Największy samolot gaśniczy na świecie ruszył do gaszenia puszczy amazońskiej

Świat wreszcie zabrał się za niszczycielskie pożary, które pustoszą puszczę amazońską, która jest płucami naszej planety i dostarcza nam jedną piątą tlenu.

Na szczycie najbardziej uprzemysłowionych państw grupy G7 we Francji liderzy obiecali pomoc w ratowaniu unikalnej przyrody oraz likwidacji szkód powstałych po pożarach. Szczegóły operacji zostaną dopracowane później.

Do akcji gaśniczej w Amazonii przystąpił właśnie Boeing 747 SuperTanker . To największa cysterna, czy jak kto woli, największy samolot gaśniczy na świecie. Rok temu wspierał on strażaków walczących z pożarami w Kalifornii. Teraz operuje w Boliwii.
Boliwijski minister obrony Javier Zavaleta jest przekonany, że z taką pomocą uda się wreszcie zdusić pożary. A strażacy mają tam co robić, szacuje się bowiem, iż w Boliwii spłonęło już 650 tys. hektarów lasów tropikalnych. Nie lepsza jest sytuacja w Brazylii, w tym roku zanotowano tam 85 procent więcej pożarów niż w roku ubiegłym.

Boeing 747 SuperTanker, jak podaje CNN, to produkcja firmy Global, która przystosowała potężną maszynę do gaszenia pożarów. W ciągu 20 godzin, jak zapewnia jego obsługa, maszyna może przybyć z ładunkiem wody w dowolne miejsce na kuli ziemskiej. A zaadaptowanie tradycyjnego Boeinga 747 do akcji gaśniczej pochłonęło kilkanaście milionów dolarów. Umieszczono w samolocie nim ogromne zbiorniki na wodę, które ustawione są w dwóch rzędach na pokładzie. Specjalne dysze umożliwiają zrzut ciągły lub przerywany nad miejscem pożarów.

Boeing 747 SuperTanker zabiera na pokład do 70 tysięcy litrów wody, środka gaśniczego i może leciec nawet sto metrów nad ziemią, co gwarantuje precyzyjne uderzenie w płomienie. W akcji gaśniczej pomaga mu mniejszy samolot, którego zadaniem jest naprowadzanie kolosa nad miejsce ognia.

To już kolejna akcja Boeinga 747 SuperTankera, wcześniej brał udział w likwidacji ognia głównie w lasach w Chile, Kalifornii i Australii. Operatorzy tego kolosa nie ujawniają, ile kosztuje jeden zrzut wody z pokładu maszyny.
Sam potężny Boeing 747 sprawy jednak nie załatwi, konieczne są działania wielu krajów, bo po raz pierwszy ludzkość ma do czynienia z takim zagrożeniem dla „Płuc Ziemi”. Jak powiedziała na szczycie G7 we Francji niemiecka kanclerz Angela Merkel współpraca najbardziej uprzemysłowionych krajów powinna dać dobre rezultaty. Merkel powiedziała, że choć główny dramat rozgrywa się na terytorium Brazylii, to jednak sprawa wymaga działania z zewnątrz. Ze swej strony pomoc obiecał też Donald Trump.

Nadal nie milkną echa wcześniejszych działań, a raczej zaniechań władz brazylijskich, które zdaniem wielu ekspertów, zbyt późno przystąpiły do zdecydowanych działań, by opanować żywioł. Dopiero pod naciskiem opinii publicznej oraz światowych liderów prezydent Brazylii wysłał do akcji gaszenia ognia 43 tysiące żołnierzy i wiele samolotów. Jednym słowem akcja nabrała właściwego impetu.
Prezydent Kolumbii Ivan Duque Martinez zapowiada natomiast, że na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ przedstawi regionalny pakt na rzecz zachowania środowiska naturalnego Amazonii. - Chodzi o to, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych kataklizmów- przekonuje.
Sprawa jest jednak bardzo skomplikowana zbyt wiele sprzecznych interesów stoi za obecnymi pożarami. Przede wszystkim jest to ludzka chciwość, która prowadzi do wypalania puszczy, by pozyskać nowe tereny pod uprawę lub działalność. Tak się dzieje nie tylko w Brazylii. ale i innych krajach regionu, na terenie których są unikalne lasy.
Wielkie koncerny chcą zakładać nowe plantacje kauczuku, wydobywać rude żelaza i innych metali na terenach, które powinny pozostać nietknięte. Walka z takimi rekinami była i będzie bardzo trudna. Na szczęście widać światełko nadziei po oświadczeniu liderów grupy G7, które deklarują pomoc w ratowaniu „Płuc Ziemi”.