Na Pomorzu udaje się uratować ponad 70 proc. kobiet chorych na raka piersi [ROZMOWA]

rozm. Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dr Elżbieta Senkus-Konefka
Dr Elżbieta Senkus-Konefka Karolina Misztal
Na Pomorzu co roku ponad 1000 kobiet słyszy tę diagnozę - mówi dr Elżbieta Senkus-Konefka, onkolog kliniczny, specjalizująca się w leczeniu raka piersi, z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

Ile mieszkanek Pomorza rocznie zapada na raka piersi?
Rocznie notuje się 1000-1100 nowych zachorowań na raka piersi. Udaje się uratować nieco ponad 70 proc. Dla porównania - w wielu krajach rozwiniętych wskaźnik przeżywalności pięcioletniej, czyli podstawowy parametr oceny skuteczności leczenia w onkologii, sięga już 82 proc.

To głównie kobiety w starszym wieku?

Większość, bo 75-80 proc. zachorowań dotyczy kobiet w okresie pomenopauzalnym, ale z całą pewnością wśród moich pacjentek dużo jest kobiet młodych. Przyznam, że trochę je „zgarniam” i hołubię, bo są wśród nich fantastyczne dziewczyny, które traktują walkę z chorobą jako zadanie do wykonania.

Czy młody wiek ma jakiś wpływ na wyniki leczenia?

Raki, na które zapadają młode kobiety, mają często inną biologię, więcej jest w tej grupie raków agresywnych, często związanych z nosicielstwem mutacji genu BRCA. Aczkolwiek kiedy weźmie się pod uwagę konkretny podtyp raka i porówna chore na nie kobiety w wieku 30 i 50 lat, to wyniki ich leczenia są podobne. U kobiet w wieku 50 lat i powyżej występują raki z dodatnimi receptorami, głównie estrogenowymi. Oznacza to, że ich rozwój wywołany jest przez żeńskie hormony płciowe - estrogeny. To korzystny czynnik rokowniczy, co oznacza, że ich obecność zwiększa szanse kobiety na wyleczenie. Dla odmiany u pacjentek z guzem piersi HER2 dodatnim (charakteryzującym się nadmierną ilością receptora HER2), które rozpoznaje się u 20-30 proc. kobiet z rakiem piersi, choroba przebiega ciężej i agresywniej. Dzięki herceptynie ich szanse na powrót do zdrowia się wyrównują.

Którym pacjentkom podaje się tamoksyfen?
Pacjentkom z dodatnimi receptorami estrogenowymi. W przypadku leczenia uzupełniającego w raku piersi strategia ogólna jest bardzo prosta. Generalnie wszystkie pacjentki z dodatnimi receptorami estrogenowymi dostają jakąś formę hormonoterapii. Tamoksyfen, inhibitor aromatazy lub jakąś inną formę hamowania funkcji jajników. Jeśli chodzi o herceptynę, to sprawa również jest prosta. Wszystkie pacjentki, które są HER2 dodatnie, otrzymują herceptynę w leczeniu uzupełniającym, chyba że mają guzy poniżej 1 cm bez zajęcia węzłów, bo w takich przypadkach NFZ jej nie refunduje. W krajach, gdzie zasady refundacji są mniej restrykcyjne, podaje się herceptynę również w mniejszych guzach. Najtrudniejsza decyzja dotyczy chemioterapii, gdyż bierze się tu pod uwagę inne czynniki. Na pewno podaje się chemioterapię w przypadku, gdy kobieta nie ma ani receptorów estrogenowych, ani HER2, bo te raki są bardzo agresywne i poza chemioterapią nie ma innych możliwości ich leczenia.

Kobiety jednak źle chemioterapię znoszą...

W tej chwili przechodzi się w grupach tzw. najniższego ryzyka na chemioterapię mniej agresywną. Ukazało się badanie, które dowodzi, że u pacjentek z grupy niskiego ryzyka herceptyna z tzw. lekką chemioterapią (paklitaksel) daje bardzo dobrze wyniki. To tzw. deeskalacja leczenia, czyli obniżanie jego agresywności.

Czy udało się zrobić z raka piersi chorobę przewlekłą?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że raka piersi we wczesnym stadium można w większości przypadków wyleczyć. Natomiast w stanie zaawansowanym udaje się w części przypadków zamienić go w chorobę przewlekłą, aczkolwiek nie da się tego z góry przewidzieć. Mam pacjentkę, która z powodu pierwotnie rozsianego raka piersi w wieku lat 30 rozpoczęła leczenie herceptyną i jest na nim już czternasty rok. Funkcjonuje normalnie, pracuje, miewa się świetnie.

A do jakich leków na raka piersi kobiety w Polsce nie mają dostępu?
Najbardziej nam chyba brakuje nowych leków stosowanych w przypadkach raków HER2-dodatnich: pertuzumabu i T-DM1. Dla obu tych leków wykazano znaczące wydłużenie czasu przeżycia leczonych nimi chorych z rozsianym nowotworem - w przypadku pertuzumabu było to średnio aż 15 miesięcy. Brakuje nam też możliwości wykorzystania pełnej gamy zastosowań herceptyny - przede wszystkim w leczeniu przedoperacyjnym, które często pozwala na zmniejszenie rozległości, a przez to stopnia okaleczenia związanego z zabiegiem operacyjnym oraz w przypadku nowotworów w stadium III - kiedy nadal mamy szanse wyleczyć chorą, ale ryzyko nawrotu i ewentualna korzyść z zastosowania najskuteczniejszego leczenia są największe.

Co można zrobić, by mimo to zwiększyć szanse chorych na raka piersi Polek na pokonanie choroby?

Efekt ten można uzyskać m.in. zmieniając organizację opieki medycznej dla kobiet z rakiem piersi. Mam tu na myśli jej koncentrację w specjalistycznych ośrodkach, które w krajach Europy Zachodniej nazywają się Breast Cancer Unit. Ośrodki tego typu działają w większości krajów UE. To skutek zaleceń Parlamentu Europejskiego, który chce, by do końca 2016 r. ośrodki wyspecjalizowane w leczeniu raka piersi powstały w każdym kraju członkowskim.

Co to jest Breast Cancer Unit?

Ideą Breast Cancer Unit jest stworzenie ośrodków - jednego na 500 tys. mieszkańców - gwarantujących kobietom kompleksową opiekę onkologiczną. Naszym celem powinno być zapewnienie pacjentom profesjonalnej i bezpiecznej opieki onkologicznej, tak by pacjentki nie musiały się martwić, że na którymś z etapów leczenia będą zdane tylko na siebie.

Czym Breast Cancer Unit miałby różnić się od dzisiejszej poradni onkologicznej?
Szczegółowe wymagania w stosunku do takiego ośrodka zapisane są w dokumentach. Specjaliści, którzy będą w nim pracować, muszą mieć kompetencje i doświadczenie w leczeniu raka piersi, zajmować się takimi pacjentkami na co dzień, a nie dwa razy w roku. Dotyczy to zarówno chirurgów onkologicznych, radiologów, patologów (w materiale np. z biopsji określają, jaki to typ raka), chemio- i radioterapeutów, a nawet rehabilitantów i psychologów. Dla przykładu - onkolog, który decyduje o chemioterapii, musi przynajmniej 40 proc. swego czasu poświęcać na leczenie raka piersi. Patolog - rozpoznawać minimum 150 raków piersi rocznie. Chirurg onkologiczny wykonywać rocznie „x” operacji. Dziś wszyscy rozpoznają raka piersi, a wcale nie jest to takie proste. Tymczasem wiedza onkologiczna tak się rozrosła, że nikt nie jest w stanie jej w całości ogarnąć. Dlatego ktoś specjalizuje się w raku płuca, ktoś inny - w raku jelita grubego, a jeszcze inny - w raku piersi. Dziś, gdy opieka onkologiczna jest rozproszona i wszyscy leczą wszystko, skutki tego bywają dalekie od oczekiwania. Mówiąc najkrócej - Breast Cancer Unit podwyższa standard leczenia. Dlatego tworzymy go w UCK.

Z czego się będzie składać?
Breast Unit jest to struktura organizacyjna, obejmująca podstawowe aspekty diagnostyki i leczenia raka piersi. W sensie materialnym początkowo będzie to poradnia nowotworów piersi, która będzie się mieścić na III piętrze w budynku Centrum Medycyny Inwazyjnej (ruszy ok. 20 maja), a następnie, w ciągu kilku miesięcy zostanie wydzielona sala na oddziale dziennym, w której chemioterapię będą dostawać tylko pacjentki z rakiem piersi. Chcemy wygodnie ją urządzić, wyposażyć np. w automat do napojów itd., zapewnić pacjentkom świeżą prasę. Nie to jednak jest najistotniejsze.

A co?
To, że w poradni będą przyjmować jednocześnie onkolog i chirurg onkologiczny, który będzie te pacjentki operować. Mamy ambicje i techniczne możliwości, by zgłaszające się do nas pacjentki w pełni zdiagnozować w ciągu tygodnia.

Co po kolei będzie działo się z chorą na raka piersi?
Podczas pierwszej wizyty kobietę z rakiem piersi czy takim podejrzeniem zbada zarówno onkolog, jak i chirurg, który potem będzie ją operował. Dostanie ona skierowania na badania, a podczas drugiej wizyty, gdy wróci z wynikami, odbędzie się konsylium (z udziałem radiologa), które zdecyduje, jak będzie leczona. Również pacjentki, które opuszczają szpital z wynikiem badania histopatologicznego, będą konsultowane w poradni, gdzie od razu otrzymają wszystko, czego potrzebują - przejdą kwalifikację do chemioterapii, dostaną skierowania, recepty itd. Moim marzeniem jest też, by każdą pacjentkę po operacji oglądał w poradni lekarz rehabilitacji. Zlecił ćwiczenia, pomógł w doborze protezy. Trzecia grupa to pacjentki do kontroli.

Jak długo muszą one pozostać pod opieką poradni?
Dość długo, bo leczenie raka piersi trwa długo. U pacjentek z grupy wyższego ryzyka hormonoterapia trwa 10 lat.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na Pomorzu udaje się uratować ponad 70 proc. kobiet chorych na raka piersi [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl