muchy, a statystyczny kowalski będzie się zażerał jabłuszkami z upadliny, kiepskiej jakości i w dużo wyższej cenie :)

P
Przedsiębiorca
Te produkty to sam szmelc.Ci producenci truja nimi Polaków.Jak zacząłem jeść to świństwo zaczęły sie od tego momentu moje kłopoty z zołądkiem.To są typowe produkty dla idiotów.
T
Tw bolek
Tylko ktoś ograniczony może zastanawiać się czy to dobry pomysł. Inna kwestia to jak zostanie to zrealizowane .
G
Gość
Wyprodukowane dla biedronki 50% wartości
G
Gość
W dniu 07.03.2019 o 15:19, ll napisał:

Oto kolejny program z cyklu "rządy deb***i+" :) Komu oni chcą pomóc skoro 70% produktów o których mowa pochodzi od polskich producentów? :D

Patriotyczny rząd powołany przez prezesa doprowadzi do tego,że nie tylko 70 % polskich produktów będzie w sieciach handlowych ale 100 %. Premier Morawiecki i jego światłe otoczenie wychodzi na przeciw polskim rolnikom,którzy przypomnieli o sobie niedawnymi protestami.

Biedronka czy Lidl to zbędne narośla na zdrowym ciele polskiego handlu i tak naprawdę powinny płacić za możliwość funkcjonowania na naszym rynku o wiele wyższe kwoty od tych, które udało się rządowi z trudem odzyskać.

l
ll

Oto kolejny program z cyklu "rządy debili+" :) Komu oni chcą pomóc skoro 70% produktów o których mowa pochodzi od polskich producentów? :D

d
dar

Małe sklepy korzystają na zakazie handlu

 

Rząd od pewnego czasu rozważa zmiany w zakazie handlu w niedzielę, co jednak nie podoba się małym polskim sklepikarzom. Ich zdaniem zamknięcie dużych sieci wielkopowierzchniowych przynosi im korzyści, ponieważ klienci korzystając z polskich sklepików znacząco zwiększyli ich obroty. W najbliższym czasie przedstawiciele tego środowiska mają być zaproszeni do Sejmu przez „Solidarność”, która chce pokazać pozytywne aspekty niedzielnego zakazu.

Portal Money.pl rozmawiał z właścicielami małych sklepów, deklarującymi swoje poparcie dla zakazu handlu w niedzielę, który od początku tego roku nie obejmuje jedynie jednej niedzieli w miesiącu oraz dni poprzedzających ważne święta. Przedstawiciele drobnego handlu twierdzą więc, że przepisy są dla nich korzystne, a w niektórych przypadkach ich obroty w ten dzień wzrosły o nawet 1500 proc.

„Ograniczenie handlu w niedzielę uratowało polski, drobny handel. Ci, którzy jeszcze niedawno myśleli o zamykaniu sklepów, mają wreszcie szansę na zarobek, na pracę, na normalne życie. Zatrudniam jedną osobę, sama staję za kasą i wreszcie mogę powiedzieć, że zarabiam” – mówi jedna z bohaterek reportażu Money.pl. W niedzielę spędza więc sama blisko 12 godzin za ladą, co jej zdaniem w związku z zakazem w końcu zaczęło się opłacać.

Jednocześnie utarg znacząco spada właśnie w niedziele handlowe, kiedy wraca do poziomu obrotów liczących zaledwie kilkaset złotych. Negatywnie na kondycji małych sklepów odbiło się omijanie zakazu, czyli otwieranie swoich placówek przez niektóre sieci twierdzące, że na ich terenie działa placówka pocztowa. Z tego powodu drobny polski handel opowiada się jednoznacznie za uszczelnieniem obowiązującego prawa.

W najbliższych tygodniach akcję informacyjną na ten temat chce przeprowadzić NSZZ „Solidarność”, które sprzeciwia się planom mającym podobno spore poparcie w rządzie Mateusza Morawieckiego, czyli poluzowania zasad zakazu handlu w niedzielę. Związkowcy tymczasem zamierzają zaprosić małych sklepikarzy do Sejmu, aby mogli oni przedstawić swoje argumenty za obecnymi ograniczeniami.

Na podstawie: money pl

 
x
xymox
.... zalegających półki oraz przetworów z " mięsem oddzielonym mechanicznie" .
Ja bym chciał, aby raczej przestały pojawiać się informacje o kolejnych zarażonych brudem w procesie wytwórczym POLSKICH marek spożywczych, bo tego robi się ostatnio na kopy.

Uwielbiam Morawieckiego i Jego nagranie : " Aha, ta reklama z Chuckiem? A wie Pani, ludzie są tacy głupi, że w to wierzą".
Dalej zatem głosujcie na tego typu ludzi a zajedziem daleko..... :)
P
Pogromca Mitów
Kolejna w wykonaniu PiS, nieudolna próba pomagania komuś na siłę. Dla klienta liczy się przede wszystkim cena i nie każdy ma chęć dokładać za logo jakiejś marki na identycznym produkcie. PiS próbuje coraz bardziej zniewalać polski rynek, chce mieć kontrolę nad wszystkim i wszystkimi. Już kiedyś mieliśmy takie czasy i więcej ich nie chcemy. Warto jeszcze wspomnieć o rzucanej w bezczelny sposób kiełbasie wyborczej, na którą państwa nie stać, i która nie zostanie zrealizowana. Wierzycie w niższe podatki i trzynastkę dla emerytów oraz 500+ na każde dziecko? A kto za to zapłaci? Trzeba będzie dowalić po cichu kolejne ukryte podatki i opłaty, zajmując w tym czasie opinię publiczną jakąś sztucznie nakręconą aferą. A i tak to nie wypali na dłuższą metę, a płacić będziemy za wszystko coraz więcej i pensje nie ruszą do góry, bo to nie producenci wezmą większe pieniądze, lecz rząd. Oby do wyborów, jeszcze trochę wierzę w rozum obywateli naszego kraju.
g
gość

Nie bardzo rozumiem całego sensu wprowadzania czegoś takiego. Już sam fakt że ceny wzrosną spowoduje że te sieci będą więcej zarabiać, a sam producent może na tym stracić bo ludzie przestaną kupować jak będzie za drogo.

Przypomina mi się taki artykuł, był też chyba i w Porannym, zatytułowany "Biedronka sprzedaje rakotwórcze produkty", no i tu raptem się okaże że te produkty są produkowane przez polskich producentów. Ma to swoją dobrą stronę, bo pewnie przestaną się pokazywać takie artykuły. 

Jak dla mnie to będzie uderzenie w polskich producentów, a nie ich ochrona. Dla klienta towar nie ważne jak się nazywa, ważne żeby był tańszy, co za różnica że mleko z Mlekowity ma inne opakowanie, jak to w dalszym ciągu jest to samo mleko, jak komuś nie pasuje opakowanie to może pójść do PSS i kupić drożej ale markowe.

A
Adv
Włodarski biedny ma za mało hajsu i potrzebne mu wsparcie rządu? Przecież to on produkuje te „marki własne” dla marketów. I robi to za tyle kasy, że wystarcza mu na status jednego z najbogatszych Polaków. Niech wiec rząd nie pyerdoli, że on jest na tym stratny! Kiedy dekadę temu jego pracownicy z marketingu zaproponowali stworzenie nowej marki izotoników w ramach FoodCare, to ich olał. Goście więc założyli swoją firmę i tłuką kasę na swoje konto pod marką Oshee. Wlodarski w tym czasie był zaabsorbowany „rozmowami kwalifikacyjnymi” z kolejnymi laskami ;)
Wróć na i.pl Portal i.pl