Na czas kryzysu potrzeba nowej globalnej umowy

Tomasz Pompowski
Globalizacji nie należy się bać. Ona nie zniszczy tradycji - pisze Tomasz Pompowski

1. Jerozolima, Izrael

Nawet w obliczu najpoważniejszego kryzysu ekonomicznego świat nie może przestać upominać się o wolność narodów uciśnionych - przypomina Natan Sharansky.

Podczas jerozolimskiej konferencji izraelski działacz na rzecz obrony praw człowieka przekonywał, że Zachód powinien kontynuować rozpoczęty przez byłego prezydenta USA George’a W. Busha program demokratyzacji Bliskiego Wschodu i aktywnie wspierać działaczy wolnościowych w innych częściach świata.

"Wolność zakorzenia się w prawie do swobodnej demonstracji publicznej i przedstawienia swoich poglądów bez obaw o aresztowanie czy inny rodzaj represji. Społeczeństwa, które nie chronią tego prawa, nie mogą być wiarygodnymi partnerami w pokojowym współistnieniu" - mówił Sharansky. Przypominał o teście "rynkowym", który jego zdaniem określa, czy dane społeczeństwo jest wolne. "Czy można swobodnie wyjść na rynek i zorganizować pokojową demonstrację bez narażania się na prześladowanie? Jeśli tak, wtedy możemy być pewni, że żyjemy w wolnym społeczeństwie. Według niego trzeba zawsze podkreślać, że wolność jest powszechnym pragnieniem, a nie własnością jednego obozu politycznego.

W Izraelu ukazuje się właśnie drugie wydanie książki Sharanskyʼego "The Case for Democracy". Były izraelski minister odnosi się w niej także do konfliktu palestyńskiego. Uważa, że ostatnia wojna w Gazie położyła kres Hamastanowi. I dzięki miliardom pomocy w tym regionie rozpoczynają się wielkie reformy polityczne i społeczne. W ich wyniku zostaną zlikwidowane obozy dla uchodźców i zostaną położone podwaliny pod gospodarkę opartą na prywatnej własności. "Jeśli to się stanie, wtedy rzeczywiście Palestyńczycy będą mogli przeprowadzić wybory, w których wyłoni się reprezentacja zainteresowana ich dobrem" - podkreślał ten znany polityk, promując na konferencji swą książkę.

2. Greenville, USA

Znany teoretyk demokratyzacji i filozof polityczny Francis Fukuyama kolejny raz wskazuje na rolę stabilizującą Chin w warunkach kryzysu polityczno-gospodarczego. Na konferencji w Południowej Karolinie Fukuyama podkreślił, że USA po wyborze nowego prezydenta mają szansę zaliczyć Państwo Środka do swoich sojuszników.

Dotychczasowa polityka Waszyngtonu była błędna. Jego zdaniem USA nie określiły się wyraziście w stosunkach z Chinami: "narodem, który w amerykańskiej doktrynie polityki zagranicznej nie jest przyjacielem, ale nie jest też wrogiem i traktowany jest równocześnie jako strategiczne zagrożenie, jak i niezbędny partner handlowy i inwestor". W wyniku braku wyklarowanej wizji Waszyngton prowadzi niekonsekwentną politykę wobec Pekinu, która rodzi napięcia zawinione przez obie strony. Takie jak bombardowanie Ambasady Chińskiej w Belgradzie w 1999 r. i strącenie amerykańskiego samolotu monitorującego w 2001 r.

Przyszła polityka zależy nie tylko od Waszyngtonu. Nadal istnieje groźba, że Pekin doprowadzi do konfrontacji z Tajwanem. Wiele jednak wskazuje na to, że jeszcze w tej dekadzie w Chinach nastąpi przełom, który doprowadzi do utworzenia się społeczeństwa pluralistycznego kierującego się ekonomicznym interesem i dobrymi relacjami z sąsiadami. A wtedy USA powinny odrzucić plan izolacji Pekinu i mobilizowania pozostałych państw azjatyckich do tworzenia koalicji, która równoważyłaby potęgę Chin.

I próbować włączać państwo, w którym widać oznaki przemian politycznych, do udziału w międzynarodowych instytucjach, które wzmocniłyby więzi współpracy Zachodu z Chinami. Ponadto izolowanie Chin nie jest rozwiązaniem problemu. Nawet jeśliby to państwo miało stać się długofalowym zagrożeniem strategicznym, jak niegdyś ZSRR. Fukuyama podkreślił, że wprowadzenie Chin do istniejących już globalnych instytucji miało pozytywne skutki. W 2001 r. wbrew obawom, że przyłączenie Chin do WTO doprowadzi do tego, że Pekin złamie jej reguły, spowodowało umocnienie pozycji reformatorów, którzy wykorzystali je do kontynuowania przemian systemu. Poza tym okazało się bardzo korzystne dla globalnej gospodarki. W obliczu kryzysu świat powinien szukać rozwiazań, które pozwoliłyby wykorzystać potencjał Chin.

3. Paryż, Francja

Młodzi Europejczycy mają trudności z określeniem, na czym polega dorosłość. Czy to jest: pójście do pracy, oddzielenie się od rodziców czy samodzielne utrzymywanie się
- uważa francuska socjolożka Cecil van de Velde z instytutu EHESS. W swojej głośnej książce "Devenir adulte - Sociologie comparée de la jeunesse en Europe“ analizuje różnice definicji dorosłości wśród młodzieży od Hiszpanii po Finlandię. Zależą one od relacji z rodziną oraz rodzaju studiów i pracy. We wszystkich krajach skandynawskich stawanie się dorosłym oznacza znalezienie się na szlaku odkrywania życia wraz z innymi młodymi ludźmi z dala od rodziców. A w krajach bardziej liberalnych, jak Wielka Brytania, dorosłość raczej wiąże się z wzięciem odpowiedzialności za siebie.

We Francji, i w innych krajach korporacjonistycznych, młodość jest traktowana jako okres inwestycji w studia, by móc osiągnąć bezpieczny społeczno-zawodowy status. W krajach śródziemnomorskich stawanie się dorosłym jest dłuższą podróżą do trzech celów warunkujących stabilizację jak: praca, dom i partner. Cele młodych w Europie są te same, ale ich przeznaczenie różni się w zależności od kraju, w którym mieszkają, ze względu na zróżnicowany stopień pomocy rządowej, rynku pracy i struktury szkolnictwa wyższego.

Młodzież europejska za najdoskonalszy uważa model skandynawski. Według van de Velde niestety obecny kryzys gospodarczy nie pomoże młodym całej Europy zbliżyć się do niego, bowiem opiera się on na programach państwowych, które sowicie opłacają dobre studia i pozwalają na przyznawanie wysokich stypendiów. Możliwe jednak, że wszystkie wzorce zostaną zakwestionowane. I znów wydłuży się okres zależności młodych od dorosłych pracujących.

4. Monterey, USA

Po zamachu w Bombaju i ataku na trzy ministerstwa rządowe w Kabulu nie można mieć wątpliwości, że terroryści testują nowy model ataków na mniejszą niż dotychczas skalę. Ekspert ds. terroryzmu i wykładowca Naval Postgraduate School John Arquilla opisał nowe strategie walki z terrorem w najnowszej książce "Worst Enemy: The Reluctant Transformation of the American Military".

Ekspert przekonuje, że ze względu na sposób szkolenia jednostek wojskowych w ramach sojuszu NATO żaden kraj nie jest jak dotąd przygotowany na odparcie małej zorganizowanej grupy terrorystów atakującej kilka celów jednocześnie na terenie dużego miasta. "Trzeba jak najszybciej dostosować nasz sposób myślenia o zagrożeniach do tego, jakim dziś posługują się Al-Kaida i inni terroryści" - przekonuje. Jego zdaniem nawet atak przeprowadzony 11 września 2001 r. zapowiadał strategię, nad którą obecnie pracują terrorysci.

USA i kraje NATO powinny opracować plan szybkiej reakcji na potencjalny atak. Jak dotąd wzięto pod uwagę scenariusz, w którym atak następuje jednocześnie na trzy cele. Wiele jednak wskazuje, że terroryści planują ataki, które byłyby połączeniem uderzenia na kilka centrów handlowych, ważnych budynków władz i innych miejsc, w których przebywa wielu ludzi i jest mało wyjść.

Terroryści wiedzą, że cennym sprzymierzeńcem ich ataków jest panika, w wyniku której zwiększa się liczba ofiar. Trzeba zatem zacząć przygotowywać się do ataku na wielkie aglomeracje. Te miasta powinny już od dziś opracowywać strategię, która zwiekszyłby rolę jednostek antyterrorystycznych, a także uprościła procedury na wypadek ataku. Celem tych strategii powinno być dążenie, by siły szybkiego reagowania stawały się mniej liczne, były ulokowane jak najbliżej i potrafiły działać coraz szybciej. W ten sposób bowiem szkolą się terroryści.

5. Delhi, Indie

Dwaj eksperci ds. lingwistyki David Harrison i Gregory Anderson uważają, że globalizacja nie doprowadzi do wymierania języków lokalnych, bowiem dla społeczności w różnych regionach świata są one źródłem tradycji, wiedzy i tożsamości.

Obaj naukowcy wystąpili w filmie dokumentalnym "Lingwista", który przedstawia ich zmagania o ożywienie języków regionalnych w różnych częściach świata. Opowiadają o egzotycznych językach czumlym na Syberii, sora (od miejscowosci) w Indiach, kalawaja w Boliwii i czemehuewi w Arizonie. "Ludzie zawsze łączyli się w różne grupy i mówili: my to jesteśmy my, a ty to jesteś ty - w oparciu o kulturowe praktyki, z których główną stanowi język" - podkreśla Anderson. W języku zakodowany jest proces myślowy - o tym, co ludzie myśleli i jaką posiadali wiedzę - jaki przebiegał w określonej społeczności.

- W językach złożone jest dziedzictwo wiedzy ludzkiej. W każdym języku zawarta jest jakaś unikalna wiedza, wyjątkowe obserwacje i jakieś szczególne rezultaty adaptacji człowieka w szczególnym ekosystemie - mówi Harrison. Większość z tych wartości nie została udokomentowana, a zatem tracimy olbrzymie obszary wiedzy, które mogą zawierać tajemnice, jak mamy przetrwać na Ziemi. - I nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy - dodaje. Obecnie na naszej planecie wciąż używa się 6192 jezyków.

6. Nowy Jork, USA

Studenci, którzy nie rozumieją pieniądza, stają się dorosłymi ludźmi nieodpowiedzialnymi finansowo. Już dziś zadłużenie przeciętnego gospodarstwa domowego przekracza 20 tys. dolarów. I jak wynika z prowadzonych badań, 43 proc. rodzin wydaje więcej, niż zarabia.

Problemy finansowe są główną przyczyną rozpadu małżeństw. Ostatnie badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Chicago wskazują, że mniej niż jedna piąta Amerykanów będzie mogła utrzymać się z emerytury. Pozostała część będzie zależna od państwa, rodziny i prywatnych fundacji. W wielu przypadkach długi zaciągnięte przez Amerykanów w okresie nastoletnim spowodują kłopoty finansowe, które będą trwały przez ich całe życie. Jak przeciwdziałać temu zjawisku, dyskutowali specjaliści Charles Murray, autor "Real Education: Simple Truths for Bringing America's School Back to Reality" i Anthony Kronman.

Ich zdaniem koledże i uniwersytety powinny utworzyć obowiązkowy program nauki ekonomii. Kolejne pokolenie odziedziczy trylionowe zadłużenie wewnętrzne i rzesze emerytów do utrzymania. I będzie musiało rozwiązać problemy finansowe, które właśnie zaczynamy opisywać. Nawet dzisiejsi studenci nauk ekonomicznych nie są przygotowani na te wyzwania. "Koledże i uniwersytety powinny współdziałać przy przygotowaniu nowego curriculum, które połączy matematykę, ekonomię, finanse z filozofią wolnego rynku opartego na swobodach obywatelskich oraz wolności gospodarczej“ - przekonywał Murray. Uchwalona właśnie ustawa o nowych możliwościach szkolnictwa wyższego daje możliwość stworzenia takich programów. Amerykański rząd przeznacza środki na programy federalne dotyczące inicjatyw edukacyjnych, które skoncentrują się na "znaczeniu konstytucyjnych, politycznych, intelektualnych, gospodarczych trendów i problematyki, które nadały bieg historii Ameryki".
7. Davos, Szwajcaria

Szczyt gospodarczy w Davos był w tym roku w całości poświęcony budowaniu wizji świata, który znalazł się w stanie kryzysu. Wielu ekonomistów analizowało jego przyczyny i strukturę, ale celem debat było poszukiwanie metod funkcjonowania globalnej gospodarki w czasie recesji.

Dwaj ekonomisci Daniel Kahneman i Robert Shiller, którzy od 2000 roku przestrzegali przed nadchodzącymi zawirowaniami z powodu kryzysu kredytowego, zaproponowali wprowadzenie ubezpieczenia od recesji. Tego typu polisa łagodziłaby skutki kryzysu i odpowiadała na główną jego przyczynę: niechęć do wydawania pieniędzy. Głównemu ekonomiście Międzynarodowego Funduszu Walutowego Oliverowi Blanchardowi to rozwiązanie bardzo się spodobało. Polegałoby ono na wykupowaniu polisy przez firmy lub osoby indywidualne, które placiłyby regularnie określoną sumę i otrzymywałyby rekompensatę, jeśli jakieś wskaźniki gospodarcze, jak wzrost PKB, spadłyby poniżej umówionego poziomu. Takie ubezpieczenie pomogłoby firmom i inwestorom radzić sobie z "wyjątkowymi obawami" o obecny stan gospodarki. Ubezpieczenie od recesji pomogłoby złagodzić kryzys ekonomiczny poprzez ograniczenie strachu przed inwestowaniem i wydatkami.

Zdaniem Schillera i Kahnemana dużym problemem w obecnej sytuacji jest przede wszystkim paraliż: niepewność, która powstrzymała wiele decyzji - przez przedsiębiorstwa (co do większych inwestycji) i przez konsumentów (na produkty, które wytwarza biznes). Zredukowanie obaw przyniosłoby lepsze efekty niż wszelkie ustawy pomocy gospodarce.

Ponieważ pomogłoby zniwelować podstawową przyczynę obecnego kryzysu: niecheć do dokonywania wydatków. Ponadto według Schillera i Kahnemana ubezpieczenie w przeciwieństwie do reform fiskalnych nie wiązałoby się z kosztami obciążającymi budżety państw. Bowiem pomaga wzbudzić zaufanie, a ubezpieczenie od ryzyka de facto je usuwa. Jednak zdolność rządu do zaoferowania takiego ubezpieczenia na wystarczająca skalę, aby było bezkosztowe może być powodem, dla którego lepiej jest zaplanować ze środków publicznych, niż oprzeć program na prywatnych ubezpieczycielach. A banki mogą uzależniać przyznawanie kredytów od posiadania polisy od recesji. To będzie skutkować lepszym funkcjonowaniem rynków kredytowych.

8. Kair, Egipt
Polityczna poprawność sprawia, że Zachód nie potrafi odrzucić radykalnego islamu
- przekonuje w swojej najnowszej książce "Cruel and Usual Punishment: The Terrifying Global Implications of Islamic Law" znawczyni islamu Nonie Derwish z Uniwersytetu w Kairze.

Autorka podkreśla, że nie chce obrażać pokojowo nastawionych muzułmanów. Wychowała się w rodzinie muzułmańskiej. "Wiem, o czym mówię. Przez 30 lat znajdowałam się w centrum arabsko-izraelskiego konfliktu. Byłam świadkiem wojen w 1956, 1967 i 1973 roku. Straciłam ojca, który walczył jako bojownik dżihadu przeciwko Izraelowi. Był wysokiej rangi oficerem, fedainem egipskim. Nigdy nie głosowałam ani przed przyjazdem do Ameryki nie wiedziałam, czym są demokratyczne wybory. Żyłam pod rządami dyktatorskimi w państwie policyjnym, w którym najwyższym prawem było islamskie prawo szariatu" - zaznacza.

Jej zdaniem na zachodnich uczelniach wykładają arabscy profesorowie, którzy są równie, jeśli nie bardziej, radykalni niż imamowie w meczecie. Zwykle potrafią zamaskować swoją nienawiść i antysemityzm dużo lepiej niż prymitywni mówcy. "Słuchałam jednej wykładowczyni, która twierdziła, że chce żyć w pokoju z Izraelem, ale cytowała w czasie swojego wystąpienia mówców odbierających temu państwu prawo do istnienia" - wspomina w swej książce pani profesor.

Derwish pisze, że najbardziej uznany w dwudziestym wieku wśród muzułmańskich duchownych znawca prawa islamskiego, szejk Abdul Ala Maududi, w swojej książce "Islamskie prawo i konstytucja" tak definiuje to prawo: "Ma kształtować każdy aspekt życia i działalności człowieka.

W takim państwie nikt nie powinien żadnej części swoich spraw traktować jako osobistej czy prywatnej. Z tego punktu widzenia islamskie państwo nosi znamiona państw faszystowskich czy komunistycznych". Przy tym ta definicja Maududiego nie jest wcale krytyką islamskiego państwa, które porównuje do faszyzmu i komunizmu. Derwish apeluje do zachodnich intelektualistow, by pomogli działaczom demokratycznym w krajach islamskich doprowadzić do reform, których celem byłby "francuski przewrót" czyli wyraźne i nieodwracalne oddzielenie państwa od religii. Jej zdaniem bez takiej przemiany o pokoju na Bliskim Wschodzie można tylko marzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl