Nacjonalista nowego typu, nadzieja Niemiec. Aleksiej Nawalny to dobra alternatywa dla Putina?

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Aleksiej Nawalny - trudno o lepszego rywala dla Putina. Młody, nowoczesny, uczciwy, ofiara nowiczoka, więzień łagru. Zachód zapewne by się nim zachłysnął, jak kiedyś Gorbaczowem. Pytanie, dla kogo by to było korzystne?
Aleksiej Nawalny - trudno o lepszego rywala dla Putina. Młody, nowoczesny, uczciwy, ofiara nowiczoka, więzień łagru. Zachód zapewne by się nim zachłysnął, jak kiedyś Gorbaczowem. Pytanie, dla kogo by to było korzystne? Fot. East News
Krytykuje Kreml za wojnę z Ukrainą nie z powodu sympatii do Ukrainy, ale dlatego, że widzi w tym osłabienie Rosji. To łączy go z wieloma rosyjskimi nacjonalistami, choćby pamiętnym watażką z Donbasu, Igorem Girkinem vel Striełkowem. Dla Zachodu Aleksiej Nawalny jest jednak alternatywą dla Władimira Putina i szansą na zmianę agresywnego oblicza Rosji. Czy słusznie?

We wtorek rozpoczął się proces apelacyjny Aleksieja Nawalnego w sprawie wyroku 9 lat więzienia, który otrzymał w marcu na podstawie spreparowanych zarzutów. Po krótkim początku rozprawy sąd poinformował, że wznowi proces 24 maja, po tym jak Nawalny złożył wniosek o odroczenie. Rozprawa odbywa się w czasie, gdy władze Rosji starają się uciszyć krytyków rządu, a Moskwa kontynuuje kampanię wojskową na Ukrainie. Chodzi o wyrok z końca marca, kiedy Nawalny został skazany na karę pozbawienia wolności przedłużoną do dziewięciu lat po tym, jak uznano go winnym defraudacji i obrazy sądu. Jeśli nowy wyrok wejdzie w życie, 45-letni polityk opozycji zostanie przeniesiony do kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, gdzie będzie przebywał w znacznie trudniejszych warunkach, m.in. nie będzie mógł być odwiedzany przez rodzinę. Nowy wyrok zastąpić ma stary - wydany w lutym ubiegłego roku i mówiący o 2,5 roku więzienia - co oznacza, że Nawalny pozostanie za kratkami przez kolejne osiem lat. Ile by z tego odsiedział? To zależy, jak długo będzie rządził Putin.

Polityczny kameleon

Aleksiej Nawalny i jego ludzie potępiają napaść Rosji na Ukrainę. Ale nie dlatego, że są przeciwnikami nacjonalizmu i imperializmu. Krytykują wojnę, bo widzą, że już osłabia Rosję, że nie da jej korzyści. To nie przypadek, że obóz Nawalnego ciągle powtarza formułę „wojna Putina”, choć jest to wojna Rosji i Rosjan. Tym od lat Nawalny różni się od liberalnych i demokratycznych opozycjonistów – doskonale wie, że jeśli chce kiedyś wygrać, nie może działać wbrew mentalności Rosjan. A ci są w zdecydowanej większości antyzachodni, ksenofobiczni, nacjonalistyczni. Niektórym na Zachodzie to jednak nie przeszkadza. Taki Berlin już wcześniej zaczął obstawiać Nawalnego. Teraz, gdy już wiadomo, że Putin ciągnie Rosję w przepaść, że z nim nie będzie się dało wrócić do business as usual, należy myśleć o kolejnym gospodarzu Kremla. Najlepiej byłoby tam osadzić swego kandydata. Takim jest Nawalny. Nie da się nie zauważyć bardzo dużego zaangażowania Niemiec w jego sprawę, choćby zaraz po próbie otrucia. Był wszak leczony w Niemczech, potem wrócił do ojczyzny, by zacząć grać rolę męczennika. Zarówno on, jak i niemieccy przyjaciele, wiedzieli doskonale, że wyląduje w łagrze. Konieczna ofiara, by potem…

- Jeśli zostanę prezydentem, Putin pójdzie do więzienia – ogłosił w 2014 r. Nawalny. Wtedy świat znał go bardziej jako antykorupcyjnego rycerza Rosji nr 1. Przez kolejne sześć lat Nawalny stał się liderem opozycji, alternatywą dla Putina. Trybunem ludowym XXI wieku, jakże odmiennym i dającym przeciwnikom Putina nadzieję, niż co „starzy” opozycjoniści, od koncesjonowanych komunistów i żyrinowców po marginalnych liberałów z Jabłoka i Sojuszu Prawicowych Sił. Kluczowe były jednak ostatnie wydarzenia. Latem 2020 r. Nawalny ledwo przeżył próbę otrucia nowiczokiem. Władze rosyjskie zgodziły się na jego przewiezienie do Niemiec na dalsze leczenie – zapewne uznano, że w ten sposób, na emigracji, przestanie być zagrożeniem. Tyle że Nawalny zaskoczył chyba reżim, bo w styczniu 2021 wrócił do Rosji. Został zatrzymany jeszcze na lotnisku. Sąd go aresztował i w ten sposób opozycjonista trafił za kraty odbyć wcześniej zasądzony wyrok. Po jego aresztowaniu organizacje polityczne i fundacje Nawalnego w całym kraju zostały uznane za "ekstremistyczne" i zamknięte. Najważniejsi sojusznicy Nawalnego od tego czasu uciekli z Rosji, a kilku z nich jest poszukiwanych przez rosyjskie władze pod zarzutem popełnienia przestępstw. Mimo to, jeśli założymy, że jutro dochodzi do załamania reżimu Putina, do rewolucji w Rosji, to właśnie Nawalny wyrasta na potencjalnego „antysystemowego” lidera. Antysystemowego, to raczej antyputinowskiego. Niekoniecznie demokratycznego, liberalnego, prozachodniego.

Wątpliwa alternatywa

Za Nawalnym inne środowiska opozycji nigdy nie przepadały. Już w 2017 roku „New York Times” pisał, że ma wodzowskie zapędy, że nie potrafi współpracować. Sam Nawalny lata temu w rozmowie z „Time” przedstawił się tak: „prawnik z zawodu, nacjonalista z przekonania”. To się nie zmieniło. Nawalny nie kryje, że jest „nowoczesnym nacjonalistą”. Rozumie przez to kierowanie się na pierwszym miejscu dobrem jego narodu, czyli Rosjan. Nic dziwnego, że flirt Nawalnego, jego pierwsze polityczne doświadczenie, nie trwały długo. Błyskawicznie z szeregów liberalnego Jabłoka Nawalny przeszedł na pozycje nacjonalistyczne. Już od 2006 roku był jedną z głównych postaci tzw. Ruskich Marszów 4 listopada, czyli w dniu upamiętniającym wygnanie Polaków z Kremla na początku XVII w. Nawalny założył Nacjonalistyczny Rosyjski Ruch Wyzwolenia. Ksenofobiczny i rasistowski. Nawalny zarzucał imigrantom wysoką przestępczość, a mieszkańców Kaukazu nazwał „karaluchami”. W 2008 r. poparł wojnę z Gruzją. Proponował uznać Abchazję i Osetię Południową, zapewnić im wsparcie, zerwać stosunki z Gruzją i wyrzucić jej obywateli z Rosji. Po pięciu latach otwarcie nacjonalistycznej przygody Nawalny wskoczył na wyższy polityczny poziom. Kluczowe były masowe (największe za rządów Putina) protesty uliczne zimą z 2011 na 2012 r. To wtedy Nawalny, znakomity socjotechnicznie, nazwał partię rządzącą partią żulików i złodziei. To trafiło do wszystkich przeciwników reżimu i pozwoliło Nawalnemu wskoczył na lewel jeśli nie lidera, to jednego z liderów opozycji. Wtedy zauważył go Zachód. Kolejne lata i wyciąganie spraw korupcyjnych ludziom reżimu wzmocniły wizerunek Nawalnego. Mało kto zastanawiał się nad kolejnością ujawnianych spraw, majątkami prześwietlanymi przez ludzi Nawalnego, wreszcie nad tym, że wielu z tych informacji nie dałoby się uzyskać bez współpracy z częścią aparatu bezpieczeństwa.

Dziś wśród zachodnich polityków, ekspertów, dziennikarzy zadziwiająco wielu wierzy w to, że po odejściu Putina zmieni się Rosja, zwłaszcza jeśli władzę przejmie Nawalny. Problem w tym, że niewiele wiadomo na temat jego poglądów. A i z tego, co wiadomo, nie rysuje się jakoś szczególnie różowy obraz. Nawalny uważa, że Rosja na zewnętrzne „awantury” traci za dużo czasu i środków, które powinno się wykorzystać na wzmocnienie wewnętrzne państwa. Ale uważa, że Rosja jest predestynowana do odgrywania kluczowej roli na międzynarodowej arenie. Czym władza powinna się kierować w polityce zagranicznej? Dobrem obywateli i celami wewnętrznymi. Dlatego Nawalny jest przeciwnikiem sojuszy z takimi państwami jak Wenezuela, Syria czy Iran. Nie z powodów politycznych czy odrazy do współpracy z krwawymi reżimami, ale dlatego, że Rosja traci tam bezsensownie pieniądze.

Nawalny uważa, że Rosja ma prawo mieszać się w wewnętrzne sprawy byłych republik sowieckich i uważa, że Moskwa jest naturalnym centrum integracji w ramach byłego Sojuza. Opowiada się jednak za używaniem instrumentów „soft power”. Krytykuje wojnę z Ukrainą, ale Krymu zwracać nie zamierza. Gdy Putin zajął półwysep, Nawalny to potępił i wezwał Zachód do nałożenia sankcji. W połowie października 2014 zmienił zdanie. Oświadczył, że gdyby doszedł do władzy, nie zmieniłby decyzji w sprawie aneksji: „Krym teraz jest częścią Federacji Rosyjskiej. I przestańmy się oszukiwać. I Ukraińcom także mocno radzę się nie oszukiwać. On pozostanie częścią Rosji i w przewidywalnej przyszłości nie będzie częścią Ukrainy”. Później znów zmodyfikował stanowisko, przyznając, że aneksja była naruszeniem prawa międzynarodowego. Ale nie zamierzał zakończyć okupacji, tylko zaproponował nowe referendum… - Nie powinniśmy fascynować się Aleksiejem Nawalnym z punktu widzenia interesów Ukrainy. Jestem przekonany, że kanapkę trzeba będzie oddać, nienadgryzioną i świeżą, w dobrym stanie - powiedział Dmytro Kułeba, odnosząc się do wypowiedzi dotyczącej Krymu. Nawalny powiedział: „Czy Krym to jest kanapka z kiełbasą, żeby ją w tę i we w tę przekazywać?”.

Trudno jednak o lepszego rywala dla Putina. Młody, nowoczesny, uczciwy, ofiara nowiczoka, więzień łagru. Zachód zapewne by się nim zachłysnął, jak kiedyś Gorbaczowem. Pytanie, dla kogo by to było korzystne? Wypowiedzi i wpisy na mediach społecznościowych Nawalnego i jego ludzi na temat wojny są bliższe optyce Niemiec i Francji, niż USA, Ukrainy, Polski. Więcej jest krytyki działań wojennych Rosji jako „bezsensownych” i finansowo niekorzystnych, niż potępienia imperialnej polityki państwa rosyjskiego. Obóz Nawalnego, podobnie jak Berlin czy Paryż, nie wzywa do pokonania reżimu Putina, ale apeluje o deeskalację, porozumienie, uniknięcie konfrontacji Moskwy z NATO.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl