Myszka Miki z Birkenau, czyli dziecięcy symbol radości w miejscu ludobójstwa

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Los dzieci w KL Auschwitz nie różnił się od tego, co spotykało dorosłych więźniów. To była gehenna. Najliczniejszą grupę przywiezionych do obozu stanowiły maluchy pochodzenia żydowskiego

W zbiorach Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau w Brzeszczach jest kilka tysięcy eksponatów związanych z byłym niemieckim obozem i jego podobozami. Ludzie skupieni w fundacji podkreślają, że nie ma dla nich mniej i bardziej cennych przedmiotów. Za każdym kryje się przecież tragiczna historia jakiegoś człowieka.

Najcenniejszy skarb

Ostatnio jednak wyjątkowo poruszyła wszystkich mała figurka Myszki Miki, którą przyniósł pewien mieszkaniec Brzezinki.
– Musiała należeć do dziecka, jednego z tysięcy przywiezionych w transportach śmierci do KL Auschwitz-Birkenau – przypuszcza Agnieszka Molen­da, prezes fundacji.

Znaleziona została w latach powojennych podczas prac polowych, w miejscu, gdzie w czasie funkcjonowania obozu Birkenau były wyrzucane przedmioty po ofiarach komór gazowych, uznane przez obozową administrację SS jako zbędne i nienadające się do ponownego wykorzystania przez nazistowską machinę niemieckiej III Rzeszy.

W fundacji mówią, że patrząc na tę małą, 10-centymetrową figurkę, słyszeli jakiś niemy krzyk. – Ten kultowy symbol dziecięcej radości, zabawy i beztroski znalazł się w tak strasznym, wyzutym z ludzkich wartości miejscu. To jest nie do pojęcia – mówią w fundacji.

Można wyobrazić sobie, że dziecko trzymało figurkę mocno w ręku bądź skrywało w ubranku jako najcenniejszy skarb. Na pewno nie mogło zrozumieć, dlaczego ktoś najpierw zabiera mu rodziców, a potem jeszcze chce zabrać ukochaną zabawkę.

Kim była ta mała ofiara Auschwitz-Birkenau? – Nie znamy historii tego znaleziska, nie wiemy, kto był właścicielem i raczej nie dowiemy się tego – dodaje Agnieszka Molenda.

– Udało się natomiast zebrać kilka informacji o samej figurce – dodaje.
Wyprodukowana została ok. 1930 r. w Niemczech. Była wytwarzana bez licencji Walta Disneya, ale z przeznaczeniem na eksport do innych krajów Europy.

Cierpiały jak dorośli

– Los dzieci i młodocianych więźniów w zasadzie nie różnił się od losu więźniów dorosłych – podkreśla Helena Kubica z Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birke­nau.

Tak samo cierpiały głód i zimno. Były wykorzystywane jako siła robocza. Były karane, uśmiercane i padały ofiarą zbrodniczych eksperymentów pseudomedycznych lekarzy SS, w tym dr. Josefa Mengele.

Pod koniec 1943 r. dla dzieci powyżej dwóch lat utworzono odrębne baraki, w których warunki nie różniły się od tych dla dorosłych. – Nawet dla niemowląt władze obozowe nie przydzielały mleka ani odpowiednich posiłków, skazując je na śmierć głodową – mówi historyk.
Jak dodaje, nieco lepsze warunki miały jedynie dzieci w obozowym szpitalu, gdzie więźniarski personel starał się dla nich o dodatkowe koce, żywność, ubrania, lekarstwa.

Dorośli więźniowie próbowali małym współwięźniom przy­bliżyć normalny, dziecięcy świat, by choć na chwilę mogły zapomnieć o kratach, ale o żadnej zabawie, radości i śmiechu w obozie mowy być nie mogło. Za niesub­ordynację groziło rozstrzelanie.
Najtrudniej było zorganizować pomoc dzieciom żydowskim. One stanowiły najliczniejszą grupę małych więźniów Auschwitz.

Starali się być twardzi

Bogdan Bartnikowski trafił do obozu jako 12-latek w sierpniu 1944 r. w grupie więźniów deportowanych z powstańczej Warszawy.

W Birkenau został rozdzielony z mamą i znalazł się w grupie chłopców w męskim obozie. Jak opowiada, było ciężko, ale starali się być twardzi.

– Pamiętam, jak bardzo próbowaliśmy dostać się do komanda rollwagen, czyli grupy ciągnącej zamiast koni wóz przewożący różne rzeczy po obozie. To była szansa, żeby dostać się do obozu kobiecego i skontaktować się z mamą. I pamiętam ten żal, że kiedy mi się wreszcie udało, dotarłem tam, to mamy akurat nie było – wspominał rok temu w rozmowie z dziennikarzem Bogdan Bartni­kowski.

Jak dodaje Helena Kubica, eksterminacja dzieci w obozie oraz ich wywóz do innych obozów, zwłaszcza w końcowym etapie jego istnienia, spowodowały, że niewiele spośród nich pozostało do wyzwolenia.

W chwili przybycia do obozu żołnierzy Armii Radzieckiej, 27 stycznia 1945 roku, w obozie przebywało ok. 700 dzieci i nastoletnich więźniów. W tym było ok. 500 poniżej piętnastego roku życia. Ponad połowę z nich stanowiły dzieci żydowskie. Wszystkie były skrajnie wycieńczone.

Z transportów do komór gazowych

- Na podstawie częściowo zachowanych dokumentów obozowych oraz danych szacunkowych ustalono, że wśród 1,3 mln deportowanych do obozu Auschwitz-Birkenau było ok. 232 tys. dzieci i młodocianych.

Liczba ta obejmuje ok. 216 tys. Żydów, 11 tys. Cyganów, co najmniej 3tys. Polaków i ponad 1 tys. Białorusinów, Rosjan, Ukraińców i innych. - Dzieci pochodzenia żydowskiego były wysyłane do obozu najczęściej wraz z rodzicami, już od pierwszych miesięcy 1942 r., w ramach tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

Dzieci te jako niezdolne do pracy były od razu z rampy kierowane do komór gazowych, tam uśmiercane. Czasami pewna liczba młodocianych była wybierana do pracy. Ponadto od 1943 r. z transportów żydowskich wybierano dzieci do zbrodniczych eksperymentów medycznych.

- Dzieci urodzone w Auschwitz w początkowym okresie istnienia obozu kobiecego, bez względu na narodowość, były uśmiercane bez odnotowywania tego faktu w dokumentacji obozowej.

Od połowy 1943 r. pozostawiano przy życiu dzieci urodzone przez kobiety nieżydowskiego pochodzenia. Po kilku dniach od porodu były rejestrowane i wydawano im numery. Dzieci więźniarek Żydówek były z reguły uśmiercane aż do listopada 1944 r. Z dostępnych dokumentów wynika, że w obozie Auschwitz urodziło się co najmniej 700 dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Myszka Miki z Birkenau, czyli dziecięcy symbol radości w miejscu ludobójstwa - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl