Czytaj także: U monopolistów zarobki poszybowały
Ktoś mógłby rzec, że wredni prywaciarze powinni galopem dociągnąć do stawek państwowych molochów. Tyle że pensje w prywatnych firmach wyznaczał i wyznacza rynek, a w PGNiG - kaduk. Czyli skrzyżowanie rynkowej pozycji (braku realnej konkurencji) z potęgą związków zawodowych. Ma to konkretne - i to bolesne - konsekwencje dla odbiorców gazu.
Jeśli wynagrodzenia z przyległościami kosztują w jakiejś firmie (wraz z narzutami i świadczeniami) ponad 2 miliardy złotych rocznie i rosną ponad inflację - czyli szybciej niż ceny jedzenia i ubrań, o pensji Polaka-szaraka nie wspominając - to musi się to przekładać na ceny towarów i usług tej firmy.
Pamiętam, jak po udanych negocjacjach z Gazpromem (i obniżce cen rosyjskiego gazu z 575 do 450 dolarów za tysiąc metrów sześć.) szefowie PGNiG oraz minister skarbu zapowiedzieli „bezprecedensową obniżkę opłat za gaz dla gospodarstw domowych”. Jako klienci apetyt mieliśmy wielki, zwłaszcza że Gazprom zgodził się obniżyć cenę o 22 proc. za rok wstecz! Mimo to w efekcie „obniżki” polska rodzina zapłaciła za błękitne paliwo… więcej niż rok wcześniej.
W ostatnim dwudziestoleciu Polska pobiła wszelkie rekordy wzrostu cen gazu. I głównym tego powodem nie była sama tylko pazerność rosyjskiego dostawcy (oraz polityczna gra jego suwerena), ale i dyktat wspieranego przez kolejne rządy krajowego monopolisty.
Podobne są skutki namiętnego chronienia - pod wzniosłymi patriotycznymi hasłami - innych krajowych i lokalnych monopoli. Wkrótce przekonamy się o tym, jak zawsze, boleśnie. Płacąc jeszcze więcej za gaz, prąd oraz wodę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?