„Na każdym słupie te same gęby głupie!”. Samorządowe wybory w II RP

Krzysztof Błażejewski
Plakaty naklejane na murach, płotach i słupach należały do najważniejszych oręży propagandowych podczas kampanii wyborczych w okresie międzywojnia
Plakaty naklejane na murach, płotach i słupach należały do najważniejszych oręży propagandowych podczas kampanii wyborczych w okresie międzywojnia Narodowe Archiwum Cyfrowe
Kogo złości i irytuje kampania wyborcza pełna frazesów, kłamstw i obietnic na wyrost, powinien zapoznać się z przedwyborczą walką w czasach II RP. Tak agresywnych kampanii, żarliwych kłótni, szyderstw i rękoczynów dziś nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić.

W Polsce międzywojennej wybory do rad miast i gmin odbywały się nie tak jak dziś, jednocześnie w całym kraju, ale w różnych terminach w różnych miastach.

Przedwyborcza agitacja toczyła się na łamach ówczesnej prasy (gazety codzienne były organami poszczególnych partii politycznych), poprzez rozdawanie lub rozrzucanie ulotek oraz na przedwyborczych wiecach, organizowanych przez różne organizacje i komitety w największych salach zebrań w poszczególnych miejscowościach. Do wyborów szło regularnie 60-70 proc. wyborców na Pomorzu i Kujawach, była to pozostałość po rządach pruskich, gdzie obowiązkowość była prawdziwą cnotą.

Bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości i przyznaniu Polsce praw do Pomorza rządy w naszych miastach objęły komisaryczne tymczasowe rady miejskie. Jednak już na koniec następnego roku rząd wyznaczył termin wyborów do rad miejskich na Pomorzu.

„Niech żyją bolszewicy!”

W Toruniu wybory odbyły się najwcześniej, już 13 listopada 1921. Podczas wiecu tamtejszego komitetu Lista Obywatelska w największej sali w parku Wiktorii doszło do zamętu, kiedy okazało się, że na salę wdarli się socjaliści z Narodowej Partii Robotniczej. Kiedy rozległy się okrzyki „Niech żyje Rosja” i „Niech żyją bolszewicy”, powstało takie zamieszanie, że co bardziej krewcy obywatele chwycili za krzesła, by za ich pomocą rozprawić się z przeciwnikami. Przewidując groźne konsekwencje, adwokat Tempski pośpiesznie wiec rozwiązał, a socjalistów siłą zmuszono do opuszczenia sali. Przewaga endecji wcale nie okazała się przy urnach tak wielka, jak zapowiadano. Lista Obywatelska otrzymała 18 głosów, NPR - 14, a Niemcy aż 7.

W II RP głosowanie traktowano jako przywilej i obowiązek. Do wyborczych urn stały długie kolejki
W II RP głosowanie traktowano jako przywilej i obowiązek. Do wyborczych urn stały długie kolejki Narodowe Archiwum Cyfrowe

11 grudnia 1921 w pierwszych bydgoskich wyborach samorządowych jedyny raz w II Rzeczypospolitej większość polskich ugrupowań politycznych stanęła do wyborów wspólnie, tworząc Polski Komitet Wyborczy. Na liście znaleźli się także księża katoliccy. Wyłamali się członkowie NPR, tworząc własną listę, oraz socjaliści, kumając się z... niemiecką lewicą. Swoją propagandę prowadzili za pomocą „Głosu Robotnika”, wychodzącego w Toruniu.

„Żydowskie pijawki”

Kampania wyborcza zaczęła się od afery w Teatrze Miejskim. Kiedy jego dyrekcja dowiedziała się, że komitet polski planuje wieczornicę dla inwalidów przekształcić w więc wyborczy, odwołała imprezę, wywołując lawinę krytyki za okazaną pogardę dla kalek. Na wiecu w Małych Bartodziejach oburzenie wywołali działacze NPR i PPS, którzy głośno pytali, co będzie, kiedy będą chcieli wołać księdza do umierającego, a on będzie akurat na obradach Rady Miejskiej. Doszło do policzkowania się i bijatyki. Każde zebranie urządzane przez NPR, zdaniem „prawdziwych Polaków”, było „stekiem wymyślań na narodową i obywatelską działalność, wprowadzaniem waśni do rodzin polskich, sprzyjaniem żydowskim pijawkom i wyzyskiwaczom”.

Na więc w sali Patzera przyszło ponad 2 tys. ludzi. Konrad Fiedler zagroził, że sprawdzi, kto z Polaków nie głosował i ich nazwiska poda potem „na wieczną hańbę” na czarnej liście zdrajców narodu polskiego. Działaczom NPR obecnym na sali wygarnął: „Chorzy jesteście na kurzą ślepotę, która was tak oślepiła, że nie odróżniacie, co jest białe, a co czarne, plujecie i szczujecie na ludzi nieuczciwych, chcecie się dostać do płatnych foteli radców magistratu”.

Polski Komitet Wyborczy otrzymał ostatecznie 29 mandatów (na 60 miejsc), tylko o 13 więcej niż NPR.

W drugich wyborach międzywojnia, 5 października 1925 roku, w Toruniu NPR prawie dorównał Obywatelskiemu Blokowi Pracy. Na wiecu związków zawodowych kolejarzy najgłośniejsi byli agitatorzy z PPS. Doszło do rękoczynów, przemawiający socjalista musiał uciekać. Po pościgu został zatrzymany i okazało się wówczas, że był to przebrany za kolejarza żołnierz Domański. Wezwano żandarmerię i agitator został aresztowany. To wówczas w Toruniu po raz pierwszy do głosu przed wyborami doszły kobiety, które organizowały specjalne wiece poparcia dla OBP.

Rekordowe rozbicie na komitety zanotowano podczas trzecich wyborów, 6 października 1929 roku, trzy lata po zamachu majowym w atmosferze oporu stawianego na Kujawach i Pomorzu sanacji i Bezpartyjnemu Blokowi Współpracy z Rządem. Tym razem w Bydgoszczy zarejestrowano aż 10 komitetów wyborczych. Nawet sanacja podzieliła się na dwa obozy, z czego się w Toruniu wyśmiewano. Apogeum osiągnęła też liczba kandydatów do rady - w Bydgoszczy było ich 7 na jedno miejsce!

W akcje urządzania wieców poparcia i rozdawania ulotek począwszy od 1925 roku włączyły się organizacje kobiece
W akcje urządzania wieców poparcia i rozdawania ulotek począwszy od 1925 roku włączyły się organizacje kobiece Narodowe Archiwum Cyfrowe

„Jak nakręcony gramofon”

Najwięcej emocji w Bydgoszczy przed wyborami wywołał niezależny kandydat Wnuk, który przybył na zebranie chadecji w sali Trzebiatowskiego. Jak napisał w relacji z zebrania „Dziennik Bydgoski”, Wnuk „gadał jak nakręcony gramofon”. Sala w końcu nie wytrzymała i wybuchła agresją. Wnuk, widząc, że to nie przelewki, z sali czmychnął, ale została po nim paczka. Poszła po sali plotka, że to bomba. Wybuchła panika, ludzie zaczęli się przepychać do wyjścia, póki ktoś odważny paczki nie otworzył. Ze środka wysypały się ulotki. Było dużo śmiechu, a ulotki przy oklaskach pozostałych na sali spalono.

W. Nowakowski, znany toruński kupiec, ale skłócony z chadecją, przyjął zaproszenie Zjednoczenia Stanu Średniego, organizacji, która zgłosiła własną listę. Potem znalazł na Szerokiej ulotki, że oto jest na czele... anonimowego Komitetu Listy Numer 10, o którego istnieniu dowiedział się dopiero z agitki. Poszedł do sądu. Proces był tak zajadły, że antagoniści na sądowej sali nie słuchali sędziego, tylko się wzajemnie obrzucali obelgami, a na koniec się pobili, w związku z czym obaj wylądowali na miesiąc w areszcie.

Przez trzy pierwsze kadencje rady miejskie i gminne działały po 4 lata. Począwszy od 1933 roku wybierano mniej radnych i na 5 lat.

Wybory w listopadzie 1933 roku w dalszym ciągu w naszym regionie przebiegały w atmosferze gorącego sporu między obozem endecji i sanacji. Ulotki były wszechobecne, po raz pierwszy wówczas zdjęcia kandydatów rozlepiano na murach, płotach i ulicznych słupach. Odnotowano różne cuda nad urnami i przypadki fałszerstw. M.in. we Włocławku w jednym z lokali w urnie znalazło się o 500 kartek więcej niż było osób uprawnionych do głosowania. W ogniu polemik doszło do tego, że przed sądami stawali nawet księża, oskarżeni o prowadzenie nielegalnej agitacji przedwyborczej podczas zebrań organizowanych w salach parafialnych. Zniechęceni tak dynamiczną walką obywatele starali się protestować. Jeden z nich celnie wyraził to w liście do „Gazety Bydgoskiej”: „Na każdym słupie te same gęby głupie”.

W latach 30. ub. wieku kolorytu wyborom dodawały „objazdowe komitety wyborcze”
W latach 30. ub. wieku kolorytu wyborom dodawały „objazdowe komitety wyborcze” Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przed ostatnimi wyborami w II RP 18 grudnia 1938 r. blok sanacyjny przekonywał, że nie powinny być to wybory polityczne, lecz prawdziwie samorządowe, gospodarcze, gdyż przyszłe rady winny się zająć sprawami lokalnymi bez angażowania się w sprawy polityczne. Wyborcy byli jednak innego zdania i dalej popierali partyjnych kandydatów.

„Ratusze będą narodowe”

Pierwszym miastem w naszym regionie, w którym odbyły się wybory w 1938 roku, była Chełmża. Doszło tam do sensacji. Kandydaci PPS, zwani wówczas bez ogródek „czerwonymi”, zdobyli aż 13 miejsc w radzie. Na działaczy endecji w innych miastach padł blady strach, jednak szybko okazało się, że Chełmża była wyjątkiem. Rozmiary zwycięstwa SN w Toruniu zaskoczyły samych endeków. Wyniki wyborów opublikowano dopiero... po dwóch tygodniach, tak bowiem skomplikowano wcześniej ordynację wyborczą, że komisarze nie potrafili policzyć prawidłowo oddanych głosów.

„Ratusze w zachodniej Polsce będą narodowe” - informowało z entuzjazmem 20 grudnia 1938 r. toruńskie „Słowo Pomorskie”, dodając „Polska dla Polaków! Usuniemy z naszych miast Żydów”. Tej deklaracji już nie spełniono. Osiem miesięcy później wybuchła wojna….

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: „Na każdym słupie te same gęby głupie!”. Samorządowe wybory w II RP - Plus Express Bydgoski

Wróć na i.pl Portal i.pl