Na południe od Polski wyrosła druga Irlandia

Ryszard Petru
Słowacja dowiodła, że sukces gospodarczy to konsekwencja właściwych reform i determinacji w ich wcielaniu - pisze główny ekonomista banku BPH.

Gdy Mikulasz Dzurinda obejmował urząd premiera nawet najwięksi optymiści nie przypuszczali, że w ciągu zaledwie ośmiu lat uda mu się nie tylko wyprowadzić Słowację z gospodarczej zapaści. Udało mu się i dziś ten kraj to jedno z najatrakcyjniejszych miejsc dla zagranicznych inwestorów w regionie. Swój sukces Słowacy zawdzięczają przede wszystkim ogromnej determinacji, z jaką przystąpili do reform, konsekwencją w ich realizacji oraz szczęściu do polityków.

Słowacki cud był możliwy, bo ten kraj osiągnął to, co nigdy nie udało się Polsce - stabilizację, jaką daje ponowne zwycięstwo wyborcze rządzącej koalicji , która wciela w życie odważne reformy gospodarcze

W roku 1993 na mapie Europy pojawiły się dwa nowe państwa: Czechy i Słowacja. Na rozwodzie gospodarczo skorzystali przede wszystkim jednak Czesi. To po ich stronie znajdywały się względnie nowoczesne fabryki. Słowakom dostał się główne typowy dla wczesnej fazy industrializacji niewydolny przemysł ciężki. W nowym systemie ekonomicznym szybko dała znać o sobie bezlitosna prawda o ich nierentowności. Kolejne fabryki upadały, ludzie tracili pracę.

W rok po rozpadzie Czechosłowacji poziom bezrobocia na Słowacji wynosił prawie 14 procent. W Czechach sytuacja była bez porównania lepsza - zaledwie 4 proc. Bezrobocie to jednak tylko jeden z wielu problemów przed jakimi stanął rząd Vladimira Mecziara.

Po rozwodzie prascy politycy kontynuowali reformy rozpoczęte jeszcze przez rozwiązaniem Czechosłowacji. Rząd Mecziara znacznie zwolnił tempo prywatyzacji we własnym kraju, zaniechał także podstawowych reform strukturalnych. Mijały lata, a gospodarka pogrążała się w stagnacji. Wkrótce pojawiły się polityczne konsekwencje decyzji rządu w Bratysławie, lub raczej jej braku. Gdy w lipcu 1997 roku NATO zaprosiło do członkostwa kraje Europy Środkowej wśród nich nie było Słowacji. To był ostatni dzwonek do zmiany. Gdyby Mecziar nie został bowiem odsunięty od władzy dziś Słowacja przypominałaby Białoruś.

Sukcesy transformacji oraz widoczny wzrost poziomu życia pozostałych państw regionu: Czech, Węgier oraz Polski stała się katalizatorem do zmian. W wyborach parlamentarnych, jakie odbyły się pod koniec września 1998 roku władzę przejęła proreformatorska i prozachodnia opozycja. Premierem został przywódca Słowackiej Koalicji Demokratycznej, Mikulasz Dzurinda. Choć była to dość egzotyczna koalicja - współtworzyły ją bowiem m. in.: chadecka SDKÚ oraz lewicowa SDSS - to udało się jej przetrwać razem wiele lat. Rząd okazał się niezwykle skuteczny i sprawny w działaniu. W ciągu pierwszych dwóch lata zrealizował bowiem 90 proc. z zaplanowanych przez siebie reform.

Jego pomysł był prosty: zmienić strukturę gospodarki ze starej na nowoczesną. Brak rodzimego przemysłu i stosunkowo mały popyt wewnętrzny nie pozostawiał wielkiej alternatywy. Trzeba było stworzyć jak najlepsze warunki gospodarcze, w tym podatkowe, by ściągnąć wielki biznes zza granicy. Jak postanowił, tak zrobił.

Mając obrany cel nowy rząd z werwą przystąpił do reform. Dzurinda w ciągu zaledwie dwóch kadencji (1998-2002 i 2002-2006) nie tylko pokonał tę samą drogę, jaką pozostałe państwa regionu przeszły w ciągu 15 lat, ale poszedł znacznie dalej. Priorytetem nowego rządu była walką z inflacja. Dzięki podjęciu zdecydowanych kroków udało się ją zbić z 8,3 proc. do 2,5 % w roku 2006.

Nadzwyczaj sprawnie przeprowadzono także proces prywatyzacyjny. Przeprowadzono ją o wiele szybciej i sprawniej niż na przykład w Polsce. Dziś sektor prywatny na Słowacji wytwarza ponad 90 proc. PKB (w Polsce jest to nieco ponad 70 proc.). Skopiowano od nas reformę emerytalną. Udało się także wprowadzić odpłatność za usługi medyczne. Na efekty tych zmian nie trzeba było długo czekać. Tylko w roku 2004 na Słowacji powstało 60 tysięcy nowych firm.

Reformy Dzurindy zostały docenione przez ekspertów Banku Światowego, którzy w roku 2004 uznali Bratysławę za lidera przemian na świecie, a Ivanowi Miklosowi, "słowackiemu Balcerowiczowi", przyznali tytuł najlepszego ministra finansów Europy Środkowo-Wschodniej.

Najwięcej zdumienia budzi jednak fakt, że rządowi, który swoich obywateli zmusił do tak ogromnego wysiłku w tak krótkim czasie, udało się utrzymać władzę przez dwie kadencje. Gdy myślimy o tym z perspektywy polskiej wydaje się to wręcz niemożliwe. Od roku 1989 w Polsce żadnej partii nie udało się rządzić przez dwie kadencje z rzędu. Zwłaszcza tym najbardziej reformatorskim.

Podobnie zresztą było w innych państwach naszego regionu. Dlaczego Słowacy pozwolili kontynuować reformy Dzurindzie? Przesądziła o tym nie tylko niezwykła wręcz determinacja społeczeństwa słowackiego i tamtejszej klasy politycznej oraz wiadomość, że stawką w tej grze jest być, albo nie być. Zapewne też trochę szczęście.

Prawdziwym przełomem słowackich reform było jednak wprowadzenie w roku 2004 jednolitego, 19-procentowego podatku dla osób fizycznych i podmiotów prawnych o raz takiej samej stawki VAT. Było to dopełnienie wieloletniego wysiłku. Poprawiło to i tak już wysoki poziom inwestycji w tym kraju.

Wszystkie te czynniki razem skłoniły największe międzynarodowe koncerny samochodowe (PSA Citroen Peugot, Volkswagen, Kia Motors, Ford) do inwestycji. Łączną sumę zainwestowanych przez nie na Słowacji pieniędzy szacuję się na ponad 3 miliardy euro. W ich wyniku powstało kilkanaście tysięcy miejsc pracy, a wzrost poziomu produkcji przemysłowej był w roku ubiegłym wyższy niż Chinach. Odpowiednio 17 i 13,4 procent. Dynamika rozwoju PKB zwiększyła się niemal dwukrotnie. Z poziomu 5,3 proc. w roku 2004 do 10,4 w roku ubiegłym.

To właśnie inwestycje przemysłu motoryzacyjnego okazały się dla słowackiej gospodarki kluczowe. Koncentrują one bowiem w sobie także inne nowoczesne dziedziny przemysłu takie jak: elektronika, konstrukcja, mechanika, inżynieria materiałowa oraz robotyka. Zwykle budowa jednej takiej fabryki pociąga za sobą kolejne inwestycje.

Ponadto fakt, że "duży" inwestor samochodowy zdecydował się właśnie na tę, a nie inną lokalizację jest najlepszym sygnałem oraz zachętą dla innych inwestorów, bezpośrednio nie związanych tą branżą. Świadczy on bowiem najlepiej o zaletach państwa, czy też regionu w jakim została ulokowana. W przypadku Słowacji były to: niskie koszty pracy, dobra infrastruktura oraz mała aktywność związków zawodowych.

Nie wszystko jednak zawsze szło gładko. W roku 2000 Słowacja starała się o budowę nowej montowni BMW - rywalizację jednak przegrała z byłą NRD. Smak porażki poczuła także w momencie, gdy Toyota zamiast nich wybrała Czechy. Słowacy jednak szybko wyciągnęli odpowiednie wnioski z tych porażek i gdy kilka lat później PSA Citroën-Peugeot szukał miejsca dla swej montowni, konkurencja była bez szans.

Fabryka powstała w Trnavie, częściej znane dziś pod nazwą słowacki Szanghaj. To niespełna 60-tysięczne miasto jest dziś najprężniejszym ośrodkiem przemysłowy na Słowacji. Od 1993 r. fabryki otworzyło w nim kilkanaście zagranicznych firm, które zainwestowały łącznie ponad 1,5 mld USD! Władze Trnavy po prostu potrafiły wykorzystać własne atuty: dogodne położenie, tradycje przemysłowe oraz wykwalifikowana siła robocza.

To co jednak okazało się dla Słowaków zbawienne byłyby niemożliwe do powtórzenia w jakimkolwiek większym państwie, w tym w Polsce. Wybudowane trzech fabryk samochodowych na Słowacji nie tylko w wymiernym stopniu zmniejszyło stopę bezrobocia, ale także znacząco poprawiło dynamikę PKB.

Tylko wybudowanie zakładów KIA Motors w Żylinie spowodowało, że dynamika wzrostu gospodarczego poprawiła się o jeden punkt procentowy w skali rocznej. Są jednak i ciemne strony tego sukcesu. Gdy tylko rynek motoryzacyjny dotknie recesja wzrost PKB z 7 spadnie do 1 procenta.

Sukces gospodarczy Słowacji może także stać się dla Polski zagrożeniem, bowiem realia globalizacji są takie, że kraj który jest za bardzo opodatkowany doświadczać będzie drenażu podatników. To się już dzieje. Polscy przedsiębiorcy z południa kraju swoje firmy wolą zakładać dziś na Słowacji. To naprawdę ostatni dzwonek, by nasi politycy przyjęli wreszcie do wiadomości, że świat jest dziś otwarty. Współczesny biznes nie tylko zna granic, lecz te granice znosi.

Słowacy imponują przede wszystkim tym, że nie czekali z założonymi rękami na cud, ale potrafili wziąć swój los w swoje ręce. Życzyłbym sobie, byśmy nauczyli się od nich sztuki motywowania, determinacji oraz konsekwencji w działaniu. Cały plan wprowadzenia euro, jaki wyznaczyli sobie Słowacy został wykonany od A do Z. Wspólna waluta będzie tam od przyszłego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl