Najszybszy finisz w historii Tour de Pologne. Jonas Van Genechten wygrał etap Tarnów - Katowice

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
Belg Jonas Van Genechten pobił rekord sprintu na finiszu należący od trzech lat od Marcela Kittela i wygrał etap Tour de Pologne z Tarnowa do Katowic.

Na najdłuższym etapie Tour de Pologne wiodącym z Tarnowa do Katowic peleton nie odpuszczał uciekinierom. Zbyt wiele teamów miało w tym swój interes i było wielu chętnych do pogoni. Na początku trasy grupa ruszyła bardzo szybkim tempem i ataki z peletonu nie miały szans powodzenia, choć szczęścia próbowali zawodnicy CCC Polsat Polkowice. Potem uciekło pięciu kolarzy, ale nie było wśród nich Polaków. Przez kilkadziesiąt kilometrów wirtualnym liderem wyścigu był nawet Boris Valee (Lotto Belisol).

Nic dziwnego, że na czele głównej grupy usadowił się team lidera Petra Vakoca – Omega Pharma Quick Step i dyktował mocne tempo oraz kontrolował odjazd. Z peletonu próbował kontratakować Paweł Bernas, czego się można było spodziewać, bo reprezentant Polski pochodzi z Gliwic.

Polak był jednak bez szans. A jeszcze przed strefą bufetu pierwsza ucieczka została skasowana. Kilkanaście kilometrów później z peletonu wyrwała się kolejna trójka – Mateusz Taciak (CCC Polsat Polkowice), Matthias Krizek (Cannondale) i Joshua Edmondson (Sky). Już na rundach w Katowicach dołączyła do nich dwójka kolarzy: Przemysław Kasperkiewicz (Reprezentacja Polski) i Jerome Cousin (Europcar). Rozpędzony peleton nie dał im szans.

Dla teamów ze sprinterami etap z metą w Katowicach to była ostatnia okazja do finiszu z grupy. Dlatego Lotto Belisol i Giant Shimano nie mogło odpuścić uciekinierów. Kolarz tej ostatniej grupy - Luka Mezgec był przed wyścigiem największym faworytem do wygranej na płaskich etapach. Ale już na pierwszym etapie miał kraksę, a później też brakowało szczęścia. Według nieoficjalnych informacji Mezgec w czwartek wycofa się z wyścigu.

W Katowicach linię mety jako pierwszy przekroczył Jonas Van Genechten (Lotto Belisol). Jak się okazało był to najszybszy sprint w historii Tour de Pologne, bo zwycięzca jechał 80,8 km na godzinę. Dotychczasowy rekordzista Marcel Kittel (Giant Shimano) trzy lata temu wykręcił w Katowicach 79 km na godzinę.

Niewątpliwie polskim bohaterem etapu był Mateusz Taciak. Zawodnik CCC Polsat Polkowice uciekał również we wtorek na trasie Kielce – Rzeszów. Na mecie obiecywał, że to nie jest jego ostatnie słowo w tym wyścigu. - Moim marzeniem jest zajęcie miejsca w pierwszej dziesiątce podczas sobotniej czasówki. Ale wiem, że to będzie trudne – mówił Taciak, który zdobył koszulkę najlepszego górala. - Tak się złożyło, że to ja byłem w ucieczce i zbierałem punkty. Najważniejsze, że została w drużynie – podkreślał kolarz, który odebrał prowadzenie w tej klasyfikacji koledze z drużyny Maciejowi Paterskiemu.

Ale kluczowe dla ostatecznej rywalizacji będą trzy ostatnie etapy. Dziś peleton wjeżdża w góry, a trasa wiedzie z Zakopanego do Strbskiego Plesa na Słowacji. Obecny lider, 22-letni Czech Petr Vakoc zapowiada, że będzie bronił żółtej koszulki lidera, bo ma sporą przewagę. Ale to może się okazać misją niemożliwą. Co prawda Przemysław Niemiec (Lampre-Merida) twierdzi, że słowackie podjazdy nie są zbyt wymagające, ale po pierwsze Polak jest jednym z cichych faworytów wyścigu, a po drugie świetnie jeździ po górach.

Na dodatek na dwóch kolejnych etapach należy spodziewać się wielkiej walki ze strony Tinkoff-Saxo. Ekipa Rafała Majki już kilka razy w wyścigu pokazała swą siłę. Widać, że zawodnicy są bardzo zmotywowani do pomocy liderowi. Majka płaskie etapy pokonuje bezpiecznie otoczony właściwie wszystkimi kolarzami Tinkoff-Saxo, czyli jak mówią kolarze – w futerale. To pomaga mu oszczędzać siły na góry i utrzymuje z dala od niebezpiecznych kraks.

- Wszyscy jesteśmy tu dla Rafała – mówi drugi Polak w Tinkoff-Saxo Paweł Poljański. Nieoficjalnie wiadomo, że ekipa przygotowała specjalną taktykę na czwartkowy i piątkowy etap. Chodzi o to, by Majka mógł zdobyć w górach przewagę nad rywalami. Będzie to możliwe tylko przez podyktowanie zabójczego tempa na podjazdach i ewentualny samotny odjazd Majki.

Dyrektor wyścigu jest przekonany, że w górach zobaczymy prawdziwą walkę: - Nikt nie ma takiej przewagi, żeby mógł jej bronić. Trzeba atakować, więc już na czwartkowym etapie przekonamy się, kto zachował najwięcej sił po czterech bardzo męczących dniach – przekonuje Czesław Lang. I zapowiada, że będzie trzymał kciuki za Rafała Majkę i pozostałych Polaków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl