110 sądów rejonowych z 319 zostanie zlikwidowanych. W połowie przyszłego roku pod nóż pójdą placówki z miast powiatowych, w których orzeka do dziesięciu sędziów - przewiduje projekt reformy przygotowany przez resort sprawiedliwości.
Resort twierdzi, że utrzymywanie niewielkich jednostek, do których wpływa mało spraw, nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Zdaniem ministerstwa ich likwidacja przyniesie oszczędność od kilku do kilkunastu milionów złotych rocznie.
Krzysztof Petryna z Biura Analiz i Etatyzacji Ministerstwa Sprawiedliwości tłumaczy, że każdy sąd, nawet najmniejszy, składa się z wydziałów: cywilnego, karnego, rodzinnego, pracy i ksiąg wieczystych. I jeżeli w sądzie rejonowym pracuje tylko pięciu sędziów, to każdy z nich jest szefem wydziału i dostaje dodatek funkcyjny.
Ponadto raz na cztery lata trzeba kontrolować pracę każdego wydziału, co pociąga za sobą kolejne wydatki. Nie mówiąc już o konieczności utrzymywania budynku sądu i całego personelu administracyjnego. Gdy sąd zostanie zamknięty, wydatków nie będzie.
Reforma ma także sprawić, że sędziowie, którzy teraz w małych sądach nie mają zbyt wiele pracy, w większych będą mogli prowadzić więcej spraw. - Wzrośnie sprawność sądów, które będą mogły zapewnić obywatelom o wiele lepszą obsługę - przekonuje Petryna.
Jednak obywatele wcale nie są tego tacy pewni. - Jeśli zlikwidują u nas sąd, to np. w sprawie wpisu do księgi wieczystej będę musiał jeździć do sąsiedniego powiatu - denerwuje się Marek Jodłowiec, 43-latek z Rypina (woj. kujawsko-pomorskie).
Rypiński sąd rejonowy jest jednym z 14 w całym kraju, w których orzeka zaledwie pięciu sędziów. Po reformie na pewno się nie ostanie. Dlatego radni powiatu rypińskiego w specjalnej uchwale zaprotestowali przeciwko planom likwidacji ich placówki.
- Niepokój lokalnych społeczności jest uzasadniony, bo sądy muszą być blisko ludzi - mówi poseł PSL Andrzej Grzyb, który na ostatnim posiedzeniu Sejmu skierował do ministra interpelację w sprawie planów likwidacji sądów.
Ministerstwo tłumaczy, że to dopiero projekt reformy. Zapewnia, że na pewno weźmie pod uwagę potrzeby społeczności lokalnej.
Mimo to prof. Andrzej Zoll twierdzi, że działanie ministerstwa ograniczy dostęp obywateli do sądownictwa. Zmiany zaplanowane przez ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego sprawią, że sądy znikną z co trzeciego powiatu.
Tymczasem np. w Niemczech, gdzie system sądowniczy jest o wiele bardziej sprawny niż w Polsce, w każdym z 301 powiatów działa co najmniej jeden sąd rejonowy. To jednak nie przemawia do urzędników resortu sprawiedliwości. - Sąd dla obywatela nie jest artykułem pierwszej potrzeby. To nie sklep spożywczy - tłumaczy Krzysztof Petryna z resortu sprawiedliwości.
***
Nie utrudniać dostępu do sądu
Waldemar Żurek ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia"
Szukanie oszczędności przez ministerstwo jest jak najbardziej uzasadnione, ale same względy ekonomiczne nie mogą decydować o likwidacji danej placówki. Nie można utrudniać ludziom dostępu do sądów. Trzeba wnikliwie zbadać, ile spraw wpływa do sądu w danym mieście i dopiero potem podejmować decyzje o jego likwidacji bądź utrzymaniu. Jeżeli w gminie czy powiecie liczba spraw jest znacząca, to wyraźnie widać, że ludzie tego sądu po prostu potrzebują. I nie ma znaczenia, ile pracuje w nim sędziów. Nie jestem zwolennikiem sądów molochów, ale nie mogą też istnieć sądy, które po prostu nie mają się czym zajmować. Takie powinny zniknąć i raczej nikt nie będzie po nich płakał.